Środa 24 Kwietnia 2024r. - 115 dz. roku,  Imieniny: Bony, Horacji, Jerzego

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 08.04.12 - 18:38     Czytano: [1675]

Trzy kartki z dziennika





Danuta i Lech story
2012-03-01 00:15:56

Od wczoraj czytam książkę pod tytułem: „Marzenia i tajemnice”. Są to marzenia i tajemnice Pani Danuty Wałęsy, naszej pierwszej damy w latach 1990-1995. Już od pierwszej strony książki urzekła mnie ta historia. Fakt, że bardzo lubię czytać biografie. Szczególnie te, które są historiami typu od pucybuta do milionera. Pani Danuta milionerką chyba nie jest, choć kto wie. Ale Pani Danuta jest na pewno tą osobą, która jako zwykła dziewczyna ze wsi dostała się aż na salony i to takie światowe salony. Pierwsze strony książki opowiadają jak to bohaterka będąc małą dziewczynką następnie już dorastająca dziewczyną widziała swoimi oczami tę błotnistą wieś w której mieszkała, w której się wychowywała. Z tego rozdziału książki dowiedziałem się, że kiedyś na wsi rodzice nie wychowywali swoich dzieci, tylko je płodzili. Kurcze fajnie mieli kiedyś ci rodzice. Płodzić, nie wychowywać. Czyli tylko przyjemność. Tak trzymać. A swoją drogą to ciekawe czy nadal jest tak na polskiej wsi? Chyba nie. No na pewno nie. W końcu to dwudziesty pierwszy wiek. Wiek, w którym rolnicy żyją z dopłat.
W 1968 roku Pani Danuta mając dziewiętnaście lat opuściła swą błotnistą wieś i udała się w drogę do Gdańska. Czytając ten rozdział książki dowiedziałem się z niej, że Pani Prezydentowa nie wiedziała co to Westerplatte, oraz inne rzeczy kojarzone z Gdańskiem. Naprawdę cenię Panią Danutę za tą szczerość. To duża sztuka by w dzisiejszych czasach wyznać coś takiego. W końcu w dzisiejszych czasach niejeden salonowiec nie przyznałby się do tego faktu, że lata temu jadąc też z jakiejś tam błotnistej wsi spod Rzeszowa udając się do Warszawy nie miał pojęcia co to Kolumna Zygmunta. Założę się, że są tacy salonowcy, dlatego u nas jest tak jak jest, czyli biednie. Czytając o pierwszych dniach pobytu bohaterki w Gdańsku widziałem ją w tym ceglastym płaszczyku w który była ubrana. Widziałem Gdańsk z końca lat 60-tych, czyli Gdańsk szary, Gdańsk pod okupacją komuny. Gdańsk, który pewno nie spodziewał się tego co stanie się już niedługo, bo w grudniu 70-tego roku. Pani Danuta mieszkając u cioci zatrudniła się dzięki znajomością rodziny w kwiaciarni. Tam poznała przyszłego męża, a naszego przyszłego męża stanu, przyszłego noblistę, przyszłego Prezydenta. Pan Lech wpadł do kwiaciarni by rozmienić pieniądze i tak już zostało. Piękna historia. Ona i On, On i Ona. Czytając wspomnienia z czasów pracy w kwiaciarni dowiedziałem się, że PRL miał tam jednak jakieś plusy, bo o minusach wiedziałem od dawna. Plusem naprawdę jest fakt, że dziewczyna z prowincji jedzie do dużego miasta, zatrudnia się w kwiaciarni i stać ją by kupować wszystkie gatunki papierosów w kiosku. Teraz to jakby nie do pomyślenia. Teraz taka dziewczyna z prowincji której ojciec tyra za najniższą krajową wypłacaną na najczęściej w ratach przez pracodawcę może tylko pomarzyć. Pomarzyć by za pensję kwiaciarki kupić wszystkie gatunki papierosów jakie są w sprzedaży. Fakt że w czasach wolnego rynku tych gatunków papierosów jest więcej niż pod koniec lat 60-tych. Ale coś