Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 27.04.10 - 13:23     Czytano: [2753]

Aktualna polityka polska – Kresy – Żydzi – Religia - Ciekawostki



To nie był zamach

Chyba nigdy nie dowiemy się prawdy o tragedii pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku, tak jak nie znamy prawdy o katastrofie gibraltarskiej 1943 roku, w której śmierć poniósł premier i naczelny wódz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, gen. Władysław Sikorski.
Będzie znowu wiele teorii – większość spiskowych. Osobiście podchodziłbym do nich z dużą ostrożnością.

Nie ulega wątpliwości, że w tragedii pod Smoleńskiem zawinili: przeznaczenie - bo tak miało być; Rosjanie – bo przy takiej pogodzie lotnisko powinno być zamknięte dla ruchu, niezależnie od tego czy podobało by się to Polakom czy nie; polski pilot samolotu – bo przy takiej pogodzie-widoczności nie powinien próbować lądować; a przede wszystkim polski rząd i odpowiednie instytucje polskie za swe zaniedbania i swą nieudolność. Minister obrony narodowej Bogdan Klich, którego resortowi podlegał samolot rządowy, powinien podać się do dymisji, albo zostać zdymisjonowany przez premiera Donalda Tuska. Tak na pewno stało by się w Australii w podobnym przypadku.

Jeśli chodzi o skalę katastrofy, to zawinił i prez. Lech Kaczyński i rząd polski, bo prezydent nie powinien zabierać ze sobą do tego samolotu aż tylu ważnych w państwie osobistości, a rząd i odpowiednie instytucje bo nie powinny zgodzić się na to, aby w jednym samolocie leciało aż tyle ważnych osób w państwie i wszyscy dowódcy Wojska Polskiego.
Wszystko inne to niepoważne – wręcz głupie teorie spiskowe!

Redaktor wydawanego w Kandzie „Gońca” Andrzej Kumor podziela tę opinię pisząc: „Wszystkie próby "internetowych śledztw" na własną rękę na podstawie wyimków i puszczanych w Internet filmików jest czystą głupotą i stratą czasu... (Należy więc) zaprzestać ekscytowania się internetowymi dywagacjami o strzałach czy "mało prawdopodobnym" rozbiciu samolotu w drobiazgi. - Nawiasem mówiąc, radzę sięgnąć w YouTube do filmów TVP z katastrofy iła-76 w Lesie Kabackim - tam było podobnie i tam też było słychać „strzały””.

Nie wierze, aby Rosjanie SAMI zadecydowali o zamachu, jeśli miał on rzeczywiście miejsce. Można wyobrazić sobie jakie byłyby tego reperkusje w skali światowej, a poza tym prez. Kaczyński nie stanowił żadnego problemu dla Rosji. Rosja by wiele straciła na świecie.
Prawda, tragedia pod Smoleńskiej jest BRADZO na rękę Donaldowi Tuskowi i jego Platformie Obywatelskiej, która rządzi Polską. Stąd niektórzy sugerują, że był to zamach dokonany wspólnie przez rząd rosyjski i rząd Donalda Tuska. Jeśli nawet tak było to tego NIKT NIGDY NIE UDOWODNI (!!!), bo jeśli było to uzgodnione powiedzmy między Tuskiem i Putinem, podczas wizyty Tuska w Smoleńsku 7 kwietnia 20010 roku – to załatwili to „na gębę” i bez świadków, a ci, którzy by to organizowali zaraz zniknęli by jak kamfora.
Tego ew. zamachu kremlowsko-tuskowego nie mają prawa wykluczyć śledczy, bo – jak już powiedziałem - ten wypadek naprawdę był Tuskowi i Spółce na rękę. Jednak osobiście bardzo w to wątpię, że Tusk i władcy Kremla zdobyli by się na to – na tak potworną zbrodnię, tym bardziej, że – powtarzam – prez. Kaczyński nie stanowił żadnego problemu dla Rosji i wątpię w to, aby Putin poszedł na taką propozycję ze strony Tuska. Poza tym aby popełnić tak wielką zbrodnię trzeba by było być drugim Hitlerem czy Stalinem. Tuskowi, który się wielu Polakom tak w Kraju jak i na obczyźnie nie podoba jako premier, na pewno daleko do tych zbrodniarzy; podobnie Putinowi czy Medwiediewowi. I Tusk nie musi wcale iść po trupach do celu, mając duże poparcie jeszcze nie wyrobionego politycznie społeczeństwa polskiego i antypolskich mediów (Marian Kałuski).


Dość tego!

W „Rzeczpospolitej” (16.4.2010) pisarz i poeta Jarosław Marek Rymkiewicz napisał: Nie mogę tego słuchać, nie mogę patrzeć na te krokodyle łzy. Ludzie, którzy Go nienawidzili, którzy Nim gardzili, którzy Nim pomiatali, teraz płaczą nad Jego trumną. Dość tego. Politycy, którzy mówili o dorżnięciu watahy, którzy po zamachu w Gruzji mówili, że to był śmieszny zamach na śmiesznego człowieka, powinni na zawsze zniknąć z polskiego życia publicznego. Oni nie mają prawa iść za Jego trumną. Nie mają prawa być polskimi politykami. Życzenie śmierci sprawdziło się. To było to samo życzenie, które niemal 100 lat temu pchnęło szaleńca Niewiadomskiego do zamordowania prezydenta Gabriela Narutowicza. Po raz drugi w naszych dziejach narodowych wydarzyło się to samo. Po raz drugi nienawiść zatruła polskie umysły. Polacy! Nie pozwólmy, żeby nienawiść i pogarda zatriumfowały.


