Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 19.03.10 - 10:52     Czytano: [2753]

Aktualna polityka polska – Kresy – Żydzi – Religia - Ciekawostki

Czy PiS może powrócić do władzy?

Prawo i Sprawiedliwość (PiS), kierowane przez Jarosława Kaczyńskiego, sprawowało władzę w Polsce w latach 2005-2007; jego brat – Lech Kaczyński został w 2005 roku prezydentem Polski.
Niestety szczęście PiS na tym się skończyło. Przeciwko niemu zawiązana została koalicja wszelkiej maści wrogów Polski, narodu polskiego i polskiej racji stanu, którą z całej siły wspierają media, będące w rękach niepolskich i lewackich. Jednocześnie po wyborach w 2005 roku nie doszło do zapowiadanego przed wyborami zawarcia koalicji PiS z Platformą Obywatelską, która lansowana przez media na podwójnego zwycięzcę (miała wygrać wybory i urząd prezydenta), po przegranej obraziła się na PiS za jego zwycięstwa i stała się tak zaciekłym jego wrogiem, że często graniczyło to ze zwykłym szkodzeniem Polsce i narodowi polskiemu oraz polskiej racji stanu.
PiS aby rządzić zawarł koalicję z prostacką Samoobroną Andrzeja Leppera i nacjonalistycznie zacietrzewioną Ligą Polskich Rodzin. Nic to dobrego PiS nie dało: dużo ludzi, którzy w 2005 roku głosowali na PiS było zniesmaczonych wieloma złymi pociągnięciami rządu koalicyjnego. Poza tym opozycja zmobilizowała do wyborów młodych ludzi – szczeniaków politycznych, którymi można dowolnie manipulować. No i w wyborach w 2007 roku do władzy doszła PO.
Po zdobyciu władzy Donald Tusk wprowadził politykę „miłości”, której program zdefiniował renegat z PiS Radek Sikorski, który publicznie rzucił hasło „dorżnięcia watahy” PiS.
No i dożynanie watahy PiS przez PO i większość mediów trwa po dziś dzień. Niewyrobieni politycznie Polacy ulegają zmasowanej kampanii antyPiSowskiej. Sondaże mówią aż o 60% poparciu dla PO i ok. 20-25% dla PiS. Jeśli te sondaże są prawdziwe, a raczej są – w tym sensie, że PO na pewno ma większe od PiS poparcie w społeczeństwie, to tegoroczne wybory prezydenckie i wybory do Sejmu i Senatu w 2011 roku wygra Platforma Obywatelska.
Rola PiS zostanie zmarginalizowana; partia stanie się chuderlawą opozycją. A jak jej marginalizacja na polskiej scenie politycznej będzie się przedłużać i PiS przegra wybory także w 2015 roku może to doprowadzić do upadku partii.
Czy PiS może coś nie tylko uratować ale przywrócić także jej władzę?
Na ostatnim kongresie PiS mówiono, że PiS to Jarosław Kaczyński i nie ma PiS bez Jarosława Kaczyńskiego.
To tak jakby mówić, że jest on niezastąpiony, wbrew mądremu powiedzeniu, że nie ma ludzi niezastąpionych.
W niektórych krajach demokratycznych, jak np. w Australii, jeśli przywódca partii przegra wybory parlamentarne to zazwyczaj podaje się do dymisji. Podaje się słusznie do dymisji, gdyż naród odrzucił jego program polityczny.
Jarosław Kaczyński powinien podać się do dymisji po przegranych wyborach w 2007 roku. Nie ma on nowego programu politycznego, a jego stary plan został odrzucony przez naród. Co więcej, właśnie Kaczyński jest oskarżany za to co się wyborcom nie podobało w polityce PiS w latach 2005-07. Dlatego gdyby Jarosław Kaczyński odszedł z polityki, to PiS dzisiaj nie stoczył by się po linii pochyłej w przepaść. Nowy przywódca rzuciłby nowe hasła, a jakby były dobre, popularność partii szła by w górę i była by szansa na odzyskanie władzy.
W zaistniałej sytuacji politycznej nie tylko traci PiS ale cała Polska. Bowiem rządy PO to jedna wielka tragedia narodowa.
Tylko tyle, że Polak to zrozumie dopiero po szkodzie, bo jak to Mikołaj Rej w XVI w. powiedział: „Polak mądry po szkodzie” (Marian Kałuski).


