Czwartek 28 Marca 2024r. - 88 dz. roku,  Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 11.02.12 - 11:43     Czytano: [2450]

Tam była Polska


W 1939 r. nie było Wschodniej Litwy, Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi

Propaganda sowiecka, a także dzisiaj często i rosyjska ("Gdyby nie ZSRR, Polacy byliby prostytutkami Aryjczyków" PAP 23.9.2009), a wraz z nią wielu Litwinów, Ukraińców i Białorusinów nazywali i nazywają poszczególne obszary należących do przedwojennej Polski Ziem Wschodnich: Wschodnią Litwą, Zachodnią Ukrainą i Zachodnią Białorusią. Mówią o zjednoczeniu tych ziem z Litwą, Ukrainą i Białorusią.
Nic bardziej bałamutnego!

W 1939 roku – i to od wielu pokoleń tereny, które w październiku 1939 roku Stalin po podboju Polski we wrześniu 1939 roku sprezentował wraz z Wilnem Litwie nie były żadną Litwą! Były po prostu POLSKĄ ziemią, a Wilno od dawna wielkim ośrodkiem polskiej kultury i nauki. Nie żaden podbój, a tylko wola ludności Wilna i Wileńszczyzny sprawiła, że w 1919 roku ziemie te weszły w skład odrodzonego państwa polskiego. Polska mogła w 1919 roku podbić małą i słabą Litwę (kowieńską), ale tego nie uczyniła, szanując wolę większości jej mieszkańców do posiadania własnego państwa. Natomiast historyczne i przede wszystkim etniczne prawa Litwinów do Wileńszczyzny (ale nie do Wilna, gdyż od początku było ono miastem wieloetnicznym) były, ale przez wieki „się zmyły” i to nie przez podboje polskie, ale w sposób zupełnie naturalny – drogą dobrowolnej asymilacji ludzi, którzy dobrowolnie wybrali unię z Polską w 1385 i 1569 roku. Po prostu słabiutka chłopska kultura litewska przegrywała w konkurencji z wysoką i na poziomie zachodnioeuropejskim kulturą polską. Jednak twierdzenie nacjonalistów litewskich, że ludzie, którzy od 200 – 300 - 400 lat uważają się za Polaków są niczym innym jak tylko spolonizowanymi Litwinami, których mają prawo depolonizować jest więcej niż niepoważne. Jest – nazwijmy to bardziej trafnie: kretynizmem; czymś na co nie ma pozwolenia w dzisiejszej cywilizowanej Europie, tj. wolnej nie tylko od szowinizmu, ale i nacjonalizmu. Niestety, rząd litewski często o tym zapomina; zapomina, że jest członkiem Unii Europejskiej i Rady Europy.
W Wilnie w 1939 roku nie było Litwinów (stanowili mniej niż 1% ogółu ludności Wilna!) i nie było nic litewskiego, co by zasługiwało na wspomnienie; no bo czym była np. zagubiona gdzieś na peryferiach miasta szkółka litewska przy polskim Uniwersytecie Stefana Batorego, albo jakieś liche wileńskie pisemko litewskie przy wielkim polskim dzienniku „Słowo”, wydawanym w Wilnie w latach 1922-39?! Tak samo wiele dziesiątek okolicznych wsi i parafii katolickich było w stu procentach polskich. Litwini sami udowodnili polskość Wilna, gdyż po zajęciu miasta przez nich w październiku 1939 roku, ani prezydent Litwy, ani rząd litewski nie przenieśli się do Wilna, które uważali za stolicę państwa! Czy rząd litewski mógł normalnie funkcjonować w wielkim polskim mieście?! Nawet dzisiaj, pomimo wymordowania przez Sowietów, Niemców i Litwinów tysięcy Polaków z Wilna i Wileńszczyzny, pomimo wywiezienia przez Sowietów tysięcy tamtejszych Polaków na Sybir, a przez Niemców na roboty przymusowe do Niemiec (zdecydowana większość z tych Polaków pozostała po wojnie na emigracji) i pomimo wysiedlenia do tzw. Polski Ludowej w latach 1945-46 i 1957-58 aż 230 000 Polaków z Wilna i Wileńszczyzny dziś litewskiej, Polacy stanowią ciągle ok. 20% (100 tys.) mieszkańców Wilna i aż 80% ludności powiatu solecznickiego i 63% powiatu wileńskiego.
Z kolei południowo-wschodnie ziemie II Rzeczypospolitej Polskiej, czyli województwa: lwowskie (chodzi o wschodnią część, należącą dziś do Ukrainy), stanisławowskie, tarnopolskie i wołyńskie nie były żadną Zachodnią Ukrainą, ale także integralną i prawną z punktu widzenia prawa międzynarodowego częścią Polski. Te ziemie nigdy nie należały do jakiejś tam Ukrainy, gdyż takiego państwa, z punktu widzenia prawa międzynarodowego, nie było de iure aż do 1991 roku. Poza tym te ziemie aż do XX wieku nigdy nie były nazywane Ukrainą!
Ziemie te weszły w skład Polski prawem spadku – a więc całkowicie legalnie, po śmierci w 1340 roku ostatniego księcia Rusi Halicko-Włodzimireskiej – Jerzego II lub – w przypadku całego Wołynia – w 1569 roku na życzenie tamtejszej szlachty ruskiej i polskiej. Od tego czasu – czyli przez następnych 600 lat ziemie te kształtowały się pod względem politycznym, społecznym, gospodarczym i kulturalnym w ramach naturalnego rozwoju wielonarodowej Polski - w wyniku stapiania się Polski z Litwą i Rusią (Ukrainą i Białorusią) pod przemożnymi wpływami polskiej kultury zachodniej i katolicyzmu (unia). Proces ten przetrwał upadek Rzeczypospolitej w końcu XVIII wieku i sprawił, że i w ciągu XIX w. i na początku XX w. interesy tych ziem były pod każdym względem nierozerwalnie związane z resztą ziem polskich, np. z Krakowem czy Warszawą, a nie Moskwą czy Kijowem lub Kownem. Tym bardziej, że duży odsetek ludności tych ziem stanowili Polacy. Np. w miastach Litwy i tzw. dziś Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi ludność litewska, ukraińska i białoruska stanowiły znikomą mniejszość.
