Czwartek 25 Kwietnia 2024r. - 116 dz. roku,  Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 03.05.09 - 18:58     Czytano: [7882]

Czy Kukułce wolno w Polsce kukać

Moja znajoma Kukułka, zwiedziona faktem zacytowania mojego felietonu pt. "MÓJ NIKCZEMNY ŻYWOT ANTYSEMITY" w bufecie (e-teatr.pl), postanowiła sama pójść na służbę niewdzięczną i w tymże bufecie się zatrudniła do prac na zmywaku.

Zacząłem tedy z pewnym rozbawieniem przysłuchiwać się jej kukaniu, bowiem wydawało mi się pewne, że i w tej bufetowej trupie jest - nawet niezbyt zakamuflowana - komórka sprawozdawczości, nadzorująca aktywność umysłową przebywających w zsypie twórców i odtwórców, tudzież zblazowanych imitatorów.

I nie trzeba było długo czekać, bo już po kilku kukaniach Kukułkę wsadzono do klatki i założono jej na dziób kaganiec, sam zaś tekst powędrował do spalarni śmieci z odpowiednią adnotacją w aktach.

Wydało mi się więc godne uwagi uratowanie tych wymazanych literek od całkowitego zniszczenia, tym bardziej, że z pełną odpowiedzialnością mógłbym się pod nimi i sam podpisać. Nie mnie oceniać, na jakim poziomie usytuowana jest wrażliwość językowa owego moderatora lub też jego serwilizm. Obrazuje wszakże ten wypadek znamienną prawidłowość w procesie edukowania niedobitków plemienia Polan. A przecież wszyscy już powinni sobie twardo odpowiedzieć, jakie miejsce przeznaczono na dialog polsko-żydowski.
A oto spalona kartka z tekstem Kukułki.

RYBKA PO ŻYDOWSKU

"Misterix, jeśli znasz choć jeden powód prowadzenia takich "rozmów" z osobami zalatującymi zdechłą rybką po żydowsku - to i ze mną podziel się swoją światłością.

Całe ich istnienie w Internecie polega na smrodzeniu, na żydłaczeniu. I tymi to narzędziami uczą Polaków polskości i - o zgrozo - języka polskiego. A i ty sam nie zauważysz, kiedy zaczniesz elementarną logikę naginać do ich pokrętnej talmudycznej logiki. I jeśli nawet w obliczu faktów wycofają się na chwilę do swych dziur, to i tak na odchodnym wypalą Ci żelazem na czole miano antysemity, czyli obdarzą Cię swoją mściwością.

"Porozmawiaj lepiej ze swym psem..."
http://www.e-teatr.pl/forum/29697,wiadomosc,pokaz.html

Polaku, wypluj ten knebel, bowiem już na progu twego Domu wyrywają ci język! A bez tego języka nie będziesz mógł niczego opowiedzieć po polsku: prawdziwie, niechcąco, a nawet bałamutnie. "Ani pięknie, ani nazbyt brzydko, w naszym jedynym języku, który tylko w czystym kształcie może wyrażać i umacniać uczucia narodowe."
Te słowa polskiego aż do bólu poety Stanisława Grochowiaka, dedykuję także wielu piszącym na łamach "KWORUM".

P.S.
Chciałbym także, jeśli wolno, podpowiedzieć zainteresowanym moją pisaniną, gdzie mogą jeszcze znaleźć jakieś skrawki i okrawki moich tekstów, tak nikczemnie, choć pracowicie gumowanych przez żuczki wiadomej proweniencji.
Otóż głównie, póki co, na forum IVRP, pod takimi tytułami:
POEZYE (NIE)PARLAMENTARNE
POEZYE SAMOZWAŃCZE
BŁOTNE ABECADŁO

Da Bóg, to niebawem znajdą się wszystkie w jednym miejscu.
Co jako skryba niskich lotów, mający od lat zagwarantowane w wolnej prasie nadwiślańskiej prawo do milczenia, polecam Ptactwa pamięci.

Błotniak z Bronnej Góry

Wersja do druku

Błotniak z Bronnej Góry - 18.03.11 13:13
KUDA

Ej, łza się w oku kręci. Przybieżają do mnie Grzesznicy i Dziady Kalwaryjskie i o wybaczenie proszą. Ej, Łzo, a masz Ty dla nas jakieś wyrozumienie?

Mój dziadek Łukasz, co to w 489 rybińskim pułku służył, i Krzyż św. Jerzego otrzymał, którym ja dzisiaj po prostacku się chwalę, przekazuje mi wciąż tajemne znaki, których często nie umiem odczytać.

Ot, choćby dzisiaj w nocy, obudziło mnie Jego westchnienie. Nabrał z taką siłą powietrza do swych zagazowanych przez niemiecką armię płuc, z taką siłą mnie przytulił, w takim milczeniu odszedł. A ja nie byłem jeszcze gotowy, by z Nim pójść.
Dziadku, wybacz i nie zapomnij o mnie. Kiedy wrócisz, pójdziemy nad Świder, do praskiego ZOO i na Trocką. Mamę moją z grobu wydobędziemy, pójdziemy do Ogrodu Saskiego, gdzie jej śmiech się zatrzymał, a Ty powiesz prawilno, maładiec Rysio, i mi scyzoryk przyślesz do budowy okrętów z kory.

Dziadku Łukaszu, znużył mnie już mój żywot w takich dekoracjach.

Kuda - to wystarczy.

Błotniak z Bronnej Góry - 15.03.11 14:39
KURO ROSSOLINI

Naturalnie wybaczam, i żadnych odszkodowań dochodzić nie zamierzam. Każdemu staram się w miarę mojej uwagi odpowiedzieć i na żadne łatwizny nie spuszczam mojej odpowiedzialności za wypowiedziane słowa. A więc nie możesz, Waszmość, czuć się samotny.
Jeśli zaś o spluwaczki chodzi, to bym zalecał nie pluć, bo można opluć własną osobę. Tym bardziej, że te blaszane konstrukcje zniknęły z polskich poczekalni. Teraz mogą sobie Polanie pluć we własną duszę.

Kura Rossolini - 12.03.11 12:19
Witaj, Obmierzły Dziadu, Czeluści Wymierna i Policzalna. Przechodniem tu był jeno i ze spluwaczki'm skorzystał jak mi się wydawało - za przyzwoleniem (indziej gdzieś logować się trzeba i moderacji poddawać, tu nie).

Aś'mnie zbył metodą "na wariata", "na niepamięć", dobrze, dobrze, niech Ci będzie, myślisz, że mi zależy? Nie zależy.

Sprostować wszelako muszę błędną ocenę pisarstwa Twojego: wszak nadaje się do czytania jednak, skoro'm przeczytał. Wybacz przeto po-hop!ną mą opinię, która - na strzęście - niewiele Cię obeszła. Choć dla samego komfortu przebaczenia - przebacz.

Błotniak z Bronnej Góry - 30.12.10 16:03
Z "BŁOTNEGO ABECADŁA"

FILIPSKI Ryszard
Mój imiennik, a więc niech nikt nie łapie mnie tu za słówka, bo przecież wiadomo, że wszystkie Ryśki to fajne chłopy... Wprawdzie za Filipskim ciągnie się zła legenda, a i wielu chciałoby go namaścić tytułem partyjnego komunistycznego watażki, ale i tak góruje nad tą tanią propagandą ethos Filipskiego jako niezłomnego żółnierza umierającej Rzeczypospolitej, czyli aktora (komedianta) Filipskiego, wypełniającego testament majora Hubala.

Filipski przebrał się oto w mundur i majora Dobrzańskiego z bezimiennej mogiły wydobył. Założył Jego kalesony, podkoszulek i Jego oficerki, wojskowe bryczesy w pośpiechu porannym wciągnął, na konia nakazał nałożyć siodło wojskowe wzór znany (które nie jest jednak kulbaką) i głosem własnym ku chwale Rzplitej Go obdarował — nie bacząc na literackie dłużyzny, z którymi borykać się teraz mnie przychodzi. Reżyser tego filmu Bohdan Poręba też miał w tej inicjacji swój udział, ale powaliła go skala antysemickiego epitetu. Trudno więc orzec, czy prawdziwy polski bohater narodowy doczeka się kiedyś jakiejkolwiek wzmianki w podręczniku polskiej Historii — czyli w scenariuszu innego filmu o naszej codziennej małości, realizowanym uporczywie na potrzeby medialnie stworzonego pospólstwa. Przecież aktor (komediant) Jerzy Karaszkiewicz wspomina, że Filipski osobiście dopisał go do listy Żydów pod literą K. Tak więc komediant Filipski ma przechlapane w każdym względzie, bo komediant Dobrzański postanowił — na swoją zgubę — uwolnić polskiego orła z klatki, co nie mogło być miłe dla żydowskiej mniejszości, oczekującej wszędzie nie tyle orła, co wszędobylskiego Mesjasza. Trzeba tu jednak sprawiedliwie dodać, że prezydent Kaczyński miał inny pogląd i — wedle świadectwa jego doradcy — potrafił przez godzinę i piętnaście minut mówić w Knesecie bez kartki o wkładzie Żydów w walkę o niepodległą Polskę.

...
http://blotne-abecadlo.blogspot.com/

Błotniak z Bronnej Góry - 20.12.10 20:15
POZA PROTOKOŁEM

Informuję uprzejmie Czytaczy moich tekstów, że Lech Jączmyk w Radiu "Wnet" się odnalazł. Co tam w istocie się wydarzyło - tego nie wiem. Aczkolwiek znów ta moja przeklęta intuicja coś mi do ucha szepcze. Ale się powstrzymam od gadulstwa dla dobra sprawy (przynajmniej na razie).

Jednak jest tam jeden facio, który ma u mnie przechlapane. I obiecałem zająć się nim niebawem. To ten pastuch rzeźnego bydła, Cejrowski Wojciech, klon Arkadego Fiedlera ojca, gwiazdeczka publicystyczna panienek z ulicy Hożej, chociaż i praktykujący na wizji przykładowy chrześcijanin. Ten złotousty potomek hiszpańskich Żydów, który swym obrzezanym ogonem chce epatować skołowaną część polańskiej publiczności, która nie może się pogodzić, że została uhonorowana statuetką twórcy i wykonawcy Holocaustu.

Tak więc ja, przedświąteczny polski karp, całkiem poza dyplomatycznym protokołem, jeszcze raz ośmielam się zabrać głos.

Zanim mnie na Wigilię spożyjecie razem z ciałem Chrystusa.
Ostatecznie żarcie to jest najważniejsza część naszego żywota.

P.S.
Przepraszam Czytaczy za długi cykl produkcyjny na tych łamach.

Błotniak z Bronnej Góry - 16.12.10 0:48
MY, ANDRZEJ WAJDA...

My, Andrzej Wajda, postanowiliśmy, i w tym zamyśle wytrwać pragniemy, spełniając marzenia ludu i karbowych, ekonomów i sług bankowych, my, Wajda, postanawiamy, i w tym postanowieniu wytrwać zamierzamy, a więc my, Wajda Andrzej, syn Jakuba, zamordowanego podobno w Katyniu, my, reżyser polski, który nigdy nie kumał się z wrogami Konstytucji 3 Maja ani z sekretarzami, my, Naród, będziemy wieźć naszego narodowego herosa Bolka na obchody tego święta, będziemy go wieźć na wózku do utraty tchu, do chwili, gdy wyczerpią się baterie i skończy taśma, ale my, i na tym nie poprzestaniemy, bo szkoła aktorska Wajdy święcić będzie po wsze czasy swoje osiągnięcia, bo tylko tu, na planie naszego nowego filmu, możemy opowiedzieć całą prawdę nie tylko o Bolku, ale także o nas samych, bo tylko tu, my, Naród, wiemy, kim jesteśmy i kim byśmy byli, gdyby Bolek i ja, jego kierowca, nie chcielibyśmy wszystkiego zapisać na taśmie filmowej, bo przecież jest w naszym kraju wielu utalentowanych jak Bolek aktorów, którzy w Bolka wcielić się będą umieli, ale ja nie widzę powodu, żeby Bolek jeszcze raz nie odegrał swojej roli. My, Naród... itd. ...

Błotniak z Bronnej Góry - 02.12.10 3:18
MODLITWA WIECZORNA

Dlaczego Bóg
Nie chce do nas przyjść?
Dlaczego nie chce usiąść między nami?
Dlaczego nie odmawia razem z nami modlitwy?
Dlaczego prosi nas
O żywot wieczny!

Boże
Ja, którego nie znasz
I nie obdarzasz mnie swoją wzniosłością
Przytulam Ciebie
Choć Ty nie wiesz
Co ze mną począć.

Boże
Zaufaj mi.

Ale i pogódź mnie
Z ogniem i wodą
I z kruszyną Twego serca.

Błotniak z Bronnej Góry - 02.12.10 2:39
SUPLEMENT DO BŁOTNEGO ABECADŁA

Nowe dni naszych przemijanie zmusza mnie do rewizji wielu mniemań i poglądów. Nikogo nie chciałem skrzywdzić swoim skrzywionym spojrzeniem. Także i Robert Pucek może liczyć na moją wyrozumiałą tkliwość. Aliści nie mogę się też wyprzec moich wcześniejszych bredni, bowiem tylko o Polsce w nich myślałem. I ta Polska wiele mi może wybaczyć, ale nie powinna mi wybaczyć oszustwa i wiarołomstwa. I tu stoję z otwartą głową i, jeśli taka wasza wola, to i na pal mnie wbijcie, bowiem Rzeczypospolitej unieść na własnych rękach nie zdołalem.


A jeśli przyjdzie taki czas, a na pewno przyjdzie, to wejdźcie wszyscy do mojego Domu. I usiądziemy wtedy przy mocarnym stole i Rzeczpospolita przemówi do nas. A my, jej rycerze, obudzimy śpiące od wieków kamienie.

I tak nam dopomóż Bóg!
I szable w dłoń!
Panowie szlachciury!
Rzeczpospolita w potrzebie!
I tylko Ona może do nas przemówić.

Nie musimy jej nikomu oddawać!
Ona nie jest naszą własnością!
I to jest nasza najbardziej bezinteresowna miłość.
Panowie szlachciury...

Błotniak z Bronnej Góry - 01.12.10 17:24
JAK KUKAĆ

Niesławne doświadczenie Kukułki w Kurniku Michalkiewicza tchnie dramatycznym przesłaniem, że czujności w traktowaniu rzeczywistości nigdy dosyć.
Szczególną jednak uwagą, jak to się tu i ówdzie prostacko narzuca, powinniśmy obdarzać tych lirników i zaśpiewajłów, którzy wykorzystując nasze szlachetne uniesienia, dozwalają Robakom na ich odwieczny proceder.

Czy to jest hasbara, czy inne próby realizacji zamierzeń Belzebuba, których katalog jest dość obszerny — powinny te miazmaty dodawać idei polskości orlich skrzydeł. Bowiem nic tak nie odżywia umysłu, jak skupienie utrzymane w ryzach nie tylko rycerskiego staropolskiego honoru, ale i intelektualnej uczciwości. Trzeba przy takich wysokich nutach trwać, nawet w obliczu potykania się z wyjątkowo podstępną i nie szanującą naszego przywiązania do wartości naszych Przodków nacją lub pojedyńczym agresywnym głupkiem, którego atutem jest pozostawanie w anonimowym tłumie krzykliwych prowodyrów, którzy tylko nieszczęście sprowadzić mogą.

Niezłomność jednakże też musi mieć swoje granice, bo możemy nie zauważyć pisklęcia, które zmiażdżyliśmy swoim zwielokrotnionym poza granicę słyszenia piskliwym histerycznym głosem. Co może zakończyć się i w taki sposób, że wiele piskląt, którym udało się przeżyć, znajdzie w obozie przeciwnika bardziej wspaniałomyślnych i rozumnych dręczycieli.

Tako rzecze Błotniak z Bronnej Góry.

Błotniak z Bronnej Góry - 24.10.10 16:55
SKARGA PISARCZYKA

Klątwa jakowaś musi na mnie ciążyć, bo co sobie głębiej odetchnę, na oceany literek wypłynę, to zaraz brak mi tchu, bo dostaję po dziobie i mówią mi, że w moim pisaniu żyją Fobie.
Wprawdzie uważam, że mam prawo do dosiadania Fobii w najbardziej erotycznych pozycjach i nie przeczę, że wydają mi się one dość powabne także ze względów literackich, aliści tak sformułowany zarzut trudno mi przecież uznać za rzeczową polemikę. Zaraz po tym i tak dostanę skierowanie do psychiatryka, gdzie będzie mnie można odizolować od reszty zdrowego Narodu.
Niestety, ale tylko takie marzenia mają moi ukrywający się Adwersarze, którym głupio widocznie jest się przyznać do bardziej nikczemnych intencji.

I tu muszę wyznać, aby utrzymać się w temacie, że mam pewną słabość do pisarza Jerzego Pilcha, tym bardziej, że żadnej nad nim przewagi nie jestem świadomy. Bezinteresowna tedy jest moja do niego słabość. W końcu czas nas zagryza, choroby czuwają, liście opadają...
Aliści pisarz ten, który raczej nie imał się innych zawodów, onieśmiela mnie swoją determinacją w głoszeniu swej pisarskiej niedoli. Wciąż jest gdzieś nagradzany i zapraszany do współpracy, w wywiadach z nim grzmią pioruny i wypala się infernalny ogień; wciąż boryka się z tłumami na spotkaniach autorskich i użycza swej podobizny pismom kobiecym, a nawet obok Stasiuka potrafi usiąść, choć ten spogląda mu zazdrośnie przez ramię na czytane teksty.

