Czwartek 18 Kwietnia 2024r. - 109 dz. roku,  Imieniny: Apoloniusza, Bogusławy

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 30.04.10 - 22:02     Czytano: [5912]

Oto zamach na Polską wolność!!!

Obiecałem Państwu, po Żałobie Narodowej Polaków, wrócić do tematu katastrofy samolotowej, która stała się przyczyną żałoby. Już w momencie pierwszej informacji o tej tragedii zameldowałem rodzinie, iż nie jest ona przypadkiem Tak dyktowało mi, moje przeczucie, o czym w zapowiedzi Państwa poinformowałem. Miałem w sprawie tej wiele pytań pozostających bez odpowiedzi, które z każdą godziną wzmacniały i potwierdzały Mój niepokój, iż niespotykanie tragiczna na skalę światową katastrofa lotnicza nie tylko nie była przypadkiem, lecz była z premedytacją zaplanowanym zamachem na życie niewygodnych politycznie większości osób biorących w niej tragiczny w skutkach udział. Pozostała część pasażerów, ta, która nie należała do wymienionego grona, wpisała się sama w ryzyko, jakie przy tragedii takich rozmiarów występuje zawsze. Zastanawiało mnie od początku przekazów fotograficznych miejsca katastrofy, iż nigdzie nie było widać zwłok pasażerów czy to w całości, czy to w częściach. Nie było, przedmiotów osobistych, części ubrań. Że na jej miejscu pojawili się oficjele rosyjscy już prawie w momencie katastrofy, nie dopuszczając do do jej miejsca osób z zewnątrz, - nikogo!. Zachowanie tych osób nie było normalne. Zupełnie nie pasowało mi do tamtej chwili i tamtej tragedii!. Jakieś sztuczne. Po wnikliwym przyglądaniu się kolejnym przekazom, doszedłem do wniosku, iż oczy moje oglądają dwa różne miejsca katastrofy i dwa różnie zniszczone wraki samolotów. Jak to jednak sprawdzić?.

Powtarzanie tych przekazów, upewniało mnie coraz bardziej w podejrzeniach, że dokonano na oczach świata, politycznego zamachu na wolność Polski, na jej niepodległość. Dokonano publicznego mordu, co bardziej patriotycznej części świata naszej polityki. Wiele innych pytań, wyłaniać się zaczęło w czasie różnych przecież słownych przekazów medialnych, różnych stacji radiowo telewizyjnych, w których coraz więcej z nich było nie tylko niespójnych, ale wręcz sprzecznych. Coraz bardziej nie dawał mi spokoju fakt braku możliwości identyfikacji, sprawdzenia, porównania tych sprzeczności z rzeczywistością!.

Każdy kolejny dzień po tragedii wzmagał tylko niepokój, który z biegiem dni przeradzał się w strach przed taką, jak ją postrzegałem rzeczywistością. Tym bardziej wtedy, kiedy widziałem niespotykanie dotąd zaskakujące, nadzwyczaj przyjacielskie zachowania, uściski, miny i inne zachowania Tuska i Putina, nie pasujące do tamtej sytuacji i miejsc. Niepasujące do żadnej normalnej sytuacji, w żadnym normalnym, zdrowym jej kontekście!. ŻADNYM!!!!!.
Zrozumieć te zachowania można było jedynie w jednej ich konfiguracji, w związku z jednym tylko w tamtej chwili faktem!. Winszowania!!!!!. Bardzo bałem się niedorzecznych niby skojarzeń, do których powody, dawały jednak codziennie same media.

W cztery dni po tragedii w Internecie pojawiło się takie oto zdjęcie Tuska.

Oto prawdziwy obraz niepolskiego premiera, niepolskiego w Polsce od roku 2008 rządu. Ile wrogości, fałszu, nienawiści i grozy jest w tym spojrzeniu i wyrazie twarzy, dostrzec musi każdy! Czy w takim człowieku, można szukać jakiejkolwiek dobroci, niech każdy z nas odpowie sobie sam? Zdjęcie zamieszczone w Internecie w cztery dni po tragedii pod Smoleńskiem!!!. Wyjątkowo szczególne wydarzenie, szczególnie wyjątkowy czas. Jedno jednak w tym jest nieszczególne, nawet wstrętne To właśnie widzimy na zdjęciu!. Każdy inny do niego komentarz, wynikający z innego jego odbioru, może być jedynie bardziej negatywny!. Oto nasza, jakże straszna w Polsce rzeczywistość, dnia dzisiejszego!!!.

W tak nieciekawej sytuacji, w jaką sam się zapędziłem, zbyt dokładnie słuchając tego, co we wszystkich mediach pojawiało się każdego dnia, będąc przerażonym wnioskami jakie nasuwały się same w wyniku owych nasłuchów, otrzymałem dnia 17 kwietnia 2010 roku, dwa maile. Pierwszy, porażający już samym tytułem, którego wierną kopię przesyłam poniżej do Państwa wiadomości.

