Środa 24 Kwietnia 2024r. - 115 dz. roku,  Imieniny: Bony, Horacji, Jerzego

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 06.01.11 - 10:50     Czytano: [2727]

Kolejny paszkwil Grossa

Z narastającym natężeniem, po r.1989,piąta kolumna, kontynuując dzieło swych stalinowskich przodków, podejmuje próby złamania ducha polskości w żyjącym nad Wisłą narodzie. W kraju, przez artykuły gazety wyborczej i innych od niej zależnych, w telewizji, filmie, teatrze, kabaretach sączy się jad kłamstwa o naszej historii, o naszym bohaterstwie, o naszym poświęceniu dla innych. Potoki słów starają się zamulić naszą pamięć i wypełnić ją samokrytyką, zwątpieniem w nasze działanie, w moralność naszej ludności itp. Za granicami kraju ludzie wywodzący sie z tego samego pnia jak np. J. Gross i inni piszą paszkwile przedstawiające Polaków jako zwyrodniałych osobników, bez uczuć wyższych, sprzedawczyków, szantażystów, donosicieli, morderców i innej hołoty. Chodzi o przekonanie opinii światowej o zezwierzęceniu naszego narodu i że jego zagłada będzie dobrem dla społeczności międzynarodowej. Historycy odnajdują pojedyncze przykłady, czasem zmyślone i ich moralny wydźwięk przerzucają na całe nasze społeczeństwo. Nakłaniają nas do przepraszania i że przez przyjęcie ich oskarżeń oczyścimy nasze sumienia. Z tą rzeką fałszu trudno wygrać. Jedynie fakty i prawda o nich może być naszą obroną. A fakty o których należy mówić, które należy badać są nie zawsze korzystne dla agresywnych propagandzistów.
Przytoczę zdarzenie, jakich na Kresach były tysiące, a opisane w książce A. Siwaka "Bez Strachu":


..."Gdy wojna się kończyła, major, który dowodził naszym oddziałem powiedział: „Chłopcy, wasze życie będzie potrzebne jeszcze Polsce. Teraz trzeba zdobyć cywilne ubrania i wrócić do domu. Przyjdzie czas to was odnajdziemy". Rzeczywiście, nie było sensu walczyć, bo nawet nie mieliśmy czym. Wróciłem do domu, a tu Armia Czerwona zajmuje nasze tereny. Zaraz na drugi dzień Żydzi poszli do milicji i do NKWD. Zaczęły się aresztowania i wywózki na Wschód. Ci nasi koledzy Żydzi, którzy chodzili z nami do polskiej szkoły, teraz nas Polaków nie znają, nie można już im mówić po imieniu, teraz oni są tu władzą. Każdej nocy podjeżdżali pod domy i zabierali ludzi, i to całymi rodzinami, z dziećmi i starcami.

Ja spałem na plebanii, więc na razie omijali proboszcza, ale zakazali odprawiania mszy w kościele. „Musicie mieć pozwolenie na piśmie, żeby zbierać tych ludzi w kościele" - mówili. Mimo to ksiądz w niedzielę mówi do mnie, że idziemy i msza się odbędzie normalnie. Tak też było, ale na wieczór przyjechali i pobili księdza dotkliwie, a mnie zabrali z sobą na wieś.

W czasie wiezienia mnie furmanką widzę, że wszyscy milicjanci to moi koledzy Żydzi ze szkoły. Zaczynam więc prosić jednego i mówić: „Czego wy chcecie ode mnie? Żadna polityka mnie nie interesuje. Nie należę też do żadnej grupy czy partyzantki". „Tak, to prawda - odpowiada mi jeden - ale grasz w kościele - i to twoja wina. Więcej grać już nie będziesz". Wiozą mnie, żeby zabić - pomyślałem. Ale stało się inaczej.