Zdymisjonować min. Klicha!

Legendarny dowódca GROM gen. Sławomir Petelicki wysłał dramatyczny list do premiera Donalda Tuska, w którym pisze, że w wyniku karygodnych zaniedbań, niekompetencji i arogancji staliśmy się jedynym na świecie krajem, który w jednym momencie stracił całe dowództwo wojska, ze zwierzchnikiem sił zbrojnych prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej na czele. Dlatego zaapelował do Tuska o podjęcie radykalnych kroków.
Według gen. Petelickiego należy przede wszystkim rozwiązać wojskową prokuraturę i powierzyć prowadzone przez nią sprawy prokuraturze cywilnej. Trzeba także ustanowić pełnomocnika rządu ds. ratowania sił zbrojnych i powołać na to stanowisko gen. Waldemara Skrzypczaka (byłego dowódcę wojsk lądowych, który miał odwagę głośno mówić o zaniedbaniach w MON).
Zdaniem byłego dowódcy GROM, należy także odwołać ministra obrony narodowej Bogdana Klicha i do czasu wyborów prezydenckich powierzyć kierowanie resortem przewodniczącemu Komisji Obrony Narodowej Senatu Maciejowi Grubskiemu (PO).
Kolejnym punktem wymienionym przez gen. Petelickiego jest przywrócenie na stanowiska szefa Rządowego Centrum Antykryzysowego dr. Przemysława Gułę.
Gen. Petelicki pisze następnie, że mijają się z prawdą zapewnienia ministra Klicha, że w wojsku jest wszystko w porządku, bo zastępcy płynnie przejęli dowodzenie. Podobnie jest w Centrum Antykryzysowym Rządu, z którego pod odwołaniu ze stanowiska szefa doktora Przemysława Guły, odeszło na znak protestu 10 najlepszych specjalistów od zarządzania państwem w sytuacjach nadzwyczajnych. I dodaje: proszę, niech Pan Premier uratuje lotnictwo wojskowe, marynarkę wojenną i wojska lądowe, tak jak uratował Pan GROM! („Polska” 22.4.2010).


PO to rak na polskim ciele

W pogrzebie tragicznie zmarłego prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego miało wziąć oficjalny udział 80 delegacji rządowych z całego świata. Niestety, chmura pyłu wulkanicznego znad Islandii uniemożliwiła przyjazd ponad 60 delegacji. Zrozumieć można nieobecność dygnitarzy z dalekich krajów. Jednak w pogrzebie nie wzięły udziału poza Niemcami WSZYSTKIE delegacje także z krajów Europy Zachodniej, w tym przedstawiciele Unii Europejskiej (poza Jerzym Buzkiem).
Właśnie obecność Jerzego Buzka potwierdza, że w Krakowie mogli być również inni przedstawiciele Unii Europejskiej. Jednak nie byli!
Chciał być koniecznie na pogrzebie swego przyjaciela prezydent Gruzji Saakaszwilli i po wielu tarapatach dobrnął do Krakowa, udowadniając, że także prezydent USA jakby naprawdę chciał, to także mógłby przybyć do Krakowa. Ale – jak podały media – wolał grać w golfa!
Pomimo pyłu wulkanicznego na pogrzeb przylecieli samolotami prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew i premier Maroka Abbas El Fassi.
Również prezydenci Czech Vaclav Klaus i Niemiec Horst Koehler postanowili być na pogrzebie i byli: pierwszy jadąc do Krakowa pociągiem, a potem samochodem, a drugi śmigłowcem.
Z Pragi do Krakowa jest dalej niż z Wiednia. Pomimo tego prezydent Austrii Heinz Fischer nie raczył przybył na pogrzeb, co sam zapowiadał.
Co tam dużo gadać: Europa Zachodnia nie tyle zignorowała śmierć prez. Lecha Kaczyńskiego co Polskę i Polaków. I za to powinniśmy okazać jej swoje niezadowolenie.
Oczywiście nie możemy je okazać w ostrej formie Stanom Zjednoczonym, Wielkiej Brytanii czy Francji. Ale możemy i powinniśmy okazać bardzo wyraziście nasze niezadowolenie wobec małej Austrii. I to tak, aby zauważyły je rządy innych państw. Np. przez odwołanie za to ambasadora Polski w Wiedniu.
Nie robiąc nic, damy Zachodowi do zrozumienia, że ciągle mogą nami pomiatać, że chociaż jesteśmy wielkim krajem europejskim mogą nas trzymać w drugiej lidze europejskiej.
Niestety, obecny rząd polski i jego minister spraw zagranicznych Radek Sikorski nie troszczą się o należny nam status w Europie i na świecie i nic w tej sprawie nie zrobią.
Ale jestem pewny, że gdyby pod Smoleńskiej zginął nie prez. Kaczyński a premier Donald Tusk wówczas Sikorski zareagował by na zignorowanie jego pogrzebu.
Platforma Obywatelska to rak na polskim ciele!