-------- Original Message --------
Subject: Prezydent Kaczyński nie zginął w samolocie, który rozbił się kolo lotniska w Smoleńsku
Date: Sat, 17 Apr 2010 23:34:36 +0200
From: Krzysztof Cierpisz
To: undisclosed-recipients:;

Prezydent Kaczyński i wszyscy inni znajdujący się na pokładzie samolotu lecącego na uroczystości katyńskie nie zginął w samolocie, który rozbił się kolo lotniska w Smoleńsku - jak to pokazano całemu światu ale w innym miejscu.
W Smoleńsku rozbił się samolot bliźniak. Bliźniak ten był pusty - bez pasażerów i załogi.

Przypuszczalnie chciano mieć absolutna pewność skutków zamachu i dlatego zamordowano wszystkich poprzez stracenie samolotu prezydenta i rozbicie go w ustronnym miejscu, gdzie ofiary można było rzeczywiście dobić o ile ktoś by przeżył.
W Smoleńsku rozbił się jedynie samolot bliźniak, który został spreparowany jedynie do upozorowania katastrofy z winy pilota. W Tv widać było rozbity samolot ciał ofiar nikt nie widział.

Konstrukcja bliźniaka była specjalnie przygotowana do rozpadnięcia się na mnóstwo kawałków zdemolowanej konstrukcji na dużej przestrzeni miejsca upadku. To celem ukrycia właśnie faktu braku ciał ofiar w samolocie rzekomo prezydenckim.

Pierwsi spontaniczni świadkowie na miejscu rozbicia samolotu Tu-154, np polski kamerzysta telewizyjny oraz polski ambasador w Moskwie Bhar, stwierdzili zgodnie, ze nie widzieli ciał ani zabitych ani rannych. Szczególnie ważne tu jest zeznanie kamerzysty, który był a Kabatach i widział jak wygląda miejsce katastrofy lotniczej w chwili tuz po zderzeniu samolotu z ziemia.
Brak ciał zabitych lub rannych, obaj świadkowie podkreślali ze zdumieniem i pełna świadomościowa niezwykłości tego faktu.

Ciał ofiar nie widział ani ten polski kamerzysta ani następni operatorzy , którzy filmowali strażaków polewających wrak woda. Ani jeden raz kamera okazała coś co mogło przypominać ciało ofiary katastrofy. Ciała te powinny przecież znajdować się w samolocie oraz obok.
Samolot ten leciał z niska prędkością a konstrukcja miała być nienaruszona do chwili uderzenia w ziemie. Dodatkowo gałęzie lasu oraz miękkie podłoże powinny wybitnie amortyzować uderzenie co powinno umniejszyć efekt ew rozrzutu ciał. Gdyby w samolocie blizniku byli ludzie to widać by było tez ciała ofiar wypadku.

Kamery nie okazały tez ani plandek lub koców , które w takich wypadkach narzuca się na ciała zabitych. Na wszystkich ujęciach kamer brak takich śladów przykrycia ew ciał.
Do miejsca wypadku nie podjechała ani jedna karetka nie przybył nikt z personelu medycznego.
Pokazano trumny przy w wożeniu ich na miejsce wypadku jaki i przy wywożeniu ich do Moskwy.Co było w trumnach nikt nie widział. Pakowanie skrwawianych ciał ofiar katastrofy pozostawia ślady krwi na ubraniu personelu ratunkowego jaki sprzęcie ratunkowym. Tu ani ratownicy nie mieli śladu krwi ani materiał trumien nie został zakrwawiony w sposób widoczny.

Wladze Smoleńska grotesko wręcz podały , ze wszyscy zginęli. Podczas kiedy nie wiedziano nawet ilu było zabitych - nie umiano podać żadnej cyfry. Cyfra było: wszyscy zabici.W przypadku takiej katastrofy podaje się ilu ciał doliczono się wśród zabitych a ile ciał możne brakować - zaginieni. Widać tu wcześniej zaplanowane komendy zaprojektowane za biurkiem i nie mające pokrycia w realnych raportach o faktycznym zdarzeniu.


Oprócz oceny działań ratunkowych dochodzi tu aspekt oszacowania technicznego uszkodzenia samolotu. Kiedy w pierwszych doniesieniach podawano , ze wszyscy zginęli i samolot został doszczętnie zniszczony w trakcie katastrofy, TVP Info pokazywała swymi kamerami - w tle takich właśnie komentarzy -wyraźny dobrze zachowany kształt kadłuba samolotu. Kadłub - w części środkowej - leząc na ziemi wyglądał być w bardzo dobrym stanie!
Leząc lekko skośnie do osi kamery ukazywał wyraźnie swe wnętrze,które wyglądało na dobrze zachowane choć wskazujące na ślady braku tak foteli jak polek bagażowych itp. Wyglądało to jakby nastąpił tam wybuch , który wymiótł wszystko ze swego wnętrza. Cos tak jak skorupka jajka bez swej zawartości.
Na pokazywanych zdjęciach video widać było tak jakby cześć cylindryczna kadłuba została rozdarta na kawałki. Przekrój tego rozerwania był charakterystycznie postrzępiony regularnie - tez jak skorupka jajka - co było widokiem niezwykłym przy takich zderzeniach. To postrzępienie mogło być także podobne do rury lub łuski pocisku , które zostały rozerwane silą wybuchu od środka a nie siły zewnętrznej. Uszkodzenia takie nie mogą być skutkiem uderzenia w ziemie.
Film pokazujący tak zniszczona konstrukcje zaginał i możne nie ma już go nawet w archiwum TVP. Jeżeli ktoś nagrywał te sceny w domu powinien kopie tego filmu rozesłać po świecie i opublikować na internecie.