jest na rzeczy, że wtedy za pensję można było kopić papierosy, wynająć pokój u cioci i jakoś tam żyć. Jednak ta komuna pozwalała robić karierę prostym ludziom ze wsi w dużych miastach Pan Lech też nie jest urodzonym gdańszczaninem, tylko pochodzi z Popowa koło Lipna kujawsko-pomorskie. Z Lipna tez pochodzi profesor Leszek Balcerowicz. Czyżby lata temu towarzysz Rakowski mówiąc te słowa w stoczni: „gdyby nie ten system dalej byście pasali krówki” mówił prawdę? Nie, ja nie chce w to wierzyć, przynajmniej wierzyć do końca). Z książki „Tajemnice i marzenia” mimo że myślałem iż wszystko wiem już o Lechu Wałęsie to przyznaję, że jednak nie wiedziałem wszystkiego. Naprawdę nie wiedziałem, że Pan Prezydent spłodził ośmioro dzieci. Myślałem że trochę mniej. Naprawdę odważny z niego facet i ta odwaga teraz procentuje. Wszystkie dzieci są mądre, totalnie wykształcone, no i bardzo ładne (obejrzałem zdjęcia w Internecie). Czytając przez chwilę żałowałem, że to nie ja jestem tym Sławkiem w klanie Wałęsów. Naprawdę miałem taki chwilowy smutek. Z książki dowiedziałem się też, że rodzice Lecha wyemigrowali do USA i z tej emigracji co jakiś czas przysyłali synowi i synowej w kopercie „dolars”. A „dolars” w PRLu miał wartość, to nie ten sam „dolars” co teraz. Wtedy Amerykanie nie mieli Kenijczyka za Prezydenta. Ale Pani Danuta i Pan Lechu nie tracili tych „dolars” w PEWEKSIE. Tylko kryli je do kieszeni marynarki, która wisiała w szafie. Trzymali je na tak zwaną czarną godzinę. Choć stronę dalej przeczytałem, że te dolary z szafy nigdy nie doczekały czarnej godziny ponieważ ukradła je osoba zaprzyjaźniona z rodziną. Cóż, taka słowiańska natura. Wpuścisz do domu przyjaciela, który następnie zamienia się w złodzieja i jak tu być dobrym. Naprawdę na każdej stronie książki, którą dotychczas przeczytałem nie ma nudy, nie ma ściemy. Ta historia mnie uwodzi. Takie właśnie powinny być książki. Takie książki chce się czytać i takie książki się sprzedają. Więc chyba niepotrzebne było rozklejanie plakatów na mieście reklamujące tę książkę przed jej wydaniem. W końcu nazwisko „Wałęsa” to magnes. Sukces komercyjny zapewniony. Przynajmniej tak mi się wydaje. Jestem tego pewien. Na którejś tam kolejne stronie przeczytałem coś takiego: „Pralkę kupiliśmy za kolejną wygraną męża w totolotka. Telewizor zresztą też. Mąż grał w totolotka, ale takiego sportowego gdzie typuje się wyniki”. Więc gdy w rodzinie Wałęsów nie było pieniędzy Pan Lechu brał kupon i wysyłał totolotka. Czytając to zamyśliłem się. Ostatnio też mam problemy z pieniędzmi. Za cholerę nie wiedziałem jak je zdobyć, jak je zarobić. Teraz dzięki tej książce wiem jakie to łatwe. Więc jutro biorę kupon totolotka, skreślam liczby i będę miał kasę na zakupy i inne tam. Że też sam na to prędzej nie wpadłem. Naprawdę sprawdziło się powiedzenie pewnego faceta i to takiego mądrego faceta, który powiedział lata świetlne temu, że „kto czyta książki ten żyje podwójnie”. Ja od dziś będę mówił: „kto czyta książki ten wie jak zdobyć pieniądze”. Naprawdę dziękuję Pani Danuto za tę książkę. I nie jest to żaden sarkazm z mojej strony, tylko wielki szacunek za szczerość. Jutro będę czytał dalej i mam nadzieję, że jeszcze czegoś się dowiem i czegoś się nauczę. Naprawdę polecam każdemu tę pozycję.


