Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 12.06.10 - 11:55     Czytano: [1947]

Katastrofa w Smoleńsku

Hipoteza mało prawdopodobna
Nie wiem jaki będzie finał
Śledztwa i śledczych poczynań,
Jednak już dziś stwierdzić mogę,
Że na to wyrażam zgodę,

By zbadać katastrofy tło,
I o co w tym wszystkim szło;
Zaczynam więc od historii
Faktów, które nikt nie zmieni:

Wpierw, jakaś urzędniczyna
Rzekła: samolotu nie ma
Zwłaszcza zaś dla prezydenta;
Tusk nie chce mieć konkurenta.

Sam poleci do Brukseli
I władzą się nie podzieli;
Stąd Lechowi dano radę
By nie wchodził mu w paradę,

Bo premier się zdenerwuje
I nasz kraj skompromituje;

Po tej hecy były dzionki
Różnych, wrednych chamstw powtórki:
Telewizja, radio, prasa,
Satyryków cała masa,

Opluwała prezydenta!
Dziś tego nikt nie pamięta!
Wówczas wódz piątej kolumny,
Pewien pasożyt podskórny,

Skorumpował oficera
Co pasażerów dobiera
Dla przelotu samolotem;
Dziś wiemy co było potem.

Była straszna katastrofa
Wojskowego samolota!
A w niej zginął kwiat lotnictwa!
To rezultat łapownictwa.

(Może tylko nieudolność
Wojskowego kierownictwa?)

Wróg tym czasem, zgodnie z planem,
Z pewnym posłem zafajdanym,
Jęli sejm demoralizować
I ryj świni prezentować!

Chodzić po sejmie z „penisem”,
Krzyczeć, że brzydzą się PiS-em.
Mówić: „cham” na prezydenta,
„Elita” pychą nadęta.

Tak było nie tylko w sejmie;
A naród znosił to biernie;
Mało tego, pan marszałek,
Znany z rodzinnych przechwałek,

Kiedy Lech znalazł się w Gruzji,
Co nawet dziś niesmak budzi,
Ośmieszał wyprawę Lecha;
To marszałka znana cecha;

Zaś wróg działał zgodnie z planem,
Z owym posłem zafajdanym;
Szepnął Putinowi słowo:
Skłóć premiera z państwa głową;

Był to czas znanej rocznicy
Mordu na polskiej prawicy.

Część II

Putin, już jako monarcha,
Odsunął od siebie „parcha”;
Wsadził za kratki cwaniaków,
Przeważnie parchów rodaków;

Wyrzucał ich za granicę;
Tak „oczyszczał” swą stolicę.
Potem spostrzegł, po niewczasie:
Nijak do zamiarów ma się

Czyszczenie Rusi z mniejszości,
Bo ta w NKWD gości,
A że władca z niego twardy
Wziął się za „mniejszości” kadry;

Te zaś zeszły do podziemia;
Niby w kadrach już jej nie ma!
Lecz jej sztab to nie matoły,
Chce podburzyć ludu doły

By te jako „ślepa siła”
Rząd Putina obaliła.
Mniejszość ta robi zamachy,
W gospodarce tworzy straty,

Był zamach w moskiewskim metrze!
Że będą następne, wietrzę.

Stało się też, że te siły
Plan Putina przechwyciły
Żeby skłócić władze polskie,
I zmienić na putinowskie.

Postanowiły bez zwłoki
Podjąć odpowiednie kroki,
Które ową grę Putina
W farsę lub tragedię zmienia.


Część III

Putin mówią, to gość klawy,
Lubi znać spec służb zabawy,
A nie lubi gdy zza węgła
Jakiś wróg mu się wylęga;

Strzela w niego prosto z biodra;
Dla wrogów to wieść niedobra.
Czasem wróg mu się pomyli;
Tak było i w tamtej chwili:

Znając rozdzwięk w polskiej władzy,
Kłótnie, o których wróg marzy,
Postanowił je pogłębić,
Żeby prezydenta zgnębić.

Zaprosił więc do Katynia
Tuska, z którym sztamę trzyma,
Dając pretekst mu do tego
By pozbył się Kaczyńskiego.

Tusk ową przynętę chwycił
Czym wielu z PO zachwycił;
Wiedząc: Katyń to rzecz święta
Dla polskiego prezydenta,
Pojechał sam do Putina;
Tu tragedia się zaczyna:

Rzekł: sprowokuję tym Lecha;
A on tylko na to czeka;
Podejmie własną wyprawę.
Będziemy mieli zabawę.

Na to Putin do Donalda:
Zabawa to kapitalna!
Proszę tylko ciebie w gości,
Niech się Twój prezydent złości!

