Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 115 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 29.06.10 - 22:14     Czytano: [3215]

Ciekawe Wiadomości Przedwyborcze



Młodzi przeciw Komorowskiemu!!!

Mariusz Ziomecki tak komentuje przegraną Bronisława Komorowskiego w pierwszej turze wyborów prezydenckich: Najbardziej dynamiczna, myśląca i wymagająca część polskiego elektoratu nie chciała dać satysfakcji zwycięstwa w pierwszej turze kandydatowi Platformy.
Platforma ma, na co zasłużyła. Zamiast zwycięstwa w pierwszej turze, o którym głośno roił sztab, a nawet (co za nieostrożność!) sam kandydat, partia rządząca dostała kubeł zimnej wody na głowę. Pięcioprocentowa zaledwie przewaga Bronisława Komorowskiego nad Jarosławem Kaczyńskim oznacza, że ten drugi faktycznie może mieć prezydenturę w zasięgu ręki.

Jak skąpiec w skarbcu
Moim zdaniem, i tu chyba różnię się z większością komentatorów, stało się tak w wyniku buntu młodych wyborców Platformy – tych, którzy zapewnili jej miażdżące zwycięstwo w wyborach parlamentarnych w 2007 roku. Liczbowe wyniki pokazują wyraźnie, że młodzi, nowocześnie myślący wyborcy przerzucili w pierwszej turze swoje głosy na Grzegorza Napieralskiego.

To właśnie jest te 10 procent głosów, których zabrakło Komorowskiemu, a które niespodziewanie znalazły się na koncie kandydata lewicy. Dlaczego tak zrobili? Moja hipoteza jest oczywista: by dać wyraz złości, frustracji i dezaprobacie, zarówno w stosunku do kampanii prowadzonej przez obie główne partie, pustej i w istocie skandalicznej, która obraziła inteligencję wykształconych obywateli, jak i generalnego bilansu dwuletnich rządów Platformy Obywatelskiej.

Gdy rozwiały się wreszcie piarowskie dymy, okazało się bowiem, że rząd Donalda Tuska nie zrobił wiele dla ambitnych, proeuropejskich, wykształconych i przedsiębiorczych Polaków, którzy wynieśli go do władzy. Pozornie sprawna, liberalna, technokratyczna ekipa przyniosła gigantyczne rozczarowanie. Tusk zachwycony wysokimi wskaźnikami poparcia biernie siedział na swoim mandacie od wyborców, jak skąpiec skarbu zazdrośnie strzegł kapitału politycznego i w końcu nie zainwestował go w nic.

Komorowski jest pierwszym w PO, który płaci za to cenę. Osobiste niedociągnięcia marszałka Sejmu, jak: anachroniczny wizerunek, liczne potknięcia czy brak charyzmy, moim zdaniem nie odegrały kluczowej roli w niedzielnym głosowaniu. Najbardziej dynamiczna, myśląca i wymagająca część polskiego elektoratu po prostu nie chciała dać satysfakcji zwycięstwa w pierwszej turze kandydatowi PO („Rzeczpospolita” 21.6.2010).


W stronę dyktatury Platformy

Zwycięstwo Bronisława Komorowskiego i niezły wynik Jarosława Kaczyńskiego pokazują, że mimo katastrofy smoleńskiej i nękającej Polskę plagi powodzi preferencje wyborcze Polaków są dość stabilne.

Komorowskiemu w wygranej nie przeszkodziły ani liczne gafy, ani brak charyzmy, ani nawet pozbawiona polotu kampania. Wyskoki jego najgorętszych zwolenników, jak choćby Janusza Palikota, mogły chwilowo zmniejszyć poparcie; na stałe odebrać mu głosy – już nie.