Wjechali na podwórko do znajomego rolnika i pytają się: „Masz siekierę?" Chłop, przerażony, oczywiście daje im siekierę, a ja już jestem przekonany, że zabiją mnie właśnie tą siekierą. Tym bardziej, że po wioskach było tak zamordowanych dużo Polaków. „A gdzie masz pień do rąbania drewna?" - pytał chłopa milicjant. „O, stoi na środku drewutni" - pokazywał przestraszony chłop. Zwalili mnie z wozu i kazali iść do tej drewutni. No to już moje ostatnie chwile - myślałem i modlę się po cichu.
Przy pieńku kazali mi położyć prawą rękę na pniu. „Co, do cholery, chcecie mnie po kawałku rąbać" - spytałem Jakuba, tego co chodził ze mną do szkoły. „Kładź" krzyknął, bo przybiję gwoździami jak nie położysz. Dwóch złapało za moją rękę w okolicy łokcia i położyli na pieńku. Jakub rąbnął siekierą i poczułem straszliwy ból. Puścili moją rękę, z której przez parę sekund krew nawet nie leciała. Patrzę, a na pieńku leżą moje trzy palce.
Ale pozostali Żydzi zaczęli krzyczeć na Jakuba: „Miałeś urąbać mu wszystkie palce, a nie tylko trzy". „Miałem, miałem" - powtarzał Jakub. „Weź i utnij ty, skoro ja nic nie umiem" - bronił się Jakub. Zaczęła obficie płynąć krew więc zacząłem ściskać tę rękę. „Teraz to pobrudzimy się tą krwią - zaczęli mówić. Niech tak zostanie, już nie będzie mógł grać więcej".
Zostawili mnie u tego chłopa i sami odjechali. „Panie, u nas jest niedaleko weterynarz, to może pomoże panu" - krzyknął chłop i nie pytając się czy chcę, pobiegł po niego. Zdyszany weterynarz zadecydował, że na razie zatamuje mi krew, ale do szpitala muszę jechać, bo trzeba to zaszyć. „Najszybciej będzie do Zbrzeżan. Tam nie ma szpitala, ale jest taki ośrodek i jest tam chirurg, który zszywa takie rany" - powiedział. Zaprzężono więc konia i wozem - jak szybko tylko to zwierzę mogło - chłop zawiózł mnie do tego lekarza i uciekł. Przeleżałem noc na korytarzu i rano lekarz mówi: „Idź pan do domu. Na szczęście równo ucięli panu i nie musiałem nic robić poza szyciem".
Wróciłem więc do rodziców i matka zaczęła przykładać mi na tą ranę lniane szmatki. Wygoiło się szybko, za dwa miesiące chodziłem już bez tych szmatek, ale grać rzeczywiście już nie mogłem. Organistą już nie będę i wyjeżdżać nie ma już po co - pomyślałem. Zacząłem unikać Krysi, która przysyłała mi kartki przez koleżanki, żebym przyszedł i się z nią spotkał.

Rozpoczęły się straszne represje. Cała władza to prawie nieomal Żydzi, Polacy nie mieli nic do powiedzenia. W dzień oficjalnie konfiskowali Polakom mienie, w nocy ci sami dokonywali grabieży z użyciem broni, a opornych zabijali i nie było nawet gdzie iść na skargę, bo w większych miastach całe komendy milicji to Żydzi.
Sąsiad poszedł do Tarnopolu, bo zabrali mu wszystko co posiadał, a przy tym zgwałcili córkę i pobili żonę; poszedł i nie wrócił więcej. Wiedzieliśmy, że Polska jest cała zajęta przez Niemców. Czasem zdarzało się, że udało się z Polski uciec dawnym komunistom. Wierzyli oni, że towarzysze radzieccy ich przygarną i zaopiekują się nimi, tymczasem takich właśnie zabijano, bo jak głosiła plotka zdradzili komunistów w Moskwie.