Donald Tusk skłamał w słynnej debacie z J. Kaczyńskim?

Donald Tusk skłamał w słynnej telewizyjnej debacie z Jarosławem Kaczyńskim przed wyborami parlamentarnymi w 2007 roku - wynika z filmu dokumentalnego Tomasza Sekielskiego "Władcy Marionetek". Film został wyemitowany w telewizji TVN24 (14.3.2010).
W debacie tej Donald Tusk pytał ówczesnego szefa rządu m.in. o ceny chleba, ziemniaków, kurczaków, jabłek, gazu ziemnego i benzyny. Pytał również, czy Jarosław Kaczyński wie, ile w Polsce zarabia pielęgniarka z 20-letnim stażem.
- Nie ma już w Polsce pielęgniarek, które zarabiałyby po 800 zł - odpowiedział wtedy Jarosław Kaczyński. Ale Donald Tusk przyciskał: mówił o swojej rozmowie z panią Ewą, pielęgniarką ze Skarżyska Kamiennej, która zarabia 1020 zł.
Panią Ewę postanowił znaleźć Tomasz Sekielski. Pojechał do Skarżyska Kamiennej, by spotkać się z pielęgniarkami w tamtejszym szpitalu. - Tej pani Ewy nie ma - mówiły pielęgniarki ze szpitala. Dodawały, że Donald Tusk z nimi nie rozmawiał.
Skąd zatem 1020 zł? To uśredniona kwota z ówczesnych zarobków pielęgniarek w Skarżysku Kamiennej. Jak powiedziała jedna z zebranych na sali pielęgniarek, suma ta to najprawdopodobniej średnia ówczesnych zarobków - od 900 do 1200 zł.
Dyrektor szpitala powiedział autorowi filmu, że nikt z polityków nie pokazał się w jego szpitalu. Przekazał jedynie dane dotyczące zarobków.
- To nie jest tylko film o obietnicach przedwyborczych - mówił w "Loży Prasowej" w TVN24 autor filmu. - To jest film o odpowiedzialności za słowo.
Czy Donald Tusk tylko ten jeden raz skłamał? Czy całe jego rządy to nie jedno wielkie kłamstwo?!


Chcą tylko być przy korycie

Biorąc pod uwagę wskaźnik populacyjny, Polska powinna celować w ośmioprocentowy udział w obsadzie unijnej dyplomacji. Jak na razie do tego poziomu jest nam daleko - pisze "Nasz Dziennik" (13.3.2010) i słusznie określa polską politykę zagraniczną jako "pasmo porażek".
Tusk i jego minister spraw zagranicznych nie mają żadnych ambicji w odniesieniu do Polski. Tusk ma jedynie ambicję rządzenia krajem (nie ważne jak, tylko aby było się przy korycie), a Sikorski chce zostać prezydentem, bo – wbrew temu co mówi Tusk o żyrandolach – lubi te w pałacu prezydenckim.