„Nie polezie orzeł w GWna”

Były wieloletni redaktor naczelny i właściciel, a ostatnio już tylko felietonista tygodnika „Wprost” Marek Król, w tymże piśmie opublikował felieton pt. „Nie polezie orzeł w GWna” poświęcony obiekcji „Gazety Wyborczej” i jej pupilka Andrzeja Wajdy w sprawie pochowania prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Wawelu. Król ostro zaatakował w nim Adama Michnika i Andrzeja Wajdę, pisząc, że to Adam Michnik wydał polecenie Andrzejowi Wajdzie „zdewawelowania Kaczora”. Sugerował, że to dlatego Wajda, reżyser „Katynia”, napisał protest przeciw pochówkowi pary prezydenckiej na Wawelu. Natomiast naczelny „Gazety Wyborczej” kierował się obawą, że w siłę urośnie „prawicowo-romantyczna hydra”. Bo za największe zło na świecie Michnik – dziecko komunistów żydowskich !- uważa polski patriotyzm.
Za ten felieton Król wyleciał z „Wprost”, gdyż dla tzw. salonu Michnik i Wajda to święte krowy, a to znaczy, że krytykować ich nie wolno.


Niemiecka krytyka A. Michnika

Niemiecka dziennikarka Bettina Roehl, konserwatywna córka lewackiej terrorystki Ulrike Meinhof, w bardzo ostrych słowach skrytykowała Adama Michnika za jego sprzeciw dotyczący pochówku Pary Prezydenckiej na Wawelu. Polska lewica pod przywództwem - jak określa Michnika Roehl - "cara medialnego" i "Gazety Wyborczej" powraca jeszcze w takcie żałoby i przed pogrzebem polskiego prezydenta i innych osób, które zginęły w katastrofie, do charakterystycznej dla siebie metody polegającej na wojnie krzyku. Pomaga im w tym wydatnie zagraniczna prasa.
Niemiecka dziennikarka na łamach "Welt - online" wspomina Lecha Kaczyńskiego jako wielkiego patriotę, którego zawsze nienawidziła i bezpardonowo atakowała lewica (nazywająca siebie liberalną, to się bowiem lepiej kojarzy) mająca w Polsce potężne wpływy i siłę medialną w postaci np. "Gazety Wyborczej". "Adam Michnik, który na swoich stronach internetowych określa się jako aktywny działacz 'Solidarności' i opozycjonista w latach 1968-1989 w stosunku do komunistów zaraz po śmierci Lecha Kaczyńskiego wyraził nawet skruchę, że być może zbyt brutalnie wcześniej atakował swojego przeciwnika politycznego, ale już za kilka dni po informacji, że szczątki prezydenta i jego żony mają zostać złożone na Wawelu, brutalność Michnika i 'Gazety Wyborczej' natychmiast powróciła" - pisze publicystka.
"Kaczyński mógł umrzeć, ale nie może w żadnym wypadku zostać nieśmiertelny, a tak się symbolicznie stanie po jego pochówku na Wawelu" - dodaje. W protestach przeciwko pochówkowi na Wawelu Pary Prezydenckiej liberalną "Gazetę Wyborczą" w tym samym duchu wspierają niemieckie siostrzane media, takie jak "Die Zeit" czy "Sueddeutsche Zeitung", ale także inne. Od środy Adam Michnik prowadził na łamach swojego dziennika bezpardonową kampanię przeciwko pochowaniu Lecha Kaczyńskiego na Wawelu w Krakowie. "Liberalna lewica" zamiast godnie się zachować w związku ze śmiercią prezydenta i innych prawie stu osób, w tym czołowych polskich polityków, i pokazać solidarność z żałobnikami, pokazuje swoją okropną twarz. "Ci, którzy zawsze demonstrują swoją otwartość na świat i nowoczesność, tym razem przeciwnicy Kaczyńskiego, pokazują, jacy są mali i okrutni" - kończy Bettina Roehl („Nasz Dziennik” 19.4.2010).


Ważny gest min. Zdrojewskiego

Minister kultury Bogdan Zdrojewski nad trumną Janusza Kurtyki, zmarłego pod Smoleńskiem szefa Instytutu Pamięci Narodowej powiedział, że znał go osobiście i wcale nie był on taki, jak go przedstawiano, czyli jak przedstawiali go jego wrogowie: wielu członków Platformy Obywatelskiej, lewacy, „Gazeta Wyborcza” Adama Michnika i inne antypolskie media.
"Zdążyłem poznać pana prezesa, zdążyłem dotknąć jego wrażliwości, nienagannych manier, kultury osobistej. I mogę powiedzieć, że nie ma to nic wspólnego z obrazem, który próbowano mu zbudować" - podkreślił minister Bogdan Zdrojewski podczas uroczystości pogrzebowych w Krakowie.
"Wiem dobrze też, że w tej tragedii, w tym momencie, dość konsekwentnie powinno się pojawić wiele słów - zwłaszcza wobec prezesa - słów " - dodał.
Jak mówił minister kultury, dziś Polska żegna "strażnika pamięci", osobę która konsekwentnie szukała prawdy nie z myślą o splendorach, ale z myślą o ojczyźnie.
"Od czasu do czasu jest tak, że dochodzenie do prawdy sprawia ból. (...) Ten ból od czasu do czasu dotyczy także tych, którzy tę prawdę głoszą" - powiedział Zdrojewski.


Antypolskie media

Nieszczęściem Polski jest to, że prawie całe media znajdują się w obcych rękach – często antypolskich. Oto najświeższy dowód na to:
Pracownia TNS OBOP spytała Polaków jakie uczucia towarzyszyły im w dniu katastrofy pod Smoleńskiem. Respondenci ocenili też prezydenturę zmarłego tragicznie Lecha Kaczyńskiego. Według 68 proc. badanych był on niesprawiedliwie atakowany przez media, a ponad 80 proc. uważa, że dobrze sprawował swoje obowiązki („Dziennik” 23.4.2010).