Jeszcze ważniejszy i pesymistyczny jest inny wniosek płynący z ostatnich miesięcy. Pełniąc obowiązki prezydenta, Komorowski podjął trzy ważne polityczne decyzje. Choć działał zgodnie z przepisami, to sądzę, że do ich podjęcia brakowało mu demokratycznego mandatu. Każdy czytelnik Tocqueville’a rozumie znaczenie różnicy między przepisami a obyczajami. To te drugie decydują o jakości życia publicznego w demokracji. I to one w jaskrawy sposób zostały przez obecnego marszałka Sejmu naruszone. Komorowski bezwzględnie wykorzystał sytuację: podpisał nowelizację ustawy o IPN, nominował nowego szefa Narodowego Banku Polskiego – w tym przypadku przynajmniej wybór osoby nie budzi zastrzeżeń – oraz doprowadził do rozwiązania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Żadna z tych decyzji mu nie zaszkodziła, za żadną nie został przez wyborców ukarany. Można domniemywać, że większość nie obawia się nadmiaru władzy w jednych rękach, nawet jeśli może być ona sprawowana na granicy reguł demokratycznych... (Paweł Lisicki „Rzeczpospolita” 20.6.2010).


Donald Tusk straci alibi?

Jeśli potwierdzą się prognozowane wyniki wyborów, to wkrótce – za dwa tygodnie – Donald Tusk nie będzie miał już innego wyjścia, jak tylko przystąpić do realizowania wyborczych obietnic
Znajdzie się bowiem w podobnej sytuacji, w jakiej w 2006 roku znalazł się Jarosław Kaczyński – będzie szefem koalicyjnego rządu, który w Pałacu Prezydenckim ma sprzyjającego mu polityka.

Położenie Tuska będzie przy tym o tyle lepsze, że stoi na czele rządu wyłonionego przez koalicję dwupartyjną (Kaczyński stał na czele gabinetu stworzonego przez koalicję trzech ugrupowań) i cieszy się większą przychylnością mediów. Choć z kolei, dla równowagi, stan gospodarki naszego (i nie tylko naszego) kraju jest teraz znacznie gorszy od tego z lat 2006 – 2007.

A skoro Jarosław Kaczyński w podobnej sytuacji w ciągu 16 miesięcy potrafił (w koalicji z Samoobroną i LPR!) obniżyć podatki, stworzyć CBA, rozwiązać WSI, to chyba można liczyć na to, że i Donald Tusk w ciągu 16 miesięcy, jakie jego rządowi zostały do końca kadencji, zdoła (nawet w koalicji z PSL) wywiązać się chociaż z kilku kluczowych (a nie drugorzędnych) obietnic przedwyborczych Platformy Obywatelskiej.

Konkretnie rzecz ujmując, chyba można mieć nadzieję, że ekipa Tuska do końca tej kadencji np. wprowadzi podatek liniowy (na poziomie, który zapewni neutralny wpływ na budżet), przeforsuje zawetowaną przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego ustawę o obowiązkowej komercjalizacji szpitali, podzieli NFZ na konkurujące ze sobą fundusze i stworzy ramy prawne dla powstawania prywatnych funduszy zdrowotnych. A przede wszystkim zajmie się błyskawicznie naprawą zrujnowanych finansów publicznych, tnąc wydatki na przywileje emerytalne, spowalniając tempo waloryzacji emerytur i rent oraz zamrażając lub obcinając płace pracowników sfery budżetowej.

Inaczej mówiąc, jak się wydaje – parafrazując tytuł z tygodnika „Polityka” z 2007 roku – „teraz to już chyba naprawdę Tusku nie masz wyjścia, i musisz”. Bo w końcu jeżeli nie teraz, to kiedy? I jeżeli nie Donald Tusk, to kto? No, chyba że w tym wszystkim od samego początku nie chodziło o żadne reformowanie Polski, tylko o zdobycie i utrzymanie władzy. Ale w takim razie PSL jako alibi na całe 16 miesięcy może się okazać za słabe, zbyt mało poważne.

Cóż… o tym, czy na zapleczu rządu trwają teraz gorączkowe prace nad nowym alibi czy też – przeciwnie – nad pakietem reform, które zostaną Polsce niezwłocznie zaaplikowane, przekonamy się (jeśli Bronisław Komorowski zostanie prezydentem) już za kilka, a najdalej za kilkanaście miesięcy (Piotr Gabryel „Rzeczpospolita” 20.6.2010).


Polacy wolą szarlatana politycznego?

