Sobota 20 Kwietnia 2024r. - 111 dz. roku,  Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 08.03.06 - 11:07     Czytano: [1703]

Budujemy, czy naprawiamy 3

Jeden z dyżurnych, opiniotwórczych redaktorów, niejaki Piotr Najsztub, który, z powodów religijnych, nie obchodzi świąt Bożego Narodzenia, czuje się zastraszony i przerażony agresywnością Jarosława Kaczyńskiego. Pan Najsztub boi się, by prezes PiS-u, nie narzucił mu swej moralności. Czy to oznacza, że pan redaktor ma inną moralność, niż J. Kaczyński, czy też w ogóle nie ma żadnej? Nie wiem, czego się tak boi, bowiem wiadomo powszechnie, że, w życiu, w ogóle, nie ma żadnej moralności, więc Kaczyński, nie może mu narzucić czegoś, czego nie ma. Według Najsztuba, a także jego kumpla Żakowskiego, nie ma także etyki, wstydu, prawdy i dobra. A co, wobec tego, jest? Jest wolność i liberalizm, utrwalone w III RP i wyznawane przez władze do dzisiaj.

Różnica pomiędzy normalnymi ludźmi, a panami redaktorami i im podobnymi, polega na różnym rozumieniu słowa wolność. My wiemy, że wolność należy rozumieć, jako prawo człowieka do własnego rozwoju i dla dobra innych ludzi. Ci, dzisiaj poprawni politycznie, wolność rozumieją jako czynienie tego, co chcą, byleby tylko nie naruszać wolności drugiego człowieka. Takie rozumienie wolności, jak pisze ks. M. Drzewiecki, uprawnia do np. oszukiwania, okradania kogoś, lub oczerniania go, bo, przecież nie narusza się jego wolności, jedynie jego majątek, bądź dobre imię. Może być również tak, że samo moje istnie już narusza czyjąś wolność, nie pozwala innemu być wolnym, co oznacza, że można mnie zabić. Praktycznie więc, wszystko jest dozwolone w życiu człowieka i gospodarce państwa. To jest największa wartość wszystkich liberałów i ich największy błąd, bowiem nie rozumieją, że tak rozumiana wolność, zniszczy, w końcu, ich samych.

Mija już 17 lat tzw. transformacji ustrojowej. Te lata, to wystarczająco dużo czasu, by, przy mądrym rządzeniu, wyprowadzić kraj z zapaści gospodarczej i rozkwitnąć. Przykładem są Niemcy, którzy, do 1964 roku otrząsnęli się z powojennej klęski i wydźwignęli gospodarkę na najwyższy poziom. Ale oni mieli własnych przywódców politycznych - Adenauera, i ekonomistów - Erharda, z prawdziwego zdarzenia, myślących przede wszystkim o własnym państwie.
A Polska? Jaka jest i jakie jeszcze ma szanse?

Dzisiejsza Polska, duży kraj w centrum Europy, to 23 mln. rodaków, żyjących poniżej minimum socjalnego; 6 mln. wegetuje w głębokim ubóstwie, w tym, 3,5 poniżej tej granicy. Tak! Mówimy o Polsce, a nie o jakimś najbiedniejszym państwie afrykańskim. Oto owoce zamordyzmu poprawności politycznej rządzących ekip. Oto efekty rządzenia administracyjnego i brutalnych rządów nad umysłami i sercami Polaków. Rządów, takich obcych nam Najsztubów i wrogich Żakowskich, rozbuchanych i bezkarnych komunistów i liberałów. Takich Mazowieckich, Geremków, Kwaśniewskich, Millerów, Tusków i innych zdrajców.
Tu nie ma co naprawiać. Trzeba zniszczyć, co złe i budować, na nowych fundamentach, od nowa.

Dzisiaj Polacy zaufali Bliźniakom, choć i oni siedzieli przy okrągłym stole, tj. utrwalali nową władzę, a teraz zapowiadają odejście od tych wrogich ustaleń. Nadal jednak, wyznaje się wszechmocny liberalizm, i nakazuje wierzyć, że gospodarkę rozwinie niewidzialna ręka wolnego rynku.

Warto więc wiedzieć, że prof. Joseph Stiglitz, laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, wykazał, że wolny rynek i swobodna konkurencja, to ideologia już bogatych i silnych, którzy reguły rynkowe uznają wtedy, gdy są pewni, że odniosą z tego korzyści. Wytyczne międzynarodowych instytucji finansowych, zdominowanych przez bogatych, zalecające przede wszystkim politykę antyinflacyjną i cięć budżetowych są bardzo szkodliwe ( a tak właśnie niszczył gospodarkę i niszczy nadal, tow. Balcerowicz). U siebie, bogaci postępują odwrotnie. W USA, wobec znamion recesji, rozluźnia się politykę pieniężną i budżetową, a krajom biednym zaleca się obniżenie deficytu i wysokie stopy procentowe.