Nacjonaliści ukraińscy twierdzą, że Małopolska Wschodnia była ziemią etnicznie ukraińską, że nieliczni tam Polacy „wylegiwali się w ukraińskim gnieździe” (np. tygodnik ukraiński „Cerkiew i żytja”, Melbourne 13.3.1977). To ich koronny argument na rzecz ich planu oderwania tych ziem od Polski (nawet poprzez wymordowanie tamtejszych Polaków), lub utrzymywania kłamliwej propagandy sowieckiej, że 17 września 1939 roku nastąpiło zjednoczenie tzw. Zachodniej Ukrainy z Ukrainą czy tzw. Zachodniej Białorusi z Białorusią. Tymczasem Małopolska Wschodnia była wieloetniczna od 600 lat. Ukraińcy stanowili ostatnio tylko 59% ogółu jej mieszkańców i nie każdy mieszkający tam Ukrainiec pragnął oderwania tej krainy od Polski. Polacy stanowili nie tylko bardzo liczną mniejszość (ok. 33% ogółu ludności), ale byli także przewodnią grupą ludności – stanowili 90% inteligencji tych ziem; bez Polaków nie było by tam np. lekarzy, aptekarzy, prawników czy inżynierów do utrzymywania „przy życiu” tego kraju. Nie tylko miasta były polskie, ale były także powiaty, w których ludność polska stanowiła bezwzględną lub względną większość. I to od setek lat. To była ich ziemia rodzinna, która dla nich była ziemią polską. I na pewno się nie mylili. Bowiem powiaty z przewagą ludności polskiej nie były terenami etnicznie ukraińskimi! I nie tylko one. Co więcej, cała Małopolska Wschodnia nie stanowiła de facto w świetle prawa międzynarodowego nawet tzw. ziemi spornej między państwami. I taka była prawda.
Jeśli Małopolska i Wołyń były etnicznymi ziemiami ukraińskimi, to jak wytłumaczyć to, że pomimo wymordowania przez Sowietów po wrześniu 1939 roku wielu tysięcy i zesłaniu na Sybir z 200-300 tys. Polaków, po wymordowaniu także i przez Niemców wielu tysięcy Polaków i wywiezieniu na przymusowe roboty do Niemiec ok. 150 tys. Polaków z tym ziem, jak również po brutalnym wymordowaniu przez nacjonalistów ukraińskich od 100 do 200 tys. Polaków podczas II wojny światowej, w latach 1945-46 i 1957-58 władze sowieckie wysiedliły z Małopolski Wschodniej i Wołynia do kontrolowanej przez Moskwę tzw. Polski Ludowej prawie 1 milion Polaków? Nacjonaliści ukraińscy twierdzą, że to nie byli Polacy, a tylko Ukraińcy. Np. jeden z nich (bo ktoś inny oparł by się na polskich oficjalnych danych!), mający dostęp do redakcji wydawanej w Chicago znanej na całym świecie „Encyklopedii Brytannica” ośmielił się w haśle o Polsce podać, że w dzisiejszej Polsce mieszka aż 1,5 mln Ukraińców, gdy tymczasem polski spis ludności z 2002 roku wykazał zaledwie 31 tys. osób, które przyznały się do ukraińskiego pochodzenia (np. rocznik 2004 str. 673, podczas gdy jeszcze w roczniku z 2000 r. podawano liczbę Ukraińców w Polsce na ok. 200 tys.)!
A kim są pozostali po dziś dzień Polacy w ukraińskiej dziś Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu? Otóż nacjonaliści ukraińscy związani z grupą polityczną premier Julii Tymoszenko opracowali niedawno nowy projekt ustawy o urzędowym języku ukraińskim, wg którego będzie on jedynym językiem dozwolonym w urzędach na Ukrainie i ma obowiązywać wszystkich obywateli ukraińskich niezależnie od narodowości. Ustawa nie przewiduje żadnych praw językowych dla mniejszości narodowych, bo – zdaniem autora ustawy, deputowanego Pawło Mowczana – na Ukrainie nie ma żadnych skupisk innych narodowości, w tym i Polaków („Nasz Dziennik” 24.4.2009). Wygląda na to, że na Ukrainie ludzie uważający się za Polaków to po prostu wariaci ukraińscy podający się – przez swoją głupotę – za Polaków.
Powtarzam: należy pamiętać i to, że do końca XIX w. całe Ziemie Wschodnie nie miały litewskiej, białoruskiej i ukraińskiej klasy średniej i inteligencji. Po prostu prawie że nie było litewskiego, ukraińskiego i białoruskiego mieszczaństwa. To z tamtego okresu pochodzą powiedzenia: „Polak pan – Litwin cham” czy „Ukrainiec – chłop i pop”. Stąd z powodu małej liczby Ukraińców we Lwowie bardzo słabo uzbrojona polska ludność cywilna polskiego Lwowa do 22 listopada 1918 roku w walkach przegnała wojska ukraińskie, które z pomocą Austriaków zajęły zbrojnie miasto 1 listopada. Górę wzięła wola ludu. Polskiego ludu. Stąd przez dominację Polaków w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu te ziemie pod rzekomą „okupacją” polską mogły nie tylko normalnie żyć, ale także rozwijać się pod każdym względem, z czego korzystali sami Ukraińcy (dzisiaj tzw. Zachodnia Ukraina rządzona przez Ukraińców jest krainą zacofaną pod względem gospodarczym i cywilizacyjnym – prawie że krajem tzw. Trzeciego Świata, a piękny polski Lwów niszczeje dziś na potęgę!).
Z faktem polskiej dominacji w Małopolsce Wschodniej i na zachodnim Wołyniu pogodzić się musiał rząd próbującej zaistnieć Ukraińskiej Republiki Ludowej (URL) Symona Petlury. 21 kwietnia 1920 roku została zawarta w Warszawie umowa pomiędzy Polską a Ukraińską Republiką Ludową. Rząd polski uznał w niej istnienie URL i zrezygnował z roszczeń do ziem ukrainnych sięgających granicy Polski z 1772 roku, a rząd URL uznał granicę polsko-ukraińską na Zbruczu i przyznającą Polsce zachodni Wołyń (obszar należący do Polski do 1939 r.). Oznaczało to – o czym dziś Ukraińcy zapominają! - zrzeczenie się przez Ukrainę pretensji do Małopolski Wschodniej i zachodniego Wołynia.
