Sobota 20 Kwietnia 2024r. - 111 dz. roku,  Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 25.05.10 - 18:39     Czytano: [3453]

Aktualna polityka polska – Kresy – Żydzi – Religia - Ciekawostki



Rosjanie o Tusku w Wehrmachcie

Wysokonakładowy dziennik rosyjski „Niezawisimaja Gazieta” z 21 maja 2010 roku zaatakował Polskę w swoim cotygodniowym dodatku wojskowym "Niezawisimoje Wojennoje Obozrienije". Gazeta neguje odpowiedzialność NKWD za Katyń i pisze, że "Polscy nacjonaliści uczynili z Katynia niemal podstawę polityki zagranicznej Polski". Jednocześnie – jak pisze dziennik - "Warszawy nie interesuje za to los 60 277 Polaków, którzy dostali się do radzieckiej niewoli w latach 1941-45. Chodzi o panów ubranych w mundury Wehrmachtu i jednostek SS. Do Wehrmachtu i SS wstąpiło łącznie około pół miliona polskich ochotników. Wśród nich był Józef Tusk - dziadek obecnego premiera Polski Donalda Tuska" - podkreśla wytłuszczonym drukiem "Niezawisimaja Gazieta".
Gazeta nie chce zwrócić uwagę na fakt historyczny, że Polak nie mógł być żołnierzem hitlerowskiego Wehrmachtu, a tym bardziej SS. W szeregach Wehrmachtu i SS byli jedynie ZDRAJCY, ludzie, którzy przyjęli niemiecką folkslistę. Tak więc dziadek Donalda Tuska nie był w Wehrmachcie jako Polak, a jedynie jako zdrajca narodu polskiego i Niemiec!
Niestety Donald Tusk nie odciął się od ponurej przeszłości swego dziadka: najpierw ukrywał ją, a kiedy wyszła na jaw nie potępił jej i nie przeprosił za nią narodu polskiego!

Polska kolonią rosyjską

Józef Darski - historyk, politolog, orientalista, współpracownik "Gazety Polskiej", twórca portalu ABCnet, wykładowca w Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, powiedział portalowi Kresy.pl (22.5.2010), że ostatnio Rosja odzyskała całkowicie Ukrainę, a Polska sama się zgłosiła do Rosji, dzięki rządowi (Donalda Tuska) wybranemu przez większość Polaków. Okazuje się, iż większość Polaków chce, żeby Polska była rosyjską kolonią.


Polscy odkrywają prawdę o PO

Szykuje się starcie dwóch gigantów, bo o dominującej roli PO nie można już mówić. Partia Donalda Tuska przestała dystansować PiS o całą długość i siły się wyrównały. Według najnowszego sondażu różnica między poparciem dla obu partii wynosi już tylko niecałe 4 punkty procentowe. Gdyby wybory do Sejmu odbywały się w niedzielę Platforma Obywatelska otrzymałaby 37,7 proc. głosów, a Prawo i Sprawiedliwość 33,8 proc. - wynika z sondażu Homo Homini dla Polskiego Radia opublikowanego 23 maja 2010. Od dłuższego czasu stale zmniejsza się poparcie dla Platformy Obywatelskiej. Coraz więcej ludzi jej skrót PO odczytuje jako Partia Oszustów.

Tusk obiecał i nie dał!

Program „Wydarzenia” w Polsacie z 23 maja 2010 roku poświęcony był w całości powodzi, która nawiedziła wiele rejonów Polski. Wspomniano, że premier Donald Tusk obiecał ludziom przez nią poszkodowanych doraźną i natychmiastową pomoc w wysokości 6000 zł na rodzinę. Okazuje się, że tej pomocy jeszcze nikt nie dostał i ludzie wątpią, że dostaną. Jedna z osób powiedziała, że prędzej liczy na dobre ludzkie serca niż na pomoc rządową. – Tak rząd Tuska dba o naród – o ludzi w potrzebie! Tusk odwiedza powodzian tylko i wyłącznie w celach reklamowych – w ramach kampanii prezydenckiej!

Zginął laptop min. Szczygły

Bliski współpracownik śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego - szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło zginął w katastrofie prezydenckiego tupolewa koło Smoleńska. Wiadomo już, że nie zabrał ze sobą swojego przenośnego komputera na pokład samolotu. Według wiceszefa BBN Witolda Waszczykowskiego, laptop powinien być w mieszkaniu Szczygły. Ale laptop zniknął, mówi Waszczykowski. Wiadomo, że kontrolowana przez Tuska Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego rzekomo zabezpieczała próbki DNA od rodzin ofiar. W tym celu w dzień po katastrofie funkcjonariusze pojawili się w domu siostry ministra Szczygły koło Olsztyna („Dziennik” 29.4.2010).

Prasowe hieny nad trumną ofiar katastrofy

Biskup kielecki Kazimierz Ryczan w homilii podczas mszy świętej sprawowanej 3 maja w intencji ojczyzny podkreślił, że po katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, "musimy od nowa walczyć o dusze narodu" i modlić się o "prezydenta, który będzie mu służył".
- Mieliśmy nadzieję, że walka toczyć się będzie o Polskę bogatą, dostatnią, wiarygodną i praworządną. Tymczasem od nowa musimy walczyć o duszę narodu, którą zatruwają polskojęzyczne środki masowego przekazu - powiedział ordynariusz kielecki do uczestników uroczystości, którzy w 219. rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja wypełnili katedrę.
Biskup podkreślił, że nie żyje prezydent, który walczył o prawa Polski w UE, kochał ojczyznę z jej historią i jej naród. Uświadamiał mu również - mówił hierarcha - że musimy pamiętać o swej historii oraz ciekawej i niepowtarzalnej tożsamości, na którą złożyły się nasze skomplikowane dzieje.

Biskup Ryczan wezwał wiernych, by prosili z nim Matkę Boską Królową Polski "o mądrego prezydenta, który będzie służył narodowi, a nie pragmatyzmowi partii" (PAP 3.5.2010).

Czy katastrofie winny jest rząd?

Red. Rafał Ziemkiewicz pisze w „Rzeczpospolitej” (Siódmy wariant 1.5.2010): Zdrowy rozum i doświadczenie dziennikarza, który o wielu różnych katastrofach już czytał, a o niektórych nawet sam pisał, podpowiada mi, że przy tego typu zdarzeniach zazwyczaj nie ma jednej przyczyny. Przyczyną jest zwykle − jak w uznanej niegdyś za wydumaną powieści Lema „Katar” − splot błędów i przypadków, z których każdy w pojedynkę nie miałby tragicznych skutków, czasem nawet dwa na raz nic by nie spowodowały, ale łącznie doprowadziły do nieszczęścia. Tak było w Czarnobylu, tak było z dwoma amerykańskimi promami kosmicznymi czy z katastrofą samolotu amerykańskiej misji wojskowej w byłej Jugosławii.
To oczywiście tylko domniemania laika, ale ze znanych już dziś faktów można wskazać kilka, które mogły się w takiego piekielnego puzla ułożyć. Mgła, złe oświetlenie pasa, prawdopodobnie błędna informacja z kontroli lotów, zmieniony układ radiolatarni. Coś mniej, coś więcej? Czekajmy na dalsze informacje.
Osobiście zwracam uwagę na jeden wątek, który jakoś umyka uwagi komentatorów. Przez trzy tygodnie, jakie upłynęły od katastrofy, nie mogłem znaleźć wiarygodnej informacji, jaki właściwie charakter miała wizyta Lecha Kaczyńskiego i towarzyszącej mu delegacji w Katyniu − oficjalny czy prywatny?
Zaproszenie dotyczyło wizyty oficjalnej. O taki status wystąpiła też kancelaria prezydenta. Ale wszystko wskazuje, że po stronie rosyjskiej uważano ją za nieoficjalną. Różnica jest zasadnicza − wizyta oficjalna to inne, dodatkowe procedury bezpieczeństwa. Takie, jak zastosowano trzy dni wcześniej podczas wizyty Tuska. W dniu katastrofy ich nie było.
Odpowiedzi nie można było uzyskać. Oficjalna czy nie? A jeśli nie, to kto, gdzie, kiedy zdecydował obniżeniu jej statusu? Czy stało się to w Polsce, czy w Rosji? Z czyjej inicjatywy?
W końcu znalazłem wywiad generała Janickiego, szefa BOR, z kuriozalnym stwierdzeniem, że wizyta była nieoficjalna, ale traktowana jak oficjalna. Cóż, w całym tym wywiadzie generał wije się i udziela dziwnych informacji, tego rodzaju, że odpowiednie służby zabezpieczyły jak należy wizytę premiera i to wystarczało także na wizytę prezydenta… Ale na razie wystarczy, dziękuję. A więc wizyta, która w MSZ i potem w kancelarii Prezydenta była jeszcze oficjalna, gdzieś po drodze ten status utraciła.
Gdyby go nie utraciła, to być może do katastrofy by nie doszło. Zastosowane procedury nie pozwoliłyby wszystkim elementom śmiertelnej układanki wskoczyć na miejsce.
Kto doprowadził do obniżenia rangi wizyty? I dlaczego? Czy polski rząd? Czy formalnie odpowiedzialny za takie sprawy minister Arabski? Czy po to, aby, jak to od dwóch lat konsekwentnie czyniła jego partia, po raz kolejny prezydenta poniżyć, pomniejszyć, odebrać mu znaczenie, na rzecz premiera?
Na razie nie oskarżam. Pytam. Wizycie Głowy Państwa w Katyniu odebrano status oficjalny, i to jest fakt. Najbardziej prawdopodobne jest, że zrobił to polski rząd, i że zrobił to, tak, jak było z poprzednimi groteskowymi wojnami o oficjalne wyjazdy, samoloty i krzesła, w partyjnym interesie rządzącej formacji. I prawdopodobne jest, że gdyby nie ta głupia, małostkowa decyzja, do nieszczęścia by nie doszło.
Domagam się odpowiedzi.
Domagam się, aby oprócz podanych do wiadomości publicznej sześciu możliwych wariantów przyczyny katastrofy, prokuratura uwzględniła w śledztwie szukającym winnych „nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lotniczym” także siódmy wariant. Ten właśnie.