Pendrive’owy test dla demokracji

Jeśli prawdziwe są informacje RMF o tym, że Marcin Rosół przygotowywał do przesłuchania przed komisją śledczą Mirosława Drzewieckiego, a także parlamentarzystów PO, to dowodzi to co najmniej trzech rzeczy:
Po pierwsze – słuszna była teza, którą postawiłem na łamach „Rzeczpospolitej” kilka tygodni temu. Teza, iż istnieje ukryty platformerski ośrodek, koordynujący zeznania świadków w aferze hazardowej i działania platformerskich członków komisji.
Po drugie – Rosół, jak się okazuje, jest częścią tego ośrodka. A to już dowodzi czegoś więcej. Jeśli bowiem taką rolę pełni jeden z najbardziej czynnych w aferze urzędników, to oznacza to potwierdzenie tezy, że Platformie – i dominującemu w niej niemal bez reszty Donaldowi Tuskowi – nie zależy na jej wyjaśnieniu nawet w najbardziej ograniczonym zakresie. Że afera hazardowa nie jest aferą Mira i Drzewka, tylko aferą Platformy. Że groźne miny premiera i usuwanie skompromitowanych działaczy poza politykę to był po prostu teatr.
I po trzecie – jeśli do przygotowywania posłów Marcin Rosół wykorzystywał prywatnego pendrive`a, to znaczy że czuł się absolutnie bezpieczny. Że nawet na chwilę nie dopuścił do siebie myśli, iż jakaś państwowa służba może mu zawartość tego pendrive`a skontrolować, co – powtórzmy – dziwi w przypadku człowieka z pierwszego szeregu afery. Rosół jednak przeliczył się – okazało się że państwo polskie nie jest jednak aż tak totalnie przejęte przez jego starszych kolegów. Ale powstaje pytanie, w jakich – i przed, i po wybuchu afery – rozmowach i w jakich sytuacjach Rosół uczestniczył, że napełniły go aż taką butą? Że wytworzyły w nim aż takie poczucie bezkarności?
Uważam, że od podjęcia próby udzielenia odpowiedzi na to pytanie zależy powaga komisji śledczej. A może i coś więcej – rozstrzygnięcie dylematu, na ile polska demokracja będzie realna, a na ile stanowić będzie jedynie matrixową dekorację pisze Piotr Skieciński w „Rzeczpospolitej” 9 marca 2010 roku.


Udany skok PO na IPN

Sejm, w którym większość ma PO wraz z jej marionetką PSL-em, znowelizował ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej. Najważniejsze poprawki to zmiana zasady wyboru władz Instytutu, prezesa IPN powoływać i odwoływać ma sejm zwykłą większością głosów i że Rada IPN ma ustalać priorytetowe tematy badawcze i rekomendować kierunki działań IPN – de facto narzucać Instytutowi to czym ma się zajmować, a czym nie.
Instytut Pamięci Narodowej krytycznie oceniał nowelizację i wskazywał, że po jej przyjęciu będzie skrajne upolityczniony (Wirtualna Polska 18.3.2010). Tzn. znajdzie się on w rękach PO, a jak od władzy odsuną ją komuchy, no to w ich rękach. Skompromitowani w okresie PRL działacze PO mogą spać spokojnie. Słońce Peru czyli polski Łukaszenka im to zagwarantował.
Oczywiście naród „polski” i tę podłość – antynarodowe posunięcie PO przełknie bez żadnego problemu! Głos opozycji będzie słabiutki i będzie go można po prostu ignorować.


Friszke manipuluje aktami

Andrzej Friszke to historyk polski, ale nie polskiego ducha, związany z „Więzią”, Unią Wolności i Platformą Obywatelską.
Akurat ukazała się jego kolejna książka – bo nie praca naukowa! – pt. „Anatomia buntu”, o tym, że to rzekomo komuniści stworzyli pierwszą polską opozycję antykomunistyczną!
Antoni Macierewicz krytykuje książkę mówiąc, że jest zbudowana według klucza politycznego i oparta na całkowicie fałszywych założeniach. Oskarża Friszkego za pomijanie w książce źródeł niekorzystnych dla Adama Michnika i pozwał go do sądu za kłamstwa odnośnie jego osoby.
Macierewicz dodaje: „Sprawa Friszkego pokazuje, do czego zdolni są nieuczciwi historycy chcący za wszelką cenę zakłamać obraz przeszłości. To dlatego ludzie tacy jak Friszke atakują IPN i prof. Janusza Kurtykę. Dzisiaj nie mają swobody manipulacji aktami i można się bronić. Gdy zmienią ustawę (o IPN; właśnie ją posłowie PO zmienili!) i władzę tam przejmą urzędnicy mianowani przez koalicję rządząca i historycy tacy jak Friszke, będzie można swobodnie głosić absurdalną tezę, jaką chce udowodnić w swojej książce, że to byli komuniści stworzyli polska opozycję”.


Czy Polska jest Polaków?