Wielu Polaków woli szarlatana od rasowego polityka, dbającego o interesy Polski i Polaków. Jak głupie dzieci ulegają propagandzie (opinii) „rodziców”, w tym wypadku politykom PO i sprzyjającym im mediom. Są na tyle głupi, że nie sami nie są w stanie odróżnić plew od ziaren, od tego, kto jest dobrym politykiem, a kto nie, kto dba o polskie i Polaków interesy, a kto nie – zadowalając się uściskiem z Putinem czy niemieckim orderem za proniemiecką politykę wnuka żołnierza z Wehrmachtu.

Oto jakże trafna opinia internauty „Bird” po tekście PKW nie podała wyników. Powód: "niejasności w protokołach z zagranicy" (Wirtualna Polska 21.6.2010): Nie ma co wybierać bo i tak wygra Komorowski! Niestety, ludzie Popierają zdradę, obłudę i złodziejstwo.


Komorowski bez zasad moralnych

Wojna o zwycięstwo toczy się na całego – pisze w „Rzeczpospolitej” (25.6.2010) jej redaktor naczelny paweł Lisicki. „A na wojnie jak to na wojnie: przeciwnika trzeba czasem zmylić, czasem znienacka uderzyć, czasem twarz za maską skryć”.
Chodzi o zdobycie głosów, które padły na kandydata lewicy na prezydenta Grzegorza Napieralskiego w pierwszej turze wyborów.

„Pierwszy pospieszył do niego w konkury marszałek p.o. prezydenta. Trzeba pamiętać, że Bronisław Komorowski wciąż jeszcze reprezentuje partię liberalno-konserwatywną, której bliskie są wartości chrześcijańskie i która, jako żywo, jest częścią międzynarodowej chadecji. Ale czego nie robi się dla wygranej. Nie przebrzmiały przeto jeszcze odgłosy niedzieli wyborczej, a PO już ogłosiła, że może poprzeć publiczne finansowanie in vitro oraz parytet – warunki, jakie postawił Napieralski. A skoro lewicy tego za mało, to, okazuje się, PO może dorzucić wycofanie wojsk z Afganistanu. Jak tak dalej pójdzie, to z konserwatyzmu kandydata PO pozostaną tylko wąsy oraz pięcioro dzieci. Co tam jednak program, przecież pałac na Krakowskim czeka...”


Senyszyn o Komorowskim

W rozmowie z Wirtualną Polską (21.6.2010) lewicowa europosłanka Joanna Senyszyn ma takie oto zdanie o Bronisławie Komorowskim: kandydat PO pokazał się „jako człowiek o XIX-wiecznej mentalności, który nie potrafi odpowiedzieć konkretnie na żadne pytanie, miota się, chce zapalić Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek, a w efekcie gasi jedno i drugie”.


PO arogancką i antydemokratyczną partią

W rozmowie z „Rzeczpospolitą” (24.6.2010) Janusz Śniadek, przewodniczący NZSS "S", uważa, że podporządkowując system służby zdrowia regułom rynku, rząd Tuska unika odpowiedzialności.

Na uwagę, że premier i prezydent z tej samej partii gwarantuje, że nie będzie konfliktów między prezydentem i premierem, Śniadek odpowiada:

I tego się boję. Nie zgadzam się z argumentami PO, że do sprawnego rządzenia potrzebna jest nieomal władza absolutna, taka jaką ma Aleksander Łukaszenko na Białorusi. Przyznają tym, że nie umieją rządzić w warunkach normalnej demokracji. Dogadywać się z opozycją i partnerami społecznymi. Skupienie władzy w ręku tak aroganckiej partii budzi moje obawy.


Kompromitacja sądu

Sąd, z powództwa Bronisława Komorowskiego – kandydata PO na prezydenta PRL-bis!, zarzucił Jarosławowi Kaczyńskiemu kłamstwo wyborcze i nakazał przeproszenie rzekomo pokrzywdzonego Komorowskiego. Niestety sądy i sprawiedliwość w Polsce mają się często tak jak pięść do nosa.
Dlatego politolog dr Artur Wołek uważa, że rozstrzyganie, czy polityk wypowiadając się o innym polityku podczas kampanii wyborczej skłamał, to nadużycie procedur sądowych. - Chodzi o to, że sąd nie ma kompetencji do rozstrzygania, czy to było kłamstwo, czy nie. To taka czysto kazuistyczna zabawa, czy Bronisław Komorowski to Platforma Obywatelska i czy projekt programu to program. Sąd nie ma tu kompetencji do oceny, który z tych polityków mówi prawdę, tylko wyborcy mogą to ocenić - mówił politolog.
- Myślę, że ten wyrok to jeden z przejawów niedziałania polskiej demokracji, bo kiedy politycy nie mogą się dogadać, idą do sądu. Sąd nie wie, co z tym zrobić i jest wykorzystywany przez polityków i takie wyroki w dużej mierze kompromitują wymiar sprawiedliwości - zaakcentował Wołek (PAP, IAR 22.6.2010).