Żądają prawdy o katastrofie

Pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie zebrało się kilka tysięcy osób, domagających się powołania międzynarodowej komisji, która wyjaśniłaby przyczyny katastrofy smoleńskiej. Wśród ludzi krążył list do premiera Donalda Tuska w tej sprawie, pod którym podpisało się tysiące osób. Zebrani pod Pałacem nie wierzą w obiektywizm ekspertów, którzy obecnie pracują nad wyjaśnieniem katastrofy. Zaznaczono w nim również, że "wnioski takiej Komisji, z udziałem najlepszych światowych ekspertów, miałyby podstawowe znaczenie dla opinii publicznej i dla historii". Pod listem podpisał się przewodniczący Rady Polskiej Fundacji Katyńskiej prof. dr hab. Jacek Trznadel. Prezes Fundacji Republikańskiej Przemysław Wipler mówi: Zbieramy podpisy po to, by powołać międzynarodową komisję, która lepiej niż polski rząd, czy strona rosyjska przyłoży się do wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Pomysł powołania niezależnej międzynarodowej komisji zainicjował Ruch 10 kwietnia, gdyż wszystko wskazuje na to, że ani rząd Donalda Tuska, ani Rosjanie nie myślą powiedzieć całej prawdy o katastrofie pod Smoleńskiem (IAR 9.5.2010).

PO zawłaszcza posady

Media podały, że Donald Tusk płakał, jak się dowiedział o katastrofie pod Smoleńskiem. Chyba raczej ze szczęścia, gdyż katastrofa otworzyła dla PO możliwość obsadzenia ważnych w państwie stanowisk, które dotychczas były w rękach ludzi nie związanych z PO.
Że płakał chyba ze szczęścia, potwierdza zawłaszczanie tych posad przez PO. "Skąd ten pośpiech w przejmowaniu przez PO wszystkich możliwych urzędów?" - pisze na blogu Marek Migalski. Wytyka PO zawłaszczanie posad m.in. po Macieju Płażyńskim, Władysławie Stasiaku, Aleksandrze Szczygle, Januszu Kurtyce czy generałach. "Czy nie było kogoś spoza PO?" - pyta. "Całe państwo zaczyna przechodzić powoli pod władanie PO. I jest to głęboko niepokojące!" - twierdzi Migalski i podaje przykład tylko z wczoraj, kiedy to prezesem Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" po zmarłym w katastrofie Macieju Płażyńskim została posłanka Platformy Obywatelskiej, Halina Rozpondek. "Czy oni naprawdę nie mogą trochę poczekać? Skąd ten pospiech w przejmowaniu przez PO wszystkich możliwych instytucji i urzędów? Czy nie było kogoś spoza PO, kto godnie by reprezentował Wspólnotę przez te kilka tygodni? Musi to być koniecznie ktoś z partyjną legitymacją?" - dopytuje. „Zresztą to nie pierwszy raz, kiedy liderzy PO bardzo się śpieszą - zaczęło się od ekspresowego mianowania szefa kancelarii prezydenta i BBN, przez podpis pod ustawą o IPN, po zgodę na prowadzenie śledztwa przez Rosjan czy mianowanie nowego szefa Sztabu Generalnego. A teraz to. Nic nie mam przeciwko pani poseł, ale naprawdę nie można było powierzyć stanowiska po tragicznie zmarłym Macieju Płażyńskim komuś spoza partii Palikota i Niesiołowskiego (nota bene - Płażyński, współzałożyciel PO, startował do Senatu z listy PiS)? Nikt inny nie był godny? Naprawdę?" - pisze Migalski (”Dziennik” 13.5.2010).

Nowak i jego czekiści

W Radiu ZET (9.5.2010) przedstawiciele opozycji - Marek Jurek i Elżbieta Jakubiak - pokłócili się ze Sławomirem Nowakiem – kierownikiem propagandy Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej.
Nowak bronił decyzji rządu, który nie zwrócił się do Rosji, by główne śledztwo w sprawie katastrofy prowadzono w Polsce. Jednak Markowi Jurkowi nie podobała się argumentacja Nowaka. "Rząd nie jest zainteresowany ustaleniem winy śmierci polskiego prezydenta" - mówił Jurek.
Z kolei Elżbieta Jakubiak z PiS powiedziała do Nowaka: "To co pan mówi jest niegodne i pański przekaz medialny i to, co pan stworzył w polskiej polityce to element bagna politycznego. To pan wymyślił ten przekaz i wirtualną politykę z pańskim językiem i pańskimi czekistami na czele tego wszystkiego. Pańscy koledzy nadali ton dyskusji: Kutz, Palikot i Niesiołowski".

Gierek wraca

Niestety większość mediów w Polsce jest w obcych i często antypolskich rękach. Dlatego tak bardzo popierają rząd Donalda Tuska, który z Polski czyni pachołka Niemiec i Rosji.
Red. Bronisław Wildstein daje na to przykład:
Dziwne uczucie deja vu. Pewnie każdy z Szanownych Czytelników przeżywał już coś takiego. Męczące poczucie, że byliśmy już w takiej sytuacji. Spróbujmy opisać tę, w której się znaleźliśmy.
Okazuje się, że media nie są od tego, aby tropić, szukać i analizować. Wręcz przeciwnie. Media mają wyśmiewać takie próby i wszelkie inne niż rządowe dochodzenie prawdy w sprawie największej katastrofy jaka dotknęła Polaków, katastrofy, w której zginęli przywódcy i najwyżsi urzędnicy państwa. Media mają stać na straży monopolu rządu w tej kwestii i pilnować, aby nikt nie ośmielił się mieć w tej materii odmiennego zdania. Jeśli się ono pojawi, nie wolno go prezentować bez odpowiedniego komentarza, który zdezawuuje bezprawne i skandaliczne, samodzielne dochodzenie prawdy.
Okazuje się, że krytyka rządu jest naruszeniem polskiej racji stanu, a jej podejmowanie jest nieodpowiedzialnym żerowaniem na tragedii, podłością, nekrofilią, pedofilią, infantylizmem, rozhuśtywaniem nastrojów i myśleniem spiskowym. Jest także działaniem na polityczne zamówienie, partyjną propagandą, wodą na młyn i chodzeniem na pasku. Zupełnie odwrotnie niż przytakiwanie rządowi i jego światłym przywódcom, co jest zadaniem godnym prawdziwych, bezprzymiotnikowych dziennikarzy.
Okazuje się, że każda deklaracja rządu jest prawdą samą, choćby wszystko świadczyło przeciw niej, a każda odmienna od niej wersja jest nieuprawnioną i z gruntu fałszywą enuncjacją, która nie powinna się pojawić w obiegu publicznym. Okazuje się, że media w celu wyjaśnienia rzeczywistości cytują po prostu rządowe oświadczenia. Prezentowanie zdań innych bez właściwego komentarza jest nieodpowiedzialnym podburzaniem i sianiem nienawiści...
I byłoby to nawet zabawne, gdyby nie było ponure („Rzeczpospolita” 8.5.2010).

NIK: Minister Miller złamał prawo

Tuskowy minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller złamał prawo – oceniają inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli, którzy przyjrzeli się, jak gospodarował on publicznymi środkami na budowę małopolskiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Krakowie („Dziennik” 9.5.2010).

IPN: czego boi się Tusk i PO?!