Kiedy więc spoglądam na swój marny żywot, do którego wiele dylematów nie miało przystępu, to dziękuję Opatrzności, że mi tak dużo odebrała.

Gdyby tak się nie stało - byłbym bardzo ubogi.

(www.dziupla-blotniaka.blogspot.com)

Błotniak z Bronnej Góry - 15.10.10 15:52
O SMIERTELNYM POCAŁUNKU ZIEMSKIEJ WŁADZY

Naturalnie każdy, olśniony nieśmiertelnym tchnieniem ziemskiej władzy, odrywa się od ziemi. (Wyjątki raczej potwierdzają regułę).
Takie symptomy oczarowania opisałem już kiedyś, gdy prezydent-elekt pląsał w umizgach wokół ustępującego prezydenta Kwaśniewskiego.
Widok był to przykry i nie dawał specjalnych nadziei na sprowadzenie na ziemię lewitującej Dostojności.

Wiślanie powinni jeszcze oddać do dyspozycji Jego Dostojności Prezydenta opancerzoną lektykę.
I już teraz zacząć budowę mauzoleum!

8 lutego 2007

P.S.
Jakże wielką moc sprawczą mają układane literki. Doprawdy - strach pisać...

Błotniak z Bronnej Góry - 01.10.10 21:28
SUPLEMENTA

Nie wszyscy pewnie mogą pojąć, dlaczego Kayah stała się u mnie Kajah, nie wszyscy mogą pojąć, dlaczego achałtekiński koń ma pełnić rolę zaczarowanego konia.

Bo przecież Kayah jest też zaczarowana, i zaczarowany jest achałtekiński koń.

W każdym razie, i nie wdając się w szczegóły, ja w istocie szukam achałtekińskiego odsadka.

Przecież Kayah nie jest moją własnością!

A ja mam dla mojej klaczki trzy siodła, cztery uzdeczki i wiele innych sukienek...

Kayah to brzmi dumnie!
Kayah, ten głos tylko słyszę, gdy...

Błotniak z Bronnej Góry - 29.09.10 23:50
OGŁOSZENIE

Szukam konia achałtekińskiego, najlepiej odsadka!

W ten kupiecki sposób chce się zapewne moja słowiańska dusza po tamtej stronie ukryć. W lasku smoleńskim przycupnąć. Na rozbitym skrzydle poranną mgłę smoleńską zawiesić. Na drodze smoleńskiej Okudżawy głos wskrzesić.

Przecież nie bez powodu mój dziadek Łukasz służył w 489 Rybińskim Pułku.
Zegarek Pawła Bure dostał i Krzyż św. Jerzego.
W zegarek uderzył odłamek i Łukasz przeżył.
Zaraz potem, na skraju ciemnicy, bolszewickie hordy zaczęły zganiać tabuny także achałtekińskich koni, potrzebnych dla konnej armii.

Ostróg wszelako Łukasz nie używał, szabli też dobywał jeno w konieczności, bowiem ręka z sygnetem, na którym orzeł na biało-czerwonym tle zamarł, nie była dla tej szabli dobrą protekcją.
W okopach, jakże często, słychać było polskie przekleństwa i zaśpiewy.
A tuż obok, z innych okopów wstawał mglisty poranek, gdzie głosy wszelkie na zawsze zamilkły.

I teraz patrzy na mnie ze starej fotografii mój dziadek Łukasz, na szablisku się wspiera, na zegarek w skórzanej oprawie wskazuje. Popiół ze szklanej lufki strzepuje...
Patrzy na mnie i lekko się uśmiecha.
Za Jego plecami pochyla głowę achałtekiński koń.

Koniu mój, popielnicowy koniu
Achałtekiński koniu.

Zanieś mnie tam...

Błotniak z Bronnej Góry - 29.09.10 20:12
MORDOBICIE

Zawżdy nie ględziłem już dość dawno, że tego wozu chabety nie uciągną?
A tu na domiar złego Woźnica walił sobie ze swego korkowca na prawo i lewo i na wiwat, wśród aplauzu szmacianej gawiedzi, nawykłej na co dzień do kopania szmacianki. Chabety po każdym wystrzale podrywały się do chwilowego biegu, podnosiły nieco smętne swoje łby w oczekiwaniu na kostkę cukru - złorzecząc w duchu na swój losowy przymus kontynuowania legendy walecznych a zmyślnych rumaków, mądrzejszych z definicji od swoich jeźdzców.

A Woźnica upajał się lejcami, dmuchał w gwizdek - rozmyślnie pomijając moją gwizdawkę - i z premedytacją przygotowywał oddanie władzy nad lejcami, w dodatku przestawiając chabety sumiastymi ogonami w kierunku zamierzonej jakoby jazdy.
Nieopatrznie wóz ten i cała kawalkada utknęła w obozie rozbitym obok Łazienek, czekając na opieszałe tabory i inne zbytki, a także własne olśnienia; zapominając o koniecznościach opisanych wnikliwie przez klasyków sztuki wojennej, gdzie obóz warowny powinien być, o straż nocną zadbać należy, a straży przedniej nie powinny pełnić obozowe ciury.

Tymczasem to one przejęły funkcje sztabowe i urządziły sobie Wesołe Miasteczko.

Kręciła się więc karuzela i diabelskie koło, małpy pisały przemówienia w wolnych od rozrywki chwilach, a Woźnica mierzył siłę własnej armii według ilości przypadających na jednego żołnierza przemokniętych kapiszonów, bowiem szczególnie doceniał rolę odstraszania przy pomocy samego huku.

A więc były to pistoleciki różnego kalibru, korkowce i pistolety skałkowe oraz zagwożdżone armaty. Sił tego pospolitego ruszenia trudno było zresztą dociec, bowiem ocena własnych sił także wymknęła się ukradkiem, co u przeciwnika spowodowało pełne wzgardy rozbawienie. I jeszcze ten hamulec włączony - w tym powozie posklejanym z odpadków w rydwan - podczas jazdy na wzgórze, gdzie chciało się trochę postać dostojnie z lunetą wśród sztabu klakierów i powymachiwać własnym pistolecikiem, zerkając bez przerwy w trzymane przez grono takich doradców lustro.

A tu wyraźnie przecież widać było szwy na gałgankach, z jakich oni wszyscy zostali pozszywani. Zresztą Woźnicy też przeświecały dziurawe skarpetki z lumpeksu i przenicowany na lewą stronę - ze względu na wytarcie mankietów i plamy z sosów - mundurek.

1 listopada 2007

Takie oto słowa pisałem swego czasu i powszechna głuchota odebrała i mnie chęć dopisania ostatniego rozdziału.
Teraz ten rozdzał dopisywany jest całkiem bez mojego udziału.

Błotniak z Bronnej Góry - 27.09.10 16:01
POCHWAŁA GŁUPOTY

Głupota, wiadomo, wiele ma imion. Nawet mędrcy pewnie też Głupoty są ofiarami i jej wdzięcznymi statystami. Kiedyś nawet napisałem felieton o nieśmiertelnym Głupku, którego zawsze mi jednak jakoś żal.
Bowiem z Głupotą jest tak jak z Prostotą - od prostactwa dzieli mały krok.
Ale panuje też taka moda, żeby strugać Głupka, bo wtedy, tak na wszelki wypadek, możemy się usprawiedliwić z wielu głupkowatych występków, mówiąc i mrugając oczkiem, że my to tylko Głupka przecież udawaliśmy.

Wszakże dzieje polskiej głupoty to zaiste opasła księga. Kiedy jednak Bocheński chciał tę polską głupotę jakoś usystematyzować, do jednego naczynia zebrać ku przestrodze i przemyśleniu dla potomnych, to zaraz naraził się na zarzut polakożercy i cynicznego oszczercy, pozostającego w służbie ciemnych sił.

Tak więc owo przywołanie ptaka, który swego gniazda nie kala, mija się cokolwiek z mniej znaną puentą, że nie ten ptak gniazdo kala, co je kala, lecz ten, co mówić nie pozwala.

Aliści mamy wiele przykładów, że w tej patriotycznej teatralnej retoryce, tkwi ziarno zatrute, które niczym nie różni się od totalitarnych grymasów.

Kiedy więc usiłujemy w pokorze i pochyleniu odczytać tabliczki z zatartym pismem, to już nic nie powstrzyma inwazji robactwa na naszą część pleców, która właśnie straciła swą szlachetną nazwę.

Dlatego, Polaku, strzeż się wszelkich liter.

Błotniak z Bronnej Góry - 21.09.10 16:30
BAGIENKA BŁOTNIAKA

Tak na osobności, ale jeszcze w przytomności umysłu chwiejnej, chciałbym zapodać, że DZIUPLA-BLOTNIAKA.BLOGSPOT.COM jeszcze nie sczezła i zamierza się dalej produkować.
Wszelkie tryumfalne doniesienia o jej upadku i zagładzie nie znajdują pokrycia w rzeczywistości. Trwają prace kancelaryjne i archiwalne.

I tak, podczas tej kwerendy, znalazłem taki oto przekaz, że nasz Mąż Opatrznościowy Józef Piłsudski wyrzekł się katolicyzmu dnia 12 maja 1899roku.
Tak się biedaczysko zakochał, że Rzplita nie miała szans w tej konkurencji i dobre miejsce w kolejce do kopulacji utraciła.
Tak bardzo tej dacie postanowił być wierny, że krwawą jatkę też zgotować raczył Polanom dnia 12 maja 1926 roku i w dniach następnych.
Potem nie pozostało mu już nic innego, tylko umrzeć dnia 12 maja, co Bóg potraktował ze zrozumieniem.

I teraz stoi sobie w Katowicach ten zmartwychwstały posąg tego wielkiego Kabotyna.
Patrzcie, jak się pręży, jak jego rumak zęby szczerzy, jak usiłuje dorównać italskim kondotierom!

Kiedy tam idę ze swoim jamnikiem, to tylko jego odchody chowam troskliwie w plastikową torebkę.

Błotniak z Bronnej Góry - 21.09.10 14:57
Z PIEŚNIĄ NA USTACH W OBRONIE KRÓLEWSKIEJ MĘKI

Jakże trudno jest trwać w pozycji aż tak niewygodnej, że zasługującej na powszechne potępienie.
Jakże łatwo jest przyłączyć się do skandującej hasełka uzurpatorskiej większości.

Bo przecież tylko w odruchu zbiorowej halucynacji spotkamy dobro, którego spotkać nie możemy.
Dobro, które chciałoby w Dobroci zamieszkać.

Rzadko na moich wargach -
Niech dziś to warga ma wyzna -
Jawi się krwią przepojony,
Najdroższy wyraz: Ojczyzna

Widziałem, jak się na rynkach
Gromadzą kupczykowie,
Licytujący się wzajem,
Kto ją najgłośniej wypowie (...)

Widziałem rozliczne tłumy
Z pustą, leniwą duszą,
Jak dźwiękiem orkiestry świątecznej
Resztki sumienia głuszą. (...)

Może jest jeszcze ktoś, kto zna Autora tych strof i mógłby je przybić na krzyżu... zamiast Chrystusa?

Błotniak z Bronnej Góry - 20.09.10 17:14
ZNAKI OBJAŚNIAJĄCE

Tak mi się przypomniało, trochę gwoli swawoli, moje niegdysiejsze nocowanie na szczycie Połoniny Wetlińskiej w Bieszczadach.

Otóż było nas trzech wędrowców: Władek, Jerzy i ja.
Miało się już ku wieczorowi i znużeni szukaliśmy miejsca na nocleg. Chmurki szybowały sobie pod nami w postaci różnych zwierzątek. Kobaltowe chmury czaiły się w oddali. Już wyżej wejść się nie dało. Z Niebios dały się słyszeć odległe grzmoty. Wiatr zaczął uginać trawy i brusznice. Nie mieliśmy wyboru.

Namiot zaczęliśmy ustawiać tuż obok ścieżki, nieopodal słupa z jakimiś deseczkami. Wprawdzie ktoś z nas chciał ten słup obejrzeć, ale został zakrzyczany przed dwuosobową większość. Ledwie żeśmy się ukryli pod płótnem - zaczęła się nawałnica.
Pioruny biły tak, że gacie nam poczerniały od spalenizny.
Władek zaczął wyrzucać z namiotu wszystko, co było metalowe.
Poszedł precz nóż, siekierka, zegarek kosztowny, grzebyk, kubki, maszynka spirytusowa, klucze do domu, sygnet pradzadka, amalgamat w zębie trzonowym, radio tranzystorowe i ... i tu Władek zaczął wywracać nasze plecaki w poszukiwaniu metalowych zdobyczy.

I nastała cisza między piorunami, bo Jerzy, nabijając w spokoju swoją fajkę, rzekł do Władka.
— Władek, a namiotowe słupki?

I padł Władek na Połoninę Wetlińską, chroniony przed gniewem Boga cienkim płótnem namiotu.

Rankiem ktoś z nas udał się do owego słupa, aby odczytać te napisy na deseczce.

Tam był tylko w istocie jeden napis.

UWAGA!
NIEBEZPIECZEŃSTWO PIORUNÓW!

P.S.
Może ta opowiastka skojarzy się komuś i będzie mógł uwierzyć, że zawsze otrzymujemy znaki, ale nie zawsze chce się nam je odczytać. Albo zwyczajnie brakuje nam tchu i determinacji. O walorach umysłowych delikatnie nie wspomnę.

Błotniak z Bronnej Góry - 20.09.10 16:13
MOWA TRAWA

W Warszawie dobrze mówią!
Ostatecznie tylko w warszawskich archiwach można sobie wyczytać, co robił w XVIII wieku mój Przodek w Warszawie.
Wcale to jednak nie zaprzecza tezie, że byle głupkowaty potomek Szmula Zbytkowera ma nade mną wiele przewag.

Ta najważniejsza zdaje się nie być z tego świata, w którym bije moje serce.

Przeto uczyć się trzeba cierpliwości, aby z poczuciem misji naszczać na mój grób.

Błotniak z Bronnej Góry - 19.09.10 21:29
SKRZYDEŁ CIEŃ

C.D.

Ministrem w prezydenckiej kancelarii była, wykatapultowana w końcu (przed wyborami) na konsula RP do Nowego Jorku, pani Ewa Juńczyk-Ziomecka, gdzie niewątpliwie dobrze reprezentuje interesy Chazarii w Rzplitej. Zaś przy całej ceremonii wymuszonej przez okoliczności transportacji, obecny był naturalnie pan Szewach Weiss, dożywotni ambasador Izraela w Polsce, którego za nic nie można się z Polski jakoś pozbyć.

HOMO IMBECYLICUS POLONICUS!
IMBECILITAS!

Ja naturalnie wiem, że ci pożal się nie ma komu samozwańczy obrońcy Okopów św. Trójcy nie czytali nazbyt dużo i też nazbyt dużo sobie nie przemyśliwali, chcąc tak udolnie uczestniczyć w zagładzie Rzeczypospolitej, chociaż do dyspozycji mieli nawet w niedalekiej przeszłości sieć komunistycznych bibliotek. W końcu nawet Żdanow podzielał pogląd, że ludowi należy udostępnić kolumny i adamaszkowe obicia.
Dlatego w poczuciu obowiązku, niejako dla ratowania własnych czterech komórek, zacytuję te oto słowa, chociaż po łacinie swego czasu pisane:

"Miłujcie przeto światło mądrości, chrześcijanie, i nie bądźcie gorsi od pogan, którzy podobno z wielkim zapałem dążyli do mądrości, choć tylko ludzkiej" - tak prawił już przed sześciuset laty, zmarły jednakowoż już w dniu 9 stycznia Roku Pańskiego 1431 w Krakowie, doktor dekretów i kanonik krakowski Stanisław ze Skarbimierza.

Błotniak z Bronnej Góry - 19.09.10 13:18
SKRZYDEŁ CIEŃ

Wśród tysiąca teorii zbrodniczego zamachu na prezydencki samolot, wiele zasługuje na laury i literackie nagrody tym bardziej, że już w dniu katastrofy izraelska prasa dość zgodnym chórem ten ton podała. Tak więc zaraz zaczęły powstawać w Rzeczypospolitej jeszcze Polskiej chórki parafialne i uliczne dla wypełnienia skołatanej duszy polskiej odpowiednią patriotyczną papką, której etos bez zbędnych ceregieli będzie można w odpowiednim czasie wykorzystać do własnych celów. Tak więc jeszcze raz uzyskuję dowód, że największym zagrożeniem dla Rzplitej jest jej tubylcza ludność.

I tu do miary symbolu urasta drzewo, które skrzydło prezydenckiego samolotu ścięło nie zważając na samozagładę, bowiem 10 kwietnia 1940 roku zostało ono posadzone przez Stalina i Berię... No i car Putin jest przecież wyklonowany z palucha Josifa Wissarionowicza...
Dlatego najbardziej wiarygodną hipotezą wydaje mi się ta, która zakłada porwanie prezydenckiego samolotu przez mgłę wytworzoną przez majora Błochina, wymordowanie wszystkich pasażerów i podrzucenie niekompletnych szczątków w miejsce rzekomej katastrofy.