W „Naszym Dzienniku” (13.3.2010) czytamy o Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski”, która działała podczas II wojny światowej na terenie Kaszub i o tym jak jej członkowie – którzy walczyli z Niemcami! – byli straszliwie prześladowani przez polsko-sowiecką Bezpiekę, tylko za to że byli patriotami polskimi i gorliwymi katolikami. Na koniec autor artykułu Piotr Szubarczyk z gdańskiego IPN pisze: Po tym wszystkim, co członkowie "Gryfa" przeżyli w czasach komunistycznych, wydawać by się mogło, że pora oddać cześć bohaterom. Niestety, w ostatnich latach szarga się ich pamięć. Dwa lata temu w Gołubiu Kaszubskim zostały zniszczone pamiątkowy krzyż poświęcony przez biskupa sufragana chełmińskiego jeszcze w latach 70. i skromny kamienny pomnik dowódcy "Gryfa" - ppor. Józefa Dambka - w miejscu, gdzie 4 marca 1944 r. został on zamordowany przez agenta gdańskiego gestapo, wspomnianego Hansa Kassnera. Podobno pomnik stał na prywatnym terenie. Jak to się stało, że grunt podarowany przez nieżyjącą już osobę właśnie pod upamiętnienie dowódcy "Gryfa" z czasem się "sprywatyzował", nikt nie potrafi wyjaśnić. W normalnym państwie to byłaby sprawa dla policji i prokuratury. Tymczasem policja kartuska przesłuchuje obecnie domniemanych "świadków przestępstwa" dokonanego przez młodego człowieka, który podobno na ścianie domu ludzi, którzy zdewastowali pomnik, namalował znak Polski Walczącej... Jeśli się dzielnym policjantom uda złapać "przestępcę", to będzie on pierwszym ukaranym za taki czyn od czasu okupacji... Dobrze mu tak, naruszył "mir domowy". A kto naruszył i "sprywatyzował" mir miejsca, gdzie ludzie spotykali się przez 30 lat i modlili za bohaterów "Gryfa"? Kaszubi, strzeżcie tych wartości...


Wspólnota Polska a mniejszość polska w Niemczech

W „Rzeczpospolitej” z 18 marca 2010 prof. Zdzisław Krasnodębski zajmije się sprawą niemieckiego oporu wobec uznania Polaków mieszkających w Niemczech za mniejszość narodową. Niemcy nie chcą uznać ich za mniejszość narodową, powołując się na fakt przerwania ciągłości oraz na to, że chodzi głównie o imigrantów. Prof. Krasnodębski pisze: „Strona polska zgadzała się z nimi z niepojętą skwapliwością. Jak wiadomo, III RP w ramach wspólnoty interesów starannie unikała podnoszenia jakichkolwiek spornych tematów. Nadgorliwość, z jaką polscy politycy, dyplomaci i eksperci przyjmowali te argumenty niemieckiej strony, można wytłumaczyć tylko postkomunistyczną traumą i nawykiem posłuszeństwa wobec protektora. Jak pokazało niedawne spotkanie w Berlinie w tej sprawie, przedstawiciele polskiego rządu nadal nie są w stanie wykrztusić słowa "mniejszość", którego zaczęła używać strona niemiecka”.
W Warszawie w 1990 roku magdalenkowcy powołali do życia Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”, które ma opiekować się i zajmować sprawami i troskami Polaków rozsianych po świecie. Co ono zrobiło i robi w sprawie uznania Polaków mieszkających w Niemczech za mniejszość narodową? Na pewno nic! W takim bądź razie kiedykolwiek ten temat był poruszany w mediach, nikt nie wspominał „Wspólnoty Polskiej”.
Co więcej, to właśnie ci ludzie, jako wierni wykonawcy polityki III Rzeczpospolitej, staranie unikali i raczej ciągle unikają podnoszenia jakichkolwiek spornych tematów o Polakach na Wschodzie i w Niemczech. Kiedy w witrynie „Wspólnoty Polskiej” – „Świat Polonii” ukazał się mój artykuł pt. „Polacy na Litwie są Polakami” to ambasador litewski w Warszawie zażądał jego usunięcia i ówczesny i długoletni prezes Stowarzyszenia, prof. Andrzej Stelmachowski, szybko nakazał jego usunięcie! Bez żadnego sprzeciwu podporządkował się dyktatowi ambasadora i nacjonalistycznej-antypolskiej polityce litewskiej.