W „Rzeczpospolitej” (29.4.2010) red. Rafał A. Ziemkiewicz pisze: W świetle przyjętej dosłownie przed chwilą, głosami rządzącej większości, nowelizacji ustawy o IPN, poranna decyzja Bronisława Komorowskiego o podpisaniu nowej ustawy staje się jeszcze bardziej znamienna, niż to się w pierwszej chwili wydawało.
Nowa ustawa skonstruowana została tak, że wybranego zgodnie z nią, a więc prawie na pewno życzliwego PO szefa, Instytut doczekałby się za jakieś pól roku. Do tego czasu miałby kierować nim Franciszek Gryciuk, wskazany przez Kolegium IPN z dwojga obecnych wiceprezesów.
A jednak z jakiegoś powodu władza nie chce czekać, aż wypełnione zostaną procedury podpisanej rano przez p.o. prezydenta nowej ustawy. Przyjęta tego samego dnia wieczorem, w trybie superekspresowym nowelizacja daje prawo wskazania tymczasowego następcy… marszałkowi Sejmu...
Pytanie, którego nie wolno w tej sytuacji nie zadać − do Bronisława Komorowskiego i całej PO: co takiego znajduje się w zasobach IPN, że ustanowienie nad nimi własnego, zaufanego nadzorcy, staje się w okresie kampanii wyborczej tak pilne?

IPN – protest inteligencji

Poznań, 2.05.2010 r.
Oświadczenie w sprawie nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej

My, niżej podpisani pracownicy nauki różnych ośrodków Polski, z wielką dezaprobatą przyjęliśmy fakt podpisania przez Marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, pełniącego funkcję Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej - wbrew znanej publicznie woli tragicznie zmarłego śp. Prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego.
Marszałek Bronisław Komorowski reprezentuje przeciwny wobec śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego obóz polityczny, a zaczął pełnić obowiązki głowy państwa w wyniku Jego tragicznej śmierci. Taka sytuacja w każdym demokratycznym społeczeństwie i państwie obliguje przejmującego obowiązki do zachowań neutralnych politycznie i taktownych i do niepodejmowania decyzji, które jednoznacznie odpowiadają interesowi politycznemu własnego ugrupowania.
Na polecenie śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Kancelaria Prezydenta przygotowała wniosek wraz z jego merytorycznym uzasadnieniem (dokument liczy 22 strony) skierowujący nowelizację ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Przeciwko nowelizacji ustawy wypowiedziały się liczne środowiska naukowe, kombatanckie, związkowe, wiele osób życia publicznego, między innymi dwaj wybitni hierarchowie Kościoła katolickiego, a także Rada Programowa Instytutu Pamięci Narodowej zdecydowanie najlepiej znająca legislacyjne potrzeby tej instytucji.
W takiej sytuacji podpisanie przez Marszałka Bronisława Komorowskiego ustawy o IPN należy odczytać jako nieliczenie się ze standardami i regułami życia w demokratycznym społeczeństwie i państwie. Wykorzystanie tragicznego zdarzenia i przejęcie funkcji głowy państwa poza trybem demokratycznego wyboru (choć zgodnie z konstytucją) do realizacji interesu partyjnego ugrupowania, z którym jest związany, budzi uzasadnione wątpliwości co do sposobu sprawowania urzędu Prezydenta RP po ewentualnym wygraniu wyborów przez Marszałka Bronisława Komorowskiego.
Zwracamy się z podziękowaniem do Prawa i Sprawiedliwości za przejęcie inicjatywy śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i skierowanie nowelizacji ustawy o IPN do Trybunału Konstytucyjnego.
W zaistniałej sytuacji obowiązywania nowej ustawy o IPN, która przewiduje nowy tryb wyboru władz tej instytucji, zwracamy się ze stanowczym apelem, wręcz żądaniem, do wszystkich kandydatów do ciała elektorskiego, które będzie wybierało Radę Programową IPN, a także wszystkich kandydatów do tej Rady, by złożyli oświadczenie lustracyjne w formie obowiązującej osoby obejmujące urzędy państwowe, przy których oświadczenie to jest wymagane. Jest to minimalny wymóg, jaki spełniać powinny osoby wybierające władze IPN-u, bo właściwie moralne prawo wyboru elektorów i kandydatów do władz IPN-u powinni mieć tylko ci członkowie rad wydziałów i instytutów wybierających członków kolegium, którzy takie oświadczenie złożą. Szczególny charakter prac badawczych, dochodzeniowo-prokuratorskich i oświatowo-edukacyjnych wymaga, by w kierownictwie IPN-u zasiadały osoby o życiorysach przejrzystych, nieskażonych współpracą z komunistycznymi służbami i strukturami władzy.
List podpisało wielu przedstawicieli inteligencji polskiej, wśród nich 79 profesorów wyższych uczelni (Nasz Dziennik 7.5.2010).

„Solidarność” oburzona na Komorowskiego

Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" przyjęła krytyczne stanowisko w sprawie podpisania przez marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Członkowie Komisji napisali, że "z oburzeniem" przyjęli informację o podpisaniu tej nowelizacji.
Jak podkreślili, stało się to wbrew intencji Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który chciał skierować ustawę przed podpisaniem do Trybunału Konstytucyjnego.
"Komisja Krajowa raz jeszcze stwierdza, że nowa ustawa doprowadzi do utraty niezależności Instytutu i może oznaczać, iż jego podstawowe zadania - ujawnianie prawdy o najnowszej historii Polski i lustracja - będą podporządkowane bieżącym interesom politycznym" - napisali członkowie Komisji w krótkim stanowisku.
O podpisaniu nowelizacji ustawy o IPN Komorowski poinformował w czwartek. Przewodniczący NSZZ "Solidarność" Janusz Śniadek już w ostatni piątek zwracał się do Komorowskiego z apelem, by ten nie podpisywał noweli i skierował ją - zgodnie z intencją zmarłego prezydenta - do Trybunału Konstytucyjnego.
Nowela zmienia zasady wyboru władz Instytutu i poszerza dostęp do jego akt. W miejsce Kolegium IPN ma zostać powołana dziesięcioosobowa Rada IPN. Rada będzie miała większe kompetencje niż Kolegium, które jest ciałem doradczym; ma m.in. ustalać priorytetowe tematy badawcze i rekomendować kierunki działań IPN; opiniować powoływanie i odwoływanie szefów pionów IPN. Prezesa IPN powoływać i odwoływać będzie Sejm zwykłą większością głosów. Odwołanie prezesa, na wniosek Rady IPN, byłoby możliwe m.in. w przypadku odrzucenia jego rocznego sprawozdania przez Radę bezwzględną większością głosów (PAP 29.4.2010).
Z kolei poseł PiS Ryszarda Terleckiego powiedział, że marszałek Sejmu Bronisław Komorowski podpisując nowelę ustawy o IPN wykonał polecenie swojej partii – PO („Dziennik” 29.4.2010).

Strach przed linczem

Sebastian Karpiniuk, były poseł PO o bardzo brzydkim charakterze, który zginął pod Smoleńskiem, był związany z Kołobrzegiem, gdzie rządy sprawuje PO w sojuszu z Lewicą. Stąd radni miejscy tego bloku postanowili z Karpiniuka uczynić bohatera narodowego. Nie tylko że nadali mu obywatelstwo honorowe miasta, ale także postanowili nadać budowanemu właśnie stadionowi imię zmarłego, co wywołało duży sprzeciw niektórych radnych (m.in. 2 z PiS) i wielu obywateli miasta. Radni z PO „szli jednak na noże”. Doszło do tego, że: "Ludzie się boją wypowiedzieć przeciw w obawie przed linczem" - mówił jeden z radnych z SLD - Bogdan Błaszczyk, były poseł i były prezydent miasta, który z pomysłem się nie zgadzał . Wielu mu wtórowało („Dziennik” 4.5.2010).

Koniecznie przeczytaj!