Co charakterystyczne ogon części kadłubowej - pokazany na innym filmie -ma widoczne oderwanie od części kadłuba cylindrycznego w sposób absolutnie odwrotny.
Sprzeczność w rozumowaniu nie występuje jeżeli założymy , ze kadłub cylindryczny jest jednolity a cześć ogonowa jest przykręcona śrubami przez wręgę kadłubowa.
Przygotowując konstrukcje do łatwego rozsypania się w trakcie wybuchu przy uderzeniu w ziemie jest dużo łatwiej poluzować śruby części ogonowej niż osłabić monolityczna konstrukcje części cylindrycznej. Stad ta różnica.

Fakt, ze konstrukcji ogonowa została celowa osłabiona jest łatwo zauważalny. Wystarczy popatrzeć na zdjęcia innych katastrof Tu-154. Tam zawsze ogon jest konstrukcją najtrwalszą i trzyma się części cylindrycznej , podczas kiedy u bliźniaka nastąpił wyraźny podział.

Przygotowując samolot bliźniak do efektownego rozbicia postanowiono zwiększyć efekt rozrzucenia części wraku poprzez rozerwanie kadłuba od środka właśnie za pomocą ładunków wybuchowych. Obawiano się bowiem , ze wrak zachowa się w całości i trudniej będzie okryć fakt braku ciał.
Bliźniak byl tak właśnie przygotowany - konstrukcja osłabiona - do rozpadnięcia się na mnóstwo kawałków na rozleglej przestrzeni. Z tych to powodów samolot nie zapalił się. Brak pożaru bowiem jest prostym wynikiem braku paliwa w zbiornikach. Samolot prezydencki - „prawdziwy” - miał paliwo na cala drogę powrotna i przy takim właśnie uderzeniu plunąłby ogromnym pożarem. Brak paliwa w bliźniaku musiał wynikać z obaw , ze eksplozja samolotu w powietrzu wywoła równoczesny pożar samolotu na wyraźną chwile przed zderzeniem się z ziemia - co podważy wersje o błędzie pilota.

......................................................................................................................

I drugi, otrzymany tego samego dnia dwie godz. później, którego również wierną kopię, macie Państwo możliwość czytać poniżej.

Drodzy Przyjaciele
Zwracam sie do Was byśmy nie ulegli mediom i zachowali odrobinę zimnej krwi i zdrowego rozsądku ale to nie zwalnia nas od myślenia i przewidywania nawet najgorszych wariantów zdążeń.

Mottem do mojej wypowiedzi jest fragment z przepowiedni Nostradamusa:

I wtem wielki ptak metalowy upadnie.
a na nim znajdować się będą osoby ważne, kraju niezwyciężonego
(…)a na kraj ogarnięty chaosem i żałobą,
najeźca ze wschodu uderzy..


Dramat jako spotkał Polskę, tragiczny wypadek Prezydenta RP z Małżonką i świty znaczących osobistości w państwie jest zdarzeniem, które nami wszystkimi wstrząsnęło i cała Polska jest w niespotykanym dotychczas amoku, jakby się świat zawalił.

Chyba podobne wrażenie zrobił tylko Stan Wojenny w1981 r. i śmierć papieża Jana Pawła II
Jednak każdy powinien sobie zdawać sprawę, że zdarzenia o tak wielkim oddźwięku politycznym nie dzieją sie przypadkowo. Są one zazwyczaj wyreżyserowane przez globalne mocarstwa czy globalne siły polityczne do wywołania zamętu i stanu wojny, w wyniku której one chcą coś znaczącego osiągnąć, kosztem nieświadomych Narodów.

-Zabójstwo prezydenta Lincolna było pretekstem do wojny domowej w Stanach.
-Zabójstwo następcy tronu w Sarajewie było pretekstem do wybuchu I wojny Światowej.
-Przynęcony atak niemiecki na Luistanię był pretekstem do przystąpienia Stanów Zjednoczonych do I Wojny Światowej.
-Udawanie przez rząd amerykański, że japońska armada płynie na weekend a nie na Pearl Habor była pretekstem do przystąpienia USA do II Wojny Światowej.
-Wyreżyserowany atak z 11 września był pretekstem do światowej wojny w wyhodowanym na piersi amerykańskiej islamskim terroryzmem na skalę światową. Trwa do dzisiaj i w której zaangażowane jest dziesiątki krajów- w tym Polska.
---Takich przykładów można podać dziesiątki.

W tej sytuacji łatwo udowodnić udział strony rosyjskiej, bo ona zawsze kombinowała jak zwykle po swojemu aby dokuczyć Kaczyńskiemu i do niczego sie nie przyzna, choć przyczyna i sprawcy-zabojcy są inni, też w Polsce, biorą udział w pogrzebach.