Za nikczemną tedy plotkę wypada mi też uznać rzekome ostatnie słowa z kokpitu samolotu do ruskiej wieży kontrolnej. Zacytował je w niemieckiej telewizji, według własnych źródeł, niemiecki ekspert lotniczy Michael Locher: "Samolot prezydencki ląduje, gdzie mu się podoba".

Pozostawmy jednak na chwilę ten jazgot wszelakich szczekaczek i pochylmy się nad takim oto zestawieniem.

Lech Kaczyński wybrany został na Prezydenta Rzeczypospolitej w dniu 23.10.2005 roku głosami 54,04% uprawnionych do głosowania, a więc podobnie jak Komorowski.
Najbliższą datą do odwiedzenia Katynia był 10 kwietnia 2006 roku. Prezydent z tej możliwości nie skorzystał. I tak nie było go tam również 17 września 2006 i 10 kwietnia 2007. 17 września 2007, przed wyborami do Sejmu, Prezydent RP pielgrzymuje do Katynia.
I nie ma go tam w następnych latach do czasu zbliżających się wyborów prezydenckich w 2010 roku! Jeśli się mylę, niech mnie ktoś poprawi.

C.D. powyżej...

kajah - 12.09.10 14:59
W Warszawie znów mówią, że to błotniak jest Żydówką.

Błotniak z Bronnej Góry - 28.08.10 4:42
KAJAH W WIGIERSKICH OGRODACH

Mówią że Żydówka, że czerwony sznureczek na ręku nosi, że na synka mówi gnojek, że mumifikuje swego męża, holenderskiego playboya, ale że Sebastiana Bułeckę Karpiela na manowce wyprowadziła, i bacę starego w Dolinie Chochołowskiej, buchającego testosteronem, zażyć raczyła.

Kajah jaka jest, każdy widzi.
Klaczka z pęciną wysmukłą, rżenie konia i śpiew ptactwa o poranku śpiewająca.
Kajah, Katarzynka z Białegostoku, dla której ksiądz Jan Twardowski swego wiersza odnależć nie umiał.
Kajah, zjawisko i przezwisko, szeptem powtórzone bicie serca.
Szeptem powtórzone umykające kropelki deszczu, ktory zmienia się w nawalnicę...
...Matka Boża zmienia zmokniętą suknię...
Kajah, od pierwszych nutek Kajah!

Kiedy przed laty usłyszałem pierwszy raz Kajah, zdawało mi się, że coś ważnego przeoczyłem, że taki głos przecież towarzyszył mi zawsze w moich wedrówkach w polskich krajobrazach, że taki glos słyszalem płynąc Wisłą.
Taka Kajah czuwała zgięta na pniu wierzby, taka Kajah wynurzala się z wiślanych odmętów, Kajah przytulala mnie do snu.

I oto w dniu 27 sierpnia Roku Pańskiego 2010 spotkałem Kajah w wigierskich kamedulskich ogrodach.
Deszcz wciąż padał grożąc nawalnicą, publiczność kryła się pod parasolami oczekując na laskawy dar Niebios.
Niebiosa pozostały jednak głuche, jak Głuchy opuścily Norwida, gdy umierał pod Paryżem.
Mimo to nie użyłem żadnych zaklęć i woda lała się z Niebios bez żadnego umiarkowania.
Kwartet Royal stroił swe instrumenta nasłuchując deszczu z dalekiej Majorki.

Kajah.
Wystarczy zmilczeć.

P.S.
Uległem w końcu i mam swój blog, na którym, jeśli Bóg miał taki zamysł, pomieszczać będę wykwity mego rozumku.
Wprawdzie od lat miałem swoje strony internetowe, ale ich nie podałem do wiadomości publicznej, bowiem zdawalo mi się, że moja prywata stoi w sprzeczności z tęsknotą ku Rzeczypospolitej.
Każdy Łaskawy Czytelnik, który bez zbytecznej arogancji jako jedynej ekspresji, czytał moje teksty, będzie teraz mógł w większym spokoju ducha wyrwać mi z gwizdawki ostatnie pióro i na miazgę tudzież nawóz przemielić.

Dziupla Błotniaka otwiera więc dla Państwa podwoje.

A i ja sam mam szansę zobaczenia siebie w krzywym zwierciadle.
Naturalnie dobrze udokumentowanym, co wydaje mi się - na tym etapie mojego umyslowego rozwoju - prawdziwą błahostką, ktora wielu może zadowolić.

www.dziupla-blotniaka.blogspot.com

No, i jeszcze mam fotkę z Kajah, gdzie czynię honory...

Błotniak z Bronnej Góry - 25.08.10 18:31
NARODOWA NEKROFILIA

Już wprawdzie przed kilku laty, jeszcze za życia "poległego" w katastrofie lotniczej prezydenta, postulowałem budowę mauzoleum dla niego, ale nikt mnie wówczas nie posłuchał i trzeba było Wawelu użyć dla zaspokojenia poczucia prezydenckiej niższości. A postulat ten wziął się stąd, że lewitujący obok ustępującego prezydęta Kwaśniewskiego prezydent elekt, utacił był kontakt z ojczystą ziemią, co miało przynieść tak dojmujące spotkanie z ziemią w smoleńskim lasku.

Gdybyż mnie wtedy posłuchano, nie byłoby dzisiaj tej przepychanki z krzyżem, której ze swej wysokości przygląda się z niesmakiem sam książę Józef Poniatowski, podobno bardziej godny naszej pamięci niźli upokorzony przez naszą głupotę nasz ostatni król. Skoro więc zamiast Stanisława spoczywa na Wawelu ofiara katastrofy, to i książę Pepi też powinien z konia zleźć, aby sobie posiedzieć w mniej eksponowanym miejscu i tubylczej patriotycznej fantasmagorii wreszcie ulec.

Jak się jednak do takich egzekwii przyłączy niejaki Sendecki, który na każdej padlinie gotów jest wypromować swe cztery doktorskie komórki i sojusz z Chinami zawiązać, to dla bardziej refleksyjnych potomków Polan miejsca już ani chybi nie wystarczy. A sam prezes z założonymi rączkami, mrugając zwodniczo swym oczkiem, pociąga za sznurki w teatrze marionetek, którym własne występy zdają się być wedle ich własnej woli.
Tak się jednak jakoś dzieje, że publiczność swojskiego smrodku nie wyczuwa i ze sztandarami i modlitwą w wielkim uniesieniu Rzeczpospolitą do katakumb znosi.
Życie w katakumbach może być wprawdzie wstępem do życia wiecznego, ale na tym padole powinny obowiązywać jakieś bardziej czytelne patriotyczne wartości, którym żaden grymas chwilowej umysłowej aberracji nie zaszkodzi.

Na tej wezbranej fali funeralnej estetyki, dobrze jest sobie przypomnieć, co nam pozostawił w testamencie podróżujący obecnie w Zaświatach prezydent Kaczyński.
Jest to otóż ustawa o wprowadzeniu zamordyzmu w zakresie prawa do wyrażania przekonań na trudną do wyobrażenia skalę.

Ostatecznie trudno jest w nieskończoność konserwować układ, w którym kulturalne i otwarte na inne poglądy i kulinarną wiedzę zachowanie się przy stole, sprawia niektórym taką udrękę.

Stypa też ma swoją wewnętrzną dramaturgię i potrzebuje własnego, wybranego w powszechnych wyborach wodzireja.

Błotniak z Bronnej Góry - 02.08.10 0:00
OBŁOKI NAD POLSKĄ

Żyjemy w czasach symbolicznych gestów, które niezależne od powodzi media dość skutecznie transplantują w miejsce innych usuniętych organów, tak dotąd nieodzownych dla równie symbolicznego puknięcia się we wlasne czoło.
Gest ten przestal jednak pelnić rolę oczyszczającej spowiedzi, czyli przynajmniej wyznania własnej winy.
Ażeby sprostać temu nowemu wyzwaniu, produkujemy dla własnego zadośćuczynienia tak wielkie ilości własnych umysłowych odpadków, że nie zmieści się w nich żadna miara.
I, pozbawieni tej miary, udajemy się w chwilowym patriotycznym uniesieniu na inscenizowane spędy piastowskiej wspólnoty, której w inny sposób nie umiemy podołać.

Tak więc, w naszych myślach o Polsce, musi się pojawić pytanie, dla kogo Polska ma właściwie istnieć? Komu właściwie ta Polska jest potrzebna - oprócz garstki zachowanych w zielnikach straceńców?
I czyż do Jej istnienia potrzebne są rzesze tubylczej ludności, dla której hymn "Boże coś Polskę..." ma tak wymienny status.
A może, tu i ówdzie, tylko duch nieszczęśnika Niewiadomskiego może ożywić polskich rycerzy? Co zdaje się, tu i ówdzie, słyszeć...?
I jeszcze, w polskich lasach, tu i ówdzie, trwa i rozwija się tradycja Sokoła...
I jeszcze, coraz dobitniej, zaczyna się mówić o zbrojnej obronie Rzeczypospolitej... A więc jeszcze raz pytam, dla kogo?... I czyż Rzplita sama uwolni nas od wszelkich win?

Bo przecież wciąż słyszę, że należy przestać gadać i za Czyn trzeba się i szablami się podeprzeć i drogę wyrąbać się trzeba się RP, ażeby trupowi Rzplitej do płuc wtłoczyć gaz głupkowaty.
Bo przecież sam czyn byle jaki wystarczy za Misterium Ducha!

Jest 1 dzień sierpnia, a więc dla Piastów brzemienna data.
Trwa Powstanie Warszawskie!
Tylko pięć minut trwa zagłada niektórych oddziałów.
Cywilna ludność, a więc owi tubylcy, nie mają prawa do obrony życia kwilącego w ich brzuchach i kołyskach.
Nikt ich nie pyta, JAKIEJ Polski wyczekują!
Za JAKĄ Polskę muszą umierać!
Manifestacja beznadziejnego Upadku Ducha wystarczy dla przyszłych pokoleń!

P.S.
Wszystkim moim Czytelnikom, którzy do mnie prywatnie napisali, dziękuję.
Wszakże ja nie po to tutaj pisuję, abyście Państwo na taką łatwiznę sie zdawali.
Trza tutaj na pohybel albo ku pokrzepieniu serc pisać i się nie wstydzić!
Rzplita wszystkie grzechy wybaczy!
Naturalnie, jeśli będzie mogła na nas się oprzeć!

Błotniak z Bronnej Góry - 21.07.10 16:47
PANIE PREZYDENCIE, A PODEJDŹ PAN DO MOJEGO PŁOTA...

Tak los zdarzył, że pana prezydenta Rzeczypospolitej mam niejako za płotem.
Za miedzą, jak to dawniej mówiono...
Marny to jednak Prezydent Rzeczypopsoilitej , któren UAZ-a używa.
Wprawdzie Zdzisiek Ś. zbudował mu góralską bramę, ale ta brama nijak się ma do serca suwalszczyzny, która pyszni się wiórem suwalskim i zaciosami na węgle.

Długo mógłbym opowiadać, ale stronic nie starczy.

POLSKO, moje serce bije resztką tchu dla Ciebie...
.

Błotniak z Bronnej Góry - 21.07.10 16:14
PANIE PREZYDENCIE, A PODEJDŹ PAN DO MOJEGO PŁOTA...

Tak los zdarzył, że pana prezydenta Rzeczypospolitej mam niejako za płotem.
Za miedzą, jak to dawniej mówiono...
Marny to jednak Prezydent Rzeczyposoilitej , któren UAZ-a używa.
Wprawdzie Zdzisiek Ś. zbudował mu góralską bramę, ale

Błotniak z Bronnej Góry - 09.07.10 18:52
ŚRODA ŚRODZIE NIERÓWNA

Bardzo się zżymam, gdy ktoś proponuje mi dyskurs, w którego tytule tkwi przekręcone mniej lub bardziej udatnie nazwisko uczestnika tej intelektualnej biesiady, nie zawsze świadomego, że pamięć jego zamilkłych Przodków jest tak bezceremonialnie wycierana o rzyć adepta publicystycznej swawoli.

Moja nikczemna wyobraźnia językowa podpowiada mi także wiele wysublimowanych językowych przekrętów, że i opędzić się od tej nawały trudno. Bowiem w tak łatwy i najzupełniej niedorzeczny sposób, możemy sobie na czyjś koszt pofolgować i nie wysilać się na jakąś bardziej dorzeczną pracę.

Do takich przykładów troski o stan naszych umysłów, należy doczesne ciało i umysłowość pani Magdaleny proffessor Środy, z którą miałem przyjemność swego czasu, całkiem nieświadom znaczenia swego czynu, po Amsterdamie nocą się włóczyć.

Pani ówczesna Magdalena Środa, mężata i chyba dzieciata, oddawała się furii wyzwolonej z wszelkich pozytywistycznych okowów niewiasty.
Czas po temu sprzyjał, i długie kolejki oblizujących się samców do witryny, w której oferowała swoje wdzięki i miłość od pierwszego wejrzenia smukła i dobrze wyposażona potomkini (nie mylić z kniaziem Potomkinem) wikingów.
Bardzo mi się nawet podobało, że tak wyzwolona z parytetów białogłowa chce wprowadzić do mojego męskiego przyzwyczajenia zmuszający do refleksji odruch zawstydzenia za ułomne pozostawanie w męskiej postaci.

Po latach okazało się jednak, że Środzina chce łechtaczkę sprowadzić nie tylko do bezbożnego bluźnierstwa - co nie może być Bogu miłe - ale chce jeszcze ten języczek u wagi wprowadzić do publicznej dyskusji i obdarować go parytetem.
Przecież wiadomo, że każdy chłop ulegnie już na początku tej inicjacji... i naszą wspaniałą demokrację mamy z głowy.

Dlatego, będąc jak najbardziej za oddaniem właściwie dominującej płci jej nieprzemijających walorów, wyrażam niniejszym skruchę, że moja niegdysiejsza podróż po nocnym Amsterdamie, z ówczesną Magdaleną Środą, owocuje teraz tak proffessorskim ujęciem tematu, który już na żadne obleśności nie pozpostawia miejsca.

Magda, ja tu jednak nie gwoli swawoli pisuję...

Błotniak z Bronnej Góry - 09.07.10 13:41
NA BARYKADY Z ZIMNYM LECHEM W GARŚCI

Już sobie wyobrażam, jak PiS-owski bokser Adam Hofman po gębie by mnie sprał, gdyby tylko niektóre moje teksty przeczytał.
Gdyby jednak rzeczywiście ktoś chciał ze mną w ten sposób konwersować, to od razu powiem, że bym drugiego policzka nie nadstawił. I bym sobie, tak od niechcenia, tego kontynuatora myśli politycznej Kostki Biernackiego walnął na odlew, nie zważając na popłoch wśród PiS-owskich dam. A rękę mam ciężką, nawykłą nie tylko do ciężkiej pracy przy piórze...

I nie piszę bynajmniej tych słów w obronie Palikota, bo on radę da sobie sam - inteligencji wszak odmówić mu nie mogę - ale dlatego, że może dojść niebawem do ciekawej roszady na politycznej szachownicy Rzeczypospolitej jeszcze Polskiej.

Bowiem trudno nie zauważyć, że Janusz Palikot ma wcale niemałe grono zwolenników. Gdyby się więc PO nadęła i Palikota z Partii Postępu wyrzuciła, to ten nieco straceńczy akt może zaowocować koniecznością urzeczywistnienia najbardziej chodliwej wizji politycznej żyjącej podobizny zmarłego tragicznie prezydenta, czyli dopuszczenia PiS-owskiej sfory do stołu pańskiego.

Taka koalicja, wszak marzenie prezesa, na wiele lat może chcieć wyeliminować jakiekolwiek próby tworzenia opzycyjnej wizji Polski.
W tej sytuacji dla partii Palikota nie będzie innej drogi, jak trwanie na szańcu, usypanym z odpadków wszelakiej proweniencji działalności egzekutorów i autorów rzekomej myśli politycznej III Rzeczypospolitej, nie wyłączając naturalnie publicystycznych autorytetów.

Zimny Lech - dla tłumów tubylczej ludności - będzie serwowany na deser!

Błotniak z Bronnej Góry - 08.07.10 12:11
O SZTUCE DZIOBANIA RZECZYPOSPOLITEJ

Jak powiada stare ludowe przysłowie, nawet ślepej kurze zdarzy się dziobnąć w ziarno. No, bo przecież cały czas tylko Kura chodzi i dziobie gdzie popadnie, więc na przemyślenie sensu swego dziobania nie ma czasu.
Nad tym dramatem ślepych kur pochylam się czasem z chrześcijańskim miłosierdziem i szekspirowską swadą... no, niech tam będzie - michalkiewiczowską...