Pod takim tytułem ukazała się opinia „Anny” pod tekstem „Wiemy dlaczego Polska nie przejęła od Rosjan śledztwa” (Wirtualna Polska 13.5.2010). „Anna” pisze: My się na tym znamy. My wiemy jak to trzeba zrobić. Mamy już gotowe projekty ustaw, które leżą w szufladach. Wybudujemy tysiące kilometrów autostrad, na których nie będą ginąć ludzie. Polacy zasługują na cud gospodarczy. Będziecie godziwie zarabiać i obniżymy podatki . Polacy, którzy wyjechali za pracą będą powracać do Polski , do swoich rodzin. Będzie na nich czekała dobrze płatna praca. Tusk w debacie przedwyborczej zarzucał Kaczyńskiemu drożyznę podstawowych artykułów, a w tym te słynne jabłka i cebule. Dzisiaj galopujące ceny wszystkich artykułów PO tłumaczy sprawą wolnego rynku, gospodarki światowej. Dzisiaj polskim rządem kieruje człowiek, którego wiedza ekonomiczna kończy się na znajomości cen cebuli i jabłek? PO jest wspaniałe w opluwaniu przeciwników - wypowiedzi Tuska, Niesiołowskiego, Klepacz, Sikorskiego, Bartoszewskiego, Chlebowskiego, Wałęsy i wielu innych "najemników" były na poziomie bruku. Z takim przejęciem przedstawiali swoje "pomysły uzdrowieńcze", z takim zaangażowaniem i nienawiścią opluwali poprzednich ministrów, że aż niemiło było tego wysłuchiwać. A co teraz z tych obietnic pozostało? Czy ci opluwacze z PO mają odrobinę wstydu? To młodzi, gniewni, obrażeni na starszych, omamieni drugą Irlandią , omamieni nie realnymi pomysłami i wysokimi zarobkami, zagłosowali na PO. Zagłosowali w buncie przeciwko rodzicom i dziadkom. W noc przedwyborczą rozesłali sobie miliony esemesów, a rano poszli i zagłosowali na PO - z myślą, że wejdą do raju. Do zwycięstwa PO przyczyniły się w dużym stopniu media. To media w czasie kampanii przedwyborczej zbliżyły się do granic "uświadamiania", że Polacy zagłosowaliby nawet na jakąś kozę. PO ma również "sukcesy". Bardzo dobrze skłócili młode pokolenie ze starszym, przekroczono granice przyzwoitości w krytyce wolności religijnej i wyznaniowej, krytyce wykształcenia i pochodzenia społecznego. PO wprowadziło "elitarność" partii prawie jak sąsiedzi w latach 30. Historia PO i większości ich członków: młodzi, którzy poparli PO powinni zapoznać się z Kongresem Liberalno Demokratycznym tzw."Kongresem Aferałów", z Unią Wolności, koalicją AWS-UW, z prywatyzacją i likwidacją hut , kopalń i wielkich zakładów przemysłowych. Godna uwagi jest też "kariera finansowa" i zawodowa byłych działaczy wymienionych partii. Dzisiaj, za te nierealne obietnice przedwyborcze, jesteśmy faszerowani wysokim poparciem dla PO, które przeprowadzają "różne ośrodki badania opinii". Zwolennicy PO podwyżki cen tłumaczą wolnym rynkiem i uzależnieniami od gospodarki światowej, a za czasów PiS winę za to ponosił tamten Rząd /ciekawe czy za pogodę też/. Wiem, że wielu wstydzi się, że głosowało na PO, wielu z zajadłością krytykuje PiS za to że nie zrobił nic i na dodatek wszystko zepsuł - właśnie to NIC??? Proponuję tak na spokojnie przeanalizować jak media krytykowały PiS za drobne lub nawet poszlakowe sprawy, a jak te same media wychwalają PO za nic lub nabierają wody w usta na wiele tematów. Przykładów obłudy, fałszu, butności i braku kultury u zwolenników i członków PO można by przytaczać bez granic.

Lepszy doświadczony polityk niż dziecorób

W TVN24 (11.5.2010) w programie "Rozmowy Rymanowskiego" prof. Jadwiga Staniszkis powiedziała: Wolę doświadczenie polityczne Jarosława Kaczyńskiego, niż wiele dzieci Bronisława Komorowskiego. Jej zdaniem, politykiem z pierwszej ligi jest Jarosław Kaczyński. Bronisława Komorowskiego określiła mianem kandydata z "trzeciego rzędu. Jadwiga Staniszkis wprost przyznała również, że "stawia na PiS". Kandydata PO oceniła jako "wygaszonego". Według niej, kampania prowadzona jest w cieniu tego, co powiedział Tusk, że potrzebna jest nam żyrandolowa prezydentura.

Czy był to zamach stanu?
Co na to konstytucjonaliści?!


W „Wirtualnej Polsce” (21.5.2010) w komentarzach po artykule „Plakaty z Komorowskim i martwym płodem” ktoś podpisany „nick” napisał: Przejęcie obowiązków prezydenta (przez Bronisława Komorowskiego) dokonało się z rażącym naruszeniem przepisów Konstytucji. Biorąc pod uwagę całokształt okoliczności wydarzeń z tragicznego 10 kwietnia 2010, uzasadnionym jest podejrzenie, iż doszło w Polsce do faktycznego zamachu stanu z uzurpacją władzy prezydenta przez marszałka Sejmu RP (Bronisława Komorowskiego).
Marszałek Sejmu RP, Bronisław Komorowski przejął obowiązki prezydenta na mocy art. 131 pkt. 2 Konstytucji, który numeratywnie wylicza przypadki objęcia przez marszałka Sejmu obowiązków prezydenta. Należą do nich:
1) śmierć Prezydenta Rzeczypospolitej,
2) zrzeczenie się urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej,
3) stwierdzenie nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej lub innych przyczyn nieobjęcia urzędu po wyborze,
4) uznanie przez Zgromadzenie Narodowe trwałej niezdolności Prezydenta Rzeczypospolitej do sprawowania urzędu ze względu na stan zdrowia, uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby członków Zgromadzenia Narodowego,
5) złożenie Prezydenta Rzeczypospolitej z urzędu orzeczeniem Trybunału Stanu.
Przejęcie obowiązków przez Marszałka Sejmu zostało ogłoszone publicznie dn. 10 kwietnia 2010 około południa. Pierwsze czynności faktyczne dokonane na mocy upoważnień od Marszałka Sejmu pełniącego obowiązki Prezydenta RP (m.in. ogłoszenie żałoby narodowe) zostały wykonane przed godziną 14.
W czasie, w którym marszałek Sejmu Bronisław Komorowski formalnie i faktycznie przejmował obowiązki prezydenta RP na mocy art. 131 pkt. 2 Konstytucji RP nie nastąpiło jeszcze formalne stwierdzenie zgonu prezydenta Rzeczypospolitej, Lecha Kaczyńskiego. Zarówno z litery, jak i z ducha prawa (panował wtedy jeszcze ogromny chaos informacyjny i pojawiały się sprzeczne informacje o osobach, które mogły przeżyć katastrofę lotniczą w Smoleńsku) Pan Prezydent Kaczyński był w tych godzinach osobą zaginioną.
Przejmowanie obowiązków prezydenta przez marszałka Sejmu w przypadku czasowej niemożliwości sprawowania urzędu (a za taki przypadek wobec zamkniętego katalogu przyczyn z art. 131 pkt.2 należy uznać zaginięcie Prezydenta) reguluje art. 131 pkt. 1 Konstytucji RP. Przytaczam brzmienie tegoż artykułu, zd. 2 i następne: „Gdy Prezydent Rzeczypospolitej nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej”;
Należy przy tym nadmienić, że nie miała miejsca okoliczność z art. 30 par. 1 Kodeksu Cywilnego, gdzie jest uregulowana możliwość uznania za zmarłego uczestnika m.in. podróży powietrznej. Przytoczony przepis wymaga bowiem upływu 6 miesięcy od daty katastrofy.
Pierwsze informacje o zidentyfikowaniu ciała pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego pojawiły się dopiero w sobotę wieczorem.
Reasumując, przejęcie obowiązków prezydenta dokonało się z rażącym naruszeniem przepisów Konstytucji, stanowiąc delikt konstytucyjny. Biorąc pod uwagę całokształt okoliczności wydarzeń z tragicznego 10 kwietnia 2010, uzasadnionym jest podejrzenie, iż doszło w Polsce do faktycznego zamachu stanu z uzurpacją władzy prezydenta przez marszałka Sejmu RP.

Czy mamy wierzyć Komorowskiemu?

W „Rzeczpospolitej” z 20 maja 2010 red. Piotr Semka pisze: Kandydat Platformy Obywatelskiej na prezydenta na motto swojej kampanii wybrał hasło: “Zgoda buduje”. Ale czy oznacza to, że marszałek Bronisław Komorowski naprawdę się zmienił?
Czy hasło wyborcze kandydata PO ma wskazywać, że Komorowski chce zerwać z tym wszystkim, co kojarzy się nam z polityką Platformy ostatnich trzech lat? Z ciągłymi afrontami wobec śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego? Kpinami w stylu “jaka wizyta, taki zamach”? Z agresywnymi wystąpieniami z kampanii 2007 roku, gdy Bronisław Komorowski głosił, że politycy PiS gardzą ludźmi? Czy oznacza to, że Platforma Obywatelska wyrzeka się brutalnych prowokacji Janusza Palikota i agresywnego języka Stefana Niesiołowskiego? Czy rezygnuje z logiki wojny z opozycją, którą zadeklarował Donald Tusk po wybuchu – niewyjaśnionej do dziś – afery hazardowej?
Powinniśmy mieć nadzieję, iż wyborcze motto Komorowskiego to poważna deklaracja, że marszałek z całą tą wojenną i agresywną retoryką swojej partii zrywa i wybiera drogę zgody. Jeśli jednak Polacy mają przesłaniu prezydenckiego kandydata Platformy zaufać, jeśli mają uwierzyć, że zmiana jest trwała, to samo hasło nie wystarczy.
Należy oczekiwać teraz, że Bronisław Komorowski jednoznacznie odetnie się od Andrzeja Wajdy, dla którego kampania wyborcza to wojna domowa. Że wyraźnie zdystansuje się od ostatnich wypowiedzi Władysława Bartoszewskiego i jasno zadeklaruje, że żaden – nawet najbardziej godny – życiorys nie usprawiedliwia obrażania rywali. Że odżegna się od Janusza Palikota, który – mimo obietnic sprzed paru dni – znów ubliża przeciwnikom politycznym Platformy.
Powtórzę raz jeszcze. Polacy powinni wierzyć w szczerą przemianę Bronisława Komorowskiego. Ale parę wyraźnych deklaracji pozwoliłoby uwierzyć mocniej. Panie marszałku, ruch należy do Pana.