Wielu moich kolegów ukrywało się po lasach, żeby ocalić życie. Zbrodnie, były teraz na porządku dziennym. Co parę dni dowiadywaliśmy się że w lesie leży dużo trupów. Ludzie chodzili rozpoznawać, bo przecież prawie z każdego domu kogoś zabrali i nie wrócił. Najgorzej było zimą. Trudno było ukryć się w lesie, gdyż zostawiało się ślady, poza tym w milicji i w NKWD byli miejscowi Żydzi. Oni doskonale wiedzieli, ile w każdym domu powinno być ludzi, jeśli więc brakowało kogoś kogo oni szukali, to brali zakładników i trzymali dotąd, aż poszukiwany sam przyszedł, żeby tylko matkę i ojca wypuścić. Już nie odprawiano mszy prawie we wszystkich kościołach, bo zakaz zgromadzeń rozszerzono na Kościół.

Jednego dnia zabrali mnie na komendę milicji. „Gdzie jest twój brat Stanisław Śląski?" - pytali. Mówię, że nie wiem. Jak zaczęła się wojna to był pilotem i walczył z Niemcami, potem nie było od niego żadnej wiadomości, może zginął. Zamknęli mnie w piwnicy, w której siedziało już dwóch naszych księży i ojciec mojej Krysi. Cała trójka pobita i pokrwawiona. Mnie do tej pory nie bili. Przesiedzieliśmy cały dzień i noc. Nawet wody do picia nam nie dali, nie mówiąc o jedzeniu. Następnego dnia wyprowadzili nas na podwórko, i za parę minut wjechał ciężarowy samochód, a na nim jeszcze dwóch księży i dwóch rolników spod Złoczowa, których znałem. Teraz było czterech księży, ojciec Krysi i tych dwóch chłopów oraz ja. Władowali nas na samochód i trzy rowery, w tym mój, który mi zabrali.
Jakub kierował tą akcją i wydawał rozkazy. Zauważyłem że jeszcze czekają na kogoś, bo Jakub parę razy spojrzał na zegarek. Wreszcie krzyknął na jednego i kazał mu wziąć rower i pojechać zobaczyć, dlaczego tak długo kogoś nie ma. Młody Żydek mieszkał z rodzicami obok mojego ojca. Znałem go dobrze, grywaliśmy razem w piłkę na podwórku. Wziął mój rower i pojechał kogoś tam pośpieszyć.
Za chwilę widzę, że wraca, ale nie sam. Drugi Żydek milicjant prowadzi zapłakaną Krysię i jeszcze jedną dziewczynę. Wsadzili je do nas na samochód. Krysia zaraz przytuliła się do mnie i mówi, że wiozą nas zabić gdzieś za wieś, bo słyszała jak między sobą mówili ci milicjanci. Ruszyliśmy znaną mi drogą na Tarnopol, a ja myślę, czy uda mi się uciec. Ale z nami na samochodzie jest czterech z pepeszami, a w szoferce kierowca i Jakub.