Nowoczesne pisanie
2012-03-04 23:19:42

Dużo ludzi w tych czasach "bloguje" "twituje czy twiteruje" nawet nie wiem jak to napisać, ale takie to czasy, że prawie każdy w nich coś tam pisze. Znani ludzie piszą w sposób taki: „Niedawno wieczorem przy kolacji, w restauracji w Brukseli dowiedziałem się od ambasadora Gruzji w Belgii, że Gruzja zagrożona jest coraz to większymi wpływami rosyjskimi”. Prawda, że to ciekawe? Czytając takiego bloga człek się może dowiedzieć, że Gruzja jest zagrożona. Jakbym bez tego wpisu na blogu tego nie wiedział. Naprawdę bardzo ciekawy wpis. Z innych wpisów też można się dowiedzieć wiele. Dowiedzieć, że na przykład Donald Tusk jest goły. Chodzi o to że prowadzona przez niego polityka jest jakby goła. Sam Pan Tusk jak wszyscy wiemy nie jest goły bo chodzi przecież ubrany i to ubrany w świetne i markowe, drogie garnitury, więc goły nie jest. Naprawdę ciekawych rzeczy można dowiedzieć się czytając blogi różnych znanych ludzi. To naprawdę jest tak ciekawe, że niemal każde wydawnictwo przyjmie to do druku i to przyjmie z pocałowaniem ręki. Jeśli ktoś mi nie wierzy niech spojrzy na wydawnictwo literackie i ich ostatni bestseller, czyli opowieści pani Danusi, prywatnie żony elektryka, następnie przewodniczącego związku, a na końcu prezydenta. Inna kobieta gdyby napisała coś podobnego za nic w świecie nikt by tego nie zechciał czytać po przesłaniu do wydawnictwa, a co dopiero wydać i sprzedawać, ale że jest to pani Danusia, której mąż został prezydentem no to mamy bestseller. Znani dziennikarze sportowi też „blogują” i też piszą podobnie - znaczy bardzo, ale to bardzo ciekawie. Oni piszą tak ciekawie, że każdy portal weźmie te ich napisane słowa z pocałowaniem ręki. Naprawdę felietony pisane przez dziennikarzy sportowych niczym nie różnią się od poziomu piłki nożnej w Polsce. Więc gdy portal ma już w swej stajni znanych „blogerów” to oczywiście od razu zwiększają się wpływy z reklam. Tak, tak, tak to teraz w tym świecie pisania wygląda. Trzeba mieć nazwisko. Gdy już je masz, gdy je posiadasz to wcale nie musisz być ciekawym człowiekiem. Swoim pisaniem i tak przyciągniesz masy. Nie musisz mieć wcale nic ciekawego do powiedzenia ludziom. Naprawdę liczy się tylko i wyłącznie twoje nazwisko, a twój wpis na blogu? Naprawdę wystarczy parę liter, kilka zdań, duże zdjęcie i to wystarczy by kilka tysięcy internautów cię odwiedziło. A że większość z nich w swych komentarzach obśmieje cię i opluje za to co napisałeś to już inna „historyja”. Liczą się tylko i wyłącznie wejścia na stronę. Bo wejścia na stronę to większe wpływy z reklam dla właścicieli portalu.

Dziś druga niedziela postu. W kościołach katolickich ludzie śpiewają „Gorzkie żale”. Ludzie są smutni, śpiewając płaczą i rozpaczają. Przed oczami widzą tę mękę Pana Jezusa. Widząc lud w kościele i to lud tłumnie tam przybyły przypomniały mi się słowa pewnego znanego duchowego. Duchownego, który każdego dnia jest opluwany z każdej strony w kraju nad Wisłą. Naprawdę Polacy chodzą do kościoła, chodzą tez do spowiedzi świętej, wpuszczają do swych domów księży po tak zwanej kolędzie, a tak naprawdę na co dzień zachowują się i żyją jak poganie. I to by było na tyle. Było krótko, było nowocześnie, no i chyba było na temat. Może znajdzie się dziesięć tysięcy chętnych do przeczytania. Pomarzyć można, choć takich marzeń tak naprawdę nie mam.