Czerwona zaraza

Arcybiskup lubelski Józef Życiński, lewacy i dziwacy skupieni wokół „Gazety Wyborczej” rzucili hasło, a by 9 maja stawiać znicze na cmentarzach żołnierzy sowieckich, rzekomo wyzwolicielom Polski. A nawet jak nie byli naprawdę wyzwolicielami Polski, bo okupację niemiecką zastępowali okupacją sowiecką, to przecież wykonywali tylko rozkazy, byli bezwolnym narzędziem w rękach Stalina.
Na pewno to prawda, że wykonywali rozkazy sowieckiego dowództwa, które z kolei wykonywało rozkazy Stalina. Nie zmienia to faktu, że ci „gieroje” przy rzekomym wyzwalaniu Polski bardzo często niszczyli i okradali Polskę i masowo mordowali czy zabijali Polaków oraz gwałcili polskie kobiety i dziewczęta. Szczególnie tę ostatnią zbrodnię popełniali z własnej inicjatywy!
I takim sukinsynom zapalać znicze?!
W związku z tą sprawą Piotr Gursztyn przypomniał wiersz żołnierz Powstania Warszawskiego Józefa Szczepańskiego (autor m.in. słynnego “Pałacyku Michla”) pt. „Czerwona zaraza”, który napisał 29 sierpnia 1944 roku - kilkanaście dni przed bohaterską śmiercią, który na pewno było warto przypomnieć:

Czekamy ciebie, czerwona zarazo,
byś wybawiła nas od czarnej śmierci,
byś nam Kraj przedtem rozdarłszy na ćwierci,
była zbawieniem witanym z odrazą
(…)
Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco,
jakiej ci śmierci życzymy w podzięce
(…)
Żebyś ty wiedział, jak to strasznie boli
nas, dzieci Wielkiej, Niepodległej, Świętej
skuwać w kajdany łaski twej przeklętej,
cuchnącej jarzmem wiekowej niewoli.

Zablokowana dyskusja o katastrofie

Red. Bronisław Wildstein pisze w „Rzeczpospolitej” (20.5.2010): Wezwanie, aby nie używać tragedii smoleńskiej w wyborach, brzmi rozsądnie. Zastanawiając się jednak nad jego znaczeniem, szybko się orientujemy, że chodzi o to, aby wyjąć działanie rządu w tej sprawie spod kontroli i osądu publicznego. Reakcja władz na najbardziej dramatyczne wydarzenie 20-lecia wolnej Polski ma się stać tematem tabu.
W rzeczywistości, zgodnie z kanonami demokracji, uznać ją trzeba za główny egzamin rządzących, a jej wynik powinien zadecydować o ich dalszych politycznych losach. Tymczasem rząd i usłużni dziennikarze próbują wątpliwości wobec jego postawy pokazać jako naruszenie polskiej racji stanu, a krytykę przedstawić jako dokonywaną na zlecenie opozycji zbrodnię obrazy majestatu. Wynika z tego, że mamy władzę doskonałą, która postąpiła w jedyny dopuszczalny sposób, a dyskusja na ten temat jest niedopuszczalna.
Fakt, że tego typu interpretacja została szeroko narzucona społeczeństwu, świadczy o tym, z jakimi problemami boryka się polska demokracja. W sporej mierze skuteczna blokada debaty pokazuje, jakie trudności napotyka w naszym kraju wolność słowa i jak kiepski jest stan większości naszych mediów.
Uznanie postawy rządu wobec katastrofy za niezadowalającą jest bowiem najłagodniejszą oceną, jaką można mu wystawić.
...Jako obywatele mamy obowiązek żądać, aby rząd wyjaśnił katastrofę katyńską. Mamy obowiązek domagać się, aby stały się one istotnym tematem kampanii prezydenckiej. Takie niezwykłe i tragiczne wydarzenia są testem na funkcjonowanie państwa i jego rządu. Mamy prawo wymagać od opozycji i wszystkich polityków, aby podjęli te tematy. Powinniśmy także sprawdzić, czy w tej sytuacji dziennikarze zachowują się jak rzecznicy społeczeństwa czy propagandyści rządu.

Przed Trybunał Stanu!

Red. Maria Przełomiec z TVP mówi: Dwie rzeczy wzbudziły w mijającym tygodniu moją uwagę. Pierwsza to kwestia Gazpromu. Za pretekst niech tu posłuży wizyta wiceszefa tej firmy, Aleksandra Miedwiediewa w Warszawie. Gazprom wspólnie z EuRoPol GAZ-em fundują stypendia dla doktorantów polskich. Wydaje mi się, że to dowodzi czegoś bardzo istotnego - Gazprom gwałtownie szuka sposobów na poprawienie swojej sytuacji zarówno jeśli chodzi o interesy, jak i wizerunek. Dlatego, że z głównego dostawcy surowca do Europy spadł na trzecią pozycję. W tej chwili plasuje się za Norwegią i Katarem, który dostarcza skroplony gaz. Co więcej, konkurencja taka wymusza na Gazpromie obniżki cen. Eksperci twierdzą, że sytuacja rosyjskiej firmy nigdy nie była tak zła.
W tym kontekście bardzo dziwi, że Polska wciąż deklaruje gotowość podpisania umowy gazowej z Rosją. Bo nawet te kraje zachodnie, które chcą w przyszłości korzystać z Gazociągu Północnego przechodzą raczej na umowy krótkoterminowe. Dlatego, że cena gazu spada, jest coraz więcej dostawców i pojawia się w dalszej perspektywie czasowej kwestia gazu łupkowego, którego duże złoża są prawdopodobnie w Polsce. W prasie rosyjskiej już się pojawiają artykuły, z których wynika, że złoża gazu łupkowego w Polsce znacznie wzmacniają jej pozycję przetargową. Tak więc zawarcie umowy gazowej z Rosją do roku 2042 byłoby ogromnym błędem (Kresy.pl 22.5.2010).
Jeśli umowa Polski z Gazpromem, opracowana przez ministra gospodarski Waldemara Pawlaka, zostanie zawarta, a przez to Polska poniesie wielomiliardowe straty (!), wówczas tak Waldemar Pawlak jak i premier Donald Tusk powinni stanąć przed Trybunałem Stanu. Tak na pewno zakończyła by się taka sprawa w każdym demokratycznym państwie, które dba o jego interes narodowy i interes jego obywateli.

PO sprzedaje Polskę

Minister skarbu zamieścił w tygodniku "The Economist" ogłoszenie o sprzedaży kolejnych 670 polskich spółek z ponad 40 sektorów gospodarki. Pod ręką Platformy Obywatelskiej Polska od trzech lat żyje z wyprzedaży majątku poprzednich pokoleń i zaciągania długów na koszt przyszłych. Ekonomiści biją na alarm: sprzedaż strategicznych sektorów gospodarki na rzecz zagranicznych inwestorów nie zasypie dziury budżetowej, za to zwiększy finansowy drenaż Polski i narazi nasz kraj na "wrogie przejęcie". Prywatyzowanie w kryzysie jest nieracjonalne m.in. dlatego, że firmy prywatne mają teraz znacznie gorszy dostęp do kapitału niż państwa, które są w ocenie rynków bardziej wiarygodnym partnerem w czasach kryzysu („Nasz Dziennik” 17.5.2010).

PO odkneblowuje partyjnego błazna

Poseł Platformy Obywatelskiej Janusz Palikot znowu może wypowiadać się publicznie. Zamilkł on, a według niektórych polityków opozycji, został „zakneblowany” przez wierchuszkę PO zaraz po tragedii pod Smoleńskiem. W jej obliczu uznano bowiem, że publiczne wypowiadanie się a nawet pokazywanie się posła, który był brutalnym, nieraz chamskim krytykiem głowy państwa, może mocno popsuć piarowski wizerunek i podtrzymywanie na nim wysokie rankingi Platformy Obywatelskiej. Teraz jednak, gdy z przestrzeni publicznej żałobę narodową po tragedii 10 kwietnia wypiera prezydencka kampania wyborcza, Palikot znowu może mówić (Infopol 15.5.2010).

Cynizm PiS czy raczej Niesiołowskiego?

