Czwartek 28 Marca 2024r. - 88 dz. roku,  Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 23.07.11 - 18:14     Czytano: [1767]

…idę




Idę drogą dość długą i krętą, mijam los, który wciąż mnie dogania.
Ludzie rzucają mi kłody pod nogi, a ja nie bacząc na złe ludzkie czyny
i gromy sypiące się z nieba, nie schodzę z obranej mej drogi.
Prowadzi mnie anioł skrzydlaty, więc lęk mi jest nieznany
Spokoju mi tylko potrzeba, trochę radości, i cząstkę dumy.
Ta droga jest trudna do przejścia i czas jakby w mgle się rozpyla.
Powracam do wspomnień i marzeń, i do piękna, co w snach zagubiłem.
Idę z lekkością motyla, by dogonić ten spokój i ciszę,
do której tak tęsknię ogromnie.
Chciałbym być, tam gdzie nigdy nie byłem i usłyszeć skrzatów rozmowy.
Wsłuchać się w głazy milczące i jak wiatr wlecieć między gałęzie.
Czasem tylko mi się wydaje, że dochodzę do drogi połowy…
A tymczasem meta na wzgórzu i znak stopu wciśnięty w pobocze.
Coraz trudniej się wspinać pod górę i choć droga się ciągle wydłuża,
idę, bo cel mi jest znany, idę, by dotrzeć do wzgórza.
Zresztą taką mam dziwną naturę, po szczelinach się błąkam jak mara
i uwielbiam się wspinać pod górę.
W czasie marszu zadaję pytania, choć wiem, że dziś nikt już nie słucha,
staram się sam odpowiadać, albo milczę jak głaz oniemiały.
Zmęczone nogi kroczą powoli, sen na powieki się wkrada,
Czasami myślę, że czasu szkoda i lat straconych pod obcym niebem,
staram się wszystko dobrze zrozumieć, co życie opowiada.
Coraz trudniej znaleźć człowieka, który umie wysłuchać do końca.
Wszyscy mówią i mówią słowa, niekoniecznie łagodne i schludne,
nie wiedząc, co znaczy rozmowa i żal, który z duszy wypływa.
Idę drogą nieznaną nikomu, chociaż wiem, że jest ktoś, kto prowadzi
Mijam wszystkich, co pędzą do przodu i choć im się wydaje, że błądzę,
że zostaje daleko za nimi, ja nikogo podobnie nie sądzę.
Nie łatwo iść w samotności gdzie obraz jest piaskiem i bryłą,
gdzie w koło pustka i przestrzeń, i skały z granitu mur tworzą.
Gdzie nieskończoność pustym wyrazem i to, co niczym nie było.

Dusimy się wśród zamętu, ludzkich pomówień, nadmiernej pychy,
dlaczego zatem rzucamy słowa, które nie mogą mieć nigdy racji.
Dlaczego dobroć wpychamy w duszę, która daleka i nierozumna.
Jak ta błądząca chmura po niebie, jak wiatru granie na szczycie,
czemu wyjaśnić nie chcemy światu, że miłość nie może być dumna.
A jeśli nawet dumy w niej trochę i odrobinę zachwytu,
nic w tym dziwnego, wszak miłość wielka.
Wszystko pisane jest człowiekowi w jego tak trudnej drodze:
miłość i duma, i mądrość wszelka, nieobliczalne zamiary.
Nie zawsze grają surmy bojowe, kiedy się walka zaczyna.
Nie zawsze słychać zdradliwe głosy, widać szydercze uśmiechy.
Ulgę potrafi przynosić szczęście i spokój, który zanika.
Nie zawsze droga kręta, zawiła kolcami jest usłana,
choć trudną się wciąż nam wydaje, ta droga wiedzie do Pana,
niekiedy bywa piękna jak panna w poranku zakochana.
Bo tylko miłość potrafi śmiać się i być nieskończenie szczęśliwa.
Miłość jak balsam łagodzi duszę i niczym mgła znika,
choć mówią ludzie, że tylko w bajkach legenda potrafi być żywa.
Mówią też ludzie, że miłość złudna i krótka jako noc we śnie.
Trzeba im wierzyć, bo też kochali.
Ja nie zaprzeczam, taka istnieje, ale się kończy boleśnie.
Na ludzkiej drodze jest tyle nieszczęść i wiele niespodzianek,
ale iść trzeba, dążyć do celu, dopóki sił nam wystarczy.
Trzymać za ucho pęknięty dzbanek…
Chociaż opowieść o pełnym dzbanie i uchu kruchym jak życie,
wciąż się przebija w myślach człowieka.
Każda przestroga jest bardzo cenna, gdy tylko chcemy zrozumieć,
bo nie wystarczy kroczyć przez życie,
trzeba zeń czytać umieć.
Trzeba się wsłuchać w idące życie i kroczyć jego śladami,
po drodze słuchać serca stukotu, głosu sumienia,
które podąża za nami.
Zobaczyć uśmiech na życia twarzy i smutek umieć dostrzegać,
bo nie wystarczy być samotnikiem,
trzeba też na kimś polegać.
Chwytać mądrości, które w przestrzeni krążą na życia orbicie.
Pokochać siebie i innych ludzi idących tą samą drogą
i podać rękę tym kulejącym,
co dalej iść już nie mogą.
Idę tą drogą przez długie lata, mijają mnie ludzie i pory roku.
Mija mnie księżyc i chmur lawina, i słońce z jasnym uśmiechem.
Nad głową niebo za dach mnie służy i wiatr osusza kropelki rosy.
Słyszę jak młodość powraca echem i łzę wypędza mi z oka,
a Bóg czujnym okiem spogląda na mnie i grozi palcem z wysoka.

Bóg towarzyszy mnie w tej podróży, który przede mną raniutko wstaje.
Idę więc dalej choć bolą nogi, i głowa myśli zebrać nie zdoła,
idę i innym rękę podaje, bo to wyniosłem z rodzinnych ścian.
Idę przez życia drogę,
a może mi się wydaje?

Władysław Panasiuk

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

28 Marca 1940 roku
Został aresztowany przez Gestapo polski olimpijczyk Janusz Kusociński. Niemcy rozstrzelali go w Palmirach w dn. 21.06.1940r.


28 Marca 1928 roku
Urodził się Zbigniew Brzeziński, doradca prezydenta USA Jimmiego Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego


Zobacz więcej