Moje rozważania jak uciekać przerwał Jakub. Samochód się zatrzymał i on wychylając się, spytał jednego ze swoich, gdzie ta droga do olejarni. Ten, którego wysłał rowerem, odpowiedział mu, że jeszcze kilometr i trzeba skręcić w prawo. Znałem to miejsce i wiedziałem, że tam już nie ma nikogo, gdyż dwa miesiące temu właśnie Jakub ze swoimi ludźmi zabił całą rodzinę olejarza, który nie chciał mu oddać pieniędzy.
Rzeczywiście, zajechaliśmy na podwórko tej olejarni w lesie. Okna wybite, drzwi wyrwane, ale kot, miaucząc, wyszedł z pustego domu. Jakub wycelował i strzelił, zwierze skoczyło do góry i opadło, poruszając nogami. „No to, panowie Polaczki - powiedział Jakub - jeśli się nie dogadamy, to też będziecie tak wierzgać nogami".
Ustawili nas pod domem i Jakub mówi: „Pan młynarz ma pieniądze, ale schował i nie chce nam oddać. Panowie rolnicy też mają kosztowności pochowane, bo przecież wiemy kto i ile kupował złota. A panowie księża również zaoszczędzili i pochowali. Ale wszyscy się uparli i mówią, że nie dadzą nam. No to zaraz zobaczymy, czy nie dacie".
„Daniel - krzyknął Jakub - dawaj gwoździe i młotek". Daniel to również do tej pory znajomy i kolega, ale nie teraz. Wywołany przyniósł w torbie gwoździe i młotek, a dwóch milicjantów złapało pierwszego księdza i przycisnęło do ściany. Uderzenie - gwóźdź przebił dłoń i został wbity w drewnianą ścianę domu. Za chwilę z drugą ręką dzieje się tak samo.
Całej czwórce księży przybito ręce do ściany, a nogami stali na ziemi. Przybici księża jęczeli z bólu, a krew płynęła po ścianie aż do ziemi. Jakub podszedł do nich i powiedział:
„No i czego jęczycie, przybiliśmy was tak samo jak waszego Chrystusa. Powinniście być nam wdzięczni za to, bo zaraz do nieba pójdziecie".
Zwracając się do młynarza, powiedział: „Teraz, panie młynarz, pana kolej. Albo pan da to co pochował, albo pan Polak zaraz będzie przybity do ściany, a córeczkę też tak przybijemy, ale najpierw na nią ma chęć kierowca i jeszcze jeden". - Wiedziałem że to zrobią, bo już w okolicy to robili nie raz. Więc mówię do młynarza: „Oddaj im pan co masz, bo widzisz, że nie żartują". Jakby na potwierdzenie mych słów Jakub kazał tych dwóch rolników wyprowadzić w las i zastrzelić, mówiąc: „Oni zapłacą za swoje pyski. Źle mówili o Żydach i więcej gadać już nie będą". Dwóch milicjantów wyprowadziło, popychając lufami, obu chłopów za budynki i rozległy się strzały.