Ta akceptacja dobroci jako zasady trochę mnie wykoślawia, gdy zauważam, że Kura podczas tych czynności zaraz też napastliwie obwieszcza, że oto właśnie znalazła metodę na puste dziobanie, które przyniesie więcej pożytku nie tylko sprawom publicznym, ale i sztukę kalekiego dotąd felietonu w internetowej przestrzeni na wyższy poziom wprowadzi. Ja wprawdzie już dawno takie lekcje martwego języka odbierałem, ale, myślę sobie, trafiłem widać na Kurę intelektualistkę albo jakiegoś belfra, którym widać nie dane było zaznać przeżywania bezinteresownej uwagi w dotknięciu wieczności.

Aliści wykształciła w sobie ta Kura szczególny zmysł krytyczny.
Ona otóż wie jak pisać, jak malować, jak komponować, etc.... Ona to naprawdę wszystko wie, choć w tak oszczędnych słowach to ogłasza, tylko sama z tej swojej wiedzy nie potrafi skorzystać. I to ją naturalnie boli, bo Kura ma swoje ambicje. Dlatego złorzeczy innym, bo dobrze się czuje tylko w podobnym sobie towarzystwie.

Wprawdzie stary Goethe już powiadał, że talent stanowi tylko marne 10 procent twórczej realizacji natchnienia, zaś resztę wypełnia zwykła praca, lecz trudno zaprzeczyć, że bez tych 10 procent żaden Duch nad martwe wody się nie uniesie.
I w tym szczególe tkwi zapewne główna przyczyna upadku Kurnika pod prokuratorskim nadzorem.

Sam Michalkiewicz już dawno machnął na Kurnik ręką, przywiedziony do przytomności taką to iluminacją, że z tego kurnikowego gdakania żaden zaczyn umysłowej filantropii zrodzić się nie może.

I tylko zadziwienie we mnie wzbiera, czemu co jakiś czas pojawia się w Kurniku jakiś straceniec, jak ostatnio jejmość Kukułka, który chciałby dać świadectwo, że nie aprobuje zasady, wedle której tak wspaniałomyślnie przerabiamy Zenona z Kition na pana Zenka z Kitu.

Ponoć fałszywy przyjaciel i sojusznik gorszy jest od wroga walczącego z otwartą przyłbicą. A takich rycerzyków ma Rzeczpospolita dostatek!

Błotniak z Bronnej Góry - 06.07.10 21:59
ŁATWY TEKST NA KANIKUŁĘ

Trwa procesowa gehenna Krzysztofa Wyszkowskiego, któremu "Bolek" Wałęsa wytoczył proces o naruszenie jego, "Bolka", dóbr osobistych.
Sławomir Cenckiewicz był ostatnim dopuszczonym przez sąd świadkiem. Na wysłuchanie zeznań innych świadków sąd się nie zgodził i zapowiedział wyrok na początek sierpnia.

Sąd, oddalając aż 110 świadków, uznał widocznie, że ma jasny pogląd w sprawie i dodatkowe zeznania nic już zmienić nie mogą.
Trochę to nieładnie pachnie, bowiem w świetle tego, co dzisiaj wiemy i bez pomocy sądu, możemy też jasno powiedzieć, że Wałęsa był blisko 6 lat agentem SB o pseud. "Bolek".
Tak więc ciąganie po sądach emeryta Wyszkowskiego przez kapitalistę Wałęsę, ma zwyczajny posmak dintojry.

Albowiem to, że tego agenta "Bolka" SB postawiła na czele "Solidarności", usuwając skutecznie właściwych przywódców, temu wyrok w tym procesie będzie chciał zapewne znów zaprzeczyć.
Chyba że policje dwupłciowe uznały, iż także i ten symbol ludowego spontanicznego zerwania komunistycznych okowów, nie jest już im do niczego potrzebny.

"Mieliśmy pełen wpływ przez naszych ludzi na wszystko, co się w "Solidarności" działo" - powiada generał Czesław Kiszczak.
I ja mu wierzę.
Tak więc, mimo wszystko, doceniam też profesjonalizm Kiszczaka.
I dlatego nie czynię go odpowiedzialnym, w sensie sprawczym, za zamordowanie ks. Popiełuszki.
Jest rzeczą niemożliwą, zważywszy na historię tej ubeckiej formacji, aby generał Kiszczak mógł panować nad jej tajnymi strukturami, które przetrwały wszelkie polityczne zawirowania. Ja mam tutaj prawie pewność!

Dlatego zadam też nieco trudniejsze pytanie, które dodatkowych potów umysłowych w kanikule przysporzyć może: - czy czasami nie było tak, że wykorzystanie "Bolka" było jakby dwupoziomowe?...

W tym kontekście zwalanie wszelkiego zła na mityczną już "razwiedkę", wydaje mi się obrażaniem mojej inteligencji.

Błotniak z Bronnej Góry - 05.07.10 16:50
W JASKINI RZECZYPOSPOLITEJ

W moim "BŁOTNYM ABECADLE" umyśliłem sobie różne laurki na pohybel przemijaniu pomieszczać.
Nie wszyscy byli z takiej formy spoczywania w nieśmiertelnych sarkofagach zadowoleni, ale trudno wszak dogodzić wszystkim naraz, mimo otwarcia wawelskiej nekropolii dla ofiar różnych tragicznych wypadków.

W każdym razie żadnych publicznych pisemnych protestów nie umieli wystosować, poza jednym delikwentem, który nie mógł znieść, że wspomniałem jego przeszłość młodzieńczą związaną z żydowskim pismem. Zrobił to wprawdzie całkiem prywatnie, czyli nie na pokaz, ale i tak od ostatnich mnie tam wyzywał.
A ja przecież żadnych innych intencji nie miałem, poza spełnieniem obowiązków archiwisty.

I teraz "KWORUM" wspomniało Ignacego Machowskiego.

Otóż zaraz mi się otwierają kadry filmowej produkcji różnych knotów, w których realizacji brałem udział.
Było to podczas "kręcenia" zdjęć do filmu pt. "Kazimierz Wielki" w reż. Petelskiego, gdzie Krzysztof Chamiec był królem Kazimierzem Wielkim, a Ignacy Machowski - Łokietkiem.

Machowski wtedy nie był wcale stary (rok 1974), czyli miał zaledwie 54 lata, ale był nad wyraz bojaźliwy i konia bał się nieprzyzwoicie.
No, ale jakże to, król Łokietek bojaźliwie konia dosiada? Toż Michalkiewicz i na koźle galopować potrafi!

Kiedy więc zaczęły się zdjęcia, Machowski-łokietek dumnie w dal spoglądał i mieczem swym żelaznym wszekie wrogi odstraszał.
Ja, dla wszelkiej historycznej pewności, tego konia poniżej oka kamery trzymałem, ażeby króla Łokietka nie narażać na patriotyczne wstrząsy.

Skoro jednak umarł aktor Ignacy Machowski, w czym miał szczególnego pecha, to może jeszcze prawdziwy król Łokietek żyw jeszcze?!

Błotniak z Bronnej Góry - 05.07.10 15:42
POLSKA NA KÓŁKACH

Czy Błotniak mógłby być tubą Palikota albo Kalisza?
Nie są oni siebie warci, więc wybór miałbym trudny.
Zanim jednak Państwo zechcecie sobie odpowiedzieć na to prowokacyjne pytanie, zechciejcie, proszę, obejrzeć sobie mapkę Polski, gdzie rożnymi kolorami zaznaczono poparcie tzw. elektoratu w wyborach prezydenckich.
Stawiam to pytanie szczególnie tym, którzy ulegli presji łatwej patriotycznej frazeologii, od której "KWORUM" aż ocieka.

Otóż da się na tej mapce wykroić nie tylko ziemie Księstwa Warszawskiego z ziemiami zaboru austriackiego, ale i obecnie projektowany twór szczątkowej państwowości polskiej, w którym nawet ziem tego zaboru nam zabraknie.

Za tym tworem optują mieszkańcy południowo-wschodniej Polski.
I, bynajmniej, nie z jakiejś przemyślanej historycznej konieczności, ale z tak błahego powodu, jakim jest lokowanie swoich fantasmagorii w kolejnych prezydętach, którzy może będą chcieli uśmierzyć ból pozostawania w biedzie i zapomnieniu.
Naturalnie zaraz po wyborczej imprezie zostają zapomniani, ale nic im przecież nie pozostaje, jak kultywowanie takiej nadziei.

Nie masz tam Ducha, który przed drzwiami domostwa czeka!
Nie masz bezinteresownej uwagi i skupienia na imponderabiliach!
Wystarczy byle hasełko i zaraz nasza patriotyczna powinność udaje się na zasłużony odpoczynek przy piwku.

Zaś Polonia, co do której jeszcze do niedawna żywiłem pewne nadzieje, nie jest w stanie nie tylko wykrzesić z siebie godziwej zapomogi dla ofiary prześladowań w III Rzeczypospolitej Ś.P Dariusza Ratajczaka, ale i Ducha Czuwania zagubiła we własnej codzienności.

Także i spora część tubylczej ludności zdaje się być nie całkiem świadomie grabarzami własnej Ojczyzny.

Polska na kółkach to esencja ideologii przetrwania w zamian za splendory o funeralnej estetyce.

Błotniak z Bronnej Góry - 03.07.10 20:46
NA UBITĄ ZIEMIĘ

Ja panu Stanisławu Michalkiewiczu wielokrotnie proponowałem w moich tekstach honorowe rozwiązanie wedle kodeksu, czyli szansę na twórczą polemikę. Ale onże olał ciepłym moczem mój z założenia szlachetny gest. Na dodatek, w swoim zastępstwie, wysłał przeciw mnie swoje kozły, aby i one ulgi w oddawaniu moczu na moją głowę doznały.

Naturalnie zawsze można i tak milczenie pana Stanisławu Michalkiewiczu łatwo uzasadnić, że jestem pozbawionym wszelkich talentów wytwórcą namolnych bredni.
Jeśli tak jest w istocie, to czemu te zatrudnione do pilnowania Kurnika www.michalkiewicz.pl. kozły tak się uwzięły na czyszczenie Kurnika z wszelkich przejawów nieuzgodnionej z Gospodarzem Kurnika myśli?
Bredni przecież pilnować nie trzeba, sama zniknie!

Mimo wszystko jestem w rozterce, bo siły nie są równe.
Pan Stanisławu Michalkiewiczu na koźle, a ja na prześwietnym rumaku rasy arabskiej. Tak być nie może...

No to zsiądźmy z naszych rumaków i na ubitej ziemi na piórka się powadźmy.

Najwyższy to już czas gdzieś zdeponować swój autorytet.

Chyba nie jestem gorszy od posła SLD Kalisza, z którym pan Stanisławu Michalkiewiczu uciął sobie kiedyś w Polskim Radio pogawędkę, i nawet redaktor prowadzący był w szoku, jak to sobie panowie nawzajem nektar z dzióbków pili...?

Błotniak z Bronnej Góry - 03.07.10 18:57
JEDNA KARTECZKA Z ŻYCIORYSU

Natura i sposób redagowania "KWORUM" uniemożliwiają mi rowinięcie skrzydeł, więc wciąż się obijam o przypadkowe sprzęty...
Aliści może nie będzie od rzeczy, w poszanowaniu dla kilku Czytelników, jedną kartkę z życiorysu w skrócie wypełnić.

Kiedyś, a nie było to wcale w zamierzchłych czasach, w każdym razie za komuny, kiedy Wojsko Polskie z ulgą zwolniło mnie do cywila nie mogąc mnie wychować na komunistycznego patriotę, miałem taki niedorzeczny kaprys, aby zrealizować w realu chłopięce marzenie i na koniu przez świat dalej wędrować.
Ten koń, który najbardziej przypominał Konika Garbuska, mógł być tylko krwi arabskiej - saklavi.

W owych czasach zdobycie takiego konia wypełniało wszelkie znamiona cudu.
Najtańszy wałach w Janowie Podlaskim kosztował 4000 dolarów. To była dwudziestoletnia dość dobra pensja poddanego PRL.
Był wprawdzie jeden prywatny hodowca Zygmunt Braur, ale on miał kuhailany.

Jak pan Zygmunt zobaczył takiego nawiedzonego jak ja, to i przyjaźń się między nami zawiązała. Mam Jego listy, mam unikalne dzisiaj fotografie. Ale i on nie był w stanie mi mojego Konika odnaleźć.

Mimo to poszedłem do pracy przy załadunku wagonów kolejowych, bo tam nieźle płacili. Ale trzeba było dziennie przerzucić tak ok. 50 ton. Pierwszego dnia zemdlałem, bo chuchro byłem i 80-kilogramowy worek kawy leciał w górę razem ze mną. Po roku takiej pracy uznałem, że mogę wyruszyć na poszukiwania. Naturalnie cały ekwipunek był już od lat gotowy.

I tak trafiłem na strasznie zabiedzoną i osamotnioną klaczkę, którą tzw. znany artysta trzymał u chłopa na swoim letnisku. Miała trzy lata i była podarunkiem pewnej rzeźbiarki, bo nie spełniała kryteriów hodowlanych. Matka w każdym razie była arabką, biegającą na wyścigach.
Naturalnie zaraz pokochałem Strzałkę, bo takie miała imię.
Pan artysta nie chciał mi wyjawić ceny odkładając to na później i pomknął z powrotem do Warszawy.
Zostaliśmy sami.

Po dwóch miesiącach Strzałka pewnie nie wyobrażała sobie życia beze mnie, a ja bez niej.
Wtedy przyjechał pan artysta i zażądał za nią horrendalną cenę.
W milczeniu poszedłem do mojego plecaka w stodole, gdzie spałem całkiem obok Strzałki, i pieniądze te w milczeniu artyście wręczyłem.

Dzisiaj posiadanie arabskiego konia nie jest żadnym problemem. Jest nawet wręcz prawie banałem.

Więc kiedy mi dzisiaj ktoś tak plugawie złorzeczy, to wracam do tamtych czasów.
I znów na mojej Strzałce wypływamy razem daleko w jezioro...

Błotniak z Bronnej Góry - 03.07.10 17:27
BYWALCOM KURNIKA NA POHYBEL

Nie życzę wprawdzie Bywalcom Kurnika www.michalkiewicz pl. dosłownego wykonania tego zawołania, bo przecież i tak cierpią oni na jakieś szczególnie bolesne rozdwojenie jaźni, skoro ich projekcje rzekomej rzeczywistości są żywcem wzięte z dowcipu, w którym nic się nie zgadza, ale sam dowcip można dzięki temu pleść sobie godzinami.
Mistrzostwo świata w tej dziedzinie osiągnął kiedyś Stanisław Tym, który trzy godziny opowiadał mi taki dowcip, w którym kolejne sekwencje zaprzeczały poprzednim, więc zmierzanie do puenty można było rozciągnąć w nieskończoność.
No, ale to była zamierzona parodia, jak mniemam...

Cóż mają jednak do zaoferowania Bywalcy Kurnika?
Ano to tylko, że sekwencja jest jedna, puenta zaś zwisa między kolanami, przeto nawet jako dowcip mało jest nośna, ale ma w ten nieudolny sposób uzasadnić jakąś paranoiczną tezę.

Tak więc, miły Bywalco Kurnika, zupełnie nie mam pojęcia, co to jest owo "622" i w żadnej takiej "dyskusji" w Kurniku udziału nie brałem.
W mojej internetowej działalności miałem, i owszem, kilka przezwisk: np. grafoman, błotniak z czarnej dziury, błotnik etc., ale dalibóg nigdy nie spotkałem się dotąd z epitetem "Młody Kałmuk", co bym z satysfakcją w swoim archiwum odnotował.

Widać więc, że niejeden Bywalec Kurnika własnej amnezji jest ofiarą, co wypada mi tutaj odnotować już bez satysfakcji.

Jednakże z takiej amnezji może powstać jeszcze gorsza choroba.
Jest nią ignorancja!

Błotniak z Bronnej Góry - 03.07.10 13:43
MIĘDZY SCYLLĄ A CHARYBDĄ

Pod takim hasłem powinny się odbywać jutrzejsze wybory prezydenckie.
Bo do czego właściwie ma się sprowadzać hasło wyboru mniejszego zła, czyli głosowania na żyjącą podobiznę zmarłego w wypadku prezydenta. Dobrze, że przynajmniej było tych bliźniaków tylko dwóch, bo inaczej to mieliby Polanie jeszcze przez następną dekadę zapewnioną obsadę najwyższych stanowisk w Rzeczypospolitej jeszcze Polskiej.

Ja, w najlepszym razie, od dawna uważam niezależnego kandydata Prawości za szarlatana i jednego z trojańskich koni wepchniętych na ziemie Rzeczypospolitej.
I żeby to jeszcze był ów kuń, ale nawet takiego symbolu nie jest w stanie unieść ta sklecona naprędce drewniana kaczka, w której z miną marsową wojownika siedzi sobie dumny wódz i wypowiada chętnie słuchane przez tubylczą ludność slogany.
("Żyjąca podobizna nawet mitologię przykroi do folderu wytwórni zabawek dla dorastających wychowanków Belzebuba" - Kukułka).

"Jak sobie tubylcy przez 10 lat sycili swój patriotyzm widokiem komunistycznego aparatczyka na prezydęckim sedesie, tak i teraz mogą chcieć wynieść na ten stolec łapiducha w postaci szmacianej laleczki strojącej napoleońskie miny. (...)
A tłumek, nawykły tylko do ekspozycji łatwych wzruszeń, ciągnie tę kaczkę na kółkach w pocie czoła, jak trojańskiego konia na własną i Rzeczypospolitej zgubę.

