Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 115 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 24.06.11 - 15:06     Czytano: [5194]

Dział: Głos Polonii

Michnikowszczyzna w Australii (1)

czyli ciąg dalszy spraw i trosk Polonii australijskiej



W artykule pt. „Zamordyzm Tuska także... w Australii” („Kworum” – Dział Polonii 20.4.2011) poruszyłem sprawę polskojęzycznego programu państwowego radia SBS, które w dziale „Wiadomości” i „Korespondencja z Polski” jest z ducha lewackie i antypolskie – tubą propagandową Platformy Obywatelskiej i lewactwa polskiego oraz „Gazety Wyborczej” za pieniądze podatnika australijskiego (!), w tym także Polaków, którzy w większości nie zgadzają się z linią polityczną tego pisma i jego postawy wobec spraw polskich. Poza tym, i w zgodzie ze swoją postawą polityczną, program polskojęzyczny nie służy wszystkim Polakom w Australii, a tylko samym swoim, czyli osobom, które dopuszczą do głosu pracownicy tego programu.

W obu wypadkach jest to sprzeczne z ideą państwowego radia etnicznego SBS!

Kto więc za tym stoi, że polskojęzyczny program radia SBS nie tylko działa niezgodnie z ideą, dla której zostało powołane to radio, ale działa jak dotychczas także bezkarnie. Kto jest więc wpływowym protektorem polskojęzycznego programu radia SBS?

Na to pytanie staram się odpowiedzieć w poniższym tekście. Aby lepiej zrozumieć pełzanie michnikowszczyzny wśród Polaków w Australii wychodzę poza samo radio. Zajmuję się działalnością ukazującego się w Melbourne „Tygodnika Polskiego”, które to pismo choć raczej ciągle patriotyczne z ducha, często jednak bezwiednie lub nawet świadomie sprzyja rozwojowi michnikowszczyzny w Australii. Winne jej rozprzestrzeniania się jest w dużym stopniu samo zaangażowane w sprawy polskie społeczeństwo polskie, które jest skłócone i przez to mało aktywne w walce z wrogami nie tylko Polski i Polaków, ale także społeczeństwa polskiego w Australii. Winę za to ponoszą w dużym stopniu nasze wady narodowe. Już Cyprian Kamil Norwid (1821 – 1883) – nasz wielki poeta, dramaturg i myśliciel pisał, że jako naród jesteśmy wielcy, jako społeczeństwo – przez nasze wady – zerem.

I na tym właśnie jak i na zdradzie stanu wielu Polaków żeruje michnikowszczyzna, która stawia sobie za cel zniewolenie polskiego umysłu – wypranie go z patriotyzmu, podporządkowanie lewactwu i interesom wrogich nam państw.

Przyjrzyjmy się więc michnikowszczyźnie w akcji w dalekiej Australii.

Pierwszą częścią tego tekstu jest list otwarty do prof. Jana Pakulskiego, który w latach 2001-05 był i od 2009 roku jest ponownie prezesem Australijskiego Instytutu Spraw Polskich - Australian Institute of Polish Affairs (AIPA), który powstał w Melbourne w 1991 roku z inicjatywy prof. Andrzeja Ehrenkreutza. Druga część poświęcona jest roli „Tygodnika Polskiego” w działalności politycznej Poloniii australijskiej, a trzecia ogólnym krytycznym uwagom o tej grupie polonijnej i w ogóle Polonii.

.....

List otwarty do AIPA

Marian Kałuski
Melbourne, Vic.

31.5.2011
24.6.2011

Prof. Jan Pakulski
Australijski Insytut Spraw Polskich – Australian Institute of Polish Affairs (AIPA)
Hobart, Tas.


Szanowny Panie Profesorze,

Przypuszczam, że otrzymał Pan mój e-mail, wysłany do Pana 27 maja br.
Chciałbym nawiązać do niego i pogłębić tamaty tam poruszone (głównie dotyczące polskojęzycznego programu radiowego, które zahaczały o Australijski Instytut Spraw Polskich), które powinny Pana zainteresować, jako że jest Pan nie tylko aktualnym prezesem, ale także jednym z filarów Australijskiego Instytutu Spraw Polskich – Australian Institute of Polish Affairs (AIPA).

Jako korespondent australijski Polskiej Agencji Prasowej – Polonia dla Polonii napisałem artykuł o Australijskim Instytucie Spraw Polskich – Australian Institute of Polish Affairs, który został opublikowany 4 czerwca 2004 roku. Ten sam artykuł ukazał się w wydawanym w Sydney „Expressie Wieczornym”. Chociaż starałem się napisać go bezstronnie, spotkał się on z krytyką ze strony prof. Andrzeja Ehrenkreutza z Australijskiego Instytutu Spraw Polskich – Australian Institute of Polish Affairs i bardzo ostrą krytyką ze strony zorganizowanej Polonii australijskiej, na co wskazywały przede wszystkim wypowiedzi internautów w „Wirtualnej Polonii”. A że porzekadła mówią, że “Jeszcze się nikt nie urodził co by wszystkim dogodził” i że “Tylko ludzie co nic nie robią i nic nie piszą nie są poddawani krytyce i nie mają wrogów”, więc wówczas do tej krytyki nie przywiązywałem większej uwagi.

Popełniłem błąd, bo internauci twierdzili, że Australijski Instytut Spraw Polskich – Australian Institute of Polish Affairs nie jest żadnym polskim, a tylko żydowskim lobby, w którym jeśli są jacyś POLACY (nie pseudo-Polacy!) to pożyteczni dla Żydów szabasgoje. Gdybym to wówczas sprawdził, to miałbym bardziej pełniejszy, czyli bardziej prawdziwy obraz Instytutu. Na swojue usprawiedliwienie mam to, że o Instytucie trudno się cokolwiek dowiedzieć, gdyż jego prawdziwa działalność jest skrzętnie ukrywana przed społeczeństwem polskim w Australii. Chyba się nie pomylę jeśli stwierdzę, że Instytut działa podobnie jak masoneria, a więc sekretnie.

Jak Panu dobrze wiadomo, gdyż należy Pan do jego współpracowników, mamy w Australii od ponad 20 lat państwowe radio etniczne SBS, które każdego dnia emituje m.in. polskojęzyczny program radiowy. Opracowuje go grupa osób w Sydney i Melbourne, z których chyba żaden nie był i nie jest zawodowym dziennikarzem, a nawet jak nim ktoś jest, to jest dziennikarzem “z bożej łaski”. Jak to się mówi: „na bezrybiu i rak ryba”, więc zapewne przyjęto do pracy najlepszych z najgorszych kandydatów, albo takich, których zarekomendowało jakieś wpływowe lobby. Co w Australii praktykowane jest na co dzień. Pierwszym i „dożywotnim” koordynatorem była architekt z zawodu, p. Halina Zandler, a od kilku lat jest Anna Sadurska, dziennikarka made in PRL, osoba komuś przydatna, ale na pewno nie Polonii australijskiej! Warto wspomnieć, że jest związana z osobą lewicowego naukowca Wojciecha Sadurskiego, który m.in. jest profesorem uniwersytetu w Sydney. Osobiście jestem przekonany, że to stanowisko otrzymała m.in. dzięki temu faktowi.