„Fakty są wywrotowe”

„Fakty są wywrotowe” - to tytuł najnowszej, ósmej z kolei książki oksfordzkiego profesora historii współczesnej Timothy Garton Ash’tona, zawierającej również rozdział o Polsce minionej dekady.
We wstępie do niej napisał, że źródłami "ustawiania faktów" w czasach nam współczesnych stało się pogranicze między polityką, a mediami.
„Politycy wypracowali coraz bardziej wyszukane metody narzucania opinii publicznej dominującego komentarza objaśniającego polityczną akcję poprzez media (...) Granica między rzeczywistością a światem wirtualnym jest systematycznie zamazywana. Jeśli wystarczająca liczba ludzi wystarczająco uwierzy wystarczająco długo, to autor politycznej narracji pozostanie u władzy. Cóż liczy się poza tym?” - pyta Timothy Garton Ash.


Chopin we Lwowie

Na dzisiejszej Ukrainie nie ma śladów chopinowskich. Po prostu Fryderyk Chopin nie miał okazji być na polskich Kresach. Jednak okazuje się, że w 1910 roku, czyli w setną rocznicę urodzin Chopina, kiedy nie można było zorganizować uroczystości rocznicowych w Warszawie, ponieważ nie zgadzał się na to zaborca rosyjski, odbyły się one w polskim teatrze Skarbka we Lwowie w dniach 23-28 października 1910 roku, gdyż należąca wówczas do Austrii Galicja cieszyła się dużą autonomią polityczno-kulturalną. Uroczystości te odbyły się podczas pierwszego Zjazdu Muzyków Polskich i wzięli w nich udział prawie wszyscy wybitni muzycy polscy. Wziął w nich udział m.in. wielki pianista polski Ignacy Paderewski. Wygłosił tam 23 października 1910 roku główną mowę o naszym największym kompozytorze, która została wydana drukiem we Lwowie w 1912 roku: Ignacy Jan Paderewski, „Chopin, mowa” w Obchód setnej rocznicy urodzin Chopina i pierwszy Zjazd Muzyków Polskich we Lwowie; jej riprint ukazał się w Warszawie w 1991 roku („Chopin. Mowa wygłoszona we Lwowie 23.10.1910”). Paderewski wziął udział również w koncercie, który odbył się 24 października.
Instytut Polski w Kijowie ma zamiar przypomnieć te wydarzenia i 100 lat później chce przeprowadzić we Lwowie podobne uroczystości. Dojdzie do nich jesienią.
W polskim Lwowie wydano dwie cenne biografie Fryderyka Chopina: Henryka Opieńskiego „Chopin” (1909) i Ferdynanda Hoesicka „Chopin. Życie i twórczość” (1932).


Ukraina dwóch społeczeństw

Ministrem oświaty w nowym ukraińskim rządzie Janukowycza został Dmytro Tabacznyk. Nacjonaliści ukraińscy z dzisiejszej Zachodniej Ukrainy (dawne ziemie polskie) protestują przeciwko tej nominacji, gdyż wg nich Tabacznyk zasłynął swoimi wypowiedziami, które rzekomo „rozbijają jedność Ukrainy”.
Tybacznyk w jednym ze swoich artykułów pisał, że mieszkańcy Zachodniej Ukrainy nie mają nic wspólnego z Ukraińcami z pozostałej części kraju. „Nasi sojusznicy i nawet bracia to ich wrogowie, a ich bohaterowie to dla nas zabójcy, zdrajcy i zwolennicy hitlerowskich katów” – pisał Tabacznyk (Kresy24.pl).
Ale czy się mylił? Przecież nawet ostatnie wybory do Rady Najwyższej Ukrainy potwierdziły, że Ukraina jest państwem (sztucznie stworzonym przez imperializm sowiecki) dwóch społeczeństw ukraińskich i wielomilionowej społeczności rosyjskiej.


Kardynał uczcił polakożercę!