Nienawiść Tuska do przeciwnika

W „Rzeczpospolitej” (27.6.2010) red. Rafał A Ziemkiewicz pisze: Jedynym dużym miastem, w którym Bronisław Komorowski przegrał pierwszą turę, był Lublin. Wszyscy oczywiście wiążą to z Palikotem. Wszyscy, poza Donaldem Tuskiem, który uznał, że receptą na zwycięstwo jego kandydata w II turze będzie skopiowanie palikotowej retoryki i wygłosił bodaj pierwsze w swej karierze przemówienie tak ostre, tak naszpikowane personalnymi atakami i insynuacjami. Bez mała pół godziny jechania po Kaczyńskim jak po przysłowiowej „burej suce”

Jak rozumieć fakt, że sam szef zarzucił pozory łagodności, która tak zawsze dobrze się marketingowo tak dobrze sprawdzała, i wziął się do brudnej roboty, dotąd wykonywanej przez wyznaczonych do tego „cyngli”? Najbardziej prawdopodobne wydaje się, że z mobilizacją elektoratu PO na wybory jest naprawdę cieniutko i że coraz bardziej spędza Tuskowi sen z powiek wizja prezydenta Kaczyńskiego, który, wbrew chciejstwu ubranemu w formę przestróg, nie będzie prowadził z rządem propagandowej wojny, tylko perfidnie wprowadzał go na kolejne miny, żądając obiecanych konkretnych reform i zapowiadając wszem i wobec, że bardzo chce je podpisać, ale nie może się zgodzić na ten a ten szczegół, godzący w „ludzi pracy”…

Tak czy owak, wydaje mi się, że Tusk naprawdę mocno ryzykuje. Retoryka, w którą wszedł, łatwo może zostać użyta przeciwko niemu. Wiarygodność? Czy mam być tak wredny, aby przypominać, kto na wybory brał w pośpiechu ślub kościelny po kilkunastu latach szczęśliwego pożycia? Kto kiedyś deklarował, że brzydzi go kandydowanie na wysoki urząd byłego TW, a w wywiadach obiecywał zniszczenie oplatającego Polskę układu wyrosłego z komunistycznych służb specjalnych? Polityk obecny na scenie od lat zanim skrytykuje wizerunkowe wolty kolegi po fachu winien sobie przypomnieć stare angielskie przysłowie, że jak się mieszka w szklarni, to lepiej nie rzucać kamieniami.

Szczególnie obrzydliwe było w tym przemówienie przejęcie od „betonowej” części SLD obyczaju wymachiwania trumną Barbary Blidy. Nieoceniona Kataryna zdążyła już wytknąć Tuskowi, że w czasie, gdy premier jednoznacznie obciąża winą za jej samobójstwo ówczesny rząd, jego rząd – odpowiadający za ewentualne winy poprzedniego − a konkretnie podległa mu ABW twardo procesuje się z wdowcem o odszkodowanie i właśnie odrzuca stanowczo ugodę w tej sprawie. Więc jedną gębą twierdzimy, że za śmierć Blidy odpowiadało ABW i ministerstwo, bo tak nam wygodnie dla wyborczej propagandy, a drugą zaprzeczamy, bo wtedy przyszłoby zapłacić odszkodowanie.

W ogóle, wykorzystywanie nieboszczki Blidy w tej kampanii jest wyjątkowo odrażające. ...po co lezie w to bagno Tusk? Po co zrzuca tak użyteczną maskę i wszem i wobec pokazuje dowodnie, że jedynym wyrazistym punktem programu jego partii i rządu jest nienawiść do przeciwnika, jedyną strategią oferowaną Polsce zniszczenie go za wszelką cenę, jedynym zaś dobrze opanowanym sposobem publicznej polemiki − ataki ad personam i bluzgi?...