Oprócz kosmicznego już długu coraz wyrażniej unosi nas w otchłań zidiocenia i nieszczęścia, balast umysłowego śmieciarstwa, którym szczycimy się po polskich lasach i internetowych pustyniach.
Zaiste, żyjąca podobizna zmarłego prezydenta nas wyzwoli" - Kukułka.

W takiej sytuacji może rzeczywiście lepiej by było, aby kandydat Prawości został (P)Rezydentem.
Jego przegrana w jutrzejszych wyborach może przynieść zatruty owoc w zbliżających się wyborach parlamentarnych. Bo do tej mównicy oklejonej obecnie funeralną symboliką, doklei się jeszcze mit nieuległego wodza, jedynego wyraziciela nie tylko Prawości, ale jeszcze jedynego zbawcę, realizującego testament polskich największych królów i Polaków.

W ten sposób na Wawelu spoczną nie tylko Wybrańcy, jako dwaj Kaczyńscy, ale także ich potomkowie i przodkowie. I pomyśleć, że cała ta historia zaczęła się już od wyboru dwóch chłopczyków do odegrania głównych ról w filmie. Projekcja tego filmu trwa nadal.

Wawel Polanom zdaje się już nie być potrzebny.

P.S.
Doktor Jan Pyszko powinien jednak przemówić.

Błotniak z Bronnej Góry - 03.07.10 10:24
MICHALKIEWICZ NA KOŹLE

Ta moja Kukułka sprowadza na mnie same zgryzoty; gdzie tylko dzioba otworzy, zaraz skandal wywoła.
Jak cytowany przeze mnie tekścik w dawnym teatralnym bufecie umieściła, to w niedługim czasie powstał tam taki ferment, że i niebawem doszło do samozagłady tego teatralnego umysłowego imperium. Wprawdzie mam na Kukułkę pewien wpływ, ale nie mogę przecież wszędzie za nią latać i dzioba jej pilnować!

I tak znowu polazło to ptaszysko na forum, które dodatkiem do kożucha publicystycznej działalności Stanisława Michalkiewicza jest. Kożuch ten, prócz tego, że zdaje się robić trochę bokami, aby nie podpaść pod definicję falsyfikatu, wyraźnie jest jednak zaatakowany przez insekty, bowiem noszony na każdą okazję, nie ma nawet czasu, aby poleżeć sobie spokojnie w szafie nakryty choćby gałązkami bagna i przysypany naftaliną.Ten używany przez nasze babcie środek ma dobroczynne działanie dla wszelkich twórców w walce z upływającym czasem, który jakże często sprowadza dawne nadmuchane przez różne okoliczności wielkości do stanu równowagi.

W tym to zgromadzeniu i ja kiedyś swoje krzywe literki ustawiałem - tylko pod swoim błotnym imieniem - i doznałem tam takiej satysfakcji, że nieporadne moje teksty zyskały tak wielki aplauz wśród innych wybitnych "pisarzów" i ukrytego zmyślnie cenzora, tak nie były godne wszelkiej uwagi i polemiki, że nieboraki nie widziały innego wyjścia, jak ich unicestwienie i manipulacje.

Ma ten wypadek przy pracy kilka dodatkowych aspektów, które warto może by było rozwinąć, ale najbardziej zaprząta mnie w tej chwili, także przed jutrzejszymi wyborami, skala determinacji, z jaką różne insekciki zagnieździły się w gniazdeczku jak najbardziej patriotycznym.

I to jeszcze moją uwagę zaprząta, czy pana Stanisława Michalkiewicza jakieś nieznane siły posadziły na kozła niedawnymi czasy, czy on już tego kozła od dawna dosiada.

Kura Rossolini - 02.07.10 14:59
A jednak nic.
Kilka lat minęło, jak pierwszy raz Cię czytałem, to wtedy, pamiętasz, latałeś po Michałkowie jak kot z pęcherzem, świeżo po lekturze "622" będąc... Nazwałem Cię wtedy "Młody Kałmuk" (w odróżnieniu od Starego Kałmuka - Vilkolaka)...

I nadal nic.
Tylko te jaja, ja i ja, japoeta, jawizja, ja-i-reszta-ma...

Zdajesz sobie sprawę, że to co piszesz nie nadaje się do czytania?
Przecież tam nic nie ma, kompletnie nic. Nawet obiecanych jaj nie ma.
Zero czegokolwiek.

Chłopie! Jest tyle innych, pięknych zawodów na tym świecie, mógłbyś taczką jeździć albo walcem - dlaczego uparłeś się na pisanie? Ty się do tego po prostu nie nadajesz, no sorki, ale tak jest: nie masz talentu i już. Ktoś Ci to w końcu musiał powiedzieć, prawda? Z każdego snu trzeba sie kiedyś wybudzić.

No to wstawaj i bierz się za jakieś normalne życie, a nie rób z siebie wiecznego pośmiewiska! Ileż można?

Błotniak z Bronnej Góry - 02.07.10 2:44
MICHALKIEWICZOWSKA KATASTROFA STANISŁAWOWSKA

Nu, także my, pa swiecie sobie pajezdzili.

I tak my, znaczy sia Błotniak i Froda gołębica, natrafiliśmy na szczególne precjoza.
My tu już nie chcieli więcej pisać, bo nas Publika nieco znużyła, ale, uś, niech tam im wybaczona zostanie ich głupota.

Tak więc, Darogije Głuptaki, wysiedli my w porcie Interneta, gdzie biura miał swoje Michalkiewicz Stanisławu, któren za pierwego patryjotę robił.

Miał ten facio pewien wdzięk publicystyczny, ale łon chciał ciągle ten sam towar sprzedawać, któren już wielokrotnie sprzedał ze wzajemną korzyścią.

Tak my się zwiedzieli i już na ten wyzysk nie zamierzali przystać.
Ale sie Zapinio Prokurator czujnie na nas zasadził i nam nasz zamiar nikczemny udaremił i na wieczne wygnanie skazał.
Tak my teraz do toku dojść nie możemy i nerwicy jakiejś arystokratycznej pewnie się nabawimy.
Napisali my tu i ówdzie, ale kto tam pochyli się nad Rzeczypospolitej udręką.

Ciąg dalszy może nastąpi.

Błotniak z Bronnej Góry - 19.04.10 9:55
Z GAJOWEGO MARUCHY


Roman Dmowski był nie tylko wielkim politykiem. Napisał również powieść “Dziedzictwo”, w której jak mało kto ukazał żydowskie metody podbijania Polski. Oto fragment rozmowy dwu Żydów. W usta starego Dmowski włożył gorzką prawdę o charakterze Polaków. – admin

Z Polakami łatwo – ciągnął stary – tylko trzeba być mądrym i trzeba ich znać. To są straszni patrioci. Aj, aj, aj, jak oni kochają tę swoją Polskę. Co oni się nad nią naplączą! Co oni jej komplementów nagadają! Trzeba to samo robić. Widzisz, tu na rogu stoi Mickiewicz z gipsu, a przed nim lampka się pali. Oni to widzą i nie masz pojęcia, jak oni mnie za to kochają. Ale za ile groszy dziennie tej oliwy się wypali? To mnie nie zrujnuje. Gdyby oni dostali z powrotem swoje państwo i na nowo by im było wszystko wolno, to ci ręczę, że bez przerwy urządzaliby jubileusze, rocznice, zjazdy, obchody, pochody: staraliby się, żeby ta biedna Polska, co się tyle wycierpiała, miała co dzień jakąś przyjemność. Nie masz pojęcia, jak ich to boli, że Moskale na to nie pozwalają. Jak nie mogą inaczej, to urządzają jubileusz jakiegoś radcy, a po cichu sobie powiadają, że to dla Polski. Trzeba ich do tego zachęcać i brać w tym udział: to ich cieszy, a nam nic nie szkodzi. Lepiej, żeby się bawili dla Polski, niż pracowali dla niej. A gdy przyjdzie odpowiednia chwila, pchnąć ich dalej do krwawych manifestacji, żeby się dali zarzynać i zarzynali Polskę. Tak zrobiliśmy w 63 roku. I w tym jednym roku uszliśmy naprzód więcej, niż przez trzydzieści lat poprzednich. A im przybywa jeszcze jedna rocznica do obchodzenia…

- Oni mogliby być niebezpieczni – bo to zdolny naród – całe szczęście, że nie lubią myśleć i nie lubią się często fatygować. Jak się raz wysilą od wielkiego święta, to potem przez cale lata odpoczywają. Łatwo im zaprzątać głowy głupstwami i przeszkadzać w myśleniu i to trzeba stale robić. Czasem znajdzie się wśród nich łajdak mądrzejszy i energiczniejszy – może nam dużo szkody zrobić, szczególnie, jeżeli umie zdobywać sobie wpływ na swoich. Takiego trzeba podpatrywać, czy nie zrobi jakiegoś głupstwa, czy mu się w czym noga nie powinie. Wtedy go pchnąć gwałtownie, żeby się przewalił i więcej nie podniósł. To nie jest tak trudno, bo oni umieją jeden błąd więcej człowiekowi pamiętać, niż całe życie zasług. A tych, co nam dobrze służą, trzeba popierać, wywyższać, wmawiać w nich wielkość

Błotniak z Bronnej Góry - 19.04.10 9:53
KU PAMIĘCI

Odbyliśmy w podniosłym nastroju obowiązkowe ćwiczenia ze zdolności przeżywania chwilowych patriotycznych uniesień. Okazało się, że bardziej zdolni jesteśmy opłakiwać ofiary nieszczęśliwego wypadku, niźli utratę Rzeczypospolitej. Ale jeśli rozbicie się samolotu jest takim właśnie największym powojennym polskim nieszczęściem, to już żadną miarą nie da się przywrócić właściwych proporcji między tzw. polską duszą, polskim sercem i rozumem. Toniemy w masie odpadków, które sami tworzymy.

W tej sytuacji, aby nie przedłużać własnej agonii, opuszczeni przez elity, których wywyższenie przybrało wymiar tak niespodziewany także dla nich samych, umocnieni wiarą, że naljepiej wygląda nasza wspólnota na egzekwiach i paradach,
wspomnijmy chociaż przez chwilę na ten grób skromny i milczący na Bródnie, w którym spoczywają doczesne szczątki Romana Dmowskiego. I przeczytajmy te słowa, które nam pozostawił. Cytuję je powyżej za gajowym Maruchą.

Błotniak z Bronnej Góry - 17.04.10 17:14
RECTE FACTI FECISSE MERCES EST

Nagrodą za dobry czyn jest to, że się go dokonało - powiadał Seneka Młodszy.
W Polsce, tej jeszcze Polsce, taka nagroda jest w głębokim poważaniu - co najwyżej spowoduje zniecierpliwione wzruszenie ramion i puknięcie się w czoło, jako znak postradania zmysłów i poczucia rzeczywistości.
Bowiem splendor nie przystający do zasług, jest największym łupem, jakim można się poszczycić w "służeniu" Rzeczypospolitej.
A więc awanse, sarkofagi, medale, synekurki, zapomogi dla równiejszych, niebotyczne dla normalnego śmiertelnika pensje, i ta postępująca ślepota - to atrybuty klasy, która lubi powtarzać, że w tak ciężkich warunkach realizuje narodowy mesjanizm (dla wybranych elit).
Gdzieś obok trwa w milczeniu skasowana klasa potomków Polan, której zagipsowano usta, na głowy nałożono worki po medialnej sieczce. Grają trąbki, pochylają się sztandary, z nieba zaczyna spadać ogień Apokalipsy i skrzydła samolotów.

Bo przecież nic nie jest Polanom tak potrzebne, jak polski mesjanizm. My, jako zbawiciele świata, kiedyśmy własnej Ojczyzny nie umieli uchronić!
Przecież nawet Adam Mickiewicz nie okazał się odporny na tę hucpę! Nawet Branicki dał spore pieniądze na zaspokojenie Adama fantasmagorii.
Towiański mógł zameldować o wykonaniu zadania.

Mamy teraz dni żałoby.
Żałoby, która pustoszy polskie sumienia.
W tym infernalnym ogniu zginęły Boże Stworzenia. Opłakujemy je, jak każde unicestwione Żyjątka, które kwilą, płaczą, śmieją się i budzą o poranku do wciąż odradzającego się życia.
Przytulamy Ich Dusze w wędrówce do Krainy Cieni.

Ale też spróbujmy nie zagubić się doszczętnie, my, jeszcze przez chwilę żyjący, w tym gabinecie krzywych zwierciadeł.

Tu, na progu naszych domów, trwa ciągle cicha, opuszczona i sponiewierana Rzeczpospolita.

Błotniak z Bronnej Góry - 15.04.10 19:33
MIĘDZY PILOTEM A KAPCIOWYM

Przy tak wielu wykluczających się wzajemnie doniesieniach o ostatnich chwilach prezydenckiego samolotu, przy takiej ilości wszelkiej maści komentarzy na temat przyczyn katastrofy, przy takim niezdecydowaniu wrażego centrum manipulowania, jaką wersję należy przyjąć podczas tworzenia na wirtualnej arenie scenariusza narodowego żałobnego spektaklu - trudno jest zaiste zachować w miarę zdrowe zmysły.

Tubylcza ludność zdaje się być jednak posłuszna i trwa w podsycanej umiejętnie hipnozie, posługując się w komunikowaniu między sobą pełnymi jąkających się stereotypów wyrażeniami.
Taka inscenizacja przeżywania tragicznego wydarzenia zmierza jednak nieuchronnie ku farsie.

Pochylam się tedy nad najbardziej tragiczną postacią, zaledwie 36-letnim Pilotem.
Bowiem pogląd, że kapitan samolotu wojskowego, mając na pokładzie prezydenta i swojego najwyższego dowódcę, jest pierwszym po Bogu - zdaniem wielu pilotów wojskowych - to czysta fikcja.
Kapitan Grzegorz Pietruczuk, pilot owego samolotu do Gruzji, tak sponiewierany przez prezydenta Kaczyńskiego i jego kapciowego, jest chlubnym wyjątkiem. Wiadomo, jaką cenę za tę "niesubordynację" zapłacił. Odeszli z tego pułku także inni piloci. Odszedł jego dowódca.
Ta masakra skończyła się masakrą.

Dzisiaj mamy łzy wyciskane z nieczystego sumienia jak z sokowirówki.
Ta katastrofa zaczęła się w Warszawie - powiada były szef wojskowego wyszkolenia lotniczego.
Ona wszakże zaczęła się już w locie do Gruzji.

Cóż bowiem może czuć pilot zagrożony złożeniem na niego do prokuratury poselskiego donosu jakiegoś kapciowego?
Cóż może czuć pilot starający się uniknąć inwektywy tchórza?

Ten rozpadający się samolot, to symbol rozpadającej się Polski.
Jakiś kapciowy zawsze jest pod ręką.

Błotniak z Bronnej Góry - 15.04.10 15:38
ZAPINIO Z PSIEJ WACHTY

Mało pisuje, więcej cytuje - tak czasem mówi się o skrzętnych literatach, których pióra nie jest zdolna zapalić iskierka twórczej woli. Ja pewnie za mało cytuję, starając się mieć ludzi za rozumnych, którzy też czytać umieją. Aliści znalazłem słowa, których cytowaniu nie umiem się oprzeć, chociaż pochodzą one z trybuny Michalkiewicza, a więc z tego miejsca, skąd mnie subtelnie wygryziono. I pomyśleć, że kiedyś razem z autorem tego tekstu na pokład żaglowca zamustrowaliśmy. Ale Bóg był akurat zajęty i jakiś bożek nam w żagle nikczemnie nadmuchał. Z tego powodu cały żaglowiec w porcie został i służy dziś jako przechowalnia dla szczurów, skądinąd inteligentnych zwierzątek, więc wszelkie porównania z ludźmi mogą być dla nich obraźliwe.

/.../
Moje muzyczne ucho jest zmęczone nadużywaniem górnego "C".
Świat, Europa...zobaczy, obudzi, symbol, katakumby, dzieje, Wawel...
Czego tu nie ma ?
Ano...rozsądku i wyważenia nie ma.
I politycznego spojrzenia szachisty, który jeśli chce grać to powinien właśnie przewidywać na ileś tam ruchów naprzód.
Zarzucanie braku uczuć wyższych, mizernej duchowości, intelektualnego chłodu etc....jest tylko pustą egzaltacją, która przeminie prędzej niż Ci się wydaje. Jak zawsze.
I nic po niej nie pozostanie.
Tylko właśnie owe puste słówka.
Napuszone, nadęte "patriotyzmem" ponad wszelką miarę.
A Polacy...dalej w zadziwieniu zmagać się będą z coraz bardziej otaczającą rzeczywistością, którą po staremu urządzać będą inni.
My, tymi prozaicznymi czynnościami zajmować się nie będziemy.
My będziemy pielęgnować etos, obchodzić kolejne, nowe, rocznice, słać orędzia, odprawiać egzekwie.
Pól biedy jeśli ludziom...gorzej gdy Ojczyźnie, która tych górnolotów nie przetrzyma.