Plugawe polakożerstwo tzw. elit

W “Rzeczpospolitej” (21.4.2010) red. Rafał A. Ziemkiewicz w tekście „Kampania w cieniu pogardy i strachu” pisze o tzw. postępowej elicie polskiej, skupionej wokół antypolskich mediów, która szydzi z żałoby Polaków po tragedii pod Smoleńskiem i z polskiego patriotyzmu, który okazały wielomilionowe masy społeczeństwa polskiego. Przytacza plugawe wypowiedzi Izabelli Cywińskiej, Wojciecha Krzyżaniaka, Małgorzaty Szumowskiej („To, co widzę, to absurdalne zachowanie stadne, zbiorowa histeria"), Agaty Bielik-Robson, Bronisława Łagowskiego ("Cierpiętniczy, niemal nekrofilski polski nacjonalizm", Olgi Tokarczuk („czuję się bezradna wobec tego, co się dzieje wokół tej katastrofy… Szczerze mówiąc, przeszedł mnie dreszcz przerażenia i do tej chwili mnie nie opuszcza"), Michała Bilewicza, by na koniec zauważyć: Od początku lat 90. nie czytałem tak wielu wyznań panicznego strachu przed Polakami, ale nawet wtedy nikt nie pozwolił sobie wypowiedzieć tak, jak uczynił to przed kamerą TVN 24 Grzegorz Miecugow: "Żałoba może obudzić demona polskiego patriotyzmu. Zacznie się walka na patriotyzmy, na to, kto jest lepszym Polakiem". A cały ten sabat antypolskich czarownic tak podsumował:
A czym mają się wykazywać kandydaci do najwyższego urzędu w państwie, uosabiającego majestat Rzeczypospolitej, jeśli nie patriotyzmem? Czyż kampania w USA, Francji, Niemczech czy Anglii nie polega na przekonywaniu przez każdego z kandydatów, że jest lepszym Amerykaninem, Francuzem, Niemcem czy Brytyjczykiem niż jego rywal? Albo, spytajmy wprost – do jakiego stopnia trzeba się czuć wyobcowanym z polskości i jak bardzo jej nienawidzić, aby czuć strach na widok, że Polacy odbudowują jakiekolwiek poczucie wspólnoty, nawet w tak godny sposób jak żałoba, wspólna modlitwa i zapalanie zniczy?


Tusk nie zna słowa: przepraszam

W „Naszym Dzienniku” (19.4.2010) prof. Piotr Jaroszyński pisząc o żałobie i uroczystościach pogrzebowych prezydenta Lecha Kaczyńskiego pisze: Marszałek i premier podzielili się rolami. Pierwszy mówił w sposób bardziej urzędowy, drugi w sposób bardziej osobisty, ale obaj zapomnieli o jednym, najważniejszym słowie: "Panie Prezydencie, Lechu Kaczyński - przepraszamy". Bo mają za co przepraszać. Obaj, czy to z urzędu, czy prywatnie, ale w przestrzeni publicznej nie szczędzili słów, gestów i czynów, aby prezydenta obrażać i lekceważyć, i to nie jeden raz. Robili tak od wielu lat. Bo to był ich PR-owski styl, który doprowadził ich do władzy i pozwalał na utrzymywanie wysokich pozycji w sondażach. Ale to było kłamstwo, i to oni odpowiedzialni są za tę czarną antyprezydencką propagandę, która często naruszała nawet poczucie godności osobistej prezydenta. Liderzy Platformy dawali przyzwolenie członkom swojej partii, i to ze ścisłego grona kierowniczego, na takie zachowania. Słowo "przepraszam" nie padło.


PO odklejone od społeczeństwa

Europoseł Marek Migalski z PiS pochylił się nad przemówieniami marszałka Sejmu i p.o. prezydenta oraz kandydata PO na prezydenta Bronisława Komorowskiego z ostatnich kilku dni i zauważył: "Marszałek nie chce lub nie może wczuć się w nastroje społeczne i odczucia swojego narodu. Jest jakiś odklejony od przeżyć polskiego społeczeństwa". Pisze, że bardzo chłodno zostały przyjęte przez publiczność jego przemówienia na uroczystościach upamiętniających tragedię pod Smoleńskiem: na placu Piłsudskiego w Warszawie i w kościele Mariackim w Krakowie, podczas gdy piękne i od serca przemówienia Macieja Łopińskiego i Janusza Śniadka były gromko i długo oklaskiwane. Europoseł PiS znalazł przyczynę tak chłodnego przyjęcia przemówień marszałka. "Marszałek nie chce lub nie może wczuć się w nastroje społeczne i odczucia swojego narodu. Jest jakiś odklejony od przeżyć polskiego społeczeństwa, nie potrafi nawiązać kontaktu z ludźmi. Jego słowa brzmią jak pogadanki z młodzieżą na zlotach harcerskich. Brak w nich empatii, żaru, przekonania" - twierdzi Migalski. "I myślałem, że to są tylko odczucia pisowca, a więc z natury rzeczy ogląd raczej subiektywny. Ale wczoraj co najmniej kilku dziennikarzy zauważyło ten sam fakt, to samo podkreślało. Co więcej, podobno także w samej PO odczucia są te same - że marszałek jest jakoś dziwnie wyalienowany z tego wszystkiego, co dzieję się z nami w ciągu ostatnich kilku dni. I podobno zaczynają się w Platformie poważne dyskusje, czy podjęto słuszną decyzję w . Ale co oni mogą zrobić? Niech się cieszą, że nie wybrali Sikorskiego z jego okrzykiem " - pisze Migalski („Dziennik” 20.4.2010).
Nie ma się co temu dziwić, że Komorowski jest odklejony od społeczeństwa, bowiem tak powiedzieć można chyba o wszystkich politykach Platformy Obywatelskiej. To ludzie, którzy mają w nosie społeczeństwo polskie i Polskę. Ich jedynym celem w życiu jest być prze korycie!