Wrócili i powiedzieli, że zrobili co trzeba. Młynarz, widząc, że za chwilę może być przybity jak księża, zdecydował, że odda to co ma schowane. „Puśćcie córkę to ona pokaże, gdzie schowałem złoto co chcecie" - mówi. Ale Jakub zdecydował, że inaczej to trzeba zrobić. „Po to właśnie wzięliśmy Śląskiego. On pojedzie z dwoma milicjantami i przywiozą to złoto. Dopiero ciebie i córkę puścimy wolno. Mów, gdzie ono jest" - rozkazał Jakub. Ale młynarz teraz nabrał odwagi i zaparł się, że nie powie na głos, ale tylko na ucho mnie, a nie milicjantom. Byłem tym zaskoczony i dopiero jak mi powiedział o co chodzi to zrozumiałem, jaki ma plan. Jakub długo nie chciał się zgodzić na propozycję młynarza, ale widząc, że ten się zawziął i jakby nie bał się przybicia do ściany, zgodził się.
„Macie Ślaskiego nie spuścić z oka. Nie odstąpić na krok od niego. W razie gdyby coś kombinował - zabić" – zakończył Jakub. „Niech ci mówi, gdzie ukrył to złoto" - rozkazał.
Podszedłem więc do młynarza i podstawiłem ucho. Wyjaśnił mi gdzie jest skrytka i powiedział: „Leży tam nabity rewolwer. Strzelaj do nich, jeśli ci się uda przyjedź i zabij ich. Oni i tak, by się nas pozbyli, bo świadków nie zostawiają". Sprytnie to sobie Jakub wymyślił. Pewnie myśli że ja i strzelać nie mogę z powodu braku tych palców. Więc po to brał te rowery na samochód, bo z góry zakładał jaki będzie przebieg sprawy. Zostawiłem zapłakaną Krysię i jej ojca, który dopiero teraz popatrzył mi głęboko w oczy. „On cały czas ma jechać pierwszy, a wy za nim. Rozumiecie?" - przykazał Jakub.
Trzeba było wejść do piwnicy, znaleźć to miejsce i usunąć kamień. Następnie sięgnąć ręką głęboko i dopiero namaca się złoto. Ale w piwnicy było ciemno. Gdy dochodziłem do tego miejsca to zauważyłem, że od strony drzwi w ogóle go nie widać bez oświetlenia. Odwracając się w kierunku drzwi, widać natomiast na tle otworu drzwiowego postacie obu Żydów. Gdy powiedziałem, żeby jeden z nich poszukał czegoś do oświetlenia, to obaj głośno zaprotestowali: „Jeden z tobą nie zostanie. Szukaj, trochę widać”. Zauważyłem że na końcu korytarza jest wnęka i dobrze, będzie się gdzie schować - pomyślałem. Kamień rzeczywiście dał się usunąć, położyłem go w tej wnęce.
Wsadziłem rękę i wyczułem rękojeść rewolweru. Ostrożnie obmacałem go i sprawdziłem. Młynarz, mówiąc mi, że jest nabity, miał na myśli, że jest w nim magazynek z nabojami, ale trzeba przecież wprowadzić nabój i odbezpieczyć. Nie mogę tego robić jak wyjmę rewolwer, muszę strzelać od razu bo oni mogą strzelić pierwsi. Ostrożnie oparłem rękojeść o coś stałego i naciągnąłem, wprowadzając do komory pierwszy nabój. Teraz jeszcze bezpiecznik. „No, co ty tam tak długo nie wyjmujesz?" - spytał mnie jeden.
„Właśnie wyjmuję" - odpowiedziałem i strzeliłem kilka razy do postaci na tle otwartych drzwi. Obaj padli bez życia. Zabrałem obie pepesze, sprawdziłem, czy mają pełne magazynki i zatkałem kamieniem otwór, gdzie była broń. Nawet nie sprawdzałem, czy jest tam jakieś złoto czy nie. Obu zabitych zaniosłem i wrzuciłem pod turbinę wodną. Rowery utopiłem w wodzie obok turbiny i z dwoma pepeszami i rewolwerem wracałem do olejarni. Pół kilometra przed olejarnią po cichutku, czołgając się w krzakach, zbliżyłem się do olejarni.
Księża już nie żyli, ale nie zmarli z powodu przybicia do ściany, widać znęcali się nad nimi, bo ich twarze były zmasakrowane. Ale młynarza i dziewczyn nie widzę, czterech milicjantów też nie. Co się stało, przecież mieli czekać i uwolnić młynarza i dziewczyny. Taka była umowa. Ale czy z Żydem można robić umowę? Usłyszałem jakieś głosy w stodole, więc cichutko podczołguję się i patrzę.
Młynarz wisi na lince bez spodni, krew mu cieknie z miejsca jego genitaliów, widać, że mu je ucięli. Przyglądam się lepiej i spostrzegam obie dziewczyny - rozebrane do naga, z rozszerzonymi nogami i butelkami wepchniętymi w pochwy. Widać też, że i one nie żyją. Czyli byli pewni swego, nie czekali na swoich towarzyszy, tylko zrobili to co zaplanowali. Moja Krysia leży martwa, i zgwałcona, sponiewierana przez ludzi, z którymi przed wojną chodziłem do szkoły i przyjaźniłem się. Przez jakiś czas z tych nerwów nic nie widziałem. Migały mi przed oczami tylko czerwone latarnie.
Oprawcy stali nad dziewczyną i sikali na jej martwe ciało. Nie mieli w ręku żadnej broni, po prostu niczego się nie obawiali. Broń stała oparta o sąsiednią ścianę. Wstałem i dopiero mnie zauważyli, ale do pepesz mieli kilka metrów, a ja gotową do strzelania. Jakub miał przy pasie nagan i chciał po niego sięgnąć, ale za późno. Płacę ci za moje palce, pobicia i za wszystkich tych co zamordowałeś - pomyślałem. Już wyciągał z kabury nagan, gdy skosiła go moja seria z paru metrów. Pozostałych trzech też zabiłem.