Australia, chociaż jest państwem demokratycznym i cywilizowanym, wiele, wiele razy bardziej demokratycznym i cywilizowanym od Polski, również nie jest wolnym od licznych grzechów ludzkich. Jest tu korupcja i bardziej powszechna protekcja, i też nie ma tu pełnej sprawiedliwości. Kiedy prof. Jerzy Zubrzycki, pierwszy prezes Australijskiego Instytutu Spraw Polskich – Australian Institute of Polish Affairs, postąpił ze mną po łajdacku na łamach „Tygodnika Polskiego” i ja udałem się do adwokata, aby sprawę skierować do sądu, adwokat, który był wtedy także adwokatem wielkiego dziennika „The Age”, zaglądnął do książki „Who is who in Australia”, przeczytał biogram Zubrzyckiego i powiedział mi: „Tak, Zubrzycki ciebie skrzywdził, to nie ulega wątpliwości w świetle dokumentów, które mi tu pokazałeś, ale zapomnij o sprawie sądowej, bo jej nie wygrasz, gdyż są osoby nietykalne” (lata temu, jak jeszcze żył Zubrzycki, opisałem tę sprawę na łamach „Merkuriusza”, zamieszczając fotokopie dokumentów; na pewno doszło to do Zubrzyckiego, ale milczał!). Chyba wiele osób pamięta jeszcze, jak żona gubernatora Australii została złapana na kradzieży w sklepie. Sprawa trafiła do sądu, a w sądzie ją uniewinniono, gdyż sędzia stwierdził, że “w tamtej chwili” niedomagała psychicznie! Czy z inną – zwykłą osobą tak by postąpiono? Na pewno nie! A więc także w Australii są równi i równiejsi, a prawo jest pseudosprawiedliwością, zazwyczaj w służbie ludzi wysoko postawionych, wpływowych i różnych “mafiozów” (np. ile się mówi i pisze o kurupcji w policji; nawet były o tym niedawno seriale telewizyjne)!

Jak sami pracownicy “polskiej” sekcji radia SBS podkreślają, nie jest to program polski, a tylko polskojęzyczny. Państwowe media w Australii znane są ze swej lewicowości, chociaż muszą przestrzegać pluralizmu politycznego. Polskojęzyczny program radia SBS jest lewicowy w swym segmencie „Wiadomości” i „Korespondencja z Polski” i prawie zupełnie nie przestrzega pluralizmu politycznego. Korespondentem w Warszawie polskojęzycznego programu radia SBS jest nijaki Jerzy Szperkowicz (ur. 1934), osoba, która przez osiemnaście lat (1956-74) była korespondentem w Moskwie mediów reżymowych (oficjalnie jako korespondent „Życia Warszywy”), a więc osoba, zważywszy na jej ówczesny bardzo młody wiek, można określić mianem janczara partyjnego, do której reżym miał pełne zaufanie! Nie ulega wątpliwości, że był on członkiem komunistycznej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR) i prawdopodobnie „Jerzy Szperkowicz” na tzw. „Liście Wildsteina” (w oparciu o dane Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie) to on; a więc był tajnym współpracownikiem (TW) komunistycznej bezpieki!!! Musiał być, a może jest i po dziś dzień zakutym komunistą, gdyż jego biogram w „Leksykonie polskiego dziennikarstwa” (Warszawa 2000), w przeciwieństwie do innych dziennikarzy, nic nie mówi o jego pracy w opozycji antykomunistycznej po 1980 roku (w okresie „Solidarności” i stanu wojennego)! Sam popiera bezgranicznie (a za nim polskojęzyczny program SBS) i chce abyśmy sami popierali rząd Platformy Obywatelskiej, który doprowadza Polskę do ruiny finansowej – i nie tylko takiej! Np. w dzisiejszym „Dzienniku.pl” (30.5.2011), który nie jest tubą propagandową Prawa i Sprawiedliwości!, w artykule „Krach Grecji wymusi na rządzie reformy” czytamy, że „Gdy Unia (Europejska) zdecyduje się na restrukturyzację greckiego długu, to rząd (polski) nie może zostać bezczynny. Zagraniczni finansiści już uważają, że jesteśmy (Polska) krajem zagrożonym bankructwem, dlatego władza musi wprowadzić reformy finansów. Inaczej czeka nas (marny) los południowej Europy”. Ale Szperkowicz nam o tym nie powie! On będzie nam bredził o tym jak cudowna jest Platforma Obywatelska i o tym, że jak Donald Tusk ma zatwardzenie czy rozwolnienie to winny temu jest lider opozycji Jarosław Kaczyński. – Kretynów próbuje robić ze słuchaczy!

No i od wielu lat korespondentem warszawskim radia SBS jest właśnie taki człowiek - Jerzy Szperkowicz, dziś już bardzo zgrzybiały staruch, który powinien być dawno na emeryturze i modlić się do Boga o przebaczenie grzechów, a nie siedzieć nadal w plugawej lewackiej polityce. Ktoś z Australii czy z „Gazety Wyborczej”, której był współpracownikiem zadbał o to, aby sobie dorabiał do swej renty, bo przecież SBS, a więc my wszyscy (bo radio jest państwowe i utrzymują je podatnicy!) nie przysyła nam swoich korespondencji za darmo. Wielu z nas musi pracować cały dzień na te pieniądze, które on dostaje za swoje 10 minut w radiu. I żeby te korespondencje były rzetelne! Ale gdzie tam. Często są także czysto osobiste. Lubi jeździć na narty i nieraz całe korespondencje poświęca temu jakie miał wspaniałe wywczasy narciarskie np. w Szwajcarii, tak jakby to Polaków w Australii interesowało!!! – Szperkowicz jako prawatna osoba ma prawo mieć takie czy inne zapatrywania polityczne, jako oficjalny korepondent z Polski państwowego radia SBS powinien być bezstronnym politycznie korespondentem, a nie propagandystą rządu polskiego i ogólnie lewactwa.

Jak wspomniałem, sami pracownicy „polskiego” programu radia SBS nie uważają go za polski, a tylko za polskojęzyczny, co podkreślają w emitowanych audycjach. I posuwają się jeszcze dalej w odżegnywaniu się od swojego polskiego pochodzenia, od obowiązku służenia WSZYSTKIM Polakom. W audycjach nazywają Australię „nasz kraj”. Oczywiście, że Australia jest naszym krajem, a na pewno już moim (z tym, że my kochamy także Polskę, jako kraj naszego pochodzenia!). Ale sposób w jaki to robią – BARDZO OSTENTACYJNY!!! – sprawia, że bierze człowieka na wymioty. Bo nie wierzę, że szczerze nazywają Australię „naszym krajem”, gdyż: po pierwsze za bardzo siedzą w obecnie lewackiej Polsce, a poza tym NIE SĄ prawdziwymi Australijczykami i wielu z nich nawet nie zna dobrze języka angielskiego; są przysłowiowymi „Anglikami z Kołomyi”. Poza tym znaną powszechnie cechą prawdziwego Australijczyka w stosunku do drugiej osoby jest „fair go” (równość dla wszystkich), która jest im ZUPEŁNIE OBCA!!!