Sadzę, że chodzi o to aby Rosjan tak rozłościć aby po pogrzebie 3 dywizje pancerne i jedna zmechanizowana wsparte dywizją specnazu z Obwodu Kalingradzkiego pędząc wzdłuż wschodniej strony Wisły nie zatrzymywani przez nikogo tankując na naszych stacjach
CPN i Lukoil w 12 godzin przeszły przez Warszawę do Krakowa i tam wyraziły swoje zdanie na temat słuszności czy nie słuszności pochówku.

Polską Armię wszyscy kolejni Ministrowie Obrony wraz z kolejnymi Zwierzchnikami Sił Zbrojnych / Prezydentami RP / w tym Kaczyńskiego / bez wojny rozłożyli na łopatki, głosząc głupawe teorie
o zawodowej armii i redukując jej stan do ilości straży miejskiej w kilku miastach - też zawodowej.
Najwięcej zaszkodził wojsku obecny minister Klich i jego szef oraz wojskowa grupa przydupasów
z których część przez nadmierną czołobitność już odeszła do Pana.

Duże zasługi w tej rozwałce, w tym , że nie wiemy co sie dzieje w Obwodzie Kaliningradzkim ma Macierewicz, który skutecznie czyścił Polaków w razwiedce, że pozostał nam jedynie jasnowidz Jackowski, któremu trzeba koniecznie dać szybko etat szefa rozpoznania strategicznego. Antoni Macierewicz ma szczególny dar pracowitości do działań, które zawsze się kończą klapą czy nieszczęściem.

Niemcy w tej sytuacji, aby nie być oskarżeni o NATO-wską bezradność też ruszą na Kraków ale wyprzedzeni przez Rosjan zatrzymają się grzecznie na konstytucyjnej granicy z 1937 r.
Stanom Zjednoczonym , którym nie wyszedł w Europie fortel z GMO i świńsko-ptasią grypą a w wojnie afgańskiej moczą tyłki jak w Wietnamie, rozpoczną demokratyzować rosyjską armię w Polsce przy pomocy precyzyjnych pocisków laserowych V generacji, chirurgicznymi uderzeniami, które będą trafiać w szkoły, żłobki i przedszkola na trasie od Braniewa do Starego Sącza.

Ten obraz będzie wielkim osiągnięciem Premiera i Pełniącego Obowiązki Prezydenta
a dla nas przestrogę aby Niedźwiedzia niepotrzebnie nie łaskotać ale także mu nie ufać.

Warszawa 17 kwiecień 2010 r

......................................................................................................................

Oba maile, przyznają Państwo, robią wrażenie. Dla mnie, są one jednak czymś znacznie bardziej wyjątkowym, z uwagi na sytuację, w jakiej cudownie nieopatrznie się znalazłem. Przyszło do mnie, bowiem samo, potwierdzenie, uzyskanie którego nie byłoby ani łatwe, ani szybkie. Po raz enty Moja intuicja nie sprawiła mi zawodu, chociaż w tym przypadku byłoby to bardzo wskazane, na co zresztą miałem nadzieję.
Na dzisiaj poprzestanę na tym, co Państwu przekazałem. Nie będzie to jednak koniec dywagacji w tym temacie, jak widać po preludium. Dopiero się zaczyna. Na wszelkie nowości w tym zakresie z mojej strony możecie Państwo liczyć, ale także możecie być pewnymi ich w tym miejscu publikacji.

Pozdrawiam Zdzisław Wojciechowski
19 kwiecień.2010 roku

......................................................................................................................

W kontynuacji tematu katastrofy samolotowej pod Smoleńskiem, -największej tragedii jaką dotychczas oglądał świat cały,- przesyłam kolejnego maila, którego otrzymałem w dniu 12.04.10,nadawcą którego jest ta sama osoba, której mail pierwszy został pod treścią mojego artykułu wydrukowany.

Pozdrawiam Zdzisław Wojciechowski
13 maja 2010 roku

..............

Najbardziej nieprawdopodobna wersja katastrofy samolotu 101.
czyli :


Kłamstwo wiarygodniejsze niż prawda.

Hipoteza zakładająca , że w Smoleńsku nie było samolotu prezydenckiego Nr 101, a w TV widzieliśmy jedynie samolot bliźniak nie przestała być aktualna. Przeciwnie, wydarzenia jakimi jesteśmy świadkami po opublikowaniu tego przypuszczenia -co miało miejsce 16 kwietnia – dodały jedynie nowych argumentów na korzyść hipotezy samolotu dublera.
Chodzi tu o dwa fakty szeroko rozpowszechnione w mediach, które swymi skutkami maja odwrócić uwagę od spostrzeżeń świadków miejsca katastrofy, z których jasno wynikało , że ciał ofiar nikt nie widział w Smoleńsku.

Fakt pierwszy, publikacja bardzo krótkiego filmu w YOUTUBE, w którym to widać i słychać coś co wskazuje na likwidacje ocalałych rozbitków samolotu 101. Fakt drugi to skandal związany z plądrowaniem rzekomego miejsca katastrofy z rzeczy osobistych ofiar a nawet wygrzebywanie szczątków ciał. Jest to bardzo dziwny zbieg okoliczności. Jest zastanawiające to, czy te dwa fakty nie są reakcja na słabość oszustwa smoleńskiego? Spontanicznie ujawnionego w TVP na miejscu w Smoleńsku w kilkadziesiąt minut po rozbiciu samolotu o polskich znakach lotniczych.
Musi być oczywiste to, że te dwa w/w zdarzenia medialne mają dać „wrażenie” oczywistości rozbicia się samolotu 101 na lotnisku w smoleńsku.