Ostanie się ino sznur?

Filozof polityki Zbigniew Stawrowski pisze na łamach „Rzeczpospolitej” („Przedświt dziejów”, 23.4.2010): Platforma Obywatelska (po tragedii pod Smoleńskiem) posiada obecnie w swej dyspozycji i swym zasięgu wszystkie najważniejsze instytucje i narzędzia sprawowania rządów. Nie ma jednak powodu do triumfu, ponieważ sama niczego nie zdobyła ani nie zawdzięcza tego swoim własnym zasługom. Ta niemal pełna władza została jej z góry dana, została jej – w najgłębszym sensie tego słowa – ofiarowana. Przywódcy Platformy Obywatelskiej mają w tej chwili swoje pięć minut, trzymają w ręku podarowany im złoty róg. Spoczywa na nich najwyższa odpowiedzialność – „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie”.
Wielu z nadzieją oczekuje, że osobom sprawującym rządy uda się zachować i utrwalić wyższe standardy, które w tej chwili jawią się jako oczywiste. Że zrobią wszystko, by nie dopuścić do tego, aby przestrzeń publiczną znowu wypełniły i zdominowały polityczne biesy. Dziś Polacy doskonale czują i wiedzą, że polityka nie sprowadza się do umiejętności manipulowania ludźmi, że jej istotą nie jest wskazywanie wroga i napuszczanie ludzi, by z nim walczyli.
Jeśli osoby dzierżące dziś złoty róg podejmą się próby ocalenia tej niezwykłej przestrzeni, w której odnalazły się wszystkie generacje Polaków tęskniących za lepszą Polską – Polską zjednoczoną podstawowymi wartościami: prawdą, wolnością, sprawiedliwością, wtedy solidarne dzieło kolejnych pokoleń zostanie podjęte, wzmocnione i wzbogacone. Jeśli nadzieje te zostaną zaprzepaszczone, tych wszystkich, którym „ostał się ino sznur”, kolejny powiew ducha zmiecie z publicznej sceny.


Ojczyzna jest w potrzebie

Po tragicznej śmierci prez. Lecha Kaczyńskiego bardzo dużo Polaków chciało, aby na stanowisko prezydenta RP kandydował w przyspieszonych wyborach prezydenckich jego brat Jarosław Kaczyński. Znany pisarz i poeta oraz zwolennik PiS Jarosław Marek Rymkiewicz napisał taki oto wiersz, opublikowany przez PAP i „Nasz Dziennik” z 22 kwietnia 2010 roku:

"Jarosławie! Pan coś jest winien Bratu!"

"Ojczyzna jest w potrzebie - to znaczy: łajdacy
Znów wzięli się do swojej odwiecznej tu pracy (...)
To co nas podzieliło - to się już nie sklei,
Nie można oddać Polski w ręce jej złodziei
Którzy chcą ją nam ukraść i odsprzedać światu
Jarosławie! Pan jeszcze coś jest winien Bratu!
Dokąd idziecie? Z Polską co się będzie działo?
O to nas teraz pyta to spalone ciało
I jest tak że Pan musi coś zrobić w tej sprawie
Niech się Pan trzyma - Drogi Panie Jarosławie".


Prof. Staniszkis popiera kandydowanie J. Kaczyńskiego

Prof. Jadwiga Staniszkis w „Wirtualnej Polsce” (22.4.2010) odpowiada na pytanie: Dlaczego popieram kandydowanie Jarosława Kaczyńskiego: Nie chodzi o millenaryjny mit "dokończenia rewolucji". I na pewno nie - o oddanie w ten sposób hołdu ofiarom, które próbowały zachować wierność wartościom. Moje racje są jak najbardziej praktyczne.
Jeśli bowiem jest prawdą (podkreślam "jeżeli", bo znam to tylko z drugiej ręki), że bezpośrednio (4 godziny) po tragedii było włamanie do mieszkania Ś.P. Szczygły (zginął laptop – CO JEST PRAWDĄ! – M.K.), podobny fakt zdarzył się w Krakowie w domu Wassermanna, a także - przeszukano szuflady Ś.P. Kurtyki (co zresztą być może zradykalizowało IPN), to mnie to wystarczy. Nie chcę, by luzackie rządy Platformy przekształciły się w rządy mafii politycznej.
I jeżeli dowiaduję się, że wśród osób żyjących w Polsce w skrajnej biedzie, aż jedną trzecią stanowią dzieci i młodzież do lat 18 ( i że stanowi to aż 17% tej kategorii wiekowej), to widzę, że polityka społeczna i prorodzinna Platformy okazała się nieskuteczna.
Jeżeli Europejski Bank Centralny bierze stronę nieżyjącego Prezesa NBP Skrzypka w sprawie rezerw (w sporze z ministerstwem finansów), to kto tu jest liberałem? To rząd Jarosława Kaczyńskiego obniżał podatki. A Kluzik-Rostkowska rozpoczęła sensowny program polityki wspomagania ubogich rodzin.
Potrzeba nam nie malowanego prezydenta (Komorowski), nie prezydenta o biografii zakorzenionej w minionej epoce (Olechowski), ale kogoś, kto jeszcze nas poderwie do walki o Polskę silną, solidarną i przestrzegającą prawa. I sprawiedliwości.
Polityka jest jak sztafeta: następny musi podjąć pałeczkę!