Świadomość narodowa to ważna rzecz.
I jest w niej miejsce na Wielkie daty i Wielkich ludzi.
Wszelako nadużywanie dat, ludzi, symboli i słów prowadzi nieuchronnie do ich deprecjacji.
Bo aby było Święto musi być też dzień powszedni.
I to jest JEDYNA właściwa miara życia każdego narodu.
/.../

Zapinio, 14 kwietnia 2010

Błotniak z Bronnej Góry - 14.04.10 11:55
ZIMNE KUCIE ŻABY

Kiedy życie narodu objawia się w nagłej egzaltacji, rośnie nam drugi i trzeci rząd charyzmatycznych przywódców stada, pozostający dotąd w odwodzie. Można nawet domniemywać, że rzędy te znajdują się obecnie w stanie szczególnego ożywienia umysłów i sumień, a nawet w pozycji cierpiącej duszy, co jakoby jest warunkiem opuszczenia czyśćca.

Nie wiem, z którego rzędu wyskakuje wciąż kukiełka eurodeputowanego PiS Pawła Kowala, ale ten złotousty, tak jakoś szczególnie wygładzony w mowie mąż stanu, ma od lat, mimo stosunkowo młodego wieku, tzw. dobrą prasę. Widać jakieś szczególnie tajemnicze cechy charakteru i zalety lotnego umysłu pozwalają przypadkiem utrzymywać go w gotowości do zajęcia miejsca w pierwszym rzędzie, albo nawet w loży! Ja jednak nieufnie patrzę na tę gadającą głowę, która dopiero gdy przykryta jest mycką, nabiera właściwego wyrazu.

Wykuwa więc Kowal sobie - i nam na pożytek - zbiorowe sumienie Polan, odwołując się do psalmistów. Wygłasza też w razie potrzeby apele do tubylczej polańskiej ludności o zaniechanie gniewu, który, co tu dużo kryć, coraz wyraźniej daje się zauważyć. Mają oto Polanie znów wybaczyć swoim prześladowcom, mają zrezygnować z mało estetycznych przedstawień, w rodzaju zakuwania w dyby, wbijania na pal, nie mówiąc już o infamii...

"Kto mówi, że decyzja o pochówku prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Wawelu jest pochopna, znajduje się w stresie" - obwieścił z zapamiętaniem.

A mówią, że podkuć można nawet żabę.

Błotniak z Bronnej Góry - 13.04.10 19:58
WAWEL DO PRZEBUDOWY

Ciasno się zrobi niedługo na Wawelu, bo już dzisiaj trzeba tam szykować miejsca wiecznego spoczynku także dla "Bolka" Wałęsy i "Alka" Kwaśniewskiego. A ponieważ zmarły tragicznie prezydent Kaczyński był najlepszym z powojennych prezydentów - o czym zaświadcza na KWORUM niejaki Grzegorz Michalski - to i dla Bolka Bieruta też godzi się jakieś miejsce obok księcia Poniatowskiego uszykować, ażeby skali porównawczej przyszłym pokoleniom nie zamącić.

Kiedy więc tak sobie czytam wypowiedzi tutejsze poświęcone katastrofie prezydenckiego samolotu, to uderza mnie dogłębnie w większości głosów owa, tak w istocie znana, polska niemoc odczytania własnej, niesfałszowanej przez media - i własne trudy dojrzewania - tożsamości.
Źle to Polsce rokuje, bo tworzenie kadr zdolnych do zmierzenia się z ogonem Belzebuba, zdolnych do uniesienia idei polskości, może zabrać Polsce dziesięciolecia, jeśli nie więcej.

Także i w ten sposób wampiry wbijają swój osikowy kołek w polską, słowiańską duszę.

Błotniak z Bronnej Góry - 12.04.10 16:45
ZAMKNIJ MI OCZY

Pamiętasz to jezioro
Co lśnieniem swoim spowijało nas
W gąszczu gałązek i dzikich traw?

I płynęła ku nam wenecka łódź
Bez frędzli i strusich piór
Pod baldachimem niebo się ukryło
I blednąca gwiazda.

Teraz tu jesteś
W Tobie zamieszkał ptasi gwar o świtaniu
W Tobie poczyna się jesienny wiatr i zamieć
Zasypująca wszystko.

Gdy Sternik
Ukazuje nam wreszcie
Swoje oblicze.

Błotniak z Bronnej Góry - 12.04.10 16:19
PAMIĘCI ANDRZEJA KURYLEWICZA

Kalendarium, w którym KWORUM stara się notować ważkie polskie rocznice, to oprócz komicznych czy też pozbawionych wszelkiego znaczenia dla Polski znaków, także i zaznaczenie wiary, że sztuka trwalsza jest od spiżu. I ona właśnie przenosi pamięć dla następnych pokoleń poprzez kruchość naszego żywota. Do takich znaków należy odnotowanie daty odejścia z tego padołu kompozytora Andrzeja Kurylewicza. Autora muzyki poruszającej wiele polskich serc.

Tak się akurat składa, że moja pierwsza wystawa malarstwa, grafiki i sztuki użytkowej miała miejsce w Staromiejskim Domu Kultury na Rynku Starego Miasta w Warszawie. Galerii tej przewodziła malarka pani Teresa Panasiuk. Na dole, w tym staromiejskim domu, była Piwnica Wandy Warskiej, której muzykował Andrzej Kurylewicz.

To bolesne przypomnienie, ten Stary Subiekt z nieśmiertelnej "Lalki" Bolesława Prusa, w którego wcielił się tak cudownie Bronisław Pawlik. To przypomnienie tej muzyki Andrzeja Kurylewicza, której nutek Stary Subiekt już nie mógł usłyszeć.
A zważmy jeszcze na tę ciszę, w której przebywał przez ostatnie lata swego żywota Andrzej Kurylewicz.

Ta cisza i tych kilka nutek, to przypomnienie Polski zawartej zaledwie w kilku taktach.

Błotniak z Bronnej Góry - 12.04.10 10:50
SYNDROM MISTYCZNEGO ZNIEWOLENIA

Moja znajoma Kukułka prosiła mnie o zgodę na umieszczenie tekstu pt. ZNAK APOKALIPSY na Onecie. Ze względu na wyjątkowe okoliczności takiej zgody jej udzieliłem, jednocześnie powątpiewając w celowość tego przedsięwzięcia. No i naturalnie ani Onet ani Interia tekstu nie zamieściły, bo tam jest przecież jeden ośrodek decyzyjny, czyli sztab fachowców od robienia Polanom wody z mózgu. Na samo pojawienie się mojego imienia z dodaniem źródła (KWORUM) zaczęła wyć syrena alarmowa! No, jakże żałośni są ci fachowcy!

Tak więc pojawiły się, w ramach wolności wyrażania przekonań, całe chmary internetowych ekspertów, naznaczonych mistyczną niezdolnością kojarzenia całkiem prostych faktów. Przed siedzibą prezydenta pysznił się facio z afiszem o jedności przyczynowo-skutkowej katastrofy w Gibraltarze z katastrofą w Smoleńsku. Inni mówili naturalnie o spisku rosyjskim i zdalnym sterowaniu samolotem ku zagładzie naszych, wywołujących wiele kontrowersji - co trzeba dodać, tzw. elit. Dla jeszcze innych decydujące okazały się miazmaty majora Błochina, w których przepadł prezydencki samolot. Przekleństwo katyńskie zyskało nawet wymiar zablokowanego przez mistyczną mgłę steru kierunkowego, bowiem maszyna przy próbie lądowania była silnie pochylona.

Takie oto brednie sprawują władzę w Rzeczypospolitej, starając się znaleźć przyczynę wszędzie, tylko nie we własnym zaniechaniu, a nawet wręcz w sprowokowaniu nieszczęścia. Znaleźli się nawet tacy, którzy już na tym nieszczęściu desygnowali brata prezydenta na jego następcę.
Chocholi taniec nabiera oto wciąż nowych cech mistycznego narodowego zapamiętania w zatracie.

Dlatego dobrze jest czasami posłuchać kogoś, do którego duchy, czy też raczej duchota umysłowa, nie mają przystępu.

http://www.youtube.com/watch?v=kaJU0WuRBto

Błotniak z Bronnej Góry - 10.04.10 16:53
ZNAK APOKALIPSY

Dopiero co wpisałem tu moją modlitwę.
I oto dokonało się.

Bo wszyscy, wszystkie Wierzątka także, jesteśmy poruszeni masakrą prezydenckiego samolotu. Nie ma na naszej polskiej ziemi nikogo, komu polskie serce bić nie przestało. Pochylamy się w żałobie nad Wszystkimi Ofiarami, nad Ich Rodzinami, pochylamy się nad udręczoną Polską.

Ta katastrofa, nieopodal lasku katyńskiego, ma tak ogromny symboliczny wymiar, taka z niej zieje Zagłada, że naturalną koleją rzeczy znajdzie ona swój wyraz w polskiej sztuce i literaturze, odciśnie swój ślad w polskiej tożsamości.

Znajdą się także zapewne tacy, którzy zechcą dopisać Rosji moc sprawczą tego kolejnego polskiego nieszczęścia. Bo to samolot był radziecki i major Wasilij Błochin zmartwychwstał dla pomszczenia niesłusznie pomówionych o zbrodnię katyńską towarzyszy z NKWD.

Otóż nie dajmy sobie tego wmówić!
I pamiętajmy, wciąż pamiętajmy, że największą ofiarę dla komunistycznego ludożercy Belzebuba, złożyli nasi bracia Rosjanie!

Wprawdzie moja wiedza lotnicza zatrzymała się na kukuruźniku (PO-2) i szybowcu Bocianie, ale nawet te szczątkowe dane świadczą o ewidentnej winie pilota, który, jak przypuszczam, uległ prezydenckiej presji.
Na pokładzie samolotu to właśnie pilot jest pierwszym po Bogu i nikogo, poza Nim, słuchać nie powinien.
Cztery podejścia do lądowania - to przecież trwało trochę. Był czas na konsultacje.

Dzwon Zygmunta obwieścił Polsce Złą Nowinę.
Anna Walentynowicz opuściła nas i odeszła w inny wymiar.

Błotniak z Bronnej Góry - 08.04.10 20:10
WIELKA NOC

Można się spierać, ile czasu trzeba było, aby nasze mózgi i sumienia zeżarły fantomy naszych wyobrażeń o sobie.
Zagubiły się prastare znaki, skarlała mowa, odpowiedzialność za wspólny Dom pozostawiliśmy wilkołakom. I nawet, po dziś dzień, umiemy od nich jakiś własny grosz użebrać.

A tu mówi nam sam mistrz Stanisław Michalkiewicz, byśmy się bogacili, bo idą trudne czasy. To ważkie przesłanie! Nie wyjśnia jednak Mistrz, w jaki sposób bogacić się można bez znikczemnienia.
A przecież gawiedź, czyli współcześni oglądacze telewizorni, doznaje jakiejś niepojętej ulgi, gdy po bitwie można trupy padłych rycerzy ze znamion godności obedrzeć, a ciała ich porzucić jako ścierwo.

Wy, zaklęci w kamienie rycerze!
Teraz, aby was ożywić, nie wystarczą nasze łzy.
Zatraciliśmy bowiem także poczucie wstydu!

Ojcze nasz
Sam masz wgląd we wszystkie nasze sprawy
Widzisz naszą głupotę i zaprzaństwo
Spoglądasz w naszą ukradkiem skrywaną małość
Ojcze, Panie nasz
My tak sobie tu żyjemy
Nie umiejąc Twoich czynów rozpoznać
Dziedzictwa Tej Ziemi unieść
Nasze gesty są puste
Z książek powypadały literki
Nasza mowa stała się niezborna
Jesteśmy jako te kukiełki, które nie żyją
Ale ożywają.

Ojczyzna
Kraj nad łąkami
Brzezina i olch czernina
Piasek na kołach.

Boże
Jeśli tu z nami jesteś - wytrwaj!

Nie umieliśmy unieść Twojej łzy
I ona teraz przez nasz Kraj się toczy.

Błotniak z Bronnej Góry - 26.03.10 20:29
TAKO RZEKŁ WERNYHORA

Odczekałem kilka dni czekając na jakieś komentarze, ale się ich nie doczekałem.
Zamieszczam więc tutaj tę wiadomość, która spełnienie mojego proroctwa zdecydowanie przybliża.

"Izraelskie samoloty nad Budapesztem.
Dwa izraelskie samoloty wojskowe, które w środę przeleciały na niskiej wysokości nad Budapesztem, nie mają nic wspólnego z zabójstwem obywatela Syrii w tym mieście tego samego dnia - zapewnił rzecznik rządu Domokos Szollar.

Zaprzeczając spekulacjom, iż samoloty brały udział w tajnej operacji Szollar zapewnił, że były to rutynowe ćwiczenia, które z wyprzedzeniem uzgodniono z węgierskimi władzami.

- Izraelskie lotnictwo przeprowadziło przedwczoraj misję szkoleniową na lotnisku Ferihegy, ale nie miała ona na celu szpiegostwa czy rozpoznania - zapewniał rzecznik.

Premier Gordon Bajnai, który nie wiedział o izraelskich ćwiczeniach, nakazał przeprowadzenie dochodzenia dopiero gdy o sprawie poinformowały węgierskie media. Rzecznik tłumaczył to błędem w przepływie informacji wewnętrznej.

Tego samego dnia, w którym odbył się lot, w samochodzie stojącym na światłach na przedmieściach Budapesztu zastrzelony został 52-letni Syryjczyk. Z jego samochodu ukradziono też aktówkę.

Węgierska policja nie widzi związku między samolotami a zastrzeleniem Syryjczyka i zapowiada, że swoje śledztwo ograniczy tylko do Węgier.

Zamordowany mężczyzna miał podwójne węgierskie i syryjskie obywatelstwo i mieszkał na Węgrzech od 20 lat. Według policji zajmował się wymianą walut.

Izraelskie maszyny to według węgierskich mediów zmodyfikowane samoloty Gulfstream V."/-/

Informację tę wyłowiłem z Onetu.
A tutaj można sobie zobaczyć, co Polanom może się jeszcze przydarzyć.

http://pakalert.wordpress.com/2009/01/06/gaza-horror-large-photo-gallery-of-gaza-massacre-by-israel/

kryza - 26.03.10 10:59
Syjoniści do Syjamu, Icki do Izraela - błotniki na rowery!

Błotniak z Bronnej Góry - 23.03.10 17:05
LECH JĘCZMYK WYGNANY WNET

Moje pisanie w tym miejscu to drapanie patykiem na pustkowiu. Wprawdzie wydaje mi się ono pokornym i cichym istnieniem, ale taka buddyjska prawie praktyka nie znajduje wielu zwolenników. Każdy głos musi być spotęgowany jazgotem megafonów i nachalną indoktrynacją. Cicha rozmowa wieczorna z wiecznością nie wyświetla się na ekranach medialnych przeżuwaczek, nie buduje sobie śmieciarskich dekoracji. Ona znika już po chwili, żeby nie urazić Stwórcy swoim nadmiernym głosem.

A piszę o tym dlatego, że Lech Jęczmyk wygnany został z takiej małej niszy, gdzie - zdawało się - będzie mógł swym spokojnym i cichym głosem mówić. Wygnanie to ma swój wymiar brutalnej czystki, czyli zwyczajnej cenzury. Radio Wnet okaleczyło więc Jęczmyka i jeszcze rżnie przygłupa! Ale ja pamiętam, co przez chwilę tam istniało!

Tak więc został tam jeden dwuminutowy felieton Lecha Jęczmyka, wygłoszony 23.10. 2009 roku. Felieton ostatni!
Przed tą datą mamy jeszcze rozmowę Skowrońskiego z Jęczmykiem w dniu 3.09.2009 roku i kótkie wprowadzenie naszego Autora w dniu 5.09.2009. Między tymi datami tkwi czarna dziura.

Mamy za to tekst, w innym dziale, niejakiego Pawła Krysińskiego pt. "Polska przedmurzem nienawiści". Nie muszę chyba objaśniać, jakiej nacji jest Krysiński Paweł mizerną tubką.

Tako mi się jednak widzi, że na naszej polskiej ziemi, gdzie byle pchła rozdyma się do wymiarów intelektualistki, harującej jako Publicysta i Redaktor i Cenzor i Artysta (inne profesje pominę) cichy głos Lecha Jęczmyka będzie bardziej słyszany i zapamiętany niźli katowskie i dezinformujące Radyjko Wnet.

Błotniak z Bronnej Góry - 21.03.10 16:07
CHAZARSKI KNUT

Kiedy przed kilku laty zaprzestałem nazywania "Gazety Wyborczej" - "Gazetą Chazarów", to uczyniłem tak dlatego, że ten skrót myślowy zdawał się na potomkach Polan nie robić żadnego wrażenia. Przechrzciłem tedy ową gazetkę na "Gazetę Ukradzioną Polanom", co zdawało się bardziej zrozumiałe.
Minęło jednak kilka lat i teza o chazarskich próbach podboju Rzeczypospolitej, wydaje się tyleż sensacyjna co oczywista. A co bardziej wytrwali, grzebiąc w tym temacie, uzyskują zdumiewające rezultaty.