Film - przypadkowo zrobiony telefonem komórkowym - , który ukazuje „sugeruje” likwidacje osób, które katastrofę przeżyły. Według sugestii audio wizualnych przekazanych przez to nagranie, rozbitkowie wychodzą z wraku samolotu, a tam czekają na nich oprawcy. Rozpoczyna się wymiana ognia i po 1 minucie wszystko jest gotowe – ci co przeżyli – rozbitkowie - zostali zlikwidowani w 100 procentach , a widzą to miliony internautów.
Pozostaje pytanie: dlaczego zatem przeżył sam autor tego filmu? Jak to możliwe, że uszedł z życiem? Czy nie po to aby zainstalować film na internecie? Nie ma w filmie niczego co jest jakimkolwiek dowodem przestępstwa. Mimo to skorumpowana prokuratura gorliwie bada jego zawartość. To podczas kiedy, ani Wiszniewskiego ani Bahra nikt nie wzywa na przesłuchanie. Naoczni świadkowie miejsca masowej zbrodni - Wiśniewski i Bahr - leżą poza zakresem zainteresowań polskiego prawa.
Film ten jest nadzwyczaj udanym przykładem manipulacji zbiorowej. Internauci całymi milionami budują w swych świadomościach przekonanie , że na pokładzie samolotu byli jednak ludzie. Czyli jest to zbiorowe odwrócenie uwagi od spostrzeżeń Wiśniewskiego, Bahra oraz innych świadczące o tym, że ciał tam nie było. Nie był to zatem samolot 101.
Przypuszczalnie – tak jak to bywa - sprawcy zbrodni dużo chętniej przyjmą na siebie ciężkie podejrzenia - a fałszywe, aniżeli pozwolą odsłonić słabe nawet poszlaki, które mogą naprowadzić na prawidłowy trop. Trop , który mógłby okazać prawdę o tym zamachu.

Sam film mógłby jednak być – paradoksalnie - dowodem na prawdziwość hipotezy „samolotu bliźniaka”. Otóż o słuszności hipotezy bliźniaka świadczyć miałby ten krótki fragment likwidacji tych którzy przeżyli. Oprawcy musieliby wiedzieć , że na pokładzie miało znajdować się jedynie parę osób, a nie dziewięćdziesiąt sześć. W ciągu tych kilkunastu sekund osoby te zostały odnalezione i zlikwidowane. Gdyby miał to być prawdziwy samolot prezydenta musiałby być tam i załoga i cała delegacja . Wyszukiwanie i dobijanie 96 osób musiałoby zająć jakieś dobre 30 minut a nie 20 sekund.

Drugim szachrajstwem mającym uśpić czujność analityków wydarzeń jest farsa odnajdywania przedmiotów osobistych należących do ofiar katastrofy. Kiedy już „wszytko zostało znalezione i zabezpieczone” nagle w 3 tygodniu po katastrofie na jego sugerowanym miejscu tragedii odnajdują się przedmioty osobiste ofiar. Portfele, telefony i pieniądze o dużych wartościach.
A przecież teren był tak dokładnie zbadany, ziemia przekopana na jeden metr w głąb!

Zamachowcy tak bardzo zapatrzyli się w oszustwa WTC – 11 września - że i w Smoleńsku, tak jak w Nowym Yorku odnalazł się paszport osoby mającej znajdować się na pokładzie. Przypomnijmy, w WTC w wielkim ogniu, stopiła się nawet stal ale paszport rzekomego dowódcy porywaczy nie spłonął. W Smoleńsku tak samo. Mówią, że ciał nie widzieli, a tu patrz, nawet paszport się znalazł!
Otwarcie miejsca katastrofy dla poszukiwaczy nie jest przypadkowe. Poszukiwacze chodzą tam i grzebią, dzięki temu , że znajdują tam nawet pieniądze motywacja grabieży jest podtrzymywana.
Nagłaśnianie tych aktów sprawia, że problem pytań nt. Braku ciał w samolocie bliźniaku utonie w morzu faktów na temat grabienia przedmiotów osobistych rozbitków. Bo skoro są rzeczy osobiste to musieli być i pasażerowie. Brak kontroli nad tym miejscem nie jest przypadkowy. Bo gdyby tak było to ta – kiedy indziej - żenująca sprawa byłaby natychmiast zatuszowana a teren byłby natychmiast szczelnie odizolowany. Problem plądrowania tego miejsca jeszcze długo pozostanie na łamach prasy. Lekcja ta musi być utrwalona w świadomości ogółu.
Jak jednak hipoteza samolotu bliźniaka wpisuje się w przebieg zamachu?
O ile jest bardzo prawdopodobne to, że zarówno załoga jak i inni na pokładzie zostali odurzeni lub zabici gazem bojowym w trakcie lotu, to pozostaje pytanie czy zamachowcy byli na pokładzie , czy też nie. Nie można też wykluczyć tego, że w samolocie 101 utworzono tzw. kocioł. Ci wszyscy, którzy wchodzili kolejno na pokład byli natychmiast mordowani a ich ciała układane wgłębi kabiny.
Tej ewentualności nie można wykluczyć z dwóch powodów: Faktu spóźnienia pary prezydenckiej
na lotnisko oraz wyjątkowego przypadku braku kamer telewizyjnych jakie zawsze były podczas wchodzenia prezydenta na pokład samolotu. Lech Kaczyński mógł być już zabity w pałacu prezydenckim i to łącznie z oficerami BOR. Metoda ta choć klasyczna jest trudniejsza do wykonania niż metoda gazu bojowego, która to jak się przypuszcza jest często stosowana przy porywaniu samolotów pasażerskich, a które są przerabiane na katastrofy.