W Oranach (na dzsiejszej Litwie – na Wileńszczyźnie) powiesił się ksiądz litewski Valentinas Virvicius, proboszcz kościoła p.w. św. Michała Archanioła. Pochowano go z najwyższymi kościelnymi honorami.
W pogrzebie wziął udział sam arcybiskup wileński kardynał Audrys Juozas Baczkis. Stało się tak mimo, że kapłan ten wielokrotnie piętnował samobójców i nie chciał ich grzebać.
Zdaniem Polaków mieszkających w Oranach, litewski proboszcz został uroczyście pochowany za swoje antypolskie poglądy. To on był inicjatorem zburzenia pomnik-kolumny upamiętniającego polskich żołnierzy poległych w latach 1919- 1923, który stał na dziedzińcu kościoła w Oranach („Kurier Wileński” 24.2.2010).
Kardynał Baczkis jest znanym polakożercą. Chociaż 50% wiernych w diecezji wileńskiej stanowią Polacy, NIGDY nie przemówił do nich po polsku, a z POLSKIEJ katedry wileńskiej uczynił Litewską
Świątynię Narodową bez prawa „wstępu” dla Polaków.
A polski Kościół milczy! Tak jakby to było O.K. – zgodne z duchem Ewangelii.


Koniec żydowskiego Izraela

W izraelskim dzienniku „Haaretz” (17.3.2010) Eldat Yaniv pisze, że antypalestyńska polityka obecnego skrajnie nacjonalistycznego premiera izraelskiego Benjamina Netanyahu jest antyżydowska, gdyż doprowadzi do tego, że państwo palestyńskie nigdy nie powstanie, że w najbliższym czasie w Izraelu i na terenach okupowanych będzie więcej Palestyńczyków niż Żydów, a Izrael staje się nowym krajem apartheidu. A jak do tego dojdzie, społeczność światowa na pewno nie pozwoli na to, aby Izrael był państwem apartheidu, jaki panował w Republice Południowej Afryki, gdzie biała ludność będąca w mniejszości rządziła czarną większością. Świat będzie chciał jednego demokratycznego państwa – od Morza Śródziemnomorskiego po rzekę Jordan, w którym każdy obywatel będzie miał prawo wyborcze. A kiedy do tego dojdzie Palestyńczyk zostanie premierem tego państwa. To będzie koniec żydowskiego Izraela – pisze Yaniv.


Młodzi Izraelczycy rasistami!

Z kolei “Haaretz” z 14 marca 2010 pisze (w komentarzu Gideona Levy), że sondaż przeprowadzony wśród syjonistycznej młodzieży wykazał, że 50% z nich uważa, że Palestyńczycy nie powinni mieć takich samych praw jakimi ciszą się Żydzi w Izraelu, a 56% uważa, że posłowie palestyńscy nie powinni zasiadać w parlamencie izraelskim – Knessecie. W Izraelu (bez ziem okupowanych) Palestyńczycy stanowią 20% ludności.
A teraz sobie przypomnijmy jak to Żydzi protestowali na cały głos jak w jakimś państwie nie chciano dać im praw obywatelskich lub je ograniczano.
Ofiara przeobraziła się w kata!


Zakony w Polsce

Według danych Komisji Konferencji Episkopatu Polski ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, na terenie Polski w 239 instytutach i zgromadzeniach zakonnych żyje ok. 40 tys. osób konsekrowanych. Jest 60 wspólnot męskich i 144 żeńskie. Około tysiąca osób jest członkami 35 instytutów świeckich - najmłodszej formy życia konsekrowanego. Choć w niektórych zakonach żeńskich odnotowano znaczący spadek powołań, to np. liczba karmelitanek bosych wzrosła w przez ostatnie cztery lata z 406 do 464.