Również północno-wschodnie ziemie II Rzeczypospolitej Polskiej, czyli Grodzieńszczyzna (która nie była uznawana za Kresy!) oraz województwa: poleskie, nowogródzkie i wschodnie powiaty województwa wileńskiego, nigdy nie były żadną Zachodnią Białorusią, ale także integralną i prawną z punktu widzenia prawa międzynarodowego częścią Polski. Te ziemie nigdy nie należały do jakiejś tam Białorusi, gdyż również takiego państwa, z punktu widzenia prawa międzynarodowego, nie było aż do 1991 roku. Te ziemie aż do XX wieku nigdy nie były nazywane Białorusią! W przedrozbiorowej Polsce były nazywane Wielkim Księstwem Litewskim, chociaż Litwinów tu w ogóle nie było, a podczas zaboru rosyjskiego guberniami zachodnimi. Na Grodzieńszczyźnie i Nowogródczyźnie (ponad 54%) większość ludności stanowili Polacy. Była więc to ziemia polska nie tylko pod względem historycznym i kulturalnym, ale także etnicznym! Jeszcze dzisiaj, po wymordowaniu i wysiedleniu 600-700 tysięcy Polaków z tych ziem przez Sowietów i Niemców, Polacy na Grodzieńszczyźnie stanowią bardzo duży odsetek ludności; w powiecie woronowskim Polacy stanowią 80% ogółu ludności. Czy dla nich i dla 5 milionów Polaków żyjących na Ziemiach Wschodnich w 1939 roku dzień 17 września był także radosnym dniem „zjednoczenia z Litwą, Ukrainą i z Białorusią”?!
Dla nacjonalistów (np. „The Journal of Byelorussian Studies”) i komunistów białoruskich Polakami na tzw. Zachodniej Białorusi byli jedynie właściciele ziemscy, urzędnicy państwowi i samorządowi oraz policjanci. Stąd wysiedleni przez Stalina do tzw. Polski Ludowej Polacy z tzw. Zachodniej Białorusi to także nie Polacy, a tylko Białorusini (Wikipedia.pl).
Pod względem prawo-międzynarodowym przynależność całych Ziem Wschodnich – od Wilna po Lwów - do państwa polskiego została uznana najpierw w polsko-rosyjsko/ukraińskim (sowieckim) traktacie pokojowym zawartym w Rydze 18 marca 1921 roku, a następnie przez Radę Najwyższą 4 mocarstw w Paryżu w 15 marca 1923 roku. Całe Ziemie Wschodnie z punktu widzenia prawa międzynarodowego należały prawnie do Polski, były integralną częścią Polski.
I jeśli jacyś Litwini, Ukraińcy i Białorusini chcą się upierać przy wyrazie „okupacja”, to on z punktu widzenia prawa międzynarodowego odnosił się do sowieckiego, a następnie litewskiego, ukraińskiego i białoruskiego panowania na tych ziemiach zanim Polska nie podpisała z po 1991 roku traktatów z Litwą, Ukrainą i Białorusią.
Gdyby Polska rzeczywiście, a nie według widzi mi się nacjonalistów litewskich, ukraińskich i białoruskich, okupowała Wilno i Wileńszczyznę, Grodzieńszczyznę, Nowogródczyznę, Polesie, Wołyń i Małopolskę Wschodnią i gdyby istniało państwo białoruskie i ukraińskie, wówczas te ziemie można by było nazywać Wschodnią Litwą, Zachodnią Białorusią i Zachodnią Ukrainą. Jednak – powtórzmy - Polska nie okupowała tych ziem. Po prostu ziemie te były prawnie, historycznie, kulturalnie, gospodarczo i moralnie integralną częścią Polski! Mówimy i mówią to wszyscy niezależni historycy: agresja Związku Sowieckiego na POLSKĘ i okupacja sowiecka Ziem Wschodnich RP.
Dzisiaj zapomina się lub nie chce o tym pamiętać, że granica pomiędzy Polską a Związkiem Sowieckim (i z Litwą w 1923 r.), ustalona w traktacie ryskim 1921, była wynikiem kompromisu wskrzeszonego państwa polskiego z imperializmem rosyjsko/ukraińsko-sowieckim. Polska i polska ludność na Ukrainie, Białorusi (i Litwie) straciła bez najmniejszego odszkodowania bardzo wiele, m.in. miliony hektarów ziemi i lasów, fabryki i różne inne biznesy oraz zbiory sztuki i księgozbiory, które do nich należały. Ten kompromis przyniósł później ze sobą również fizyczną likwidację prawie całej – milionowej rzeszy - ludności polskiej na sowieckiej Ukrainie, Białorusi i Litwie kowieńskiej.
Granica ryska była granicą kompromisu, natomiast granica jałtańska, czyli obecna wschodnia granica Polski, tj. z Litwą, Ukrainą i Białorusią – chociaż, jako rzecz dziś nieodwracalna, uznana przez rząd już wolnej od 1989 roku Polski - jest z punktu widzenia moralnego i historycznego granicą bezprawia i krzywdy. Oderwanie Wilna i Lwowa od Polski to tyle co znaczyło by oderwanie Cambridge i Oxfordu od Anglii czy Edynburga od Szkocji. Granica jałtańska skrzywdziła Polskę i naród polski, bo została narzucona przez silniejszego arbitralnie – bez uznania jakichkolwiek interesów strony polskiej. Jest niczym innym jak sadyzmem historii, jak tworem zbrodniczego imperializmu sowieckiego i jego wodza Józefa Stalina – triumfem bezprawia nad prawem. Po prostu triumfem Szatana, który tu wyjątkowo brutalnie szalał (np. wielkie i wyjątkowo barbarzyńskie mordowanie Polaków przez nacjonalistów ukraińskich na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w latach 1943-44 czy Polaków w Wilnie przez Litwinów w Ponarach). Nie powstała bowiem z woli Bożej – jako akt dziejowej sprawiedliwości, gdyż Stalin dla prawdziwego chrześcijanina nie mógł być narzędziem w rękach Boga!
Dlatego ci Litwini, Ukraińcy i Białorusini, którzy twierdzą, że 17 września 1939 roku – czyli dzień, w którym Związek Sowiecki napadł zbrojnie na Polskę i zagarnął Ziemie Wschodnie, jest dniem zjednoczenia tzw. Wschodniej Litwy z Litwą, Zachodniej Ukrainy z Ukrainą i Zachodniej Białorusi z Ukrainą, powinni na tę pamiątkę wznosić w miastach Litwy, Ukrainy i Białorusi pomniki chwały dla Stalina i Szatana.
Polska powinna starać się o poprawne stosunki z Litwą, Ukrainą i Białorusią. Uznaliśmy granicę jałtańską. Ale nigdy nie zrezygnujmy z głoszenia prawdy historycznej o Ziemiach Wschodnich, gdyż budowanie przyjaźni na kłamstwie jest niczym innym jak budowaniem zamków na lodzie. I źle świadczy o narodzie, który godzi się na zakłamywanie przez innych swojej historii.