Weźmy to po kolei. Zaatakowanie załogi oraz pasażerów samolotu pasażerskiego gazem jest nad wyraz proste. Jak wiadomo samolot taki lecąc na wysokości 3000-9000 metrów musi mieć
- wg przepisów lotów - własna instalacje tlenową. Jednakże wpuszczenie gazu do samolotu – droga wentylacji ogólnej niosłoby ze sobą problem nierównomiernego rozejścia się tej substancji w samolocie jako całości, co mogło być zauważone przez potencjalne ofiary. Poza tym wstępna manipulacja taką instalacją mogłaby być wykryta przez serwis naziemny w Warszawie.
Najlepszym rozwiązaniem jest tu posłużenie się system masek tlenowych, które są na wyposażeniu każdego takiego samolotu. Maski takie same wypadną na głowami pasażerów i co ważne pilotów, kiedy tylko pojawi się jakikolwiek alarm na pokładzie. Tym alarmem może być; pożar, dekompresja kabiny, inne podobne problemy.
Procedura jest taka: natychmiast po alarmie wypadają maski, pilot oznajmia powód, zachęca wszystkich do założenia masek na twarze. Kapitan tak jak inni zakłada też i swoją maskę, aby oddychać tą droga. Procedura nakazuje kapitanowi równoczesne załączenie AUTOPILOTA .
I to w zasadzie wszystko. Załoga wdycha gaz , którym jest odurzona lub zabita. Zamachowcy drogą zdalną przejmują rozmowy rutynowe z ew. Wieżami kontrolnymi lub podobne. Wieże rozmawiając z porywaczami są przekonane , że mają bieżącą łączność z załogą.
Jeżeli samolot nie musi lądować bez katastrofy na ziemi, to fizyczna obecność zamachowców na pokładzie jest zbędna. Trudność pojawia się o ile samolot jest mało nowoczesny , a potrzeba sprowadzić go na ziemie bez kolizji. Tu–154 był takim samolotem , który pod tym względem mało nadawał się do takiego zdalnie sterowanego lądowania. A samolot 101 wylądował bez szwanku – to niemal pewne.
Należy zatem założyć, że zamachowcy musieli być na pokładzie.
Fakty mówiące o tym, że;
-nie było kamer TV w chwili kiedy prezydent Kaczyński wsiadał do samolotu,
-nie można było otrzymać informacji z lotniska w Warszawie co ilości osób na pokładzie
-niejasność co do powodów spóźnienia pary prezydenckiej na lotnisku wskazują na to, zamachowcy na samolotu TU-154 nr 101, musieli wsiąść na jego pokład już w Warszawie.
Jeżeli tak, to był wśród nich porywacz pilot , który przejął stery od nieprzytomnych lub martwych pilotów prezydenta L. Kaczyńskiego. Z chwila zameldowania do centrum dowodzenia , że samolot 101 został przejęty, nastąpił moment wprowadzenia do akcji „samolotu bliźniaka”. Bliźniak został podłączony ruchu jako samolot 101, podczas kiedy samolot prezydenta leciał w głąb Rosji.