Nie trzeba więc się dziwić, że hipoteza o chazarskim pochodzeniu jest dla Żydów wielce kłopotliwa! Wyjaśnia ona jednak klarownie, dlaczego tak wielu mądrych i uczciwych Żydów było "antysemitami". Być może tu także tkwi odpowiedź na zaistnienie swoistego fenomenu, jakim było zaniechanie przez "Żydów" wszelkiej pomocy dla swych "braci" w czasie II Wojny Światowej. Tutaj też pewnie tkwią korzenie syjonizmu i wiele innych frapujących zagadnień.

Trzeba wszak także przypomnieć, że próby odbudowania chazarskiego państwa na okaleczonych ziemiach Rzeczypospolitej, miały także wśród posągowych postaci zastanawiający udział.
W tym kontekście przygarnięcie, czyli nadanie polskiego obywatelstwa 600 tysiącom wschodnich Żydów - a więc elementu całkowicie obcego kulturowo i etnicznie - na początku istnienia II Rzeczypospolitej, zdaje się wyrażeniem woli zgoła tajemniczym.
Uczynił to jednym pociągnięciem pióra sam Józef Piłsudski.

Już we wczesnym dzieciństwie, idąc do grobu moich bliskich, mijałem grób z ceglastego piaskowca. Zawsze mnie dziwiło, że tak wielu tam się zatrzymuje i lampki zapala. Wykute w piaskowcu nazwisko Dmowski nic mi nie mówiło. Kult Marszałka, który jawił mi się także poprzez zachowane w domu monety z jego wizerunkiem, przesłonił mi Polskę.

Błotniak z Bronnej Góry - 19.03.10 14:49
KIJ SAMOBIJ

Podobno atak polskiej konnicy w owej przełęczy, dnia 30 listopada 1808 roku, trwał zaledwie osiem minut.
Tak wyraziste osiem minut w Historii to faktycznie niezbyt wiele, ale skutki mogą się odbijać dyszkantem przez następne stulecia, choćby w tle biły dzwony na trwogę.

Dzisiaj żołnierz polski walczy o Polskę w Iraku, okupując tę ziemię na zlecenie Belzebuba. Tak realizuje się tradycja Samosierry.
I jeszcze niektórzy patrioci mają taki oto dowcip, że uzasadniają polską agresję koniecznością "bojowego" szkolenia żołnierzy. Podnoszona jest także - a jakże - kwestia iluzorycznych, ale dotkliwie świadczących o znikczemnieniu "polskich elyt", korzyści finansowych - czyli zapłacenia za usługę.

Zaiste, w kontekście likwidacji polskiej armii - gdzie służba w niej być powinna zaszczytnym obowiązkiem dla każdego Polaka - i oparcia się na płatnych najemnikach, konieczność ta jawi się szczególnie złowrogo, bowiem jedynym przeciwnikiem dla takich oddziałów wojskowych, może być tylko cywilna ludność, co pierwsze manewry NATO w Polsce wyraźnie pokazały.

A my nadal sobie piszemy. I jeszcze piszemy dla ulgi w porannym kacu, po ośmiu minutach głupoty Anno 1989, których skutków nie odrobią nasze najbardziej światłe wnuki; piszemy sobie krwawiąc z haniebnych umysłowych hemoroidów, z nadczynności tarczycy, skutkującej hormonalnym słowotokiem...

A oko sobie mruga.

Błotniak z Bronnej Góry - 19.03.10 9:16
CZEKAJĄC NA LECHA JĘCZMYKA

W sierpniu ubiegłego roku zobaczyłem i usłyszałem Lecha Jęczmyka w internetowym Radiu Wnet.
Radość moja nie mogła widocznie trwać nazbyt długo, bo już po wysłuchaniu dwóch felietonów Jęczmyka nabrałem podejrzeń, że długo on w tym miejscu nie zagości. Ale też zaraz skarciłem siebie za pochopny sąd i postanowiłem poczekać.

I tak dziś trudno jest Lecha Jęczmyka w Radiu Wnet odszukać, ostatni zaś felieton wygłosił 23 października 2009 roku.

Mimo wszystko nie chcę orzekać ostatecznie i nieodwołalnie...
Wciąż czekam na felietony Lecha Jęczmyka!

http://www.radiownet.pl/radio/lech-jeczmyk/
http://www.radiownet.pl/przegladaj/szukaj/?keywords=Lech+J%C4%99czmyk&submit=szukaj

Błotniak z Bronnej Góry - 16.03.10 21:04
STACJA PŁASZÓW

Jak doniosły chyba wszystkie agencje informacyjne na świecie - w dniu poprzedzającym uroczystości rocznicowe - na terenie dawnego obozu dokonano bluźnierczego sprofanowania pomnika upamiętniającego tamte tragiczne wydarzenia.
Otóż w takiej suchej notatce jest miejsce na kilka szczegółów. Aby je opisać, trzeba sięgnąć do oryginałów:

JUDE RAUS FROM POLAND
JUDDE RAUS
ICENY DO IZRAEL
PEJSIARZE
JEBAć ŻYDÓW

Już pobieżna ekspertyza mentalna i grafologiczna pozwala wykluć się przypuszczeniu, że wysłanników Belzebuba było przynajmniej trzech. Analiza językowa dostarcza więcej informacji.
A to:

JUDE RAUS FROM POLAND
Napis ten skierowany jest wyraźnie do tzw. opinii publicznej w "rozwiniętych krajach demokratycznych". Przekaz jasny i prosty, bo niewymagający tłumaczenia. Wszakże czas nagli. Dziennikarze czekają na materiał.
JUDDE RAUS
Ten błąd w słowie JUDE może symbolizować językową anemię Polaków. Możliwe jednak, że jeden z zamieszkujących polskie ziemie grafomanów niezbyt dokładnie zapamiętał konspekt scenariusza.
HITLER GOOD
Jak w haśle pierwszym.
ICENY DO IZRAEL
No, tutaj to już duża wpadka! To mógł tylko napisać ktoś, komu mowa polska jest najzupełniej obca. Biedaczek źle zapamiętał hasło: ICKI DO IZRAELA.
PEJSIARZE
JEBAĆ ŻYDÓW
Te napisy tchną czystą knajacką polszczyzną, a więc mniemam, że ten twórca osłuchany jest z nią na co dzień. Do jakiej narodowości on się skrycie przyznaje - to temat na osobną dysertację. Wszakże trudno jest uwierzyć, że tych dwóch pozostałych pisarzy wzięło sobie do pomocy etnicznego Polaka.

Tak więc ta nieudolna prowokacja jest zapewne tylko "ćwiczeniem w terenie" dla organizowanego w Polsce wycia prześladowanych Żydów.
I znowu, na krwi i nieszczęściu tych najbardziej Bogu ducha winnych ludzkich stworzeń, chce się posiać zatrute ziarno.
Chazaria i Żydzi w śmiertelnym starciu?
Wątpię.

Stacja Płaszów!
Wysiadać!

Błotniak z Bronnej Góry - 11.03.10 21:44
TYKOCIN
Część I

Miałem kiedyś w Tykocinie przyjaciela, który zmarł niespodzianie na przyniesioną przez Chazarów chorobę. Wprawdzie mówiono o nim, że miał przydomek "Byrski", ale któż to wie... kto te listy układa. (Kagan jest mściwy, przebiegły i pamiętliwy w swych polskich dobrach).
Wszakże tykociński rynek z pomnikiem Stefana Czarnieckiego (dziedzica dóbr tykocińskich), wybrukowany kocimi łbami, czyli kamieniem polnym układanym na piasku, zdawał się tej śmierci przeczyć, choć Rzplita nigdy nie zapomina o swoich umarłych i trwa też dopóty, dopóki te kamienie w rynku tykocińskim spoczywają.

Aliści jeszcze w czasie mojej podróży przed dziesięciu laty z Stanisławem T., który wtedy jeszcze zdawał się odpowiedzialny za swoje słowa i czyny, a więc w czasie wcale nieodległym, rynek Tykocina trwał nienaruszony. I ja z prawdziwym poczuciem grzechu podniosłem zwyczajny niby kamień, walający się przy płocie jednego z tykocińskich domów i Stanisławowi go ofiarowałem: była to cząstka mojej pradawnej Rzeczypospolitej.

Dzisiaj rynek w Tykocinie zorganizowali na swój sposób odwieczni kretyni.
Zapatrzeni w katalogi zunifikowanej Europy, wyrzucili kocie łby, wstawili kwadratową granitową kostkę, symbolizującą kwadratowy wymiar ich gminnego ducha.
Niech będą potępieni!

A więc kiedy znów, po tak dojmującym oddaniu na zatratę naszej Ojcowizny, usiądziemy na Dawnym Tykocińskim Rynku, mając pod stopami owe tykocińskie kamienie, kiedy staniemy na nich, by dosięgnąć burzowe chmury nad kościołem, niechaj nikt z nas nie liczy na łatwe przebaczenie, skoro Ojczyzny zaniechaliśmy.

Przecież nawet każdy kamień ma swoją godność.
A szczególnie ten, przechowujący pamięć utraconej Rzeczypospolitej.

kryza - 11.03.10 10:14
Wszelki duch Pana Boga chwali! Błotnik zna słowo Chazaria. Ani chybi zapisał się na jakiś uniwersytet trzeciego wieku lub coś w tym rodzaju. Jeszcze semestr i on zacznie to słowo rozumieć, a wtedy jak coś napisze, to wam - srule amerykańskie - jarmułki się poprzekrzywiają!

Błotniak z Bronnej Góry - 05.03.10 20:45
KRÓTKA NAUKA EKONOMII
(podręcznik poręczny)

W miasteczku zawrzało. Rebe ma kochankę.
Do domu, gdzie od pewnego czasu Rebe tylko pomieszkiwał, udała się delegacja świątobliwych mężów, którzy przestępując z nogi na nogę i podkręcając pejsy w najwyższym zdenerwowaniu, wypchnęli przed szereg Joska, bo wiadomo było, że Joskowa puszcza się za kirkutem z przygodnymi handlarzami bydłem.
Josek, napiętnowany boleścią zdradzanego kozła, wezwał na pomoc trąbę powietrzną, aby nawet odległe Jerycho zadrżało i tymi słowy przed Rabim się ukorzył.
- Rabi, na ciebie cały lud patrzy i ty taki przykład dajesz, że i nasze małżonki i córki do domów naszych zarazę przynoszą. Opamiętaj się, bo Jahwe i na ciebie patrzy.
I rzekł Rabi.
- Widzisz, Josek, ja ciebie znam, ale ty nie znasz ekonomii.
Ja z moją Salci już ponad pół wieku zusammen żyję i ciągle do niej dokładam. I to jest w porządku. Bo Salci to jest mój kapitał, a ja kapitału nie ruszam.
A Rywka, to są te odsetki od kapitału. I dlatego ja Rywkę używam.

Błotniak z Bronnej Góry - 05.03.10 20:33
CHAZARIA

Nawet ktoś, kto z trudem nosi cztery komórki w swoim muzgó, powinien zauważyć, że są jeszcze osobnicy obdarowani szczodrze zaledwie jedną komórką.
Ci wysłannicy Apokalipsy, trudniący się na co dzień przeżuwaniem pokarmowych resztek i dbałością o swoją kiszkę stolcową ulokowaną w tej jednej komórce, spożywają w istocie swój własny ogon w drodze do swej umiłowanej Chazarii.

Póki co, jesteście jednak, Szanowni Państwo, w naszym kraju i może Was spotkać taka oto niedogodność, że Wasza kiszka może być nabita staropolskim zwyczajem na pal.

Polscy Żydzi pozostaną w zdrowiu pod naszą opieką!

kryza - 04.03.10 9:31
Wszędzie Żydzi, Żydzi wszędzie,
A nasz Błotnik cienko przędzie!
Co to będzie - co to będzie?

Błotniak z Bronnej Góry - 01.03.10 21:15
ZA KURTYNĄ ZBRODNI
ROK 1953
Część III

* 1 stycznia animator socjalistycznej kultury Karol Kuryluk nakreśla nowe zadania dla wydawnictw. "Nowopowołane" Wydawnictwo Literackie w Krakowie rozpoczyna działalność.
* 2 stycznia Igor Neverly publikuje w "Trybunie Ludu" swoją prozę.
* W lutym nakładem "Czytelnika" ukazuje się tomik poezji Wisławy Szymborskiej pt. "Dlatego żyjemy".
* 22 lutego, podczas koncertu, "najwybitniejsza skrzypaczka młodego pokolenia" Wanda Wiłkomirska odznaczona zostaje Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
* 24 lutego, wtorek.
W programie I Polskiego Radia:
6,50 - gimnastyka
12,15 - "Na swojską nutę".
13,4o - utwory na flet.
14,30 - przerwa.
15,30 - audycja dla dzieci.
W programie II:
15,00 - utwory Mozarta.
15,10 - opowiadanie Janusza Meissnera pt. "Załoga Robaczka".
15,30 - audycja dla dzieci.
* 15,00 - w kotłowni katowni UB na Rakowieckiej rozpoczyna się egzekucja generała Wojska Polskiego Augusta Emila Fieldorfa, ps. "Nil".
* 15,25 - mordercy podpisują protokół wykonania egzekucji.
17,30 - "Na warszawskiej fali".
18,00 - Duet harmonistów.
20,00 - koncert symfoniczny w wykonaniu Wielkiej Orkiestry Symfonicznej PR pod dyr. G. Fitelberga.
19,00 - w Teatrze Kameralnym rozpoczyna się sztuka - "Pułkownik Foster przyznaje się do winy". W Ateneum - "Południk 49". W Powszechnym - "Zrzędność i przekora".
* 27 lutego, w piątek, Józef Marusarz zdobywa złoty medal w slalomie na X Akademickich Mistrzostwach Świata.
* 9 marca ogłoszono żałobę narodową. Zamknięte są teatry, kina, nie odbywają się zawody sportowe. J. Iwaszkiewicz, J. Stryjkowski, A. Ważyk, W. Woroszylski, J. Putrament, A. Zelwerowicz, K. Brandys etc. piszą wzniosłe nekrologi.
* Zbiór wierszy i pieśni pt. "Zrodził nas czyn" na dziesięciolecie powstania Związku Walki Młodych już w księgarniach. Opracował - Tadeusz Drewnowski, wstęp napisał - Bohdan Czeszko.
* 1 maja rozpoczyna się VI Wyścig Pokoju.
Na stadionach tłumy Polaków!

Błotniak z Bronnej Góry - 23.02.10 21:06
ZA KURTYNĄ ZBRODNI
ROK 1953
Część II

* 3 stycznia Rada Ministrów uchwala ogólną podwyżkę płac dla podniesienia ogólnej szczęśliwości na jeszcze wyższy poziom. Towarzysz Bierut przytula małe dziewczynki.
* 4 stycznia Kazimierz Wyka zamieszcza w "Życiu Literackim" wstępniak "Tradycje postępowe w literaturze polskiej".
* 2 lutego odbywa się w Teatrze Polskim występ Państwowego Ludowego Zespołu Pieśni i Tańca "Mazowsze", połączony z uroczystą dekoracją zespołu Orderem Sztandaru Pracy. Takie odznaczenie otrzymuje też Tadeusz Sygietyński.
* Obraduje ministerialna Rada Kultury i Sztuki nad dalszymi etapami walki o sztukę realizmu socjalistycznego. Młodzi literaci i malarze gremialnie włączają się w nurt tego frontu. W nagrodę otrzymują mieszkania i pracownie na Starym Mieście. Władza niczego nie daje za darmo.
* W lutym Teatr Kameralny w Warszawie przygotowuje prapremierę sztuki Kazimierza Brandysa "Sprawiedliwi ludzie" - w reżyserii Aleksandra Bardiniego.
* 15 lutego w gmachu "Zachęty" odbywa się staraniem Ministerstwa Kultury i Sztuki dyskusja nad III Ogólnopolską Wystawą Plastyki z udziałem robotników i artystów plastyków.
* Nakładem Biura Wystaw Artystycznych ukazują się teki współczesnego malarstwa polskiego.
* Ukazuje się powieść Andrzeja Brauna "Lewanty".
* 4 stycznia Jerzy Lovell pisze: Odpowiednika dla słowa "Ojczyzna" zwykliśmy często szukać bodaj że w opisach z "Pana Tadeusza". - Co za żenujące zapóźnienie wyobraźni.
* 15 marca - "Życie Literackie" w żałobie. Przestało bić serce wodza ludzkości, wielkiego Józefa Stalina.
* 22 marca, w sali Państwowego Teatru Narodowego w Warszawie, odbywa się akademia żałobna, na której literaci, plastycy, architekci, aktorzy i muzycy uczcili pamięć Wielkiego Wodza postępowej ludzkości. Przemówienia wygłosili: Jarosław Iwaszkiewicz, Zygmunt Mycielski, Wojciech Żukrowski, Marian Wnuk, Lucjan Rudnicki i inni. W części artystycznej orkiestra i chór Polskiego Radia pod dyr. Kołaczkowskiego, wykonały utwory kompozytorów polskich i radzieckich poświęcone Józefowi Stalinowi.
* 22 lutego Leszek Herdegen pisze: Dorobek naszej młodej poezji politycznej jest poważny.
* 20 lutego, w piątek, na koncercie w Filharmonii Krakowskiej, min. Sokorski dekoruje pianistkę Halinę Czerny-Stefańską Orderem Sztandaru Pracy I klasy.
* 18 kwietnia tow. Bolesław Bierut kończy 61 lat.