Po 40. latach zaboru: Jakub Berman i Polacy: Lwów i Wilno to „nasze miasta”

Jakub Berman, który był drugą osobą w Polsce stalinowskiej (1945-56) po Bolesławie Bierucie, w wywiadzie udzielonej Teresie Torańskiej („Oni” Londyn 1985) nazywa Lwów i Wilno „naszymi miastami” i, jak przystało na komunistę, który zaakceptował granicę jałtańską, mówi: „...od zakończenia wojny minęło tyle lat, a sprawa Wilna i Lwowa wciąż jest żywa w społeczeństwie polskim... te wszystkie rojenia jagiellońskie połączone z marzeniami o wielkiej ekspansji na wschód, które znamy z Sienkiewicza, żyją w świadomości Polaków ciągle, bo były przez wieki pielęgnowane w różnych środowiskach, wszystkie pokolenia na nich wyrosły i rosną nadal. Mimo wielu wysiłków z naszej strony (tj. reżymu komunistycznego). Ich przekreślenie nie może więc nastąpić od razu, nie mogą być wyprostowane przez najlepiej nawet ułożone podręczniki historii i najzręczniej pisane artykuły, choć nie twierdzę, że były one mądre i na pewno więcej powinno się w nich powiedzieć ze spraw, które pomijały. Liczenie jednak, że za pomocą takiej czy innej pogadanki, za sprawą jednego czy drugiego filmu lub książki da się w ciągu trzydziestu czy czterdziestu lat zmienić świadomość narosłą przez wieki, jest złudzeniem, iluzją”.
Ważne tutaj jest jedynie nazwanie przez Bermana Lwowa i Wilna „naszymi miastami”.- To nie było przejęzyczanie, to była wypowiedziana nieostrożnie jego wiedza o tych miastach. A reszta to przysłowiowa komunistyczna „mowa –trawa”.
Indoktrynacja historyczna to jedna sprawa i w tym wypadku raczej marginalna.
Jedno z porzekadeł mówi, że „syty nigdy nie zrozumie głodnego”.
Gdyby Bermana wypędzono bezprawnie i brutalnie z wielkowiekowej ojcowizny, to by inaczej patrzył na tę sprawę. Na ból wysiedleńców przez utratę ich ojcowizny, za pozostawionymi tam grobami rodzinnymi i także za „krajem lat dziecinnych”, które się najmilej wspomina.
Kiedy rozmawiałem z żoną, urodzoną w Melbourne z rodziców Polaków, na ten temat powiedziała: Nie wyobrażam sobie jak bym się czuła i co robiła, jakby jakiś okupant wypędził mnie dzisiaj z Melbourne i Australii i powiedział, że mój dom i moje miasto nie są moje i dał mi kopniaka.

Kto i kiedy założył Lwów?

Jak pisze Stefan Mękarski („Lwów. Karta z dziejów Polski” Londyn 1962): „...o przedpolskich czasach tego miasta (Lwowa) historia niewiele ma do powiedzenia. Pierwszych sto lat, które Lwów przeżył, zanim połączył się z Polską – to okres bardzo ubogi w rzetelne przekazy historyczne... Zamek drewniany, cerkiew i najstarszy kościółek katolicki św. Jana z r. 1270, zaczątki handlu, którym trudnili się sprowadzeni przez książąt halickich Niemcy, Ormianie i Żydzi – to pierwsze ale i jedyne właściwie oznaki historycznego życia miasta przekazane czasom polskim...”.
Najnowsze badania archeologiczne wykazały, że Lwów istniał w wiekach XI-XIII i przedtem aż do okresu rzymskiego i neolitycznego. Jak osada się nazywała i kto ją założył nie wiadomo. Oczywiście w czasach neolitycznych i rzymskich nie była to ani osada polska ani ruska/ukraińska. Biorąc pod uwagę to, że Grody Czerwieńskie, czyli dzisiejszą Lwowszczyznę, w XI wieku zamieszkiwało plemię lechickie (z plemion tych powstał naród polski) Biali Chorwaci i że z latopisu ruskiego wiemy, że ruski książę kijowski Włodzimierz w 981 roku napadł na Polskę i opanował Grody Czerwieńskie (pierwszy historyczny kontakt polsko-ukraiński jest naznaczony agresją ukraińską na Polskę!) oraz z faktu, że ziemie te z przerwami do 1090 roku należały do Polski, możemy zgodzić się z tym, że osada istniejąca w XI wieku na terenie dzisiejszego Lwowa mogła być zamieszkiwana przez plemię lechickie (czyli Polaków). Po 1090 roku ludność miejscowa, będąca pod panowaniem ruskim do 1340 roku, uległa rutenizacji, tym bardziej, że narzucono jej obrządek wschodni (prawosławie).
W 1240-41 roku Tatarzy (najazd mongolski) dokonali wielkiego najazdu na Ruś. Spustoszyli ją całą i uzależnili od Złotej Ordy. Ruś Halicka była uzależniona od Tatarów do 1340 roku. Częste najazdy tatarskie zmusiły księcia halickiego Daniłę (Daniel Halicki 1201-1264) do zbudowania bardziej bezpiecznego grodu dla siebie od Halicza – odleglejszej od ich siedzib i bardziej niedostępnej, zwłaszcza dla jazdy tatarskiej. Wybór padł na teren wokół dzisiejszego Lwowa. Jego ukształtowanie w kotlinie, otoczonej wzgórzami, spełniało to założenie strategiczne. Z braku przekazów historycznych wśród historyków panuje dowolność w ustalaniu daty założenia Lwowa – na zasadzie swego widzi mi się. Czyli nic konkretnego, nic nie udowodnionego.
Żadne źródło historyczne nie twierdzi, że Lwów został założony przez księcia Daniłę, jak się to zwykle przyjmuje w historiografii polskiej i ukraińskiej. Pierwszy, jak się wydaje, powiązał założenie Lwowa z Daniłą i jego synem Lwem polski poeta i kronikarz lwowski Józef Bartłomiej Zimorowic w swej „Historii miasta Lwowa” napisanej w siedemnastym wieku, a wydanej w 1833 roku.
Autorzy „Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN” (t. 6, Warszawa 1965) początek miasta datują na „1 połowę XIII w.”. Podobnie uważa Stefan Mękarski, gdyż pisze, że: „Gród ten (Lwów) oddał Daniło w r. 1250 synowi swemu imieniem Lew...”.
W latopisie halicko-wołyńskim, powstałym na dworze Daniły jest wzmianka o pożarze Chełma w 1256 roku następującej treści: Taki był płomień, że na wsze strony widziano pożar, jakoż i ze Lwowa patrzący ku polom bełskim widzieli łunę od płomienia wielkiego ognia. I właśnie ta wzmianka – pierwsza historyczna wzmianka o Lwowie - przyjęta została za początek Lwowa przez wielu historyków, w tym także ukraińskich. W 2006 roku we Lwowie obchodzono 750-lecie miasta.
Na istnienie Lwowa jako osady na terenie późniejszego ruskiego Lwowa przed 1240 rokiem – jeśli te informacje są prawdziwe – wskazuje istnienie cerkwi: św. Onufrego z XII lub XIII wieku; mówi o niej informacja ale dopiero z 1448 roku („Encyklopedia Katolicka” KUL) oraz działalność polskich dominikanów w tej osadzie rzekomo już w latach 30. XIV wieku.
Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się kto i kiedy założył Lwów. Jedynie pewne jest to, że książę Lew (1228-1301) w 1272 roku uczynił ze Lwowa stolicę Księstwa Halicko-Wołyńskiego (Włodzimierskiego) oraz umocnił i rozbudował miasto. Ale nie tak, jak to pokazuje jego współczesny ukraiński portret w internetowej Wikipedii ukraińskiej i polskiej – na tle wspaniałego Lwowa, z budynkami typu zachodniego, jakich jeszcze wówczas chyba nigdzie nie wznoszono, a już na pewno nie w ruskim Lwowie, mającym mniej niż minimalne kontakty z zachodnią Europą. Przecież latopis Ipatiewski (Psków XV w.) zapisał pod rokiem 1340: „Kazimir Lwow murom obwarowa”. Czyli Lwów ruski takich murów nie miał!