Wróciłem rowerem do miasteczka i powiedziałem ludziom, że trzeba pochować tych co leżą w lesie przy olejarni. Ale, niektórzy widzieli że i ja tam byłem wieziony, a wśród zabitych mnie nie ma. Prosiłem rodziców, żeby uciekali do Rohatynia, Żydzi dojdą do tego, że to ja ich pozabijałem i zemszczą się. Tylko, że każde przemieszczanie się z miasteczka do miasteczka, wymagało zgody milicji, z wioski do wioski można było chodzić, ale też jak złapali to pobili. Jak więc uciec? Ojciec miał pod Równem w miasteczku Zdołbunow brata, który też był kowalem. Nie było na co czekać, więc uciekając dotarłem do stryja, który od razu powiedział: Jeśli brat z żoną nie uciekną to zginą. Za mniejsze winy oni zabijają, cóż dopiero za swoich sześciu ludzi\".
Ukrył mnie dobrze w ziemiance, na którą wyrzucił obornik od krowy hodowanej dla własnych potrzeb, przez wsuniętą rurę dochodziło powietrze i mogliśmy przez nią rozmawiać. Dwa tygodnie było spokojnie, ale jednego dnia usłyszałem krzyki i strzały. Siedziałem jeszcze dwa dni w tej ziemiance, a nikt mi nie dawał jeść ani pić... Pewnie ich zabili - pomyślałem i w nocy wygrzebałem się z tego gnoju. Stryjek z żoną od dwóch dni leżeli zabici na podwórku. W ogródku wykopałem dół i zakopałem oba ciała. Zadawałem sobie pytanie, co teraz robić.
Albin Siwak, „Bez strachu”

...Oto jedna z tysięcy wspomnień gehenny jaka przeżyli Polacy na Kresach dzięki swym żydowskim sąsiadom. Polscy historycy o tym nie piszą zdając sobie sprawę z wrażliwości Żydów na okrucieństwa jakie ich spotkały. Nasz naród spotkały nie mniejsze na Syberii, w piwnicach UB, ścigany jak zwierzyna po lasach itp. To dlaczego do jasnej cholery Panie Gross i panie Górecki nie uszanujecie naszego bólu i naszej wrażliwości i staracie się jątrzyć przeciw nam przytaczając jednostkowe przypadki. My możemy przytoczyć takich przypadków tysiące. Nasi ludzie jednak działali pod zagrożeniem śmierci całej rodziny a nawet wsi za ratowanie Żyda a mimo to ratowaliśmy. Wasi zaś dopuszczali się okrucieństw nikim nie zagrożeni, mając całą władzę w swoim ręku. Swoim działaniem miast goić wojenne rany rozniecacie antysemityzm i chyba nie zdajecie sobie sprawy, że działacie przez to przeciw swojemu narodowi.

Rudolf Jaworek

Wersja do druku

Lubomir - 27.01.11 20:51
Często odkrywamy ludzkie drogi podłości, od wielkiego patriotyzmu - do narodowej zdrady. 'Znak' nie jest tu nowatorem. Taką drogę przebył bohater Francji - Petain i m.in. bohater Norwegii -Quisling. Szkoda tylko ich wcześniejszych, autentycznych zasług.

wendrowniczek - 25.01.11 20:51
Oświadczenie

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak przeszedł długą drogę od pierwszej wydanej przez siebie książki, którą były nieodpłatnie przekazane mu rozważania Drogi Krzyżowej autorstwa Stefana Kardynała Wyszyńskiego, do ostatnich pozycji, w tym i najnowszej, w których wątpliwej jakości "badacz" stawia równie wątpliwe tezy.

W związku z tym, odpowiadając na apel licznych środowisk patriotycznych i naukowych oświadczamy, iż od tej chwili w ofercie księgarni internetowej www.multibook.pl nie będzie książek wydawnictwa "Znak". Wszystkie one będą widoczne wciąż na stronie, ale bez możliwości dodania do koszyka. W opisie książek znajdzie się niniejsze oświadczenie tłumaczące naszą decyzję.