Wczorajsze gazety
2012-03-06 01:36:51

Pewien znany kultowy zespół w jednej ze swoich piosenek śpiewa: „Kogo interesują wczorajsze gazety”. Kurcze coś w tym jest. Kogo mogą interesować wczorajsze gazety? Ja od kilku dni jednak czytam, przeglądam wczorajsze, przedwczorajsze i jeszcze starsze gazety. Ale omijam szerokim łukiem artykuły typu: Zbyszek Ziobro zdradził prezesa, Donald zemścił się na Schetynie, Kryzys dopiero nadejdzie. Naprawdę we wczorajszych, przedwczorajszych gazetach można coś takiego przeczytać. Jak już wcześniej wspominałem ja takich tekstów nie czytam. Zerkam tylko na nagłówki artykułu i przewracam kartkę gazety dalej. I w jednej z gazet natrafiłem na artykuł, z którego dowiedziałem się, że za lasami, za górami w tym lepszym, bogatszym, bardziej cywilizowanym, naukowym elektro świecie jacyś naukowcy intensywnie pracują i są blisko końca nad pewnym wynalazkiem. Co to za wynalazek? Ano bajeczny to wynalazek uwierzcie. Informatykiem nie jestem, choć jestem miłośnikiem cudów techniki, ale opisać tego wynalazku zbytnio nie potrafię. Ale czytając to zrozumiałem że ci naukowcy już niedługo rzuca na rynek urządzenie, które będzie pisało felietony, komentarze i różne sprawozdania z relacji sportowych. Ta nowoczesna maszyna ma zastąpić dziennikarzy. Naprawdę nie zmyślam, nie blaguje, nie kłamię. Ten artykuł był w bardzo poważnej gazecie, przynajmniej tak mi się wydaje że to poważna gazeta. Dziennikarz piszący o tym był przerażony że już niedługo straci pracę. Bo skoro maszyny same zaczną pisać artykuły to na cholerę właścicielowi gazety na utrzymaniu jakiś drogi dziennikarz, który co miesiąc pobiera za swe pisanie dość dużą gażę i jeszcze pokazuje swe fochy i dąsy. Mnie ta wiadomość nie przeraziła ponieważ żadnym dziennikarzem nie jestem i nigdy nie będę. Ba, mnie ta wiadomość ucieszyła. Naprawdę marzę o czasach, gdzie będę mógł kupić w Empiku lub innym kiosku gazetę w której artykuły piszą inteligentne maszyny. Maszyny, które nie mają poglądów politycznych. Więc taka maszyna na przykład zatrudniona na etacie w gazecie nie zaatakuje Zbyszka Ziobrę w swym artykule za to że zdradził prezesa, nie wyśmieje tez Jacka Kurskiego za to że buntował koleżanki i kolegów. Naprawdę nie mogę się doczekać już takich gazet, które będą tworzone przez maszyny. Kto wie czy już niedługo w stacjach komercyjnych zamiast dziennikarzy, którzy mają poglądy których nawet nie potrafią ukryć w rozmowie z politykiem (Kropka nad I się kłania) będą pracowały maszyny. Maszyny, które nie będą atakować zaproszonych gości. Maszyny, które już nie będą słodzić innym zaproszonym gościom. Naprawdę nie mogę doczekać się już takich czasów. Oby tylko nie skończyło się to jak w tym kultowym filmie Jamesa Camerona „The Terminator”. Kto oglądał film ten wie, że tam maszyny się zbuntowały i zniszczyły ten ziemski łez padół. Więc może ostrożnie z tymi maszynami. Zresztą nie wiem. Nie jestem inteligentem, intelektualistą tym bardziej, ale wydaje mi się że gdy maszyny będą tworzyć gazety zaczną nas interesować wczorajsze gazety.

Sławomir Bogacki

Wersja do druku

W. panasiuk - 09.04.12 2:12
Gratuluje skromności i kunsztu pisarskiego, w małej tabletce umieścił Pan trzy różne i ciekawe tematy. Zrobił Pan to umiejętnie i z wielką doza dowcipu. Nie mam żadnej pewności, iż te nowoczesne pisarskie maszyny będą mogły choć w małym stopniu Panu dorównać. Czytam sporo i wiem co dobre, gratuluję. Władysław Panasiuk

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

24 Kwietnia 2015 roku
Zmarł Władysław Bartoszewski, publicysta, pisarz, POlityk. Więzień Auschwitz, żołnierz AK, uczestnik Powstania Warszawskiego (ur. 1922)


24 Kwietnia 1915 roku
Rozpoczęła się rzeź Ormian w Turcji.


Zobacz więcej