Poseł PO Rybicki zniszczył IPN

Poseł PO Arkadiusz Rybicki (zginął pod Smoleńskiem!) był najważniejszym współautorem uchwalonej właśnie nowelizacji ustawy przez Sejm o Instytucie Pamięci Narodowej, która oddaje tę instytucję w ręce polityków i ludzi z byłych służb specjalnych PRL, a konkretnie dzisiaj w ręce Tuska i Platformy Obywatelskiej.
W „Rzeczpospolitej” (24.3.2010) czytamy o jego rozmowie z red. Siedlecką: “Gdy w 2005 r. Trybunał nakazał otworzyć każdemu dostęp do jego teczki, zaznaczył, że tych materiałów nie powinno się udostępniać”. Co na to autor ustawy, która nawet agentom daje dostęp do dokumentów nie tylko na temat ich samych, ale również na temat osób które rozpracowywali? (Warto przypomnieć, że umożliwi to szantażowanie osób, które dawniej rozpracowywana ale też podważa sens lustracji, bo nim ktoś złoży oświadczenie lustracyjne, będzie mógł sprawdzić, czy zachowały się na jego temat jakieś dokumenty.) Otóż poseł Rybicki odpowiada ze zdumiewającą szczerością. “Nie znam wyroku, o którym pani mówi.” To nie jedyna kompromitacja posła. Dalej wyjaśnia dlaczego uchwalono ten przepis. “Naszą intencją było zagwarantowanie prawa do obrony osobom, które mogły być przez służby specjalne PRL zarejestrowane jako współpracownicy bez ich wiedzy, a w ich teczkach są np. sfałszowane zobowiązania do współpracy czy raporty sporządzone przez funkcjonariusza SB rzekomo na podstawie donosu. Nie mieliśmy na myśli funkcjonariuszy, którzy mogliby ze swoich teczek wyciągnąć materiały do szantażu osób, które niegdyś inwigilowali.” - Porażająca jest ta szczerość. Posłowie nie mieli intencji, ale i tak uchwalili prawo, które będzie miało właśnie odwrotne konsekwencje.
Poseł Rybicki tłumaczył dlaczego obniżono liczbę głosów (większość) potrzebnych do wybrania nowego prezesa IPN. “Po dziesięciu latach widać, że materiały IPN nie są dynamitem, niczego nie wysadzą, więc nie ma powodu stosowania tak silnych zabezpieczeń”. Skoro tak, to po co zmieniać ustawę o Instytucie?
Choć zdaniem Janiny Paradowskiej (Polityka, str. 8 ) zmiany są tylko kosmetyczne, a IPN to i tak pic na wodę. “W dotychczasowych procesach nie wykazano zresztą, by akurat tajni współpracownicy stanowili zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. O wiele większe zagrożenie dla demokratycznego porządku wywołały polityczne harce lustracyjne.” A więc zagrożeniem nie są agenci, tylko lustracja. Podobnie jak zagrożeniem nie są choroby, ale lekarze, którzy nam o nich mówią (Michal Sułdrzyński).


Naukowcy apelują o weto wobec ustawy o IPN

"Rzeczpospolita": Przedstawiciele środowisk naukowych zaapelowali do marszałka Sejmu o zawetowanie ustawy o IPN.
Gazeta cytuje list, podpisany przez kilkudziesięciu profesorów z największych ośrodków akademickich. Zwracają się oni do Bronisława Komorowskiego o "spełnienie woli prezydenta Lecha Kaczyńskiego i zawetowanie nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, a posłów PO o przyjęcie tego weta".
Prokurator IPN Jacek Wygoda potwierdził "Rzeczpospolitej", że prezes IPN Janusz Kurtyka, który zginął w katastrofie prezydenckiego samolotu, wcześniej, na prośbę Kancelarii Prezydenta, zwrócił się do prawników z instytutu o przygotowanie założeń do wniosku prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego. Wniosek ten miał właśnie dotyczyć niezgodności z konstytucją przyjętej przez parlament ustawy o IPN (PAP 19.4.2010).