Takie kraje, jak nasz, nie mogą liczyć na żadną pomoc z zewnątrz. Takie problemy państwo musi rozwiązać samo. Stiglitz pisze, że tak naprawdę, pomoc Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego ogranicza się do udzielenia kredytów tylko wtedy, gdy trzeba ratować zagranicznych inwestorów, aby mogli wycofać bez strat kapitał, który bezpośrednio ulokowali w zagrożonym kraju. Wszystko to jest skutkiem zalecanej liberalizacji przepływu kapitału. Krótkoterminowy kapitał wędruje do kraju, który oferuje przejściowo lepsze zyski, przez podyktowane wysokie stopy procentowe, wzmacniając nadmiernie miejscową walutę. Następnie, spłoszony potencjalnym kryzysem, bo sztucznie silna waluta rodzi niekonkurencyjność gospodarki, taki kapitał przenosi swoje zainteresowania gdzie indziej. I kryzys musi nastąpić. Jak wynika z powyższego, ten krótkoterminowy kapitał, napływa, gdy jest hossa, sam powoduje recesję i swą ucieczką, w odpowiednim momencie, jeszcze ją potęguje.

Według Stiglitza, ale także i innych ekonomistów, wolny rynek nie jest najlepszą gwarancją wzrostu, a wolny handel, prowadzi globalnie do biedy. Uważa on, że nie ma nigdy wolnego rynku, bo nie ma równości partnerów na rynku. Zawsze są solidniejsi i lepiej poinformowani i to oni naruszają równowagę rynkową. Taki rynek nie daje racjonalnego gospodarowania. Wygrywa ten, który łamie prawo, korumpuje, kupuje informacje i ma kontakty z władzą. A więc, wygrywa silny, a nie efektywny.

Liberalna pani minister Zyta G., profesor zresztą, w prawicowym rządzie, nie ma więc szans na załatanie dziury budżetowej, w oparciu, o dotychczasowe kanony zarządzania gospodarką i finansami państwa. Największe jej zmartwienie, jak powiedziała, to zbyt wysokie podatki, dla tych, którzy płacą 40%. Im obiecuje rychłą obniżkę. To dopiero oryginalne cerowanie dziury budżetowej - poprzez jej powiększanie!

Przecież tak niewiele trzeba, a może aż tak wiele. W ustawie budżetowej na 2006r., podpisanej już przez prezydenta, jest zapisane 26 rozmaitych funduszy, które, kosztują tegoroczny budżet około 45 mld. zł. Łącznie, fundusze dysponują kwotą 194 mld., gdy tymczasem dochód całego państwa jest o 3 mld. zł mniejszy! Trzeba wiedzieć, że różnego rodzaju fundusze celowe (np. PFRON, czy Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa), dotowane przez państwo, to nic innego, jak tylko przechowalnia dla polityków różnej maści, którym podwinęła się noga i nie mogą już liczyć na jakieś przyzwoite (ich zdaniem) dochody i muszą przeczekać do następnych wyborów. Tak to zostało pomyślane i tak jest do dzisiaj. Ich obowiązki, z powodzeniem, mogą przejąć urzędnicy ministerstw. Oni tam po to są! Ktoś wreszcie, musi podjąć decyzję i rozwiązać te fundusze, a zamknie się budżet państwa, skończą się kłopoty służby zdrowia i wszystkie inne. I sami będziemy się rządzić - bez "pomocy" zagranicznych organizacji finansowych.

Trzeba wreszcie skończyć z tą przechowalnią szkodników.!
Potrzebny tylko dobry gospodarz. Dość liberalizmu w życiu gospodarce. Oczekujemy na zdecydowane, mądre rządy.
Dzisiejsza Polska, to owoc takich właśnie Najsztubów i Żakowskich. I tu już nie da się nic naprawić. Trzeba zbudować od nowa. Nie ma, na co czekać.

Andrzej Ruraż-Lipiński

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

20 Kwietnia 1936 roku
Prezydent Ignacy Mościcki wydał dekret o utworzeniu Funduszu Obrony Narodowej.


20 Kwietnia 1920 roku
Rozpoczęły się VII Letnie Igrzyska Olimpijskie w Antwerpii.


Zobacz więcej