To są główne powody dlaczego Polacy w Australii nie słuchają polskojęzycznego programu radia SBS, co wykazały badania przeprowadzone przez Urszulę Płatek z Uniwersytetu Zielonogórskiego. Tylko 20% Polaków słucha tego radia bardzo często lub często, 20% czasami i 60 bardzo rzadko lub wcale. Bowiem Polacy w Australii – ci, którzy przybyli tu po wojnie, gdyż nie chcieli żyć w komunistycznej Polsce, i większość tych, co przybyli tu w grupie tzw. emigracji posoliodarnościowej nie chcą słuchać tendencyjnych wiadomości i komentarzy lewackiego POpaprańca Szperkowicza. Część osób z emigracji posolidarnościowej uciekła wówczas z Polski, gdyż była związana z reżymem i obawiała się, że naród rozliczy ich z łajdacko-bandyckiej przeszłości! Większość z nich to wrogowie Polski i Polaków, ludzie, którzy nie biorą udziału w patriotycznym życiu polskim w Australii. Ciekawe czy i ilu z nich związało się z lewicowym przecież Australijskim Instytutem Spraw Polskich – Australian Institute of Polish Affairs?!

Jeśli chodzi o mnie, to jak tylko mogę słucham polskojęzycznego programu radia SBS; po prostu jako osoba interesująca się Polonią australijską (jak Pan wie jestem najbardziej płodnym historykiem Polonii australijskiej) chcę wiedzieć co się dzieje w odniesieniu do spraw polskich w Australii. Jednak nigdy, jako dziennikarz, nie myślałem pracować w tym radiu i nawet z nim współpracować. W latach 1979-89 współpracowałem z społecznym radiem etnicznym 2EA w Sydney (kto dzisiaj to pamięta, kto pamięta co mówiłem, a mówiełm wiele ciekawych rzeczy jak np. w kilku odcinkach o Radzie Naczelnej Organizacji Polskich w Australii?), prowadzonym przez Józefa Drewniaka i czyniłem to tylko z przyjaźni do niego. Bowiem żaden ambitny dziennikarz nie pracuje w radiu. TO STRATA CZASU. Tam pracuje się tylko i wyłącznie dla pieniędzy. Praca dziennikarzy radiowych idzie na marne (ulatnia się w powietrzu) i nawet najlepsi dziennikarze radiowi po odejściu z pracy są skazani na CAŁKOWITE zapomnienie. Już dzisiaj taka Sadurska czy Lubieniecki są zerem, po odejściu z radia będą NIKIM do kwadratu – zwykłymi zjadaczami chleba, których wszyscy mają w nosie!

Poza tym jak bym się zgłosił do pracy w polskojęzycznym programie radia SBS, to jakie miałbym szanse na dostanie pracy? Żadne! Gdyż jest to praca zarezerwowana przez lobby, mające duży wpływ na osoby o tym decydujące, dla “samych swoich”. Najlepszym tego przykładem było to jak postąpiono z p. Kasią Łańcucką, która prowadziła świetne i patriotyczne wiadomości w polskim programie radia 3EA w Melbourne, które zastąpiło radio SBS. Nie dostała się do radia SBS, bo rzekomo nie znała dobrze… języka polskiego! I nic nie mógł jej pomóc w tej sprawie nawet jej mąż, Krzysztof Łańcucki, który wówczas był prezesem Rady Naczelnej Polskich Organizacji w Australii, bo wpływowe osoby o tym zadecydowały i chciały mieć swoich ludzi w radiu.

Chociaż jestem najbardziej płodnym pisarzem polskim w Australii (18 wydanych książek, w tym kilka o Polakach w Australii), największym historykiem powojennej emigracji polskiej w Australii, wielkim podróżnikiem (77 państw) i mam wiele innych osiągnięć (niedawno przesłałem Panu i polskojęzycznemu programowi radia SBS listę moich 60 osiągnięć), polskojęzyczny program radia SBS mnie bojkotuje. Przez 20 lat nigdy nie zaproszono mnie do radia. Dawno temu, jak Zandler zrobiła mi świństwo w radiu 3EA, kłóciłem się z bandą polskich radiowców, a ślad tego jest w Hansard Parlamentu federalnego (jest w Internecie). Potem machnąłem na tę bandę-radio ręką, bowiem MAM JĄ W NOSIE i ignorowanie mnie przez ten program. Bowiem nie zależy mi na “brylowaniu” wśród małej garstki słuchaczy, w 80-90 procentach starych i schorowanych czy lewaków, z których żaden nie kupi żadnej mojej książki, którzy dziś słysząc w radiu o Kałuskim, jutro nie będą wiedzieli-pamiętali kto to jest.

Powtarzam: na takiej reklamie mi nie zależy. I mógłbym im napisać, że mam ich radio gdzieś i tam mogą je sobie wsadzić! Jednak sam fakt bojkotu mnie przez tę bandę ZER intelektualnych i dziennikarskich, a przede wszystkim moralnych jest bardzo wymowny. Natomiast skandalem jest to, że państwowe radio, które jest finansowane z pieniędzy podatnika, a więc i moich, mojej licznej rodziny i jeszcze liczniejszych przyjaciół i znajomych, traktują jak swój własny folwark, okazując przy tym wyjątkowe chamstwo i butę. Czy nie naprawdę to głupie, podłe i zawistne polactwo z piekła rodem?!!!

Pytaniem jest czy na bojkot mojej osoby mają przyzwolenie dyrekcji radia SBS czy może rządu australijskiego? I trzeba na nie od razu odpowiedzieć, że na pewno nie, że statut radia na pewno zapewnia służenie CAŁEJ danej społeczności, a nie tylko swoim kolesiom i wybranym osobom.

Skąd więc taka zuchwałość, chamsto, buta i taka pewność pracowników polskojęzycznego progranu radia SBS, że mogą prowadzić ten program według swego widzimisię i wbrew statutowi radia SBS? Na czyją pomoc liczą jak ktoś odda do sądu SBS za rasizm i na przykład bojkot jakiejś osoby? Czy przypadkiem nie liczą na pomoc Żydów i Australijskiego Instytutu Spraw Polskich – Australian Institute of Polish Affairs?!

Panie Profesorze, czy wówczas Australijski Instytut Spraw Polskich - – Australian Institute of Polish Affairs pomoże im w walce z patriotami polskimi?!

Tak, wojna 1939-45 i 45 lat rządów komunistycznych w Polsce (1944-89) oraz antypatriotyczne rządy polskie po 1989 roku w dużym stopniu zniszczyły naród polski. Dzisiejsi mieszkańcy Polski to ludzie mówiący tym samym językiem (polskim) jednak dzielą się chyba pół na pół na Polaków i polactwo. Polacy są patriotami, polactwo myśli tylko o pieniądzach. Ich hasłem jest „Człowiek tylko pieniędzem żyje. Mamy w d... Polskę, Polaków i wszystko co polskie”. Niektórzy z nich urządzili się w Polsce, tak jak Kaszub Donald Tusk, który napisał otwarcie, że „Polska to nienormalność”, a niektórzy wyjeżdżają po dolary ponoć (w ich głupich-zmaterializowanych głowach!) „leżące na drodze” na Zachód i swoim dzieciom już tam urodzonym, tak jak ci, którzy wyjechali niedawno do Wielkiej Brytanii czy Irlandii, nadają imiona anglosaskie i wszystko co polskie, poza może wódką, mają w d.... To nowoczesna młodzież, wykształcona na barachło w postkomunistycznej Polsce; młodzież, która w większości głosuje na postkomuchów lub Donalda Tuska.

Mój dziadek, Kaszub z krwi i kości od stuleci (spod Starogardu Gdańskiego), a przy tym patriota polski mówił mi często, kiedy żyłem w komunistycznej Polsce: „Przeklęty ten mąż, który za lepszą strawę, za lepsze odzienie zaprzeda swą wolność i swoje sumienie”.