Zapraszamy natomiast do zakupu i lektury książek rzetelnych, odważnych i nie piszących na polityczne zamówienie historyków, które mamy przyjemność Państwu oferować w naszej księgarni. Jednym z haseł naszej księgarni są słowa Józefa Mackiewicza, iż "jedynie prawda jest ciekawa". Trzymając się konsekwentnie słów wielkiego pisarza zdecydowaliśmy się na dołączenie do bojkotu książki oraz wydawcy.

Paweł Toboła-Pertkiewicz
Właściciel księgarni Multibook.pl
http://www.multibook.pl/news,66.html

Lubomir - 22.01.11 22:44
Ależ grafomaństwo i historyczne fałszerstwo Herr Grossa popiera Szewach Weiss. Wręcz nawołuje do przyjmowania jako prawdy objawionej kłamstw zawodowego antypolaka i opluwacza. Co prawda {wg Weissa} Polacy nie byli tak żli jak Francuzi czy m.in. Holendrzy, którzy wydawali Żydów do KL Auschwitz...ale też byli żli. Rzecz jasna 'nadaktywność' Niemców w latach 1939-45 nie jest nawet lekko dotknięta. Tak jak i nie ma mowy o gigantycznej ofiarności Polaków na rzecz ratowania Żydów. To można chyba tylko nazwać 'wdzięcznością po żydowsku'.

Włodzimierz Kowalik - 13.01.11 15:19
Przypomnijcie sobie jak skończył Jerzy Kosiński, autor "Malowanego Ptaka". Czy Grossa też to czeka.....?

Lubomir - 12.01.11 19:24
Polsce potrzebni są prawnicy- łowcy antypolaków. Szkalowanie Polski, Polaków i polskości musi przestać przynosić dochody. Ba, musi zacząć przynosić dochody zwalczającym antypolską patologię. Szuja i menel, obcy agent, paszkwilant i fałszerz historii, musi liczyć się z gigantycznymi odszkodowaniami.

podajdalej11 - 07.01.11 6:46
Od.podajdalej11 Jan,07/2011 USA.
W odniesieniu do czesci w/w wpisu i wybranego zdania cyt;
"To dlaczego do jasnej cholery Panie Gross i panie Górecki nie uszanujecie naszego bólu i naszej wrażliwości i staracie się jątrzyć przeciw nam przytaczając jednostkowe przypadki".
Uwazam ze chec jatrzenia Pana Gorossa i jemu podobnym sie nie uda, Obecnie nastaje czas gdy szlachetni Polacy i szlachetni Zydzi polacza sie w Krasulapakt. Wiecej info pod haslem; Krasulapakt. Oraz prosze chetnych o przylaczenie sie do mojej i tylko mojej inicjatywy.
Mr.Jan Tarwid.

Agamemnon - 06.01.11 23:01
Dzieła Jana Grossa przeczą podstawowym zasadom metodologicznym.
Każde społeczeństwo ma swój margines, dotyczy to także braci Żydów.

Lubomir - 06.01.11 19:18
Niemcy sprytnie zajęli miejsce Rosji w eksporcie do Polski i imporcie z Polski. Ten biznes kształtuje się na poziomie 50 procent całego eksportu do Polski i importu z Polski. Teraz chodzi o wmówienie Polakom, że są przyczyną wszelkich nieszczęść w Europie. Chodzi najwyrażniej również o zepchnięcie Polski do roli wasala Berlina . Temu mają służyć paszkwile pisane na niemieckie zamówienie przez fałszerza historii i grafomana Herr Grossa. Ten łgarz ma tyle wspólnego z prawdziwym żydostwem co Mojżesz z Chińską Republiką Ludową.

Wszystkich komentarzy: (8)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

24 Kwietnia 1915 roku
Rozpoczęła się rzeź Ormian w Turcji.


24 Kwietnia 1907 roku
Urodził się Stefan Stanisław Okrzeja, polski pilot wojskowy, zginął w walce powietrznej o Warszawę w 1939 roku


Zobacz więcej