Jarosław Kaczyński, kandydat PiS na prezydenta, w specjalnym przesłaniu do Rosjan podziękował im za pomoc i życzliwość okazaną Polakom po katastrofie pod Smoleńskiem. - Są w historii takie momenty, które potrafią zmienić wszystko, zmienić bieg historii - mówił Kaczyński. Pełne przemówienie Jarosława Kaczyńskiego znajduje się na stronie youtube.com.
Stefan Niesiołowski z Platformy Obywatelskiej, znany z wyjątkowo brutalnej agresji, złośliwości i właśnie z cynizmu, zarzucił Jarosławowi Kaczyńskiemu cynizm. Zdaniem wicemarszałka sejmu, Kaczyński wygłosił to przemówienie wyłącznie ze względu na kampanię wyborczą. – No cóż, każdy sądzi według siebie!!!
Natomiast poseł SLD Tadeusz Iwiński uważa, że wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego skierowane do Rosjan należy potraktować z uznaniem. Z uznaniem o tym wystąpieniu Kaczyńskiego mówiło wiele innych polityków i znanych osób.

Gdzie te Tuskowe cuda?

Na Forum „Wirtualnej Polski” (20.5.2010) Zbyszek z Montrealu pisze: Problemem PO jest to, że Tusk od 2005 roku nastawiony jest do wszystkich z maskowaną niechęcią. Niestety przypomina psa ogrodnika. A tu przecież chodzi o Polskę. Robi propagandę jak Gierek. A jak wychodzą zaniedbania (jak przerywane wały przeciwpowodziowe) to szuka sie kozłów ofiarnych. PO udowadnia kolejny raz że nie jest przygotowana do sprawowania władzy. Przecież Polska to nasz wspólny dom. Rany Boskie. Co ma się stać ażeby ten taniec skończyć?! Problem Tuska jest zazdrość i kompleksy. To przypomina tragikomedię. Tylko że za nią płaci cały naród. Gdzie te cuda?! Gdzie obietnice?! Gdzie?! Naród już zaczyna mieć dość tych niekończących się " Tańców z Gwiazdami". Nowe obiecanki powodzianom? Odejdź precz!

„Zgoda buduje” w ujęciu PO

"Polska The Times" pisze, że kiedy prof. Władysław Bartoszewski, uzasadniając swoje przystąpienie do komitetu honorowego Bronisława Komorowskiego, przeciwstawiał hodowcę zwierząt futerkowych (w domyśle Jarosław Kaczyński, miłośnik kotów) ojcu pięciorga dzieci (kandydat PO), Donald Tusk "nie wyglądał na szczęśliwego".
Gdy chwilę potem Andrzej Wajda wypowiadał przeciwnikom Bronisława Komorowskiego wojnę domową, premier naprawdę się zdenerwował. Na jego twarzy malowała się złość, a szef rządu z trudem wytrzymał do końca i szybko wyszedł ze spotkania - zauważa dziennik.
Na tym jednak nie skończyło się wzburzenie Tuska. Według informatorów "Polski" chwilę później szef rządu dobitnie stwierdził co myśli o całej imprezie. - To kompletna porażka, katastrofa, na dodatek na własne życzenie i bez sensu - miał powiedzieć swoim współpracownikom.
Redakcja „Polski” zauważa: Faktycznie agresywny atak na przeciwników wydaje się co najmniej dziwny, zarówno w obliczu smoleńskiej tragedii, jak i sondaży, dających Komorowskiemu zwycięstwo. I jak w obliczu tej sytuacji rozumieć hasło wyborcze "Zgoda buduje", które Komorowski zaprezentował podczas inauguracji komitetu? („Polska” 18.5.2010)

Komitet honorowy czy klub kibica?

Sztab wyborczy Bronisława Komorowskiego szaliki powinien rozdać wszystkim uczestnikom spotkania w Łazienkach.
Atmosfera w Pałacu na Wodzie była mało pałacowa. Wypowiedzi Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska były zupełnie standardowe, jak na taką okazję.
Premier wręczył szalik z napisem “Polska” Marszałkowi Sejmu, ten chciał to żartobliwie skomentować, mówiąc, że Tusk nie jest z Krakowa ani Poznania, skoro taki cenny prezent (szalik, który szef PO trzymał w rękach wieczorem, gdy wygrał wybory w 2007 r.) potrafił komuś dać.
Zgoda, premier nie okazał się skąpcem, ale skąpy okazał się sztab wyborczy, który powinien był kupić 160 takich szalików i rozdać członkom komitetu honorowego. Wówczas mniejszy byłby dysonans pomiędzy honorowością komitetu i godnością miejsca, a uderzającą z wielu wypowiedzi atmosferą piłkarskich trybun.
Znacznie lepiej do słów profesora Bartoszewskiego pasowałby kibicowski szalik niż powaga komitetu honorowego. Swego kandydata do zwycięstwa, jak drużynę przed meczem, zagrzewał sam Andrzej Wajda. Kibice o przeciwnikach mówią różne brzydkie rzeczy, satyryk Marek Majewski nazwał ich psychopatami. Racjonalnych zachowań na trybunach nikt się nie spodziewa dlatego inny satyryk Krzysztof Materna rozbrajająco szczerze wyznał – teraz wyłączam rozum.
I tylko trzeba by nazwę komitet honorowy zmienić na klub kibica i wszystko byłoby jasne. I wtedy też drużyna Komorowskiego nie musiałaby się narażać na zarzuty “prawicowych publicystów” (Michał Sułdrzyński „Rzeczpospolita” 17.5.2010).

A oto dwa komentarze pod tymi uwagami:
1. Ci ludzie z tak zwanego honorowego komitetu bardzo się czegoś boją, skoro tak się zachowują i tak mówią. Strach jest większy niż WSTYD. Może są na nich przysłowiowe kwity? Może za kariery, honory, sławę, nagrody i forsę musieli się jakoś odpłacać, może niezbyt honorowo? Może autorytety wcale nie są autorytetami? Może..może..to tylko przypuszczenia. Trzeba im więc na gwałt takiego prezydenta, “którego nie będą się bali” (cyt. za D. Tuskiem), a którym będą mogli dowolnie manipulować i rządzić. Czyżby o to w “tej wojnie domowej” chodziło? (Wiwa).
2. A teraz wyobraźmy sobie analogiczną sytuację w sztabie Jarosława Kaczyńskiego… widzicie to?
Bo ja już widzę Adama Bielana na dywaniku u Moniki Olejnik o 20.00 która na dzień dobry pyta:
- “Czy uważa pan, że Bronisław Komorowski jest psychopatą? Bo w sztabie wyborczym Jarosława Kaczyńskiego tak uważają. Pan się pod tym podpisuje?”
- i na nic by się zdało korzenie i przepraszanie, próby zmiany tematu i ucieczki w bok. Pani redaktor z całą pewnością z wielką determinacją by walczyła w obronie wysokiego poziomu polskiego życia publicznego…
- “skoro nie jest psychopatą to dlaczego PiS pozwala by tak haniebnie obrażano konkurentów politycznych?”
- “Co państwo zamierzają teraz z tym zrobić?”
Tłumaczący się Bielan stanowiłby tylko zachętę dla rozjuszonej pani redaktor by postawić “kropkę nad i” nad czerwieniejącym Bogu ducha winnym politykiem…
A czy widzicie te nagłówki gazet? Serwis informacyjny o 19?
heh.. rozmarzyłem się… czasami to tak zdrowo by umieć zachować proporcję w ocenie tego co przyniesie kolejny dzień… (Fryderyk).

Dla kogo ważne to osoby?

W „Dzienniku” (14.5.2010) po redakcyjnym informacją że: „141 znanych osób znalazło się na liście poparcia dla Bronisława Komorowskiego. Jak podaje TOK FM, na kandydata PO chcą głosować m.in. Andrzej Wajda, Henryk Wujec, Franciszek Smuda, Agnieszka Holland, Andrzej Chyra i Wisława Szymborska. Kto jeszcze chce wspomóc Komorowskiego?”, ukazały się m.in. te oto komentarze: !. „jeden z 1.700.000”: a Pan Kaczyński ma poparcie około 1.700.000 obywateli tego kraju - jeden milion siedemset tysięcy - żeby było bardziej wyraźniej; 2. koral: ludzie to jest pranie mózgu. ludzie miejcie swój rozum , to że te wymienione osoby popierają pana Komorowskiego nie znaczy, że dokonują dobrego wyboru . Niestety pan Wajda jest dla mnie osobą mało przekonującą / wspomnę tylko Pana Polańskiego , wspomnę Pana Frykowskiego itd. itd./ zastanawia mnie też to dlaczego jakieś "celebryty" są ważniejsze od zwykłego zjadacza chleba?; 3. „wikon”: Pani Szymborska, czy to ta sama osoba, która popierała Stalina?; 4. Bertie”:
Kto jeszcze chce wspomóc Komorowskiego? Jak to kto: Rysio Sobiesiak, Jaruzelski, Tusk, Michnik, Miro... SAMI NAJLEPSI; 5. „karuzela”: 141 znanych TARGOWICZAN. Całe to PO razem ze swoimi POplecznikami jest jak wrzód na d..... i najwyższy czas skorzystać z pomocy chirurga bo antybiotyki tu nie Pomogą; 6. „Aboj”: A ja szary obywatel zagłosuje na Kaczyńskiego bo nie jestem małpą; 7. „misiaczek”:
Gwałciciel Roman Polański też popiera Komorowskiego. Też mi elita - oblizują się nawzajem bez cienia wstydu; 8. „sponiewierany”: Warto zapamiętać te osoby. PO popierają ci, którym pasuje państwo mafia, bezprawie dla wybranych, możliwość kręcenia lodów, popierają WIĘŹNIOWIE - czy to nie wystarczy, by wiedzieć gdzie i kim jest elektorat popaprańców?