Jestem Polakiem – patriotą polskim i dlatego „na nerwach mi grały i grają” tendencyjne – lewackie korespondencje Jerzego Szperkowicza. Ale nie tylko mi, ale także wielu moim znajomym. Także jeden z internautów pod moim artykułem “Zamordyzm Tuska także… w Australii” napisał: “…Również mieszkam w Australii i również mam ochotę wywalić radio przez okno kiedy słucham polskojęzycznej audycji radia SBS... To prawda, że radio SBS (polska sekcja) nieobiektywnie relacjonuje przebieg wydarzeń w Polsce mieszając prawdę z kłamstwem...”.

Wywołuje to niezadowolenie u wielu Polaków. W wydawanym w Melbourne „Tygodniku Polskim” ukazało się szereg wypowiedzi w tej sprawie (nie ostatnio jednak, do czego jeszcze powrócę).

Co więcej i o dziwo, polskojęzyczny program państwowego radia SBS sam się przyznał, że ma wrogów wśród Polaków. Otóż w dniach 11-12 czerwca 2011 w stolicy Australii – Canberze odbywał się zjazd wyborczy Rady Naczelnej Polonii Australijskiej i Nowozelandzkiej. W polskojęzycznej audycji nadanej 13 czerwca 2011 roku podano, że na sali obrad miał miejsce protest przeciwko obecności na zjeździe dwóch „dziennikarzy” tego programu radiowego. Prezenterka tłumaczyła, że obowiązkiem radia jest RZETELNE informowanie z życiu Polonii australijskiej i stąd tam był. Jednak, jeśli się nie mylę, w radiu prawie nic nie powiedziano o tym zjeździe.

Musiało być gorąco na sali obrad skoro radio postanowiło wspomnieć o tym przykrym incydencie dla niego i dać swoje wyjaśnienie. – Przeciwko obecności polskojęzycznych „dziennikarzy” radia SBS na sali zaprotestował przewodniczący zjazdu, inż. Krzysztof Łańcucki, prezes Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii. I słusznie, bo to był zjazd polskich, a nie polskojęzycznych organizacji polskich w Australii. Polskojęzyczni „dziennikarze” mogli być po prostu nie tyle rzetelnymi dziennikarzami, co szpiegami pewnych polskojęzycznych, ale wcale nie życzliwych Polakom kół! Wszak Anna Sadurska jest członkiem AIPA, a Rada Naczelna Polonii Australijskiej i Nowozelandzkiej i Australijski Instytut Spraw Polskich – Australian Institute of Polish Affairs ze sobą nie współpracują, a jeśli chodzi o reprezentowanie Polaków w Australii to konkurują ze sobą.

Jak widać wielu Polaków nie wierzy w tę „rzetelność” i w ogólną rzetelność polskojęzycznego programu!

Postanowiłem więc sam zareagować na lewackie pseudodziennikarstwo Szperkowicza i bliżej przyjrzeć się polskojęzycznemu programowi radia SBS. Owocem tego zainteresowania się polskojęzycznym programem radia SBS jest artykuł pt. „Zamordyzm Tuska także... w Australii”, który m.in. ukazał się w polskich portalach: „KWORUM. Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa”, „NOWY EKRAN. Niezależny serwis społeczności blogerów”, „Wirtualna Polonia”, „Nieznudzeni Polską. Blogerzy bez cenzury”, międzynarodowy „WASA Live” (po polsku), a na echa jego można nawet natrafić w dzienniku „Rzeczpospolita”. Co ciekawe, tym moim artykułem zainteresował się z jakiś powodów portal irański „ir.smskadeh.www”. Poniżej załączam ten artykuł i NIEKTÓRE materiały z nim związane.

Te dwa komentarze internautów po moim artykule “Zamordyzm Tuska także… w Australii” zainteresowały mnie: „Pan Kałuski najwyraźniej zapomniał co wcześniej pisał na temat działalności AIPA. Może warto by przypomnieć? Proponuję zaprosić go na 82 Murray Rd w Croydon” i głos Krystyny Ruchniewicz-Misiak: „Zadziwiające, że p. Kałuski nie zorientował się, że Jerzy Szperkowicz występuje jako korespondent w audycjach radia SBS w jęz. polskim w programach nadawanych z redakcji w Melbourne przygotowywanych przez zaprzyjaźnioną z nim p. Joannę Todisco. Swego czasu interweniowałam w sprawie stronniczości wypowiedzi tego korespondenta u koordynatorki obydwu polskich redakcji w Sydney i w Melbourne p. Anny Sadurskiej… bez reakcji z jej strony – czyli Szperkowicz ma pełne przyzwolenie tej pani na występowanie w radiu SBS jako tuba propagandowa „JEDYNIE SŁUSZNEJ PARTII” – PO”. – Dodam tu, że Krystyna Ruchniewicz-Misiak jest byłą znaną działaczką „Solidarności” w Polsce, a w Australii działaczką polonijną, związaną ostatnio z „Tygodnikiem Polskim” w Melbourne.

Pierwsza wypowiedź raczej sugeruje, że polskojęzyczny program radia SBS jest pod kontrolą ideologiczną (?) Australijskiego Instytutu Spraw Polskich – Australian Institute of Polish Affairs, a druga, że Szperkowicz jest przyjacielem Joanny Todisco z redakcji radia SBS w Melbourne i występuje w radiu za przyzwoleniem Anny Sadurskiej, koordynatorki obydwu polskich redakcji radia SBS w Sydney i w Melbourne.

Postanowiłem zbadać tę sprawę. I odkryłem ciekawe fakty.
Wszystko zaczyna się od jajka (ab ovo). Skąd więc się wziął Australijski Instytut Spraw Polskich – Australian Institute of Polish Affairs: kto go założył i w jakim celu? Trudno odpowiedzieć na to drugie pytanie, gdyż całą prawdę o tym mogliby powiedzieć jego założyciele, ale oni tego nie zrobią! To ma być sekretem. Najlepszym na to dowodem jest to, że w polskiej Wikipedii w Internecie, liczącej ponad 800 000 haseł (!), nie ma hasła Australijski Instytut Spraw Polskich – Australian Institute of Polish Affairs. A dzisiaj jest znane na całym świecie powiedzenie: Jeśli nie ma ciebie w interenecie, to znaczy, że ciebie nie ma.
Ale hasło: Australijski Instytut Spraw Polskich istnieje w Interenecie, tylko że w języku... angielskim, jako Australian Institute of Polish Affairs. Brak hasła w języku polskim w Wikipedii jest dla mnie najlepszym dowodem na to, że ignorując rodaków w Kraju sam Australijski Instytut Spraw Polskich-Australian Institute of Polish Affairs nie uważa się za instytut POLSKI!
Czy to nie dziwne, że instytucja, która uważa się za polską i ma służyć promocji polskich spraw w Australii nie uważa za konieczne informować społeczeństwo polskie o swym istnieniu i swej działalności?!