Lwów – nazwa polska czy ukraińska?

Badania archeologiczne wykazały, że Lwów jako osada istniał w wiekach XI-XIII i przedtem aż do okresu rzymskiego i neolitycznego. Jak osada się nazywała i kto ją założył nie wiadomo i zapewne nigdy się nie dowiemy z braku jakichkolwiek przekazów historycznych na ten temat. Nazwa „Lwów-Lwow” pojawia się w historiografii dopiero w 2. połowie XIII wieku: latopis halicko-wołyński, powstały na dworze Daniły, wspomina o pożarze Chełma w 1256 roku, pisząc, że łunę widziano aż we Lwowie, latopis z roku 1259 ma „so Lwowa”, a latopis Ipatiewski (Psków XV w.) zapisał pod rokiem 1340: „Kazimir Lwow murom obwarowa”.
Pod rokiem 1334 nazwa Lwów występuje po raz pierwszy pod nazwą niemiecką – Lemburg (Lemberg), w dokumencie o sojuszu rusko-krzyżackim.
„Per viam de Lolleo” – mówią o Lwowie źródła genueńskie z XIV wieku, a na katalońskiej mapie świata z 1375 roku jest „ciutat de Leo” – Lwi Gród z dopiskiem: „Do tego miasta przejeżdżają kupcy przeróżni, idąc z Lewantu i dążą potem przez Morze Germańskie (Bałtyckie) do Flandrii”.
Historiografie i ukraińska i polska pomimo braku jakichkolwiek wiarygodnych źródeł na ten temat twierdzą, że Lwów został założony w 1. połowie XIII wieku przez księcia ruskiego Daniłę/Daniela Halickiego, który nazwał miasto Lwowem na cześć swojego syna Lwa. Powtarzają tę informację bezkrytycznie, chociaż budzi ona dużo wątpliwości, za polskim poetą i kronikarzem Lwowa Józefem Bartłomiejem Zimorowicu, który jako pierwszy powiązał założenie Lwowa z Daniłą i jego synem Lwem w swej „Historii miasta Lwowa” napisanej w siedemnastym wieku, a wydanej we Lwowie w 1833 roku.
Tymczasem znane są podobne legendy na temat założenia innych miast, które aż tak poważnie, jak to ma miejsce w wypadku Lwowa, nie są traktowane. Otóż wiemy, że kronikarz ruski Nestor kojarzył powstanie Kijowa z księciem Kijem, a nasz Wincenty Kadłubek powstanie Krakowa z księciem Krakiem. Jednak tak Kij, jak i Krak są osobistościami czysto legendarnymi. Zimorowic znając zapewne legendę o Kraku, a może i Kiju najprawdopodobniej wymyślił legendę o założeniu Lwowa przez księcia Daniłę i nazwania go od imienia jego syna.
Wśród językoznawców nie ma wątpliwości co do tego, że toponomastycznie nazwy historycznych Grodów Czerwieńskich, na których obszarze leży Lwów, są polskie. Można tu wymienić dla przykładu: Czerwień, Pełtew (rzeka nad którą leży Lwów), Przemyśl, Wołyń czy Bełz. Wiadomo, że Grody Czerwieńskie, czyli dzisiejszą Lwowszczyznę, przed XII wiekiem zamieszkiwało plemię lechickie (z plemion tych powstał naród polski) Biali Chorwaci i że ta ziemia z przerwami należała do Polski do 1090 roku. Stąd odkrytą przez archeologów na terenie dzisiejszego Lwowa osadę z XI-XIII wieku w XI wieku na pewno zamieszkiwali lechiccy Biali Chorwaci. Musiała ona mieć jakąś nazwę. Czy nazywała się Lwów?
Nazwa „Lwów” w nazewnictwie polskim nie jest odosobniona. W Wielkopolsce jest miasto Lwówek, które wojewoda poznański Sędziwój w 1419 roku nazwał Lwowem. Jeszcze starszą nazwą jest Lwówek Śląski, powstały w 1217 roku, któremu prawa miejskie nadał w tymże roku książę Henryk Brodaty. Stara wieś Lwówek jest także koło Gostynia na Mazowszu. Nazwa Lwówek na Śląsku wyprzedza więc o kilkadziesiąt lat nazwę Lwowa nad Pełtwią.
Ukraińska nazwa „Lwiw-Lviv” jest nazwą sztuczną i świeżej daty. Po raz pierwszy pojawiła się w źródłach pisanych przy końcu XIX wieku, w celu zukrainizowania nazwy miasta, w ukraińsko-niemieckim słowniku. Do tego czasu Rusini-Ukraińcy, a Rosjanie zawsze, wymawiali i pisali „Lwów-Lwow”.