"Seans nienawiści i agresji Tuska"

Donald Tusk nie mógł się spodziewać ciepłych reakcji ani ze strony działaczy PiS ani ludzi, dla których moralność nie jest pustosłowiem po swoim wystąpieniu na konwencji PO. "Gdy chodzi o stosunek do Kaczyńskiego to pan premier ma chyba jakieś problemy emocjonalne" – zauważa europoseł Prawa i Sprawiedliwości Ryszard Czarnecki. Słowa Tuska nazywa jakże słusznie "seansem nienawiści".

Ryszard Czarnecki nie przebiera w słowach na swoim blogu w Onet.pl. "20 minut seansu agresji i nienawiści w wykonaniu Tuska - tak można by podsumować spęd PO" - pisze.
Tusk był agresywny, wojowniczy, krzykliwy, gniewny i wymachujący rękoma jak człowiek opętany. A opętanym był bo wyuczona przez niego gestykulacja tym razem nie była zsynchronizowana z tekstem przemówienia i wyglądało to komicznie, jeśli nie groteskowo – zauważa „Dziennik” (27.6.2010).


Bartoszewski politykiem PO!

Władysław Bartoszewski, więzień Auschwitz, żołnierz AK, członek Żegoty, więzień Polski stalinowskiej, działacz opozycji demokratycznej, człowiek zasłużenie poważany w Polsce, Niemczech i Izraelu – czego nigdy dość powtarzać – jest również politykiem. I choć mówi o sobie „wesoły, bezpartyjny staruszek”, to jest politykiem jak najbardziej partyjnym, ponieważ otwarcie wspiera jedną z partii. Inną atakuje – i głównie za to niektórzy chcieliby utopić go w łyżce wody. Ja nie chcę nikogo – a już zwłaszcza zasłużonego profesora – topić. Chciałbym tylko móc wypowiedzieć, co o nim myślę, i nie zostać zaliczonym do grona PiS-owskich oszołomów... – pisze Michał Sutowski z „Krytyki Politycznej” dla Wirtualnej Polski (16.6.2010).
Bartoszewski jest nie tylko politykiem PO, ale wściekłym politykiem PO, taką osobą, o której w Galicji kiedyś się mówiło, że ma czarne podniebienie.


Sondaże kłamią

I to kłamią jak najęte!
W PRL mówiło się, że „Prasa kłamie”. Dzisiaj coraz więcej ludzi nabiera przekonanie, że sondaże kłamią.

Redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Paweł Lisicki pisze (21.6.2010): Byłem ufny. Do tej pory, ilekroć słyszałem o tym, że sondaże są naciągane, że robi się je pod z góry przewidzianą tezę, wzruszałem ramionami lub pukałem się znacząco w głowę.
Niemożliwe, mówiłem sobie w duchu. Sondaże są profesjonalne. Tam w firmach siedzą prawdziwi znawcy. Wszystko potrafią przewidzieć, wymierzyć, oszacować. Statystycznie ująć. No, zdarzają się im czasem wpadki, ale niewielkie. Nieznaczące. Przecież nikt by sobie tam nie pozwolił na fuszerkę. Nikomu do głowy by nie przyszło, że można manipulować. Ścisłe reguły i jasne kryteria muszą być przestrzegane. Za to im płacą i tego się od nich wymaga.

Tak, byłem ufny. Pisałem i myślałem, durny i głupi, podług tego, co wyczytałem w badaniach. Do niedzieli. A ściślej do wczorajszego poranka, kiedy to się okazało, że wbrew danym ośrodków badawczych różnica między Jarosławem Kaczyńskim a Bronisławem Komorowskim wynosi nie – jak wczoraj można było zobaczyć w prywatnych telewizjach – 10 punktów procentowych, ale ledwie 4,5, co pokazało badanie OBOP.