Istnienie i działalność Australijskiego Instytutui Spraw Polskich ma być więc dla Polaków sekretem tak jak sekretem jest każde lobby. Bo AIPA jest w dużym stopniu lobby. Niby ma robić lobbing w sprawach polskich na australijskim podwórku. Ale ja w to nie wierzę. Wierzę, że lobbing na rzecz spraw polskich to tylko margines ich celów dla mydlenia oczu Polakom. Dlaczego tak przypuszczam? Otóż dlatego, że jest to instytucja raczej żydowsko-polska niż polsko-żydowska. Jej członkami czy osobami popierającymi są Żydzi, Polacy i „Polacy” oraz garść Australijczyków. Instytucja żydowsko-polska czy polsko-żydowska - w zasadzie nie robi to żadnej różnicy. Sam fakt, że są w niej Żydzi i odgrywali czy odgrywają w niej decydującą rolę (w latach 1997-2001 prezesem AIPA był prof. Martin Krygier pochodzenia żydowskiego), wskazuje na to, że jego lobbing był i jest skierowany raczej na interesy bardziej żydowsko-izraelskie niż polskie i na to, że chcą oni w miarę możności kontrolować i wpływać na działalność polską w Australii oraz występować w imieniu Polonii australijskiej. W biogramie prof. Andrzeja Ehrenkreutza, założyciela Australijskiego Instytutu Spraw Polskich-Australian Institute of Polish Affairs, w internetowej polskiej Wikipedii, czytamy, że był „kluczowym aktywistą (Instytutu) i kontaktem przy wielu polsko-żydowskich negocjacjach”. – Czego dotyczyły te negocjacje i dlaczego – jeśli się nie mylę – nigdzie nie zostały opublikowane czy zreferowane? Polacy mają chyba prawo wiedzieć co rzekomo w ich imieniu prof. Ehrenkreutz uzgadniał z Żydami, szczególnie w odniesieniu do spraw polskich. Czy to raczej nie chodziło o przekazanie przez Żydów instrukcji, jak ma być prowadzony Instytut i jaka ma być jego działalność?

Pamiętam bardzo dobrze, że kiedy powstał Australijski Instytut Spraw Polskich - Australian Institute of Polish Affairs to wielu czołowych działaczy polonijnych mówiło, że powstał on jak konkurecja dla Rady Naczelnej Polonii Australijskiej, po tym, jak prof. Ehrenkreutzowi nie udało się skłonić Radę Naczelną do przyjęcia jego „strategii politycznej” po upadku komunizmu w Polsce. Nie wierzę, że w Australijskim Instytucie Spraw Polskich-Australian Institute of Polish Affairs byli czy są Żydzi, którzy angażowali by się tylko w sprawy polskie – w promocję spraw polskich w Australii. Antysemityzm jest ciągle poważnym problemem na świecie, także i w Australii, a Izrael w morzu wrogów potrzebuje jak największej pomocy ze strony przyjaznych im grup na całym świecie. Poza tym upadek komunizmu we Wschodniej Europie, w tym także i w Polsce, został przyjęty przez wielu Żydów i Izrael źle lub z trwogą i Izrael starał się wówczas zapewnić sobie wpływy polityczne w tej części Europy. Takim proizraelskim lobby rzekomo polskim miał być m.in. Australijski Instytut Spraw Polskich-Australian Institute of Polish Affairs.

Żydowski „lobbing” w Australii polega m.in. na monitorowaniu lub - jeśli jest to możliwe - kontrolowaniu mediów etnicznych. A więc radiowach programów etnicznych i prasy etnicznej. Odnośnie polskiego programu radiowego było to o tyle ułatwione, że kiedy on powstawał żyło w Melbourne jeszcze dużo Żydów mówiących po polsku. Łatwo więc było z polskiego programu zrobić program polskojęzyczny. Jednak nikt nie robił badań ilu Żydów znających język polski słucha polskiego programu (dzisiaj jest to już chyba bardzo mała garstka ludzi!). Wszak dla Żydów radio SBS nadaje programy radiowe w językach: angielskim, hebrajskim i jidysz. Na pewno wielu Żydów w Australii znało język niemiecki, ale zapewne nie czyniono starań o podporządkowanie im programu w języku niemieckim!!!

Najlepszym na to dowodem, że Żydzi pragnęli i pragną kontrolować polski program radia SBS jest to, że koordynatorem polskiego programu społecznego radia etnicznego 3EA w Melbourne został w 1980 roku Żyd polski Stanley Robe. Wspaniały i kulturalny człowiek oraz prawdziwy Jankiel (tak ja go wspominam), ale jednak Żyd, co wywołało ostre protesty ze strony Polaków (zob. Rocznik „Tygodnika Polskiego” 1980).

Nie wiem czy można powiedzieć, że Żydzi kontrolują polskojęzyczny program radia SBS. Jeśli kontrolują to raczej pośrednio, przez życzliwe im osoby w nim pracujące. Stąd przez tą życzliwość obowiązkowe są w polskojęzycznym programie np. coroczne audycje o „powstaniu” w Getcie Warszawskim (to nie było żadne szumnie brzmiące powstanie, a tylko zwyczajna samoobrona – i to jedynie garstki Żydów!, która dzisiaj miała i ma przykrywać wielkie polskie Powstanie Warszawskie 1944, tak jak garstka polskojęzycznych Żydów w Australii ma marginalizować w radiu SBS setki razy większą grupę Polaków w Australii!), a Żydzi polscy są ogólnie w tym programie uprzywilejowani. Każdy z nich ma łatwy dostęp do mikrofonu. Nie ulega wątpliwości, że gdybym był Żydem to także miałbym łatwy dostęp do mikrofonu! To jest czysty rasizm! Ale nikt z Żydami nie wygra w Australi!!! „Polski” program radia SBS to jedyny spośród setki etnicznych programów w tym radiu, który przede wszystkim nie służy danej grupie etnicznej, czyli polskiej. TYLKO tzw. polski program w radiu SBS nie jest POLSKI, a tylko polskojęzyczny, co nam wbijają do głowy z jakimś sadyzmem (!) głównie Anna Sadurska i Andrzej Lubieniecki z programu w Sydney. Innym przykładem jest epizod z historii „Tygodnika Polskiego” z okresu redagowania go przez Michała Filka. Podczas jego kilkumiesięcznej choroby zastępowała go Bogumiła Żongołłowicz, związana z Australijskim Instytutem Spraw Polskich. „Tygodnik Polski” z tego okresu był jakby biuletynem Instytutu, co wywoływało ogromny sprzeciw społeczeństwa polskiego i spowodowało, że Żongołłowicz jest dzisiaj traktowana wśród Polaków jako czarna owca.