Rusko-halicki/ukraiński Lwów nie był tak bardzo ruski

Założony przez ruskiego księcia Daniłę (Daniela Halickiego) gdzieś na początku 2. połowy XIII w. gród Lwów, do którego jego syn Lew przeniósł w 1272 roku stolicę księstwa wcale nie był tak bardzo ruskim „miastem” (miastem w sensie zachodnioeuropejskim został Lwów dopiero za polskich czasów – w 1356 r., kiedy król Kazimierz Wielki nadał mu prawo magdeburskie), jakim chce widzieć ukraińska nacjonalistyczna historiografia.
Chociaż Lwów był siedzibą książąt Rusi Halicko-Włodzimierskiej niewiele wiemy o jego dziejach przed 1340 rokiem, tzn. przed przyłączeniem „miasta” do Polski. Z zachowanych źródeł historycznych wiemy tylko tyle, że był tu drewniany zamek, cerkiew św. Jura i kościół katolicki św. Jana z 1270 roku (w którym pracę duszpasterską prowadzili dominikanie polscy), zaczątki handlu, którym – z braku kupców i rzemieślników rusińskich – trudnili się sprowadzani przez książąt halickich Niemcy, Ormianie i Żydzi (S. Mąkarski). Możliwe, że wśród kupców i rzemieślników byli również i Polacy. Polakami było na pewno wielu zakonników-misjonarzy dominikańskich i franciszkańskich pracujących tu od 2. poł XIII wieku, którzy później założyli tu swoje konwenty. Franciszkanie cieszyli się względami ostatniego księcia halicko-włodzimierskiego Jerzego II.
Raczej niewiele Rusinów mieszkało w ruskim Lwowie, szczególnie mieszczan, o czym świadczy istnienie tylko jednej cerkwi św. Jura, którą wzniósł w 1280 roku książę Lew, czyli 10 lat po powstaniu pierwszego kościoła katolickiego. Były to na pewno w ówczesnym Lwowie jedynie osoby związane z zamkiem książęcym (i to zapewne nie wszyscy) oraz drużyna książęca. Ruski Lwów był osadą wielonarodowościową, ze zdecydowaną przewagą nie-Rusinów nad Rusinami.
Ruski Lwów przestał istnieć – przeszedł do historii, kiedy zniszczyli go doszczętnie Litwini w 1350 roku i z chwilą założenia nowego Lwowa, kilka kilometrów dalej od ruskiego Lwowa, przez króla polskiego Kazimierza Wielkiego, który przez nadanie mu w 1356 roku praw magdeburskich uczynił go prawdziwym miastem. Miastem, które istnieje po dziś dzień.

Polska musiała zająć Ruś Halicko-Włodzimierską w 1340 roku

Ziemią Czerwieńską (Grodami Czerwieńskimi) nazywano w zaraniu polskich czasów historycznych wschodnią część Małopolski w dorzeczu górnego i średniego Sanu, górnego Bugu i Dniestru. W późniejszych wiekach zaliczano do niej także zachodnią krawędź Podola, kotlinę górnego Dniestru i stoki Karpat Wschodnich aż po rzekę Czeremosz.
Była to pierwotnie ziemia polska, a dokładniej lechicka (z plemion lechickich powstał naród polski), gdyż zamieszkiwało ją lechickie plemię Białych Chorwatów. Potwierdza ten fakt m.in. toponomastyka najstarszych nazw geograficznych tych ziem (sprzed powstania Polski i Rusi Kijowskiej), które są polskie, jak np. Czerwień, Pełtew, Przemyśl, Wołyń czy Bełz. Ze Zbrucza wydobyto w 1848 roku posąg lechickiego bożka Świętowita, który jest dzisiaj w Muzeum Archeologicznym w Krakowie.
Grody Czerwieńskie weszły w skład państwa polskiego za księcia Mieszka I (panował ok. 960-992) w naturalny sposób i nawet wcześniej niż Ziemia Krakowska! Należy tu także podkreślić, że ziemie położone nad Dniestrem i Bugiem w X – XI wieku nie tylko że nie były nazywane Rusią, ale były Rusi stale przeciwstawiane, i to w źródłach kijowskich. Według kroniki ruskiej Nestora („Powieść doroczna”) „w roku 981 wyprawił się Włodzimierz, książę ruski, na Lachów (Ukraińcy nazywają Polaków Lachami) i zabrał im ich grody Przemyśl, Czerwień i inne” (nauka nie dała jeszcze ostatecznej odpowiedzi na to, czy w tym wypadku chodziło o Przemyśl nad Sanem czy Peremil nas Styrem na Wołyniu) – tj. Ziemię Czerwieńską. Kraj ten pograniczny stanowił od tego czasu przedmiot sporu polsko-ruskiego (ukraińskiego). W XI wieku po kilku nieudanych próbach ze strony polskiej (w latach 1018-31 i 1069-90 Ziemia Czerwieńska należała ponownie do Polski) ugruntowała tutaj swoją zwierzchność na 250 lat Ruś Kijowska. Ziemie te zostały wówczas zruszczone – objęte akcją misyjną metropolitów kijowskich i pozyskane dla wiary ruskiej, co oznaczało również przynależność jej mieszkańców do „narodowości” ruskiej. Stąd zaczęto je z czasem nazywać Rusią (od czasów króla Kazimierza Wielkiego Rusią Czerwoną, której to nazwy podłożem jest nazwa Grodów Czerwieńskich – Czerwonych). W okresie rozbicia dzielnicowego na Rusi (XII-XIV wiek) ziemie te stanowiły Księstwo Halickie, a potem Halicko-Włodzimierskie, rządzone przez Rurykowiczów-Romanowiczów.
Ostatni władcy Rusi Halicko-Włodzimierskiej, książę piastowski (mazowiecki) Bolesław-Jerzy II, ustanowił króla polskiego Kazimierza Wielkiego swoim spadkobiercą – następcą na tronie halickim, co było wówczas legalnym aktem prawnym w całej Europie. Stąd Kazimierz Wielki zaraz po śmierci księcia Bolesława-Jerzego II w 1340 roku wyruszył zbrojnie na Ruś. Wyprawa choć zbrojna, w świetle ówczesnego prawa narodów miała cechy legalne, nie stanowiła żadnego podboju, co ignorują historycy ukraińscy.
Ukraińscy krytycy zajęcia Rusi Halickiej przez Kazimierza Wielkiego, czyli przez Polskę, muszą wziąć pod uwagę to, że w 1340 roku – jak pisze Paweł Jasienica w „Polsce Piastów” (Warszawa 1960, ostatnie wyd. 2007) – sprawa wcale nie tak wyglądała, że albo będzie Ruś niepodległa, albo król polski we Lwowie. Zagadnienie przedstawiało się w postaci pytania: kto Ruś Czerwoną zdobędzie – Polska, Litwa, Węgry czy Tatarzy? Wszak Litwini w 1325 roku opanowali dużą część Wołynia, a w 1362 roku zdobyli sam Kijów. Usadowienie się Litwinów, a zwłaszcza Tatarów nad górnym Wisłokiem, w niedalekiej odległości od stołecznego Krakowa, stanowiłoby śmiertelne niebezpieczeństwo dla Małopolski i całej Polski. Tego zagrożenia lekceważyć Polacy nie mogli, tym bardziej, że królowie polscy mieli do Rusi Halickiej historyczne i dziedziczne prawo.