Błędy popełniły niemal wszystkie ośrodki... Nic nie przebije błędu PBS DGA, która jeszcze w piątek podawała 51 proc. poparcia dla Komorowskiego i 33 proc. dla Kaczyńskiego. Wniosek był oczywisty: Komorowski może wygrać w pierwszej turze, trzeba się tylko sprężyć.
Całkiem przypadkowo opublikowano to w przededniu wyborów akurat na łamach “GW”, która jak żadna inna gazeta stała się tubą propagandową partii rządzącej. Która obok notowań kandydatów umieściła wezwanie Tadeusza Mazowieckiego do głosowania na Komorowskiego. Pytam zatem: czy to tylko błąd pomiaru? Czy rzetelna pracownia może się pomylić o kilkanaście punktów procentowych? Czy pracują tam zawodowcy, czy szamani wróżący z układu chmur na niebie?

I dalej: co zamierzają teraz zrobić wszyscy ci specjaliści? Jak chcą się ustrzec przed kolejną kompromitacją? Jak się wytłumaczyć przed opinią publiczną? Na razie odpowiada mi cisza.
...Jedyne, co usprawiedliwia nieco sondażownie, to to, że zwiedli ich respondenci. Wyborcy bali się przyznać, na kogo zagłosują. Wszystkie ośrodki pomyliły się w ten sam sposób: przeszacowały poparcie dla Komorowskiego, nie doceniły Kaczyńskiego. Ot, to najlepszy dowód na to, kogo boją się ludzie i jaki jest stan polskiej demokracji. Wbrew propagandzie PO wyborcy obawiali się przyznawać do głosowania na Jarosława Kaczyńskiego. Czyli bali się nie strasznej IV RP, ale łagodnej powszechnej miłości proponowanej przez marszałka.
To tyle. Od tej pory przestaję ufać badaczom. Chyba że zrobią coś, żeby mi utraconą wiarę przywrócić. Chyba że będą mieli odwagę przeprosić...


Kryminaliści poparli Komorowskiego

Tak jak w poprzednich wyborach, kiedy to więźniowie-kryminaliści (!) masowo poparli Platformę Obywatelską, także i w pierwszej turze wyborów prezydenckich kryminaliści poparli kandydata PO – Bronisława Komorowskiego.
Można powiedzieć, że swój popiera swojego (Nie, Komorowski na pewno nie jest kryminalistą, ale w PO od nich się roiło i roi – starczy czytać prasę).
W aresztach i zakładach karnych wybory prezydenckie wygrał Bronisław Komorowski - zagłosowało na niego 75,4 proc. osadzonych. Drugi był Grzegorz Napieralski (5%), a Jarosław Kaczyński miał trzeci wynik (4,9%), podał Centralny Zarząd Służby Więziennej.
Prawo do udziału w wyborach ma 82693 aresztowanych i skazanych (nie mają go skazani za najcięższe zbrodnie, pozbawieni praw publicznych). CZSW podał w poniedziałek, że w wyborach prezydenckich udział wzięło 64,8 proc. uprawnionych („Dziennik” 21.6.2010).


Tusk nie dba o polskie interesy!

Zarząd Fiata zamierza uruchomić produkcję nowego modelu niezwykle popularnej pandy we Włoszech, a nie w Polsce, gdzie powstaje obecny model. Co oznacza, ni mniej, ni więcej, że za jakiś czas panda w naszym kraju wytwarzana nie będzie.
Zarząd Fiata ma oczywiście pełne prawo podjąć taką decyzję. Ale polski rząd ma nie tyle prawo, ile obowiązek wyrazić z tego samego powodu niezadowolenie. Choćby dlatego, że inwestorzy nie raz i nie dwa domagali się od władz naszego państwa różnego rodzaju ulg, na przykład podatkowych, i często je otrzymywali – kosztem pozostałych podatników.
Satysfakcję z decyzji Fiata zdążyli już we Włoszech wyrazić między innymi: prezydent Senatu Renato Schifani, przewodniczący niższej izby parlamentu Gianfranco Fini oraz minister pracy Maurizio Sacconi. Czy ktoś w tym czasie słyszał, by przedstawiciele polskiego rządu lub parlamentu zasygnalizowali swą dezaprobatę dla tego posunięcia włoskiego koncernu?...