To właśnie bliźniak krążył nad lotniskiem w Smoleńsku z załoga lub na autopilocie. To z tym pilotem lub zamachowcem podszywającym się pod pilota – już tu samolotu bliźniaka - rozmawiała wieża w Smoleńsku. Rosyjski kontroler nie kłamał. Kontroler mógł rozmawiać z fałszywym pilotem, który -możliwe - siedział w samolocie dowodzenia zamachem. Taki samolot był zauważony nad Smoleńskiem – był to przypuszczalnie rozpoznany Antonow. To z tego powodu kontroler prawdziwie powiedział, że pilot Tupolewa miał problemy z językiem, dokładnie: z liczbami. Pilot w bliźniaku lub podający się za pilota zamachowiec w Antonowie mógł rzeczywiście błędnie dyskutować – problem wysokości co nie uszło uwadze wieży. A mogło to być jedynie udawanie problemów językowych – jako konieczność grania na czas.
Kiedy bliźniak – lecąc na autopilocie - znalazł się we właściwym punkcie – został osadzony na ziemi. Odbyło się to poprzez detonacje ładunku wybuchowego w skrzydle. Skrzydło zostało ucięte i tym sposobem osiągnięto precyzyjne miejsce rozbicia samolotu bliźniaka.
Popełniano jednak błąd lub nastąpiły inne okoliczności niż te które przewidywano. Samolot ten nie miała paliwa w ilości należnej do wkalkulowanego wybuchu. Skutkiem czego zniszczono by ślady manipulacji a przede wszystkim ukryto by fakt braku ofiar na pokładzie. Wszystko miało spłonąć. W popiołach ukryto by fakty; braku ciał oraz ogromnego (nietypowego) zniszczenia konstrukcji samolotu. Brak pożaru sprawił, że opóźniono alarm. To tu i dlatego powstał problem braku określenia czasu rozbicia bliźniaka. Nie było też już czasu na przeredagowanie komunikatu władz Smoleńska: Wszyscy zginęli a duża ilość ciał jest całkowicie zwęglona – tak ogłoszono. Możliwe, że samolot miał lecieć bez paliwa ale miał zapalić się na ziemi od nafty, którą wstępnie rozlano na miejscu zaplanowanego wypadku. Było jednak coś co nie zagrało, rozlane paliwo nie wywołało pożaru i samolot nie spłonął.
Należy uważnie zwrócić uwagę na to co ukazują filmy ze scenami gaszenia pożaru. Otóż widać tam palącą się ziemie, a nie palący się samolot. Wrak samolotu nie ma śladu płomieni! Pierwsze co powinno się zapalić to opony kół podwozia. Koła te znajdowały się w najbliższej bliskości rozszarpanego zbiornika i powinny spłonąć, pozostały jednak nietknięte.
Filmy wideo pokazują zaś coś odwrotnego niż zwykle: płonie ziemia ale nie samolot.
Oznacza to, że podkład był polany paliwem i to podkład płonie ale słabym płomieniem, coś zawiodło.

Co zaś stało się z samolotem 101 i 96 osobami na pokładzie? Samolot ten osadzono na ziemi gdzieś na tajnym lotnisku lub nawet doraźnie utwardzonym terenie, ważne aby nie było świadków. Okolice bardziej na wschód. Było to daleko od Smoleńska.
Fakt ten wyszedł na jaw, kiedy Jarosław uparł się aby ciało Lecha Kaczyńskiego zabrać natychmiast do Polski. Ciało należało najpierw przewieźć do Smoleńska. Samolot 101 lecąc z prędkością 800-900 km/h mógł osiągnąć dość daleką odległość, która sprawiła ten właśnie kłopot. Wymagań Jarosława Kaczyńskiego nie wzięto tego pod uwagę przy planowaniu. Ciało Lecha trzeba było specjalnie przerzucić do Smoleńska. Siły operacyjne w takich sytuacjach posługują się helikopterami . Prędkość lotu helikoptera jest 4 razy niższa niż Tu1-54. Oznacza to , że transport taką drogą też może być 4 razy dłuższy. I to było powodem , że samochód z Jarosławem Kaczyńskim był wstrzymywany w drodze do Smoleńska, gdzie miał zidentyfikować zwłoki Lecha.

Jest niemal pewne, że samolot 101 nigdzie nie rozbił się. Świadczyć musi o tym stan zwłok Lecha Kaczyńskiego. Zwłoki te szybko „znaleziono”, zidentyfikowano i dostarczono do Smoleńska. Świadczy to o tym, że nie był to losowy przypadek zmiażdżenia ciała w trakcie uderzenia samolotu o ziemię. Miejsce prezydenta było przy kabinach pilotów. Stan zwłok byłby podobny do innych z tego samego miejsca w kadłubie Tupolewa. Pilotów nie znaleziono, ciało żony prezydenta było trudne i do odnalezienia i do identyfikacji.

Bez wątpienia 96 zostało zamordowanych. Nie wiadomo jaka była to śmierć, może wszyscy byli martwi już w Warszawie. Może kapitan nie dotknął nawet steru samolotu. Czy ginęli od kuli w głowę, czy od trucizny? Można przypuszczać, że ciała ofiar celowo masakrowano to granicy nierozpoznawalności, a to ze względu na obawę związana z ew. sekcja zwłok. Oględziny ciała mogą ujawnić to czy ciało zostało zmasakrowane u osoby żyjącej, czy też po zgonie. Ustalenie tego momentu mogło poważnie obnażyć kulisy zamachu.

Istotne jest to, że w Smoleńsku rozbił się bliźniak, nie było tam ciał, samolot ten nie spalił się tak jak zaplanowano, skutkiem czego pozostały dowody poszarpanych blach pokrycia co świadczy wyraźnie o podłożonym ładunku detonacyjnym.

Czarne skrzynki nie świadczą zaś o czymkolwiek. Towarzysze napiszą cały zapis na nowo. Jeżeli zapisy skrzynek mogłyby coś okazać to nic innego jak tylko kolejna fuszerkę fałszerzy i zbrodniarzy. Tak jak po partacku rozbili samolot bliźniak - nie potrafili go spalić na miejscu, tak mogą też coś pomylić w nowo tworzonym zapisie. Towarzysze nad Wisła pomogą towarzyszom w Moskwie zatuszować ew. uchybienia. A są także towarzysze w szerokim świecie, ci też pomogą.