Odchodzi z PO

Poseł Wojciech Mojzesowicz, który miał przygotowywać strategię rolną dla Donalda Tuska, chce wrócić do PiS - informuje "Rzeczpospolita" (14.5.2010).
Co sprawiło, że poseł chce się odwrócić od Platformy? Mojzesowicz twierdzi, że zna marszałka Komorowskiego od lat i wie, że "jeżeli będzie tak kierował państwem jak sejmem, to w kraju będzie się źle dziać". Według gazety, Mojzesowicz miał zostać członkiem sztabu wyborczego Donalda Tuska i w zamian za miejsce na liście PO w wyborach do sejmu w 2011 r. przygotować strategię rolną na wybory prezydenckie. Jednak po rezygnacji Tuska z ubiegania się o fotel prezydenta dla Mojzesowicza zabrakło miejsca w sztabie wyborczym Komorowskiego.
Mojzesowicz opuścił PiS wiosną 2009 r. po tym, jak na pierwszym miejscu na bydgoskiej liście do europarlamentu został wpisany Ryszard Czarnecki. Potem wspierał kandydatów PO - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Nieprawdziwa twarz Platformy

To skandal, że Platforma nie pokazuje w tej kampanii swojej prawdziwej twarzy.
Dlaczego Bronisław Komorowski nie zaprasza na swoje konferencje prasowe byłych oficerów LWP i WSI, dla których ma taki szacunek?
Dlaczego nie przypomni, że w 2005 r. krytykował Aleksandra Kwaśniewskiego za udział w defiladzie zwycięstwa Moskwie?
Dlaczego premier Tusk nie mówi, że jest „eurosceptykiem” i „nie przepada za Unią Europejską”, jak twierdził jeszcze kilka lat temu?
Dlaczego Radek Sikorski nie przypomni, co pisał swego czasu o Okrągłym Stole? Może wyjaśni przy okazji co miał na myśli, twierdząc, iż „faworyzował on komunistów” i że doszło wówczas do aktu „kolaboracji” między Adamem Michnikiem a przedstawicielami reżimu?
Dlaczego Stefan Niesiołowski nie wystąpi w TVN24 i nie oświadczy, że homoseksualiści to zboczeńcy?
Dlaczego u boku Grzegorza Schetyny nie pojawia się Zbigniew Chlebowski?
Gdzie Mirosław Drzewiecki? Gdzie senator Misiak i posłanka Sawicka?
Gdzie plastikowe penisy i świńskie ryje?
Skąd ta nagła odmiana i ocieplenie wizerunku?
Marek Magierowski („Rzeczpospolita” 11.5. 2010).

Stary-nowy program Komorowskiego

Red. Mikołaj Wójcik w „Dzienniku” (13.5.2010) pisze: W trakcie wideoczatu Bronisława Komorowskiego z Moskwy padło pytanie o to, czy kandydat PO na prezydenta w ogóle ma jakiś program. Okazało się, że owszem, ma. Więcej - sam go współtworzył. Program Komorowskiego to ten sam, z którym Platforma w 2007 r. szła do wyborów. Ten dokument to 90 stron lektury: propozycji, obietnic, opowieści o gospodarczym cudzie, na który Polskę miało być stać. Program, który nie został z tych czy innych względów zrealizowany, a dzisiaj jest od ponownie rekomendowany przez Komorowskiego. Nie sposób dostrzec w nim punktów, których braku realizacji wytłumaczyć się nie da ani kryzysem gospodarczym, ani wetem prezydenckim, ani niechętnym koalicjantem. Przykład pierwszy z brzegu: prywatyzacja. Fakt, że PO obiecywała jej dokończenie. I tę obietnicę realizuje. Ale zobowiązała się też (str. 23 programu), że oddzieli ją od planowania budżetowego. Że przychody ze sprzedaży spółek przeznaczy na "istotne dla obywateli cele, np. zwiększenie wpływów na Fundusz Rezerwy Demograficznej". A jak jest? Bez co najmniej 25 mld zł z prywatyzacji tegoroczny budżet może się zawalić. I to pomimo że wchłonął już ponad 7 mld zbieranych przez lata na fundusz, który Platforma deklarowała wzmacniać. Odłożoną na półkę reprywatyzację, która jest "nie tylko moralnym obowiązkiem" (str. 24), lepiej w ogóle przemilczeć.

Dlaczego zagłosuje na Jara?

Oto jedna z opinii po tekście Marka Magierowskiego pt. „Nieprawdziwa twarz Platformy” (Rzeczpospolita 11.5. 2010): Jako społeczeństwo jesteśmy “bierni w działaniu”, za to mentalnie zmanipulowani, podzieleni, zacietrzewieni, głusi na argumenty, okopani na pozycjach i pojedyncza kampania, wybory, kadencja tego nie zmienią. To wszystko widać choćby na każdym blogu GW czy Rzepy (Aczkolwiek, kto jeszcze nie całkiem zaślepiony, potrafi dostrzec, że prędzej “Rz” wsadzi szpilę PiSowi – choćby piórem p. Ziemkiewicza – niż GW futbolistom z PO). Zagłosuję na Jara (który też nie umiał rządzić krajem), bo jako prezydent będzie się czepiał platformersów, bedzie im patrzył na ręce. Kontrola rządzących przez opozycję jest w interesie społeczeństwa. Na tym polega demokracja, której mamy deficyt. Jaro prezydent nie będzie pewnie ani lepszy ani gorszy od Hegemona z PO, za to będzie substytutem społeczeństwa obywatelskiego. A wszechwładza jednej partii, nawet gdyby były w niej tylko anioły, nigdzie nikomu nie wyszła na dobre. Takie myślenie proponuję także zagorzałym fanom PO – Jaro jako prezydent wyjdzie również Platformie na dobre. Kalkulujcie w spokoju (“maruda?”).

Polacy analfabetami politycznymi

“Prezydent nie musi podobać się wszystkim Polakom. Ma bronić racji stanu” trzeźwo zauważa w “Dzienniku Gazecie Prawnej” Marek Jurek, kandydat Prawicy RP. Innego zdania jest Janusz Czapiński, psycholog społeczny z UW, który w “Fakcie” mówi: “Większość Polaków oczekuje, iż będą się czuli dosyć bezpiecznie, a gdy pojedzie za granicę, to nie będą się go wstydzić”. - Niestety, to prawda – pisze Piotr Gociek w „Rzeczpospolitej” (5.5.2010) i dodaje: Większość Polaków nie rozpoznałaby racji stanu nawet gdyby ta podpełzła znienacka od tyłu i ugryzła ich w tyłek. Większość w innych narodach – również, ale to akurat słabe pocieszenie.

Świadek: Wałęsa był "Bolkiem"

Były funkcjonariusz MO w Gdańsku, Janusz S., który pracował od 1968 r. w Komendzie Wojewódzkiej MO w Gdańsku w pionie bezpieczeństwa i zajmował się tam m.in. opracowywaniem dokumentacji z przesłuchań ze źródłami informacji SB oraz tworzeniem kartotek personalnych agentów, , zeznał przed Sądem Okręgowym w Gdańsku, że Lech Wałęsa w połowie grudnia 1970 r. został zwerbowany do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa jako agent o pseudonimie "Bolek". "Do 1974 r. prowadziłem teczkę pracy i personalną Lecha Wałęsy jako TW Bolek" - powiedział świadek. Janusz S. zeznawał jako świadek w procesie o naruszenie dóbr osobistych z powództwa Lecha Wałęsy przeciwko b. działaczowi Wolnych Związków Zawodowych Krzysztofowi Wyszkowskiemu. Sprawa dotyczy telewizyjnej wypowiedzi Wyszkowskiego z 16 listopada 2005 r. o domniemanej agenturalnej przeszłości b. prezydenta. W tym samym dniu Wałęsa otrzymał od Instytutu Pamięci Narodowej status pokrzywdzonego. Zapowiedział wówczas, że będzie od tego momentu pozywał do sądu osoby, które nadal będą twierdzić, iż był on agentem służb specjalnych PRL. Świadek wyjaśnił, że kilka lat temu, kiedy dowiedział się o kłopotach sądowych Wyszkowskiego, wysłał do niego, a także do Anny Walentynowicz, maila, że jest gotów świadczyć o współpracy Wałęsy z SB w sądzie. "Coś wtedy we mnie pękło. Nie ujawniałem się natomiast ze swoją wiedzą wtedy, gdy sąd lustracyjny w 2000 r. orzekł, że oświadczenie lustracyjne Lecha Wałęsy jest prawdziwe. Nie chciałem się wtedy w to mieszać, wiedziałem m.in., ile dokumentów zostało zniszczonych" - dodał.
A oto dwie – jakże wymowne – wypowiedzi internautów po tym artykule: 1. A tak pluł na panią Walentynowicz i Kaczyńskich, że kłamią... Jeszcze trochę a prawdy się dowiemy o nim. Dlatego za wszelką cenę Tusk chce zamknąć IPN... (Drań zakłamany); 2. najlepszym dowodem na prawdziwość słów świadka jest zachowanie Wałęsy od momentu, kiedy pojawiły się podejrzenia, że był Bolkiem. I tylko tyle i az tyle (kren55).