W 1989 roku upadła władza komunistyczna w Polsce. Zainteresowania polityczne leżącego na Bliskim Wschodzie, a więc w Azji, Izraela nie ograniczają się tylko do bliższych i dalszych swoich sąsiadów azjatyckich, ale są globalne, gdyż Żydzi mieszkają w kilkudziesięciu krajach na wszystkich kontynentach. W każdym z tych krajów miejscowa społeczność stanowi izraelskie lobby. Polska należy do krajów, którymi Izrael wyjątkowo się interesuje. I wcale nie przez wielowiekową historię Żydów w Polsce, w której w XVIII w. mieszkało 70% światowego żydostwa. To dla państwa izraelskiego nie ma dużego znaczenia, bo to czas przeszły dokonany. Izraelskie zainteresowania Polską są natury czysto polityczno-finansowej. Robi się wszystko, aby poprzez lobby żydowsko-polskie w Polsce i różne naciski polityczne, głównie Stanów Zjednoczonych Ameryki (np. nacisk na prez. Obamę, aby podczas niedawnej jego wizyty w Polsce poparł ich roszczenia finansowe wobec Polski) mieć jak największe wpływy w kolejnym rządzie polskim i wymusić na nim wypłacenie Żydom 65 miliardów dolarów odszkodowania za mienie zrabowane im przez hitlerowców i żydowskich komunistów (!) w powojennej Polsce. Przecież największym złodziejem ich majątku był Żyd Hilary Minc, który po wojnie kierował reżymową gospodarką. Mojemu ojcu reżym komunistyczny zabrał wielką aptekę (20 pracowników!). Ale zgodnie z tym co chcą Żydzi od rządu polskiego, im się należy odszkodowanie przede mną. Bo oni są pokrzywodzonymi Żydami. A mój ociec nie był poszkodowany?! – Czysty rasizm!!! Żydowskim rasizmem jednak nikt się nie martwi, w tym – mimo pewnych posunięć - także wrażliwy na polski antysemityzm Australijski Instytut Spraw Polskich - Australian Institute of Polish Affairs i polskojęzyczny program państwowego radia SBS (o czym poniżej). Co więcej, jestem pewny, że niektórzy z Was za ten artykuł, za potępienie żydowskiego rasizmu będą mnie wyzywać od antysemitów. – Mogę Wam odpowiedzieć: siadam na Was, Panowie!, gdyż moja cała działalność dziennikarsko-literacka wcale nie wskazuje na to, że jestem antysemitą. A już na pewno że nie jestem przyjacielem Izraela.

Największym i najbardziej wpływowym lobby żydowskim w Polsce jest wydawany w Warszawie dziennik „Gazeta Wyborcza”. Jej redaktorem jest Żyd Adam Michnik (we Francji w 1990 roku został ogłoszony Żydem roku!) i wśród jego współpracowników było i jest dużo Żydów i niestety dużo z pochodzenia Polaków, którzy w większości „za lepszą strawę i lepsze odzienie” czy za genetycznie w nich siedzącą zdradę, „zaprzedali swą wolność i swoje sumienie” i zdaradzli Polskę i naród polski.

Wręcz obsesyjną jest nienawiść Michnika do polskich patriotów, których ostatnio ciąga po sądach! – Stare polskie porzekadło mówi (a one są mądrością narodów), że „Niedaleko pada jabłko od jabłoni”. Ojciec Michnika – Ozjasz Szechter (tak powinien prawdziwie nazywać się Michnik, ale on chce ukrywać swe żydowskie pochodzenie prze Polakami!), żyd lwowski i członek Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, dążącej do oderwania Lwowa od Polski, przed wojną działał na szkodę Polski i był agentem sowieckiego NKWD, za co siedział we więzieniu. W 1945 roku Lwów stał się sowiecki, ale ten polakożerca – na nasze nieszczęście! - zamiast zostać tam – w swoim ukraińskim Lwowie, udał się do Polski, aby ją sowietyzować. Jego żona Helena w okresie stalinowskim pisała podręczniki zakłamanej historii Polski (przywiozłem jeden ze sobą), którą wszczepiła Adasiowi, który pod jej natchnieniem studiował historię, wykładaną na komunistycznym Uniwersytecie Warszawskim, a więc także zakłamaną. Dużo starszy brat Adasia – Stefan Michnik w okresie stalinowskim jako sędzia skazywał na śmierć polskich patriotów, a bojąc się później o własną skórę wyjechał do Szwecji. Polskie prawo ściga go międzynarodowym listem gończym. Niedawno na jednym ze stadionów polskich kibice wywiesieli olbrzymi plakat z tekstem” „Michnik, przeproś za ojca i brata!”, co pokazywały portale internetowe.

Niedawne odznaczenie Adama Michnika przez prezydenta Bronisława Komorowskiego rodem z Platformy Obywatelskiej, której rząd – przez zaniedbanie obowiązków służbowych - ma na swoim sumieniu tragiczną śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego i 95 innych osób pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku, Orderem Orła Białego, mamy pełne prawo przyjmować jako odznaczenie człowieka, który wraz z „Gazetą Wyborczą” zwalcza polską demokratyczną opozycję parlamentarną oraz patriotów polskich i wyjątkowo plugawo zwalczał prez. Lecha Kaczyńskiego. Czyli jest wielkim skandalem!!!

Chyba wszyscy Polacy (nie mam na myśli nielicznego polactwa!) w Australii potępiają „Gazetę Wyborczą” za jej lewactwo, sympatię do postkomunistów i w ogóle antypolską postawę. I nie tylko Polacy krytykują głupie wypociny Adama Michnika. Recenzując niedawno wydaną w Ameryce książkę Adama Michnika "In Search of Lost Meaning: The New Eastern Europe" redaktor amerykańskiego tygodnika “The Economist” Edward Lucas uważa, że apokaliptyczny ton charakteryzujący publicystyczną twórczość na tematy polskie Adama Michnika trąci myszką. Lucas pochwałę Michnika dla ostatniego I sekretarza PZPR gen. Wojciecha Jaruzelskiego uznaje za najbardziej kontrowersyjny aspekt książki (PAP 16.6.2011).

Także wszyscy POLACY w Australii uważają, że polskojęzyczny program radia SBS, który jest programem państwowym i finansowanym przez podatników, w tym także Polaków, jest jak gdyby jaczejką propagandową „Gazety Wyborczej”.

Także Australijski Instytut Spraw Polskich - Australian Institute of Polish Affairs jest znienawidzoną placówką wśród Polaków w Australii. Najświeższym na to przykładem jest to, że podczas spotkania prof. Jerzego Roberta Nowaka z Polakami w Domu Polskim w Footscray w niedzielę, 22 maja 2011 roku Instytut został publicznie nazwany przez jednego z organizatorów spotkania Australijskim Instytutem Spraw Niepolskich, co spotkało się z gromkimi brawami publiczności.

Oczywiście polskojęzyczni pracownicy radia SBS temu zaprzeczą. To naturalne. Ale osobiście uwieżyłbym w ich zaprzeczenie, gdyby poparło je oficjalnie przeprowadzone i otwarte dla wszystkich dochodzenie (inquiry) w tej sprawie przez dyrekcję radia SBS czy ministerstwa komunikacji i imigracji.

Jeśli przyjmujemy, że polskojęzyczny program jest tubą antypolską i lewacką tubą propagandową „Gazety Wyborczej”, to jak się to stało i czy dyrekcja radia SBS o tym wie?
Tego to może i nie wie. Ale na pewno wie jakie lobby ten program radiowy kontroluje. Tylko, że tego się nigdy nie dowiemy. Możemy się tylko domyślać, kto kontroluje polskojęzyczny program radia SBS.
Pozostaje więc nam przyjrzeć się faktom. Faktom namacalnym.

Chociaż w anglojęzycznym haśle w Wikipedii o Australian Institute of Polish Affairs jest napisane, że jest to instytucja apolityczna, to nie ulega wątpliwości, że ideologicznie Australijski Instytut Spraw Polskich - Australian Institute of Polish Affairs jest zbliżony do poglądów „Gazety Wyborczej” i sprowadził do Australii na prelekcje i spotkania Adama Michnika. Nie tylko jego. Ściągnął do Australii, aby nas „oświecili”, wiele innych osób – zazwyczaj polityków o lewicowach poglądach czy osób dalekich od polskiego patriotyzmu (Bronisław Geremek, Marek Belka, Leszek Balcerowicz, Adam Rotfeld) oraz np. wroga Kościoła katolickiego, Stanisława Obirka, który jako jezuita prowadził dialog z Żydami i w 2005 roku zrzucił sutannę i ożenił się z Żydówką z Ambasady Izraelskiej w Warszawie (zamiast dialogów teologicznych, prowadził widać dialogi miłosne!) czy abpa Józefa Życińskiego, który był tajnym współpracownikiem komunistycznej bezpieki, o którym znany reżyser Grzegorz Braun podczas spotkania na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim (11.4.2011) powiedział: „Józef Życiński jako uczestnik życia publicznego w Polsce był kłamcą i łajdakiem”.