Należy mieć świadomość co do tego , że zamach nie był robotą ani jednej osoby ani jednego państwa. Zamach ten jest rezultatem zmowy międzynarodowej – przypuszczalnie nowej Jałty. O ile inicjatywa , inspiracja lub doraźne korzyści mogły przeważać w jedną lub drugą stronę to jednak nikt nie robił tego na własna rękę.
+++

Wersja do druku

Jan Orawicz - 13.11.12 19:58
Do nijakiego PLNY. Człowiecze myślisz,że jak sam masz denne myślenie za dużą forsę to uda ci się ogłupić innych?!! Napisz nam ile ci płacą za to twoje denne paplanie ? Nie podasz tej wiedzy - prawda!! A my wiemy z jakiego powodu ...

PLNY - 13.11.12 17:55
jak to wszystko czytam, to poraża mnie ludzka głupota. Zamach? Hahahahaha

Laude - 21.05.10 2:29
A co z faktem, że Lech romawiał parę minut przed lądowaniem z Jarosławem przez telefon satelitarny Tu-154M?
Detale na wraku i fotografiach są identyczne jak na fotografiach 101 przed katastrofą. Przy okazji 102 nie jest identycznym jakby się zdawał samolotem ze 101. To musiałaby być naprawdę wierna replika 101, skoro nawet pomiędzy 101 i 102 nie udało zachować się wierności chociażby malowania. Już przerabiałem ten temat. Przewertowałem chyba wszystki zdjęcia z netu...chociaż swoją drogą są pewne rozbieżności co do malowania ogona, ale trzeba brać też pod uwagę to, że samolot podczas remontu został prawdopodobnie ponownie pomalowany.

Joanna d'Arc - 14.05.10 17:02
Ciekawe, jak autor wersji o samolocie- bliźniaku i morderstwie już w pałacu prezydenckim wyjaśniłby rozmowę Jarosława z bratem tuż przed lądowaniem? Także inne osoby SMS-owały z pasażerami-swoimi bliskimi. Użycie telefonów miałoby zakłócić pracę aparatury pokładowej.
Na www.bibuła ukazał się dziś artykuł o BOR-owcach, którzy strzegli ciała prezydenta,okryli go marynarkami i nie chcieli wydać Rosjanom. Niedaleko miało leżeć ciało p. prezydentowej. To właśnie BOR-owcy , w białych koszulach i strzelający "ku odstraszeniu" Rosjan widoczni są, na filmiku Koli.
Ujawnienie tego miesiąc po zdarzeniu jest dla mnie podejrzane.

autor artykułu - 13.05.10 10:10
W komentarzu do komentarza Pana ABC
Zastanawia mnie Pańska sytuacja społeczna. Sądząc po podpisie ABC, nic dobrego nie wróży. Jeżeli jednak edukcja własna Panu wystarcza, proponuję (niestety nakazać nie mogę), poczytać więcej materiału tylko w Kworum jednak, bo gdzie indziej dowie się Pan tego tylko, o czym Pan już teraz wie doskonale. Gdyby jednak stanowiło to dla Pana trudność nie do przejścia, proponujęwyjść trochę na ulicę, ona Pana z pewnością, w tym przenajmniej zakresie, wystarczająco wyedukuje.
Pozdrawiam i życzę tylko tego, co wypada Panu życzyć,- ZDROWIA.
Zdzisław Wojciechowski

z - 05.05.10 11:24
jestem na tak :D

ABC - 05.05.10 8:27
Panie, lecz pan głowę!

Lubomir - 02.05.10 22:08
Z racji hiszpańskiej prezydencji nasuwają się pewne analogie z Hiszpanią. Polskie tragedie lotnicze przypominają lotnicze zamachy na konkurentów caudilla Franco. W czasach hiszpańskiego faszyzmu w sfingowanym wypadku lotniczym zginął generał Sanjurjo a także generał Emilio Mola Vidal. Obaj wojskowi byli konkurentami Franca, maniakalnie dążacego do najważniejszego urzędu w państwie.

Agamemnon - 01.05.10 20:34
Tusk nie kontroluje i nie prowadzi odrębnego dochodzenia w sprawie katastrofy rządowego samolotu. Materiały
istotne dla wyjaśnienia sprawy przejęły rosyjskie służby.

Lubomir - 01.05.10 10:07
Faktycznie włosy dęba stawały, gdy podkreślano zasługi zmarłych tragicznie pod Smoleńskiem polskich generałów. Dotyczyły one m.in. przywrócenia przedwojennego kształtu czapek i sztuki organizowania defilad wojskowych w stolicy. 'V Kolumna' od lat rozmontowywała polską armię, czyniąc z konstytucyjnego obrońcy Narodu i Państwa - zgraję przebierańców i nieudaczników, a w razie potrzeby, także płatnych najemników-gangsterów. Podobnie rzecz ma się z polskim przemysłem zbrojeniowym i lotniczym. Wciąż uprawiana jest dywersja wokół tych branż.

Wszystkich komentarzy: (10)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

18 Kwietnia 1947 roku
Urodziła się Stanisława Celińska, aktorka filmowa i teatralna.


18 Kwietnia 1946 roku
W Genewie podczas posiedzenia Ligi Narodów dokonano samorozwiązania i przekazano spuściznę ONZ.


Zobacz więcej