Na szczęście w tych zmaganiach nikt – nawet ci z pozoru słabsi – nie stoi na z góry straconej pozycji. Pod warunkiem że nie pozostaje bezczynny. Przykładem choćby politycy czescy, którzy tak ostro protestowali przeciw protekcjonistycznym zapędom Nicolasa Sarkozy’ego, że nie udało mu się przenieść produkcji samochodów Peugeot z Czech do Francji.
I na koniec. Owszem, rządzącym wolno nie cieszyć się z takiego rozwoju wypadków, ale nie wolno go ignorować. Albowiem jeśli się to czyni, prędzej czy później jest się samemu ignorowanym – przez coraz bardziej bezceremonialnie zachowujące się koncerny (Piotr Gabryel „Rzeczpospolita” 24.6.2010).


Tusk nie ma na to czasu

Polska nie wdrożyła jeszcze dyrektywy antypowodziowej, przez co narusza unijne prawo - alarmuje Komisja Europejska. Bruksela wszczęła więc postępowanie przeciwko Polsce. Premier Donald Tusk tłumaczył, że opóźnienia we wdrażaniu kilku dyrektyw unijnych w kwestii pomocy przeciwpowodziowej nie miały żadnego wpływu na przebieg akcji w walce z żywiołem.
Już kilka miesięcy temu Komisja Europejska informowała Warszawę o zaległościach, ale nie dostała wyjaśnień. Jeśli Polska nadal będzie zwlekać, grozi jej sprawa przed unijnym trybunałem .

Komisarz do spraw humanitarnych Kristalina Georgijewa określiła jako "godny pożałowania" fakt, że Polska jeszcze nie wdrożyła dyrektywy antypowodziowej. Termin upłynął w listopadzie ubiegłego roku (IAR 17.6.2010).


Przykra pobudka dla ministra Tuska

To poważne ostrzeżenie, że musimy się wziąć za poważną robotę konsolidacyjną – powiedział Jacek Rostowski, minister finansów, którego jako ministra niedawno wychwalał pod niebiosa Donald Tusk.

Według Reutersa te słowa zapowiadające zmiany w finansach publicznych są związane z ostatnimi zapowiedziami agencji ratingowych obniżenia ocen Polski z powodu braku reform.
...wielu ekonomistów od dawna alarmuje, że sytuacja finansów publicznych w Polsce jest groźna. „Rzeczpospolita” pisze o tym też już długo, zwłaszcza w kontekście tegorocznego rekordowego deficytu finansów publicznych. Nowością jest, że problem zaczął dostrzegać minister Rostowski. Do tej pory wszelkie teksty i komentarze w tej sprawie uznawał za niczym nieuzasadnione ataki na jedyną słuszną politykę ministerstwa.

Problem jest w tym, że minister Rostowski tylko udaje, że się obudził. Przyszłoroczne wybory parlamentarne nie pozwolą mu na dokonanie znaczących zmian w budżecie 2011 r. Dobrze będzie, jeśli uda się coś zmienić rok później.

Szkoda, że problem został dostrzeżony, dopiero gdy zaczynają nam grozić agencje ratingowe i Bruksela zaczyna się niepokoić. Dobrze jednak, że w ogóle to nastąpiło i zaczniemy rozmawiać o oszczędnościach, a nie tylko pławić się w błogostanie ostatniej zielonej wyspy – pisze Paweł Jabłoński w „Rzeczpospolitej” (24.6.2010).


Kto gra śmiercią

“IV RP to państwo, które zamordowało Barbarę Blidę”. To kuriozalne zdanie pochodzi z wypowiedzi Adama Michnika wzywającego do zwierania szeregów w drugiej turze wyborów dla powstrzymania Jarosława Kaczyńskiego.