Dobrze będzie, gdy się spóźni,
Tym innych gości poróżni;
Niechaj leci jak turysta,
Z przywilejów nie korzysta!

Niech lecą z nim narodowcy,
Dla nas to element obcy,
Stworzę im pewne trudności
Bo nie lubię takich gości.

Bracie, ja mam służby sprawne
Do wszelkich podłości władne;
Te opóźnią czas odlotu
Prezydenta samolotu;

Niech ląduje na lotnisku
Każdym innym, nie w Smoleńsku;
Opóźnienie będzie znaczne
Nim się uroczystość zacznie;
Zniechęci tym wielu gości

Obecnych w uroczystości;
Tak być miało, lecz te plany
Zmienił los nieprzewidziany:

Pan marszałek Komorowski
Twierdził wszem, że pilot polski
Wyląduje w każdej chwili,
W każdym miejscu moi mili,

Lecąc „na drzwiach od stodoły”
Takie mówił on pierdoły.
Może pilot w to uwierzył
Sprawdzając w ziemię uderzył?

A może to wrogie siły
Którym Putin jest niemiły
Chcąc przysporzyć mu kłopotu
Przejęły ster samolotu?

Może ich agent na wieży
Dał sygnał, jak nie należy?
Może laser, inna siła,
Silnik unieruchomiła?

Może tak jak w Giblartarze
Tajemnicę czas pokaże?
Katastrofa tak straszliwa
Wszelkie zło z narodu zmywa;

Wstrząsnęła Polską i Rusią
Narody przyjaźni uczą,
Medwiediew otworzył serce
Jestem wdzięczny za to wielce.

Nawet Putin był wstrząśnięty;
Człowiek twardy, nieugięty,
Ale na katyńskim grobie
Człowieczeństwo odkrył w sobie;

Z tego naszego nieszczęścia
Pewna nauka jest do wzięcia:
Przyjaźń Rosjan z Polakami;
Wszak jesteśmy tacy sami!


Część IV

W kraju jest wielka żałoba;
Propaganda żądło chowa;
Dziennikarze dziś naprędce
Podłe umywają ręce;

Trafnie ocenił ich Wolski,
Ów mistrz pióra z serca Polski:


Na śmierć prezydenta Kaczyńskiego - Marcin Wolski
Mediom:


Prawdę mając na ustach, a kłamstwo w kieszeni,
będąc zgodni ze stadem, z rozumem w konflikcie,
dzisiaj lekko pobledli i trochę stropieni,
jeśli chcecie coś zrobić, to przynajmniej milczcie!
Nie potrzeba łez waszych , komplementów spóźnionych
Waszej czerni, powagi, szkoda słów, nie ma co,
dzisiaj chcemy zapomnieć wszystkie wasze androny
wasze żarty i kpiny, wylewane przez szkło.
Bo pamięta poeta, zapamięta też naród
wasze jady sączone, bez ustanku dzień w dzień.
Bez szacunku dla funkcji, dla symbolu, sztandaru...
Karlejecie pętaki, rośnie zaś Jego cień!
Od Okęcia przez centrum, tętnicami Warszawy.
Alejami, Miodową i Krakowskim Przedmieściem
jedzie kondukt żałobny, taki skromny choć krwawy.
A kraj czuje - prezydent znowu jest w swoim mieście
Jego wielkość doceni lud w mądrości zbiorowej.
Nie potrzeba milczenia mącić fałszu mdłą nutą
Na kolana łajdaki, sypać popiół na głowę
Dziś możecie Go uczcić tylko wstydu minutą!


Lecz żałoba się skończyła
Wielu z nich już wstydu nie ma
A do ich myśli rynsztoka
Napływa wroga hołota;

Ucichły żałobne dzwony,
Odradza świat splugawiony,
Na wizji są znów postacie,
Których obrzydlistwa znacie;

Radzą nam jaką iść drogą...
Lecz przekonać nas nie mogą;
Nie pomogą im sondaże;
I sprzedajni dziennikarze,

Gdzie są owe Tuska cuda?
Została po nich obłuda,
Fałsz na co dzień, w żywe oczy,
Ale nas już nie zaskoczy;

Mamy wyrobione zdanie
Wynoście się z Polski dranie!

Rudolf Jaworek

Wersja do druku

Pod tym artykułem nie ma jeszcze komentarzy... Dodaj własny!

25 Kwietnia 1926 roku
Urodził się Tadeusz Janczar, aktor teatralny i filmowy (zm. 1997)


25 Kwietnia 1935 roku
Konsylium lekarskie stwierdziło u marszałka Piłsudskiego złośliwy nowotwór wątroby.


Zobacz więcej