Instytut nigdy nie zaprosił do Australii polityka polskiego o patrotycznych poglądach! I to mówi samo za siebie.

Jeden z członków Australijskiego Instytutu Spraw Polskich toczył walkę na gruncie legalnym z ukazującym się w Melbourne „Tygodnikiem Polskim” za rzekomy antysemityzm pisma. Tymczasem pismo tylko zwalczało bezwstydny żydowski antypolonizm w Australii.

Kto mnie teraz przekona że to nieprawda, że były dziennikarz komunistyczny Jerzy Szperkowicz, który również jest żonaty ze znaną polską Żydówką – Hanną Krall (!), nie został korespondentem warszawskim radia SBS za protekcją Michnika czy Australijskiego Instytutu Spraw Polskich - Australian Institute of Polish Affairs lub samych Żydów?!

Kto mnie teraz przekona, że się mylę myśląc, że „polski” program radia SBS nie jest polskim, a tylko polskojęzycznym bo o to postarali się Żydzi czy może nawet Australijski Instytut Spraw Polskich - Australian Institute of Polish Affairs?!

Jednak najważniejszym faktem jest ten: jak wiemy najpierw koordynatorką polskojęzycznego programu radia SBS była przez długie lata (kto był zadowolony z jej pracy?!) Halina Zandler, a obecnie jest Anna Sadurska. Obie są członkami Australijskiego Instytutu Spraw Polskich - Australian Institute of Polish Affairs. I to daje dużo do myślenia i wszystko wyjaśnia!!! Przecież jest jasnym jak słońce, że członek PZPR popierat tę partię, a członek Australijskiej Partii Pracy popiera tę partię, że katolik chodzi do kościoła katolickiego, a członek jakiejś mafii jest jej wiernym sługą!

Kto teraz uwierzy w to, że polskojęzyczny program radia SBS nie jest podporządkowany ideologii i polityce Australijskiego Instytutu Spraw Polskich - Australian Institute of Polish Affairs?! Każda partia polityczna i każde lobby pcha swoich ludzi tam gdzie może i w tym celu, aby im służyły! Dlaczego AIPA miały by być inna?!

Kto mnie teraz przekona, że bojkotowanie mnie i wielu polskich działaczy społecznych w Australii o patriotycznej postawie przez polskojęzyczny program radia SBS nie ma nic wspólnego z tym, że tak Zandler i Sadurska to „ludzie AIPA”?! A jestem bojkotowany tylko dlatego, że jestem patriotą polskim, z czym oni walczą!!!

13 maja 2011 wysłałem poniższy e-mail do polskojęzycznego programu radiowego:

Anna Sadurska
Koordynator
Polski Program Radia SBS
Sydney

List otwarty

Szanowna Pani,

W dzisiejszym programie australijskiej stacji telewizyjnej Channel 9 „Today” w podawanych wiadomościach o godzinie 8 rano, mówiąc o procesie sądowym w Niemczech ukraińskiego zbrodniarza na usługach Niemców – hitlerowskiej machiny zbrodni (chodziło o mordowanie Żydów) Iwana Demjaniuka powiedziano, że był strażnikiem w „Polish concentration camp” („polskim obozie koncentracyjnym”).

Wyrażam nadzieję, że polskojęzyczny program radia SBS nie tylko zainteresuje się tym obrzydliwym kłamstwem, które zniesławia naród polski w czołowej australijskiej stacji telewizyjnej, ale także potępi tę wyjątkowo podłą niegodziwość w swoim programie. Dobrze by było, aby pracownicy polskojęzycznego programu wysłali również do dyrekcji Channel 9 list protestacyjny, podpisany przez Was wszystkich. Była by to wymowna – także dla dyrekcji Channel 9 - reakcja dziennikarzy SBS na podłość dziennikarzy z Channel 9.

Pozdrawiam,
Marian Kałuski

Niestety, pracownicy polskojęzycznego programu radia SBS nie tylko, że zignorowali mój list, ale w ogóle nie poruszyli tej sprawy w polskojęzycznym programie. – Nie mogli czy nie chcieli? A może nie czują się Polakami i ich sprawa obrony dobrego imienia Polski i Polaków w ogóle nie interesuje?!

A jeśli chodzi o wolność słowa, to jakim jej marnym rzecznikiem jest mąż czy były mąż Anny Sadurskiej - Wojciech Sadurski pokazuje artykuł byłego publicysty „Gazety Wyborczej” Romana Graczyka pt. „Nie ma cenzury, jest drastyczny brak równowagi”, który ukazał się w dzienniku „Rzeczpospolita” z 30 maja 2011 roku. Jak widać, tą „wolnością słowa” w interpretacji jej bliskiego człowieka zaraziła się Anna Sadurska i jej banda radiowa!

No i owoce tego mamy. 22 maja 2011 byłem w Domu Polskim w Footscray na odczycie prof. Jerzego Roberta Nowaka i dowiedziałem się, że w polskojęzycznym programie radia SBS dokonano cięć w jego wypowiedziach krytycznych o znanym polonofobie Tomaszu Grossie (publiczna wypowiedź). Czyli CENZURA w wolnej i demokratycznej Australii, gdzie w mediach publicznych przestrzega się wolności słowa – wolności opinii! I to cenzura fundowana za pieniądze podatników, a więc także Polaków i MOJE!!!
A co sama AIPA robi dobrego dla Polski (ogólnie, a nie tylko dla swoich kolesiów w Polsce) i Polaków w Australii?! Warto o tym nas poinformować. Bo wyczuwamy, że nic. Wasza strona internetowa prowadzona tylko w języku angielskim niewiele mówi o Waszej działalności.
Jeśli wszystko co tu napisałem jest prawdziwe, a wszystko, wskazuje na to, że tak jest, szczególnie w odniesieniu do polskojęzycznego programu radia SBS, to działalność Australijskiego Instytutu Spraw Polskich - Australian Institute of Polish Affairs i polskojęzycznego programu radia SBS jest sprzeczna z prawem i zwyczajami australijskimi (w mediach i tzw. „fair go”). Wprowadziliście nam tu zwyczaje rodem z komunistycznej PRL i „Gazety Wyborczej”!
Jeśli członkami Australijskiego Instytutu Spraw Polskich - Australian Institute of Polish Affairs są jacyś prawdziwi Polacy, to przypuszczam, że większość z nich kieruje się więcej dobrem osobistym (w Australii warto trzymać z Żydami!) niż dobrem Polski, Polaków i społeczności polskiej w Australii.
Na pohybel polskojęzycznym (bo nie jesteście Polakami!!!) radiowcom z radia SBS. Dla mnie są oni śmieciem moralnym!!! A Polacy takich ludzi jak oni nazywają dosadnie s... I słusznie!
No i to samo kieruję do Australijskiego Instytutu Spraw Polskich - Australian Institute of Polish Affairs jeśli naprawdę jest inspiratorem bojkotowania mnie przez polskojęzyczny program radia SBS.
A ogólnie: jak mówi stare rosyjskie powiedzenie - „Napluć i przykryć”.
Panie Profesorze, wstyd, że Pan swoim nazwiskiem żyruje działalność Australijskiego Instytutu Spraw Polskich - Australian Institute of Polish Affairs, czy jak kto woli Australijskiego Instytutu Spraw Niepolskich.