Nieistniejący Lwów ruski i Lwów polski istniejący do dziś

Założony ponoć (bo na to nie ma żadnych przekazów historycznych z tego okresu) przez księcia Daniela Halickiego w połowie XIII wieku Lwów (w 2006 r. obchodzono 750-lecie Lwowa) został zniszczony najpierw przez Tatarów i ostatecznie przez Litwinów w 1350 roku - przez oddziały księcia Lubarta, władającego dzielnicą wołyńską.
Ruski Lwów był lokowany na północ od dzisiejszego Starego Miasta, w rejonie ul. Żółkiewskiej (dziś Chmielnickiego), pomiędzy Pełtwią (obecną ul. Czornowoła) a stokiem zachodnim wzgórza zwanego później Wysokim Zamkiem. Wschodni kraniec miasta znajdował się w rejonie obecnego klasztoru benedyktynek.
Król polski Kazimierz Wielki w 1340 roku został w legalny sposób spadkobiercą Rusi Halicko-Wołyńskiej, którą ostatecznie podporządkował Polsce do 1349 roku. Kazimierz Wielki postanowił nie odbudowywać stary Lwów, ale zbudować NOWY Lwów jako centrum administracyjno-gospodarcze dla nowoprzyłączonych ziem.
Kazimierz Wielki wyznaczył na swój – polski Lwów tereny na południe od zniszczonego ruskiego grodu – rejon dzisiejszego Starego Miasta, czyli kilka kilometrów na południe od ruskiego Lwowa. Wówczas to powstał Rynek i istniejąca do dziś siatka ulic. Kazimierzowskie miasto otoczono murami, które biegły wokół dzisiejszych ulic: Skarbkowskiej (Łesi Ukrainki), Podwalnej, Sobieskiego (Braci Rohatyńców), Hetmańskiej(Prospektu Swobody). Zbudowano dwie bramy miejskie: Krakowską i Halicką u wylotu ulic o tych samych nazwach. W 1356 roku król nadal Lwowowi prawa miejskie zgodnie z zasadami magdeburskimi przez co nowy Lwów stał się prawdziwie miastem – miastem w sensie i praktyce zachodnioeuropejskim. Powstał wówczas ratusz jako siedziba rady miasta i sądu ławniczego.
Lwów kazimierzowski, czyli od tej pory i do dziś istniejący Lwów nie ma nic lub prawie nic wspólnego z ruskim Lwowem. Tym bardziej, że nowy Lwów zaraz po założeniu był miastem głównie niemiecko-polskim (król Kazimierz Wielki sprowadził do swojego Lwowa kolonistów niemieckich, od XVI wieku polskim, gdyż Niemcy ulegli polonizacji) i katolickim. Na początku XV wieku statystyka miejska doliczyła się we Lwowie zaledwie 14 (!) Rusinów (S. Mękarski).
Nie ulega wątpliwości, że losy Lwowa po 1340 roku były w rękach Polaków. Rola Halicza jako stołecznego miasta dla polskich ziem ruskich nie była jeszcze w XIV wieku przesądzona. Nawet za króla Kazimierza Wielkiego, który chociaż stawiał na Lwów, nie pomniejszał roli Halicza jako historycznej stolicy Księstwa Halickiego i siedziby ruskiego biskupa prawosławnego. Wzniósł tu zamek murowany i wybrał Halicz na stolicę ziemi halickiej z powiatami Halicz, Kołomyja i Trembowla. Co więcej, w 1366 roku król poprosił papieża Urbana V o utworzenie polskiej metropolii katolickiej w Haliczu i doprowadził w porozumieniu z patriarchą w Konstantynopolu do utworzenia w Haliczu w 1370 roku prawosławnej metropolii. Nowy król polski, który był jednocześnie królem Węgier, Ludwik Węgierski (1370-82) w 1372 roku co prawda powierzył zarząd polskiej Rusi Halickiej księciu piastowskiemu Władysławowi Opolczykowi, ale jednocześnie dążył do związania tej ziemi z Węgrami, co spotkało się z opozycją polsko-niemieckiego Lwowa. Węgrzy podnosili więc rolę Halicza, któremu w 1374 roku nadali prawo magdeburskie, które uczyniło z niego prawdziwym europejskim miastem i doprowadzili do powstania katolickiej metropolii w Haliczu w 1375 roku.
W 1384 roku królem Polski została córka Ludwika – Jadwiga, która w 1396 roku wyszła za mąż za wielkiego księcia litewskiego Jagiełłę, przez co Polska i Litwa stały się jednym państwem (unia polsko-litewska z 1385 r.). Wówczas mieszczanie lwowscy, chociaż różnej nacji, okazali tak silny państwowy patriotyzm polski, że jak pisze historyk austriacki Wilhelm Ras Carp („Beitraege zur Geschichte der Stadt Lemberg” Wien 1870), wysłali deputację do króla Władysława Jagiełły z żądaniem jak najbardziej formalnego i trwałego związania Lwowa z Koroną Polską. W 1387 roku królowa Jadwiga podjęła wyprawę na Ruś Halicką i usunęła starostów węgierskich, przejmując kraj ponownie pod władzę polską, a król Władysław Jagiełło przychylił się do żądania mieszczan lwowskich i w dokumencie z dnia 30 września 1388 wiekuisty związek Ziemi Lwowskiej z Królestwem Polskim potwierdził (Archiwum m. Lwowa, fasc. Nr 28). Ta deklaracja króla nie wydała się jednak mieszkańcom Lwowa wystarczająca. Pragnęli otrzymać jak najbardziej uroczyste zapewnienie, że Lwów i Ziemia Czerwieńska wchodzić będą do Korony Polskiej nie jako osobne księstwo, ale jako integralna część państwa polskiego i że nigdy już od niego nie będą odłączone (Wilhelm Ras Carp, j.w.). I dlatego, gdy Jagiełło w roku następnym (1389), przybył do Lwowa, pod naciskiem mieszczan powtórzył swoje zapewnienie i potwierdził dyplom z 1388 roku, stwierdzając tym razem, że: „Lwów i Ziemia Lwowska nigdy żadnemu księciu ani panu oddane nie będą, ale po wieczne czasy z Koroną Królestwa Polskiego nierozdzielną stanowić mają całość, aby pod tą opieką trwale się pokrzepiły” (Akta Grodzkie i Ziemskie, t. III, Nr 50). Jaką wagę mieszczanie lwowscy do tych dyplomów przywiązywali świadczy fakt, że jeszcze w 1578 roku domagali się u króla Stefana Batorego odnowienia cytowanego zobowiązania królewskiego z 1389 roku i rzeczywiście odnowienie to uzyskali (S. Mąkarski „Lwów. Karta z dziejów Polski” Londyn 1962).
Lwów był zawsze wiernym miastem Rzeczypospolitej aż do 1945 roku, za co otrzymał już w XVII wieku dewizę Semper Fidelis (zawsze wierny) i 11 listopada 1920 roku jako pierwsze polskie miasto został odznaczony przez marsz. Józefa Piłsudskiego najwyższym polskim odznaczeniem wojskowym Virtuti Militari.
W 1387 roku Halicz stracił definitywnie znaczenie polityczne i gospodarcze, a wkrótce i religijne (katolickie) na rzecz Lwowa („Halicz”, Encyklopedia Katolicka, t. 6, 1993). Propolskość mieszczan lwowskich i kolejni królowie polscy uczynili ze Lwowa wielkie i ważne miasto Rzeczypospolitej, największe i najważniejsze w południowej Polsce. Ten fakt zaakceptowała Austria, która zajęła Lwów i całą południową Polskę w 1772 roku, czyniąc ze Lwowa stolicę nowej prowincji nazwanej Galicją. W odrodzonym w 1918 roku państwie polskim Lwów był największym i najważniejszym miastem Małopolski Wschodniej i trzecim największym i drugim najważniejszym miastem polskim (po Warszawie), a po oderwaniu od Polski w 1945 roku stał się największym i najważniejszym miastem tzw. Zachodniej Ukrainy, gdyż miasto nadal kontynuuje historię polskiego Lwowa, chociaż wypędzono z niego Polaków i zasiedlono je Ukraińcami i Rosjanami.
Powtórzmy: Lwów ruski przestał istnieć w 1350 roku, czyli że przeszedł do historii. Na arenie dziejowej pojawił się nowy Lwów – polski Lwów, który istnieje po dziś dzień i który przez 600 lat – do 1945 roku był zdecydowanie miastem polskim: prawie wszystko co w nim było w 1939 roku było albo polskie, albo służyło Polakom. Mówią o tym dobitnie budynki i ich historia oraz cmentarze miasta sprzed 1939 roku. I chociaż Lwów był do 1939 roku również głównym ośrodkiem życia Ukraińców w Małopolsce Wschodniej, w porównaniu z ówczesnym polskim Lwowem ukraiński Lwów był zwykłym kopciuszkiem. Do 1939 roku Ukraińcy nie byli współgospodarzami miasta. Byli tolerowanym gośćmi w POLSKIM Lwowie. – I taka jest prawda.