Kradzież dzieł sztuki

Polskie zbiory dzieł sztuki poniosły przeolbrzymie straty podczas II wojny światowej z rąk niemieckich i sowieckich. Przepadło wiele dział sztuki na zawsze, jak np. jedyny w Polsce obraz Rafaela. A zaraz po wojnie przez zagrabienie polskich Kresów przez Związek Radziecki naród polski utracił prawie wszystkie zbiory tamtejszych POLSKICH muzeów. Stąd np. Lwowska Galeria Sztuki posiada dzisiaj najbogatszy w świecie zbiór polskiego malarstwa (tysiące obrazów!).
Także w Polsce komunistycznej los zbiorów sztuki nie był wiele lepszy. W trakcie nacjonalizacji majątków przejęto nie tylko pałace i pałacyki, ale także prawie wszystkie ruchomości w nich się znajdujące. Władze komunistyczne zagrabiły dziesiątki tysięcy dzieł sztuki. Ktoś może powiedzieć, że chociaż tragedia spotkała wiele rodzin, właścicielem dzieł sztuki stał się cały naród polski.
Po pierwsze: kradzież jest niczym innym jak kradzieżą, którą uważamy za rzecz niemoralną, a po drugie ta dzika kradzież spowodowała utratę przez Polskę wielu dzieł sztuki. Znany historyk sztuki, były dyrektor Zamku w Niedzicy i długoletni pracownik Muzeum Watykańskiego, zmarły w Melbourne w 2000 dr Olgierd Zagórowski powiedział mi, że podczas przejmowania przez władze komunistyczne dzieł sztuki z pałaców i pałacyków przepadło ok. 30% przejętych przez państwo zbiorów. Po prostu po drodze z pałacu do muzeum zostały skradzione. Wiele tych cennych przedmiotów znajduje się nadal w rękach złodziei lub ich spadkobierców oraz ludzi, którym je sprzedano. Jednak większość z nich została nielegalnie wywieziona z Polski, szczególnie podczas masowego wyjazdu Żydów z Polski do Izraela (ok. 50 000) w latach 1957-59 oraz niektórych Polaków wyjeżdżających na stałe na Zachód.
A oto przykład jednej peerelowskiej kradzieży. Mój ojciec był właścicielem dużej apteki (miejska, powiatowa i wojskowa) na Pomorzu Zachodnim. 9 stycznia 1951 r. wszystkie apteki bez żadnej zapowiedzi zostały znacjonalizowane... - oczywiście - bez żadnego odszkodowania. Ojciec był także malarzem i w jego gabinecie aptecznym wisiał namalowany przez niego obraz. Rekwizytorzy go nie oddali ojcu, bo wszystko w aptekach było nacjonalizowane. Oczywiście obraz ten nie trafił do żadnego muzeum i nie pozostał w gabinecie upaństwowionej apteki. Co się więc stało z obrazem? Po prostu ktoś go skradł dla siebie. Na biurku była tego dnia paczka kawy, kakao i herbaty, które ojciec kupił poprzedniego dnia od Niemki otrzymującej paczki od rodziny z Niemiec. To także zostało znacjonalizowane i zapewne skradzione (Marian Kałuski).

Marian Kałuski
19.3.2010

Wersja do druku

Agamemnon - 21.03.10 1:52
"PiS aby rządzić zawarł koalicję z prostacką Samoobroną Andrzeja Leppera i nacjonalistycznie zacietrzewioną Ligą Polskich Rodzin".

Czy posiada Pan jakieś materiały obciążające Andrzeja Leppera i Romana Giertycha? Chętnie bym się z nimi zapoznał. W materiałach propagandowych natrafiałem jedynie na argumenty typu ad personam wobec tych dwóch osób.

Z wypowiedzi w "rozmowach niedokończonych" Lepper jawił się jako osoba znająca prawo unijne w zakresie produkcji rolnej.Domagał się reform polskiego rolnictwa, kładł szczególny nacisk na rolnictwo ekologiczne. Postulował także
przydzielenie każdemu Polakowi pozbawionemu pracy środków podstawowych na przeżycie.( Kilka dni temu młody człowiek rzucił się w Katowicach pod pociąg ponieważ nie miał z czego żyć, na szczęście przeżył straciwszy nogę).

Jeśli chodzi o Romana Giertycha to jako minister Edukacji wymusił od rządu J. Kaczyńskiego podwyżki dla nauczycieli i wprowadził (w atmosferze powszechnego ośmieszania jago osoby) "zero tolerancji dla przemocy w szkole". Odtąd uczeń nie mógł bezkarnie nakładać nauczycielowi kosza ze śmieciami na głowę.Teraz za Tuska wszystko powróciło do normy.

Gdyby w odpowiedzi zechciał się Pan powołać na tzw. procesy sądowe w jakie był uwikłany Andrzej Lepper to z góry mówię, że instytucja sądownictwa na obszarze RP u mnie nie posiada jakiejkolwiek wiarygodności.

Wszystkich komentarzy: (1)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

25 Kwietnia 1926 roku
Urodził się Tadeusz Janczar, aktor teatralny i filmowy (zm. 1997)


25 Kwietnia 1935 roku
Konsylium lekarskie stwierdziło u marszałka Piłsudskiego złośliwy nowotwór wątroby.


Zobacz więcej