Podobną rzecz powiedział Bronisław Komorowski na zakończenie telewizyjnej debaty prezydenckich kandydatów. Mamy więc do czynienia ze strategią wyborczą.
Czy to III RP zabiła Krzysztofa Olewnika, Marka Papałę albo Jacka Dębskiego, a potem wykonawców tych morderstw, masowo popełniających samobójstwa pod troskliwym nadzorem Straży Więziennej? W każdym z tych wypadków mieliśmy do czynienia z korupcją i przestępczymi układami na wysokim szczeblu, bezradnością wymiaru sprawiedliwości i bezkarnością zleceniodawców zabójstw. Kto jest odpowiedzialny za opisywane przez nas ostatnio morderstwa i zaginięcia świadków koronnych? Czy należy obwinić za te śmierci Adama Michnika, Tadeusza Mazowieckiego, a może Bronisława Komorowskiego?
W trakcie sprawowania władzy przez premiera Tuska i marszałka Komorowskiego sędzia z Garwolina powiesił się po przeszukaniu przez funkcjonariuszy ABW jego służbowego pomieszczenia. W tym samym czasie podpułkownik Barbara P. popełniła samobójstwo po tym, gdy wielokrotnie przesłuchiwana była w sprawie śledztw za rządów PiS. Czy jej śmierć jest mniej tragiczna niż śmierć Blidy? Może należy więc oskarżyć kandydata Komorowskiego o tę i podobne zbrodnie?

Funkcjonariusze ABW, którzy weszli do domu Blidy, popełnili grzech nadmiernej delikatności: oskarżani wcześniej o brutalność nie założyli jej kajdanek i nie pilnowali w toalecie. Od początku polityczne żerowanie na jej śmierci było czymś ohydnym. Czas, aby Władysław Bartoszewski nazwał po imieniu praktyki Komorowskiego i jego propagandystów (Bronisław Wildstein „Rzeczpospolita” 21.6.2010).


Czy Adam Michnik zrozumiał?

Uczniowie Gimnazjum nr 1 w Krakowie za dobre wyniki dostali album „Hołd katyński”. Zdaniem niektórych rodziców to „propaganda”. Nauczyciele takimi ocenami są oburzeni – czytamy w „Rzeczpospolitej” z 28.6.2010.
Książka ze zdjęciami m.in. Lecha i Marii Kaczyńskich była nagrodą, którą na koniec roku szkolnego otrzymali najlepsi uczniowie krakowskiego gimnazjum.
Część rodziców uznała, że młodzi ludzie nie powinni być obdarowani takim albumem. Sprawę opisała – oczywiście! - „Gazeta Wyborcza”. Zdaniem oburzonych rodziców, którzy wypowiadają się w gazecie, nagroda dla uczniów to „martyrologia” i „nachalna propaganda wyborcza”.
Dyrektor szkoły Mariusz Graniczka i nauczyciele są oburzeni reakcją na album, którym obdarowano w tym roku uczniów.
– Ta książka z pięknymi tekstami, m.in. prof. Andrzeja Nowaka z UJ, o katastrofie, w której zginęli wybitni przedstawiciele polskiego narodu, uczy szacunku dla państwa i jego przedstawicieli, dla całego narodu – przekonuje dyrektor Graniczka. – Ten, kto sądzi, że to nie jest działanie wychowawcze, ma problem z myśleniem propaństwowym i tożsamością narodową. Takiej oceny dokonują osoby, które same kierują się racjami politycznymi.
Czy Adam Michnik zrozumiał wypowiedź dyrektora Graniczka?


Ostra opinia o Wałęsie

Oto opinia internauty „kasi”, jaka ukazała się w Wirtualnej Polonii po tekście „Wałęsa zwraca się z prośbą do Polaków” (26.6.2010): W historii Polski było wielu zdrajców i nie jesteśmy pod tym względem ani gorsi ani lepsi niż reszta świata. Ale chyba nie ma takiego drugiego kraju, gdzie półpiśmienny chłop zostałby prezydentem, dostał nagrodę Nobla, sprowadził moralność polityczną do poziomu wojskowej latryny, zniszczył narodowy patriotyzm i na dodatek teraz ma własny Instytut. Dlatego czasem w środku nocy budzi mnie myśl, która nie chce odejść: ile czasu jeszcze musi upłynąć zanim Najjaśniejsza Rzeczpospolita w końcu podźwignie się z kolan i wreszcie uprzątnie nasz Polski dom z brudów.


Marian Kałuski
28.6.2010

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

25 Kwietnia 1632 roku
Zmarł Zygmunt III Waza, król Polski.


25 Kwietnia 1935 roku
Konsylium lekarskie stwierdziło u marszałka Piłsudskiego złośliwy nowotwór wątroby.


Zobacz więcej