Ukraiński historyk potwierdza polskość Lwowa

Według historyka ukraińskiego Ja.P. Kisia („Promysłowist Lwowa u period feodalizmu XIII-XIX st.” Lwow 1968) już w XVI w. większość mieszkańców Lwowa (i wielu innych miast Rusi Czerwonej) stanowili Polacy (do końca XV w. bardzo silny był we Lwowie element niemiecki, który uległ polonizacji na pocz. XVI w.). We Lwowie w tymże wieku Polacy stanowili 50% ogółu mieszkańców, Żydzi i Rusini po 20%, a Ormianie i przedstawiciele innych narodowości ok. 10%.
W 1939 roku Polacy stanowili 65% ludności Lwowa, a Ukraińcy już tylko 15%.

Marian Kałuski

Wersja do druku

Robert - 15.02.12 12:08
To jest to, o czym powinien wiedzieć każdy Polak. Szkoły i rodziny powinny nauczać teraz i przyszłe pokolenia. To wielki wstyd, że dla "dobra poprawności" - naszą przeszłość nierozerwlna z Polską, pomija sie lub zniekształca - Polecam to wszystkim Polskim Org. Kresowym, jako lekturę podstawową. W oczekiwaniu na następne odcinki, życzę Autorowi - dużo zdrowia i Szczęść Boże.

Lubomir - 11.02.12 21:07
Szkoda, że np w międzynarodowej organizacji jaką jest Parlament Europejski nie ma nikogo ze strony Polski, kto zajmowałby się monitorowaniem polskiego stanu posiadania np na Litwie lub zajmowałby się sprawą polsko-litewskiego pojednania i zjednoczenia. Niemcy mają m.in. Berndta Posselta, dziennikarza i polityka, który jest zarazem rzecznikiem Sudetendeutschen Volksgruppe, rzecznikiem Niemców walczących o powrót Czeskiego Kraju Sudeckiego do Wielkich Niemiec. Z pewnością nie można objąć wspólnym mianownikem pokrzywdzonych litewskich Polaków i ukaranych za hitleryzm Niemców. Zatem tym bardziej Polacy m.in. z Kresów Północno-Wschodnich powinni mieć swoich sojuszników we wpływowych gremiach międzynarodowych.

Dr.Koper - 11.02.12 18:00
Rzetelne przedstawienie historii.Chwała Panu za to!!,gdyż tak wiele faktów historycznych "ulotniło sie" z umysłów Polaków.Przekażmy to dalej młodym
Pozdrawiam serdecznie

Dr.Koper

Wszystkich komentarzy: (3)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

28 Marca 1892 roku
Urodził się Stanisław Dąbek, polski płk, dowódca Lądowej Obrony Wybrzeża podczas kampanii wrześniowej (zm. 1939)


28 Marca 1940 roku
Został aresztowany przez Gestapo polski olimpijczyk Janusz Kusociński. Niemcy rozstrzelali go w Palmirach w dn. 21.06.1940r.


Zobacz więcej