Białoruski standard Tuska

W „Rzeczpospolitej” (23.3.2010) red. Piotr Gabryel pisze:
Czy to możliwe, że ekipa Donalda Tuska nie należy do naszego kręgu cywilizacyjnego? Tak może wynikać z sądowego uzasadnienia.
Ale po kolei. Śledztwo w sprawie podsłuchiwania przez ABW rozmów dziennikarzy i adwokatów powinno zostać przeprowadzone – orzekł we wtorek sędzia Piotr Gąciarek z Sądu Rejonowego Warszawa-Wola. Tym postanowieniem uchylił decyzję prokuratury i przychylił się do wniosku skarżących się na jej werdykt Cezarego Gmyza z „Rz” i mecenasa Romana Giertycha.
Uzasadniając swe stanowisko, sędzia Gąciarek oświadczył, że działania prokuratury i ABW, która podsłuchiwała rozmowy dziennikarzy Cezarego Gmyza z „Rz” i Bogdana Rymanowskiego z TVN 24 z Wojciechem Sumlińskim oraz jego rozmowy z adwokatami, budzą podejrzenia naruszenia zasad procedury karnej. Podobnie zresztą jak udostępnienie przez prokuraturę części stenogramów tych nagrań – na wniosek pełnomocnika wiceszefa ABW Jacka Mąki – na użytek jego prywatnego procesu wytoczonego „Rzeczpospolitej”.
Przypomnijmy. Gdy sprawa ta wybuchła w październiku 2009 roku, brzydzący się jak nikt inny podsłuchami Donald Tusk nie dość, że wyraził głębokie zaniepokojenie sprawą, nie dość, że nakazał błyskawiczne jej wyjaśnienie, to jeszcze bez owijania w bawełnę wyjawił, co o tym wszystkim myśli. „Możemy mieć do czynienia – zagrzmiał – z pewnego rodzaju zachwianiem dobrego obyczaju przez ABW”.
Kilka dni później okazało się jednak, że zachwianie dobrego obyczaju było na tyle niewielkie, a może nawet w ogóle go nie było, że właściwie nie ma o czym mówić. „Mamy tu do czynienia z działaniem zgodnym z prawem” – osądził Donald Tusk i uznał sprawę za zamkniętą. A niezależna prokuratura swą decyzją o odmowie wszczęcia śledztwa stanowisko premiera w całej rozciągłości potwierdziła.
I pewnie byłoby pozamiatane, gdyby nie sędzia Piotr Gąciarek. Nie tylko orzekł, jak orzekł, ale na dodatek zaznaczył w swym uzasadnieniu, że do takich rzeczy może dochodzić na wschód od granic Polski, lecz nie w naszym kręgu cywilizacyjnym.
Wszelako, trzeba podkreślić, sędzia Gąciarek nie przesądził, o który kraj mu chodzi. Z pewnością jednak nie miał na myśli ani Litwy, ani Łotwy, ani Estonii, bo te państwa co prawda leżą za naszą wschodnią granicą, ale są członkami UE. Mogło mu więc chodzić o Rosję, Ukrainę albo Białoruś. Co w sumie – w pewnym sensie – na jedno wychodzi.


Tusk uczniem Leppera

Politycy Platformy Obywatelskiej coraz śmielej sięgają do skarbnicy pomysłów legendarnego przewodniczącego Samoobrony Andrzeja Leppera. I plany, z których wcześniej (całkiem słusznie zresztą) bezlitośnie kpili, pasując ich autora na pierwszego oszołoma Rzeczypospolitej, teraz coraz chętniej uznają za swoje, jak np. sugestię, aby pieniądze odkładane przez nas w OFE wypłacał w formie emerytur ZUS, a nie prywatne firmy czy aby rząd „wziął za mordę” Narodowy Bank Polski (bo rząd chce przywłaszczyć sobie tzw. rezerwy rewaluacyjne).
Słusznie więc Andrzej Lepper zgłasza na swoim blogu pretensję, że PO realizuje pomysły Samoobrony, słowem nie wspominając o ich prawdziwych autorach. I słusznie dopytuje: “Dlaczego teraz nikt tak [czyli oszołomem] nie nazywa Donalda Tuska”? No właśnie, dlaczego?
A co ważniejsze – dlaczego tak wielu ludzi z establishmentu miało odwagę bronić niezależności banku centralnego i naszych przyszłych emerytur przed Samoobroną, a tak niewielu ma odwagę bronić tego samego przed Platformą Obywatelską? – pyta Piotr Gabryel („Rzeczpospolita” 9.4.2010).


Uprzywilejowane życie polityków

Oto jeden z komentarzy internauty, jaki ukazał się po komentarz politycznym „Najbliższa kampania wyborcza będzie brutalna”, który ukazał się w Wirtualnej Polsce 22 kwietnia 2010 roku: Panowie Borusewicz i Komorowski z Platformy Obywatelskiej, ale nie tylko oni, mówią i zachowują się tak jakby (prawo do) sprawowanie każdej władzy wyssali z mlekiem matki, a sprawowanie jej otrzymali w spadku po rodzicach. Całe swoje życie nie pracowali ciężko i uczciwie , tylko wiecowali..! Dzisiaj udają mądrale, zapominając całkowicie kto ich wybrał do sprawowania tej władzy..! Władzy w imieniu Obywateli RP i wykonywania jej zgodnie z wolą Narodu , a nie swoim prywatnym, etc. Taki typ pseudodziałaczy jak oni nazywam „ślizgaczami”! Takiej postawy nauczył tych ludzi, ich guru i przewodnik w stadzie pan Wałęsa! Biegną tam gdzie istnieje możliwość złapania roboty, która się nie jest w kurzu, a na wysokość ich wynagrodzenia Naród nie ma wpływu ponieważ sami sobie ją ustalają: i wysokość wynagrodzenia i różne przywileje! A co najważniejsze w tym wszystkim to to, za nic się nie odpowiada . Co by nie zrobili zawsze będzie dobrze w ich mniemaniu. A Naród chce ciągle głosować na takich PO-paprańców . Wierzę, że przyjdzie dzień, kiedy Naród się opamięta i zapanuje zdrowy rozsądek i nie staniemy się kolonią niemiecką , ani czyjąkolwiek inną.