Marian Kałuski

P.S.
Noszę się z zamiarem opublikowania tego listu i zainteresowania sprawą odpowiednich polityków i instytucje australijskie oraz oddać do sądu radio SBS za rasizm i dyskryminację mojej osoby. Dlatego jeśli Pan/Australijski Instytut Spraw Polskich oraz koordynatorka polskojęzycznego prograniu radia SBS, Anna Sadurska, macie jakieś uwagi, to mają Państwo na to dwa tygodnie.

.....

Tak prof. Jan Pakulski/Australijski Instytut Spraw Polskich jak i Anna Sadurska/polskojęzyczny program radia SBS nie odpowiedzieli na ten list, na daną im sugestię zweryfikowania podanych w nim informacji i przypuszczeń. Jak widać uznali, że z PRAWDĄ trudno polemizować. Za przykładem „Gazety Wyborczej” w takich wypadkach udają, że listu nie było, że nie ma żadnej sprawy. Sprawą jest tylko to, co „Gazeta Wyborcza” czy Australijski Instytut Spraw Polskich - Australian Institute of Polish Affairs uzna za sprawę.

Z poważaniem,
Marian Kałuski

Koniec części I

Wersja do druku

dabrowka - 08.07.12 13:18
Mala niescislosc w tekscie. Tusk to nie zaden Kaszub, chociaz takiego odgrywa jako dobrze wycwiczony w pijarze facet. W duzym stopniu Niemiec (z mozliwa domieszka zydowszczyzny). Vide duzy i wyczerpujacy wywiad jego matki dla prasy postPRLu.


Co do Zydow to sami jestesmy tez co nieco winni. Oni sie lepiej potrafia skrzyknac i to oni robia sobie z Polakow pomagierow. A powinno byc odwrotnie!

Marian Kałuski - 01.07.11 16:43
Po co te złośliwości?

W poważnych komentarzech czy polemice nie ma miejsca na złośliwości!

„Polak polski” pisze: „Kiedy się jest najpłodniejszym, największym i najmądrzejszym wśród Polonii to wtedy zapomina się o wazelinie jaką smarowało się przed laty AIPA i Żyda Robe'go”.

Nigdy nie byłem i nie chciałem być członkiem Australijskiego Instytutu Spraw Polskich, nigdy się jemu nie kłaniałem i nigdy nie prosiłem o jakąkolwiek pomoc czy poparcie. To co wówczas napisałem o AIPA było oparte na broszurze, którą wówczas wydali. Dodałem do tego kilka swoich uwag, które się nie spodobały prof. Andrzejowi Ehrenkreutzowi.

Poza tym NIGDY i NIKOMU nie schlebiałem w swoich licznych artykułach i różnych tekstach oraz w książkach. Zawsze pisałem tak, jak sprawy widziałem. Np. pierwszy „wydawca” mojej książki „Polacy w Nowej Zelandii” (Toruń 2006) zrezygnoweał z jej wydania po przeczytaniu manuskryptu, gdyż spodziewał się, że o Polonii nowozelandzkiej napiszę w samych superlatywach. Drugi wydawca docenił wartość książki.

Nie pisałem o poglądach politycznych Stanleya Robe, którymi się nie interesowałem, gdyż nie miały one najmniejszego znaczenia ani w polityce polskiej, ani polsko-australijskiej. A nieszkodliwych dziwaków politycznych zawsze było, jest i będzie dużo. Przecież stare porzekadło polskie mówi, że gdzie dwóch Polaków tam trzy partie polityczne. Na szczęście tylko kanapowe. Ja pamiętam Robego jako prawdziwego „Jankiela”, jednego z ostatnich w Australii. „Polak polski” na pewno go nie znał osobiście, dlatego powinien milczeć, a nie pluć złośliwościami.

Marian Kałuski

POLAK POLSKI - 25.06.11 7:34
O wspomnianym przez autora Mariana Kałuskiego - tak bardzo życzliwie - polskim Żydzie Stanisławie (Stanley) Robe słów kilka...
"W 1980 roku przez Polskę przeszła fala strajków, która doprowadziła do powstania NSZZ "Solidarność". Polonia australijska za pośrednictwem Radia Wolna Europa udzieliła moralnego poparcia polskim robotnikom. W tym samym czasie głośnym echem odbiło się w społeczeństwie polskim w Melbourne sprawa bojkotu radia etnicznego przez Polski Komitet Radiowy w związku z mianowaniem Stanisława Robego. S. Robe utrzymywał bliskie kontakty z Konsulatem PRL w Sydney i często odwiedzał PRL, był m.in. przyjęty przez sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka. Przez sześć miesięcy zespół S. Robego (poza S.Robe'ym, w trzyosobowym składzie znaleźli się m.in. Stefan Mrowiński i K.Wiśniewska) ignorował wydarzenia polityczne w Polsce, podczas gdy głośno o nich było w australijskich środkach masowego przekazu. Dopiero pod koniec 1980 roku doszło pod wpływem polskiej opinii publicznej do zmiany koordynatora sekcji polskiej 3EA"
Źródło " Rocznik Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej" Tom I str. 18.

---------------------------------
O AIPA:
(...) Za swój główny cel AIPA postawiła sobie pogłębiania wiedzy o Polsce w Australii i wszechstronny rozwój stosunków polsko-australijskich, monitorowanie i zbieranie wszelkich informacji o stosunkachi kontaktach polsko-australijskich (...)
(...) Poza tym właśnie udział grupy tak patriotycznie nastawionych polskich czy propolskich Żydów (prof. Martin Krygier) w tej instytucji wychodzi na dobre nie tylko Instytutowi, ale także sprawom, którym służy (...)
(...) Działalność Australijskiego Instytutu Spraw Polskich jest imponująca. Potwierdza to wydana z okazji 10 ricznicy działalności 44-stronicowa publikacja w języku angielskim "Expanding the dialogue. Ten years of the Australian Instytute of Polish Affairs" (...)
(...) Na pewno niemniej chlubna od działalności Rady Naczelnej Polskich Organizacji w Australii (...)
W każdym razie Australijski Instytut Spraw Polskch spełnia dobrze swe cele, dla których został powołany.

Marian Kałuski, Australia 7 czerwca 2004 r.

Źródło: Australia: Australijski Instytut spraw Polskich
http://polonia.pap.net.pl/2004/06/20040607071345.html

***
Kiedy się jest najpłodniejszym, największym i najmądrzejszym wśród Polonii to wtedy zapomina się o wazelinie jaką smarowało się przed laty AIPA i Żyda Robe'go.

Pozdrawiam

Wszystkich komentarzy: (3)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

25 Kwietnia 1943 roku
W wyniku tzw. sprawy katyńskiej zerwano polsko-radzieckie stosunki dyplomatyczne.


25 Kwietnia 1937 roku
Zmarł Michał Drzymała, wielkopolski chłop, symbol walki z zaborcą pruskim (ur. 1857)


Zobacz więcej