Czwartek 28 Marca 2024r. - 88 dz. roku,  Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 05.01.12 - 23:37     Czytano: [1720]

Egzystencja (Agamemnon)





Rubinami kolorów pamiętałem zbrodniczych, krwią ohydną zdobyty
Niech kamienie już wstają, niech kamienie wołają
W coraz większe przestworza szlachetnego błękitu

Przyszłość - przeszłość bogactwem jest każdego człowieka
Doskonałość kultury jest w jednostkach etycznych
(Jak w osobie Schweitzera)
Jest tu krzyż jako waga, jako dźwignia ramienia
I warunek wstąpienia
Niebo schodząc na ziemię, ziemię wznosi do nieba

Czuję dzieje, że idą przez struktury Kościoła
Szczęście wielką muzyką gdzie świecąca już głowa -

Szczęście widzisz na drodze w płaszczu damskim przechodzi
Szły nadobne w powietrze, całe lata mijały
Perły deszczu ostatki, kroplowiska już spadły
Z drzew zielonych słyszałem diamentowy głos ptaka
Rzeka płynie w zieleni do zachodu daleko
Sny trojańskie bezpieczne, drogi jeśli są mleczne
W ciszy martwej jak smutek, wino bogów się leje

Harfa złota dobywa, płyną pieśni łabędzie
Płyną ciszy godziny, wtenczas księżyc umyka
A jam usta otworzył, cisza mowy tej słucha
Jeśli twoja gwiazdami ośnieżona już głowa -
Ciągnie łabędź w kądzieli, gdzie gra wiatru muzyka
A jam usta otworzył, siły moje są z ducha
Rzucam gestem komecie gdy już znika z warkoczem
Kontra rzuca mi słowem i umyka mi z oczu
Kiedy życie samotne jak brzeg morza skończone
Harfą złotą dobywa, by zagrała jak żywa
Wino białe dolewa
Rzeka płynie w rubinach a obłoki w dziewczynach -
A obłoki w potokach jakieś perły dla oka
W żywej wodzie spotyka

Stoisz w słońcach wykuta, posag biały z marmuru
Perły deszczu ostatek, kroplowiska już spadły
Tyle lat już minęło a muzyka wśród ptaków
Szła w powietrzu przejrzystym
Promień w wartość narasta, płynie łabędź z muzyką

Gdy dwanaście mgnień wiosny, twoje gwiazdy zaświeca
Nie jest pusta natura, głośno wołaj do serca

Marnych komet nie słuchaj, dęby zjadły już jesień
Promień zaszedł za góry, biały gołąb zagruchał
Świadom złotej jesieni, gdy odejścia czas bliski
I bagaże czekają

Witaj rajski nam ptaku, miłych uczuć wiewiórki
Gdy spokoju niebiosa, biała wstęga z daleka
Zimowego już lasu, stoją jodły i sosny
Osmętnione śniegami
Gwiazda nagle umarła i została wraz z nami

W oczach były rubiny, były perły bursztyny
Kazał Pan Bóg na świecie powylewać sabiny
I zniszczalne godziny pozamieniać na perły
I diamenty i złoto

Ognie dęba stanęły, granit dłutem dobyty
Była radość stworzenia i ocean zmęczenia
Gdy sny kończą wspomnienia w gwiazd tajemnic świecznikach
Jak Wenecja obrazem na gondoli gdzieś znika

Gdzieś idea jest pusta nihilizmem osnuta
Głośno wołaj, gdy serce z szlachetnego płomyka
Dęby zjadły już jesień, liść sczerniały w pół zgnity
Biały gołąb zagruchał, witaj rajski nam ptaku
Jak w zimowym orszaku, miesiąc minął podwójnie
Biegła wstęga z daleka zimowego już lasu
Stały sosny na turniach w śniegach dużych zapasów

Stoją jodły i buki osmętnione śniegami
I jezioro przykryte skute lodem z otchłani
Gwiazda nagle umarła co mieszkała wraz z nami

W oczach były rubiny na wieczyste rozstanie
Kazał Pan Bóg na świecie powylewać sabiny
Marmur dłutem zbudzony, biały posąg dziewczyny
Była radość tworzenia i ocean zmęczenia
W gwiazd tajemnych świecznikach rozbolałych już oczu
Był porządek stworzenia, tu na drugim już brzegu
Człowiek odszedł wśród śniegów z labiryntu z czeluści
Od łez w rdzawych kosturach, by zagościł już uśmiech
W coraz większe przestrzenie szlachetnego błękitu
W cztery strony skrzydlate jak piosenka bogata
Ból co ludzi jednoczy, przesyt dzieli z przesytu
Gwiazda z góry tajemnie, dziwnie patrzy i broczy
A z jeziora z błękitu tafle wody z rybami
Złota zorza w przestworzach, ryby płyną jak morza
On z boskiego naczynia dolał życia do wina

O! gdzie młody niech pije! Czyje wino to? czyje?
Ach to wino jest z Kany z dwuusznego sabina
Wytłoczone w błękitach, zapisane w granitach
Zamieniwszy cierpienia na uśmiechy z marzenia
Zachodniego już słońca nie powstrzyma nikt z Ziemian

Jak wschodzącej jesieni w nowym wszystko odmienił
Lampa która nam świeci jest jutrzenką wesela
Napełniłem od dzisiaj puste stągwie po brzegi

A gdy jabłoń zakwitła zaśnieżyła się bielą
Rubinami kolorów pamiętałem zwodniczych, krwią ohydną zdobyty
Niech kamienie już wstają niech kamienie wołają

Nad Olimpu atrapą, właściciela przeżarły
Już pieniądze przewrotne, ze trzydzieści srebrników
Niech Kalliope wypowie na Olimpu gór szczytów
Niech boginie wysączą nektar z złotych kielichów
Z laurem, wieńcem na głowie
Gdy na lutni wygrywał w takt Eola muzyką
Sięga szlaków wzbronionych prowadzących donikąd

Na nic prawo najlepsze gdy prawości nie stanie
Tylko chwała najwyższa gdzie najwyższa ofiara
Ja z wschodzącym obłokiem z dzieckiem stoję i czekam
Pan się zbliża – już blisko – Pan nadchodzi z daleka


Agamemnon
02.03.2011 20:11

Wersja do druku

W. Panasiuk - 13.01.12 0:23
Lubię trudne strofy, można w nich doszukać się pytań, które nie ośmielamy się zadawać. Strofy trudne łatwo przystają do naszego życia, a kolidują z ówczesnym światem, gdzie wszystko odwróciło się do góry nogami. Gratuluję i pozdrawiam.

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

28 Marca 1940 roku
Został aresztowany przez Gestapo polski olimpijczyk Janusz Kusociński. Niemcy rozstrzelali go w Palmirach w dn. 21.06.1940r.


28 Marca 1892 roku
Urodził się Stanisław Dąbek, polski płk, dowódca Lądowej Obrony Wybrzeża podczas kampanii wrześniowej (zm. 1939)


Zobacz więcej