„Ty nie powinieneś odchodzić”

W „Rzeczpospolitej” ukazało się przychylne wspomnienie pośmiertne o pośle PO Sebastianie Karpiniuku – wielkim wrogu PiS i prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który zginął w wypadku pod Smoleńskiem. W dzienniku tym internauci nie mogli się wypowiedzieć na jego temat. Taką możność mieli w „Dzienniku.pl” (21.4.2010) i skorzystali z tego. Ich opinie o zmarłym pośle były w większości negatywne. Najwięcej oburzały ich słowa premiera Donalda Tuska, wypowiedziane podczas pogrzebu, a przede wszystkim zdanie: „Sebastian, ty nie powinieneś odchodzić” i pośmiertne odznaczenie Karpiniuka Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Internauci nazywając Karpiniuka „tubą propagandową i największym krzykaczem PO” (Hugo) pisali: „Szkoda że "nasz" premier nie powiedział KTO POWINIEN wobec tego odejść. Wiele by to wyjaśniło” (Tusku już nie musisz); „Jaja sobie robią. Cóż ten człowiek zrobił dla Polski. Rzeczywiście był wiernym "psem" Tuska. I za to najwyższe odznaczenie? Boże, zlituj się nad tymi ludźmi bo nie wiedzą, co czynią. Biedna ta nasza Ojczyzna” (JaBa); Tak wiec mamy dwie tragedie na raz. Śmierć człowieka i order dla kiepskiego polityka i maluśkiego człowieczka” (Piasek 125); „Czemu Tusk dał mu zadanie opluwania i szczucia na innych? Czemu zrobił z niego tak bezdusznego i pozbawionego wartości polityka? Tusku odpowiesz za tego człowieka” (Jefreim); „Co za obłuda! Karpiniuk... jako bezrobotny szukał posady w Urzędzie Miasta w Kołobrzegu, gdzie go przyjał jako asystenta były prezydent miasta Bieńkowski. Nawiasem mówiąc potem swojego mentora Karpiniuk ciągał po sądach i oczywiscie wszystkie sprawy umorzono. Tusk wówczas nie miał pojęcia że złowi takiego leszcza do swojej siatki. Żałoba mineła - Karpiniuk to byla WIELKA S...!!! I Taka jest prawda. Karierowicz bez żadnego kręgosłupa moralnego - PO TRUPACH DO CELU; Szkoda go jak każdego człowieka ale płakać za te jego wściekłe słowne ataki na ludzi to gruba przesada!!! (Pablos); „Jakoś nie mogę sobie przypomnieć wybitnych zasług dla kraju śp Karpiniuka. Był zwykłym harcownikiem Wielkiego Donalda i popisywał się skrajnym brakiem obiektywizmu prowadzonej przez siebie komisji śledczej. Także jakość debaty w wykonaniu śp Karpiniuka ocierała się o zwykłe prymitywne chamstwo. Musiałem coś o nim napisać bo nienawidzę hipokryzji przemawiających nad jego grobem. Pokój jego duszy! (Gerard).


Persona non grata

W lutym 2010 roku ministrem spraw zagranicznych Litwy został szowinista (a tym samym faszysta!!!) i polakożerca Audronius Azubalis. „Kurier Wileński” pisał wówczas, że Azubalis słynął z podgrzewania nastrojów nacjonalistycznych. Wypowiadał się przeciwko Karcie Polaka, twierdząc, że może ona zagrażać bezpieczeństwu Litwy. Niejednokrotnie publicznie zarzucał szefowi Akcji Wyborczej Polaków na Litwie europosłowi Waldemarowi Tomaszewskiemu, że podnosząc kwestie przestrzegania praw mniejszości narodowych na Litwie kompromituje Litwę na arenie międzynarodowej. Azubelis jest także przeciwnikiem pisania po polsku polskich nazwisk na Litwie. Głosi otwarcie również i tę głupotę nacjonalistów litewskich, że Polska okupowała Wilno i Wileńszczyznę w okresie międzywojennym (była by to jedyna w dziejach ludzkości „okupacja”, kiedy w tym przypadku Polacy okupowali Polaków, gdyż Wilno i Wileńszczyzna były prawie czysto polskie; np. w Wilnie Litwini stanowili zaledwie 1% mieszkańców!). Konserwatywny rząd litewski premiera Andriusa Kubiliusa stanął w obronie ministra, nazywając go „zdrowym nacjonalistą”.
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych powinno uznać Audroniusa Azubalisa personą non grata w Polsce. Z polakożercą tym nie powinien mieć nic wspólnego, nie powinien prowadzić z nim żadnych rozmów oraz potępiać i bojkotować go na arenie międzynarodowej.
Litwini zrozumieliby wówczas, że skończyło się pobłażanie przez rząd Polski nacjonał-faszyzmu litewskiego i antypolskiej polityki przybłędów z Kowna w Wilnie i na Wileńszczyćnie, gdzie ciągle Polacy stanowią albo większość ludności, albo duży jej odsetek (Marian Kałuski).

Marian Kałuski
27.4.2010

Wersja do druku

Agamemnon - 27.04.10 18:48
"że także prezydent USA jakby naprawdę chciał, to także mógłby przybyć do Krakowa".


Z ciemnego mówią, gdzie siedział alkierza,
Czarny jak murzyn wyjrzał twarzą złotą
Dziewki go śniegiem, pszenicy i pierza
Gnały po domu - krzycząc przez rzeszoto,
Aby się długo na słońcu nie bawił
Pozłot nie stracił i nie zmarnotrawił.

Juliusz Słowacki

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

25 Kwietnia 1935 roku
Konsylium lekarskie stwierdziło u marszałka Piłsudskiego złośliwy nowotwór wątroby.


25 Kwietnia 1943 roku
W wyniku tzw. sprawy katyńskiej zerwano polsko-radzieckie stosunki dyplomatyczne.


Zobacz więcej