Szef „Solidarności” do krytyków: wara

„Solidarność” poparła kandydaturę Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta RP, co wywołało furię u wrogów PiS, w tym Lecha Wałęsy. Szef „Solidarności” Janusz Śniadek odparł te zarzuty następująco: Wara komukolwiek od odbierania nam tego prawa do popierania kandydatury Jarosława Kaczyńskiego. "Dzisiaj powiem, że jestem tak samo dobrym obywatelem Polakiem, jak każdy z tych, którzy stawiają ten zarzut. Oni nie mają ani trochę większego ode mnie prawa mówić o Polsce. „Solidarność” powiedziała to Polsce i wara komukolwiek od odbierania nam tego prawa" - argumentował Śniadek. Janusz Śniadek nie zgadza się również z zarzutami, że związek w ten sposób miesza się do polityki. Kiedy „Solidarność” w 1980 r. opowiedziała się jakiej Polski chcemy, rozpoczął się też wielki wrzask, że związek miesza się do polityki" - powiedział. Stwierdził również, że „Solidarność” nigdy nie składała przysięgi na kontynuowanie na wieki wieków polityki Lecha Wałęsy („Dziennik” 1.5.2010).

Głupia antypolska polityka rządów litewskich

W 1385 roku Litwa i Polska połączyły się w jedno państwo i narody polski i litewski żyły w zgodzie prawie aż do XX w. Jednak w 1795 roku nastąpił upadek państwa polsko-litewskiego i zaborca rosyjski, a także i Niemcy robili wszystko, aby skłócić oba narody. Wiek XIX był wiekiem nacjonalizmów. Z pomocą wrogów Polski i Polaków rodził się nacjonalizm litewski, który całą swoją energię skierował przeciwko Polsce i Polakom. W wyniku sprzyjających warunków geopolitycznych w 1918 roku nacjonaliści – a właściwie coraz bardziej szowiniści i faszyści litewscy przejęli władzę na Litwie i przystąpili do brutalnej walki z Polakami (ok. 200-250 tys. osób) i polskością w tym państwie. Polacy, którzy nie chcieli się zlitwinizować mieli być litewską odmianą hinduskich pariasów. Polityka ta w dużym stopniu osiągnęła swój cel (w pewnym stopniu z pomocą Niemców i Związku Sowieckiego). Dzisiaj na Litwie właściwej, czyli etnicznej (tj. bez Wilna i Wileńszczyzny) prawie nie ma Polaków.
Po podboju Polski przez hitlerowskie Niemcy i Związek Sowiecki we wrześniu 1939 roku, Stalin, aby móc łatwiej opanować całą Litwę, sprezentował szowinistom i faszystom litewskim polskie Wilno i część Wileńszczyzny, gdzie Litwinów prawie w ogóle nie było; w Wilnie stanowili zaledwie 1% ludności miasta. Chociaż w latach 1944-91 Litwą, jako częścią Związku Sowieckiego rządzili komuniści litewscy, wśród Litwinów przetrwał nacjonalizm silnie zakrapiany faszyzmem, a przez to wielka nienawiść do Polaków. Tym bardziej, że przed Litwinami stanęło nowe wyzwanie - odpolszczenia Wilna i Wileńszczyzny, gdzie pomimo masowego mordowania Polaków przez Sowietów, Litwinów i Niemców w latach II wojny światowej, wysiedlenia wielu tysięcy Polaków na Sybir, ucieczce na zachód jeszcze większej liczby Polaków, a przede wszystkim przez sowieckie wysiedlenia Polaków z lat 1945-47 i 1956-58 (ogółem wysiedlono ok. 230 000 Polaków do PRL), w Wilnie i na Wileńszczyźnie ciągle mieszka ok. 250 000 Polaków; stanowią 80% ludności powiatu solecznickiego i 60% powiatu wileńskiego).
W latach 1944-90 pozostali Polacy na dzisiejszej Litwie byli prześladowani przez komunistów tak jak wszystkie inne narody Związku Sowieckiego. Jednak mogło istnieć polskie szkolnictwo, prasa, zespoły wokalno-taneczne. A że Polacy, jak już wiemy, stanowią większość ludności na Wileńszczyźnie, polskość trwała i trwa.
W 1991 roku rozpadł się Związek Sowiecki i odrodziło się państwo litewskie. Państwo i społeczeństwo – włącznie z litewskim Kościołem katolickim chore na skrajny nacjonalizm. Stąd rządy litewskie oraz Kościół litewski (arcybiskup Wilna J. Backis jest znanym polakożercą!), chociaż nie mają już takich możliwości jak przed wojną, gdyż dzisiaj cywilizowane państwa są zobowiązane przestrzegać prawa człowieka, dyskryminują Polaków i walczą z polskim szkolnictwem oraz w ogóle z polskim językiem, jak i z polskością Wilna i Wileńszczyzny.
Rosja powoli odzyskuje swoje wpływy w byłych republikach sowieckich – ostatnio odzyskała je w dużym stopniu na Ukrainie, Białoruś ma już właściwie pod dużą kontrolą i robi naciski na Estonię, Łotwę i Litwę.
Jeśli chodzi o Litwę to przez głupotę samych Litwinów Rosja odzyskuje tam wpływy z pomocą litewskich Polaków.
Ostatnio zajął się tą sprawą Józef Darski - historyk, politolog, orientalista, współpracownik "Gazety Polskiej", twórca portalu ABCnet, wykładowca w Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, który portalowi Kresy.pl (22.5.2010) powiedział m.in.:
...(W kontekście odzyskiwania wpływów rosyjskich na Litwie) warto poruszyć także kwestię sytuacji mniejszości polskiej na Litwie. Mniejszość rosyjska w tym kraju maleje bardzo szybko. W momencie odzyskania przez Litwę niepodległości Rosjan było więcej niż Polaków, a teraz jest ich mniej. Rosjanie od 20 lat wyjeżdżają albo się lituanizują. W tej sytuacji jedyną mniejszością, która może destabilizować Litwę są Polacy. I Rosja ten fakt rozgrywa. Ta gra jest łatwa z dwóch powodów. Pierwszy - obie strony konfliktu są przez Rosję zinfiltrowane. Drugi powód - Litwini są więźniami swojej tradycji historycznej z okresu międzywojennego. Widzą w Polakach główne zagrożenie, chociaż tak naprawdę stanowi je Rosja. Spychają Polaków w ramiona Rosji, nie przestrzegając przepisów Unii Europejskiej. Bo to przecież przepisy unijne, a nie żądania polskie, zobowiązują Litwę do napisów polskich wszędzie tam, gdzie Polaków jest powyżej 20 procent. Ale prawdą jest również to, że agentura rosyjska ma duże poparcie mniejszości polskiej. Dzieje się tak jednak dlatego, że Polacy nie widzą możliwości porozumienia się z państwem litewskim.

Marian Kałuski
24.5.2010

Wersja do druku

Agamemnon - 25.05.10 19:35
Tusk nie dopełnił obowiązku prawnego ochrony prezydenta państwa.
Winien zostać aresztowany na wniosek Prokuratora Generalnego i postawiony przed sądem. Wyczerpał znamiona art.134, 129 kk jak też art.127 kk.

Prokurator Generalny Andrzej Serement nie dopełnił
obowiązku służbowego wniesienia oskarżenia przeciwko prezesowi rady ministrów Donaldowi Tuskowi za zaniechanie obowiązku ochrony głowy państwa.

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

20 Kwietnia roku
Międzynarodowy Dzień Wolnej Prasy


20 Kwietnia 1936 roku
Prezydent Ignacy Mościcki wydał dekret o utworzeniu Funduszu Obrony Narodowej.


Zobacz więcej