Błotniak z Bronnej Góry - 22.02.10 20:06
ZA KURTYNĄ ZBRODNI
ROK 1953
Część I

* Powstaje Zespół Pieśni i Tańca "Śląsk".
* Leszek Kołakowski rozpoczyna pracę w Instytucie Nauk Społecznych przy KC PZPR.
* W Teatrze Starym, w sztuce "Odys u Feaków", debiutuje Gustaw Holoubek. Jeszcze w tym samym roku, w filmie "Żołnierz zwycięstwa", wciela się w postać Feliksa Dzierżyńskiego.
* Feliks Stamm sędziuje w filmie "Sprawa do załatwienia".
* Polscy bokserzy zdobywają 5 złotych medali na Mistrzostwach Europy.
* W maju rozpoczynają się prace nad samochodem syrena.
* Jerzy Kawalerowicz kręci "Celulozę".
* Tadeusz Konwicki uhonorowany wydaniem "Władzy".
* Trwa budowa Pałacu Kultury i Nauki.
* Sławomir Mrożek wydaje "Opowiadania z Trzmielowej Góry" i Półpancerze praktyczne", które ugruntowują pozycję pisarza.
* Konstanty Ildefons Gałczyński zostaje odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
* Jarosław Iwaszkiewicz obejmuje stanowisko przewodniczącego Polskiego Komitetu Obrońców Pokoju.
* Dobiega końca budowa MDM w Warszawie pod hasłem "Lud wejdzie do Śródmieścia".
* 8 lutego członkowie Odziału Związku Literatów Polskich w Krakowie, "wyrażają bezwzględne potępienie dla zdrajców ojczyzny". Pod wyczerpującą rezolucją podpisuje się 53 osoby. Wśród nich: Wisława Szymborska, Sławomir Mrożek, Julian Przyboś, Maciej Słomczyński, Henryk Vogler, Andrzej Kijowski, Kornel Filipowicz.
* 18 lutego - Popielec
* 5 kwietnia - Wielkanoc.

Błotniak z Bronnej Góry - 20.02.10 18:49
BRZUCH SKRZYNECKIEJ

Z tego brzuchatego brzucha może sie wkrótce wyłonić (jak donoszą agencje prasowe) wybrzuchacony potomek wybrzuchaconej babci Skrzyneckiej przez fornala hrabiego Pimpki.

Brzuchatość ta jest potwierdzona w księdze rodowodowej stadniny książęcej pod inicjałami xx lub oo.

Brzuch, albo też inna tytularna część brzuchatości hrabiny Skrzyneckiej, jest do odnotowania (jak mawiał mój Dziadek) na stronie 5116-stoszesnastej pisma internetowego KWORUM.
Ta Żydówka ma jakieś specjalne na tych łamach uwielbienie!

A przecież i ja mógłbym się komuś podlizać!

Błotniak z Bronnej Góry - 16.02.10 15:29
PROROCTWO

Wśród zasług wszelakich Jerzego Turowicza, dość skrzętnie opisywanych, jedna pomijana jest z niewdzięczną małością. Jest to otóż prorocza wizja, że Andrzej Lepper to jest facet, którego miejsce jest w kryminale. Proroctwo to zdawało się trudne do spełnienia, ale widocznie miało w sobie taką wewnętrzną siłę, że natchnęło Robactwo do niezwłocznego działania. Tak więc wśród epitetów w rodzaju: "tandetny szarlatan", "chytry kmieć", "wynaturzony klon Wałęsy" - które to porównania zaczęli wymyślać niezależni duchowo pisarze polscy - rozpoczął się proces czarownic, których wdzięki zdeprawowały niestety znaczącą część elektoratu. Trzeba więc było ratować Polskę i zagubionych Polan przed nimi samymi.

To tego chórku rozsierdzonych strażników polańskiej tożsamości, zaczęli dopisywać się nawet nieskazitelni dotąd tragarze moralnej solidarnościowej czystości, uwiedzeni krętactwami umiłowanych braci Kaczyńskich. Teraz to już Lepper miał przechlapane i wiadomo było, że zostanie skazany przynajmniej na galery w jakimś tropikalnym raju podatkowym, gdzie transferują swoje zyski łupiący Polan macherzy. Sądowa farsa potrzebna była li tylko dla dopełnienia uroczystości pogrzebowych, gdzie wielu starało się o status mistrza ceremonii, aby wykazać przed Belzebubem swoją względem niego dyspozycyjność. Naturalnie zgodnie z demo-kratycznymi standardami, których proroctwo Jerzego Turowicza, starającego się uchronić Polskę przed unicestwieniem, zdaje się wizjonerskim symbolem.

Tak więc niezłomna polska Nike otrzymała (chwilowo, tuszę) życiorys molestowanej kurwy. A ta niewiasta zamiast rzekomo owłosionych pleców Leppera, ma teraz do dyspozycji swój włochaty zadek!

Jakże trudno - i bez widoków na wdzięczność - być Prorokiem we własnym kraju!

Błotniak z Bronnej Góry - 15.02.10 12:24
ERRATA

SCZEZNĄĆ mi już chyba przyjdzie...

kreza - 15.02.10 10:28
Ale o co chodzi?

Błotniak z Bronnej Góry - 15.02.10 0:32
POGRZEB OSTATNIEGO NASZEGO KRÓLA

"Kworum" wlaśnie donosi, zaraz po urodzinach aktoreczki Katarzyny Skrzyneckiej i podobnych filarów kultury polskiej, że dnia 14 lutego 1995 roku odbył sie w katedrze św. Jana w Warszawie pogrzeb szczątków króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Otóż ja informuję trzeźwych o tej porze potomków Polan, że doczesne szczątki naszego ostatniego elekcyjnego królewskiego potomka szczezły w zapomnieniu na białoruskiej dzisiaj ziemi, w Wołczynie. Bowiem tam własnie ze wstydem i po kryjomu, zostały w kaplicy wołczyńskiego kościoła złożone. Tak przywitała je i ich się wyrzekła powstała z popiołów II Rzeczpospolita. Tam zostały ograbione i sponiewierane. Tam zostały unicestwione.

To, co przywieziono do Warszawy, to nędzna atrapa. Pleśń i i puder z peruki.

Nasz ostatni Pomazaniec wprawdzie carycy Katarzynie zawdzięczał swoje na tron polski wyniesienie, ale czyż tłuszcza zdolna była przyswoić sobie tajemnice alkowy, które Rzplitej miały niebawem służyć?

I czyż jest to powód do tak nikczemnej zemsty za to, że się samemu namiętnej Katarzynki nie przeleciało?

Szkoła Rycerska - twór patriotycznego wyuzdania?

Błotniak z Bronnej Góry - 14.02.10 22:52
POLSKIE SOPLE

"Literatura polska jest aż do znudzenia polska" - pisał polski pisarz pochodzenia żydowskiego Adolf Rudnicki. Nie pisał jednak w jidisz, który znał, jeno polskie literki stawiał, i przy pomocy tych znaków hodował swoje żydowskie osamotnienie.
Zajmujący to dla żydowskich dusz dylemat.

A inny z krwi żydowskiej utoczony literat, który żydowskość swą znieważał, bowiem nie było dla niego rzeczy wystarczająco świętych: to Antoni Słonimski.
"Słonimskiego należy wydawać, to autentyczny antysemita".

Te cytaty, te próby mocowania się z grafomańską gębą; ten spoczywający w formalinie szkielet Patrioty... ten urywek, odprysk od kuli na murze, cela w cytadeli. Kula na schodach w więzieniu na Rakowieckiej. Internat dla chłopców na nieodległej ulicy Wiśniowej. I tam ja, w sobotę z przepustką jeżdżący na Targówek. I tam moje saneczki.

Sople. Sople pełne polskiej krwi.

Literatura polska jest aż do znudzenia polska.

Błotniak z Bronnej Góry - 12.02.10 2:13
GAZ DO SIWUCHY

Pod takim tytułem zamieściłem niegdyś na internetowych stronach tekst hagiograficzny, którego bohaterem był mój Gazik, czyli ruski wojenny awtomobil, odbywający też swego czasu służbę w LWP.
Tekst ten swawolnie poetycki wzbogaciłem fotografią mojego Czworonoga.
Zaraz potem wygnała mnie z tych stron rzekomo prawicowa razwiedka, która powołała dla własnych celów Urząd Kontroli Prasy i Widowisk. W takim towarzystwie pióra mi sromotnie opadły, i tak świecąc nieprzystojną golizną, trafiłem na inne internetowe zgromadzenia, gdzie także czuję się dość nieswojo.

Wspominam o tym dzisiaj dlatego, że moi internetowi opiekunowie zabrali się za usuwanie także moich ilustracji, nawet tak niewinnych jak, zdawałoby się, fotka ruskiego Gaza. Jak mi doniosła moja znajoma Kukułka, już ponad połowa moich ilustracji do moich internetowych tekstów wytarta została gumką przez anonimowych miłośników wolnego słowa. No i proszę! A takiego Michalkiewicza czy Wildsteina nikt nie rusza!

Czując się więc w ten szczególny sposób specjalnie wyróżniony, ośmielam się na pohybel Robakom zacytować i te literki:

Przygotowując się do nieuniknionej konfrontacji z wrogami mojej Ojczyzny, których truchła spoczywają na pustynnych piaskach, zaopatrzyłem się już dawno w pojazd spełniający wszelkie wymagania taktyki wojennego przetrwania.
Jest to otóż Gaz 69.
Maszyna jest to niebywała, która wszystkie moje mercedesy na poniżenie sprowadza i do słowa dojść nie pozwala.
Poemat ja cały mogę o niej napisać.
A to jakie blachy, a to jaka jakość bębnów hamulcowych, a to rdza sama z siebie znika.
Faktem jest, co zaświadczam własnym honorem, że nie masz lepszego Czworonoga na tym globie. Nawet przy dolniaku szczególnie wiernym, nawet przy zaworach tak trudnych do ustawienia, że wymagających wstawiennictwa Pańskiego.
A taki na ten przykład gaźnik, z pływakiem drgającym w okienku?!
Onże ci jest nasz, czy obcy wróg, na ten przykład?

Pytań takich wiele można mnożyć, ale nikt nie zdoła Gazika na śmietnisko doprowadzić.
On Armię Czerwoną godnie na naszych, polskich ziemiach reprezentuje, i nikomu tutaj nie uda się tania prowokacja, która nasze rakiety na tunguski meteoryt skierowuje.
Dlatego nie są mi potrzebne jakieś tam F-16 z wymienioną od pralki turbiną, ale ten właśnie przykład rosyjskiego myśliwca ze szperaczem jak najbardziej pożytecznym.

_________________
VIVERE NON EST NECESSE, NAVIGARE NECESSE EST.

Błotniak z Bronnej Góry - 12.02.10 1:04
PIERWSZA CNOTA RZPLITEJ

Pośród wielu krzywych zwierciadeł, w których odbija się byt umierającej Rzeczypospolitej, jedno przynajmniej jaśnieje potęgą cnoty: jest to otóż lustrzane odbicie twarzy Anety Krawczyk, promieniującej cnotliwym blaskiem chędożonej białogłowy, dla której tylko genetyczne badania mogą rozwiązać dylemat ojcostwa jej dziecka.

Takie genetyczne badania powinna też zlecić dla siebie, chociażby dla podtrzymania splendoru Rzeczypospolitej, pani sędzia, skazująca w imieniu Majestatu RP Andrzeja Leppera na kazamaty. Bowiem nie jest dla Polan jasne, kto spółkował w domniemanej orgii, której przyświecala konstytucyjnie zagwarantowana lubieżność, w celu powołania na ten padół ostoi Rzeczypospolitej o imieniu Sprawiedliwość.

Tak więc lincz sądowy, dokonany na Andrzeju Lepperze, wprowadza do polskiego słownictwa nowe pojęcia.

Tak sobie też myślę, że gdybym przebywał na bezludnej wyspie, gdzie jedyną niewiastą byłaby pani Cnota Primo po Pierwsze Krawczyk, to wolałbym seks z rekinem.
I nawet mojej miłości do Rzplitej nie musiałbym wystawiać na próbę w przysłowiowym burdelu.

Co jest już coraz rzadszą Cnotą.

Błotniak z Bronnej Góry - 25.01.10 2:00
MROŹNE ORNAMENTY

Już zapewne kilku moich Czytelników orzekło z rezygnacją, że Błotniak oszalał i Rzeczpospolita wylądowała w Wariatkowie. Z Żydami chce ten Błotniak przy wigilijnym stole gaworzyć, parówki Laskowika spożywać, bez należnej za tę mszę zapłaty.

A tu przychodzi taki czas, że trzeba zacząć się żegnać ze Wszystkimi. (Koniecznie z dużej Litery).

Niby jesteśmy jeszcze w pełni władz fizycznych i umysłowych, ale komórki ktoś tak zaprogramował, że przestają sie dzielić - i już. Nasza wątroba i nerki umierają bez naszej zgody. Na nic zda się wiśniówka na zdrowotnym spirytusie pędzona, na nic pestkówki, pejsachówki i inne trucizny. Zdrowie nam zwyczajnie wysiada, i nasza ukochana Rzeczpospolita nie może się już na naszym ramieniu zbrojnym oprzeć.

I tu chciałbym ten niezależny od mojej woli czas jakoś uprzedzić, Matuzalema o poradę prosić, ale mam też i tę niezłomną skłonność, że nie chciałbym narażać się na śmieszność.

Moi Przodkowie otóż przygotowywali się na śmierć czy to w bitwie, czy w zapomnianym zaścianku, czy w zrujnowanym dworze.
Mój dziadek Łukasz, kiedy umierał, wezwał mnie do siebie (miałem zaledwie 12 lat) i powiedział: Rysiu, dziękuję ci, że jesteś tak cicho!

Z tego zamilczenia powstają moje literki.

Błotniak z Bronnej Góry - 17.01.10 1:30
12 PARÓWEK ZENONA LASKOWIKA

Był kiedyś taki poemat, który o krzesłach traktował, i nawet liczby nóg w tych krzesłach samą liczbą parówek ukrytych przemyślnie w nogach tych mebli nikt nie śmial zrachować. Aż znalazł się taki śmialek, który policzył i 12 parówek zjadł na wlasną odpowiedzialność, przydając każdej symboliczną przypowieść. I to był wlaśnie Zenon Laskowik, zmartwychwstały w programie jak najbardziej niewinnie muzycznym pod dyrekcją Waldemara Malickiego.

Każda parówka otóż i każdy kęs parówki pochłaniany z artystycznym wdziękiem przez, jak już rzekłem, zmartwychwstałego niegdysiejszego listonosza, który list z PRL-u doręczył właśnie adresatom i na laurach osiąść zamierza, charakteryzuje jakaś szczególna charyzma. Listom to wprawdzie nie przystoi, ale Laskowik pomija te szczegóły z naturalnym dla artystycznej profesji urokiem.

Nie będę tu omawiał wszystkich 12 Parówek, boć na umyśle jestem zanadto poszkodowany. Profesorowie przecież mogą mnie wyręczyć bez trudu! Proffessor Stomma na ten przykład...albo Profesorowie z "KWORUM"...

A Oni milczą i chcą mnie do zatraty zmysłów doprowadzić, bo tytułem sam nie śmiem się wyręczać.

Tak więc śpij Polsko!
Parówka śni swój sen o Polsce!

Błotniak z Bronnej Góry

Błotniak z Bronnej Góry - 12.01.10 20:25
PRZYTUL BRATA PSA, BRATA KOTA... POD FLAGĄ BIAŁO-CZERWONĄ

Wprawdzie za kotami specjalnie nie przepadam, ale te pięć słów Jarosława Iwaszkiewicza cytuję nie bez celu. Bowiem, doprawdy, nie mam jasnego rozeznania, skąd się bierze u wielu dumnych przedstawicieli gatunku ludzkiego - tak w dodatku mozolnie ślęczących nad stalówką - tak łatwa dla sprzedajnej publicystyki maniera porównywania najbardziej nikczemnych człowieczych dokonań z naturalnym dla natury instynktem przetrwania, co w dodatku nie wszystkie zwierzęta zgodnie akceptują, stając się przystawką do stołu.

Powiadamy więc z największą dezynwolturą: "zezwierzęcenie" lub "ptasi móżdżek", kiedy żadne inne porównanie dla oddania istoty ludzkiej perwersji zabijania, głupoty, oszukiwania i wykorzystywania słabszych - nie ma sobie równych.

Tak więc "Wierzątka", jak mawiała moja babcia, obarczane są wszelkimi winami, których odium powinno spoczywać na prawdziwych sprawcach człowieczych nieszczęść i zwierzęcej hekatomby. Mimo to "wybitni publicyści" wciąż korzystają bez żadnej refleksji z tego arsenału. Tedy ja, w poczuciu bezsilnym, plwam na te człekoksztaltne formy ludzkiego bytu, na te człekokształtne stwory wymachujące w dodatku flagą biało-czerwoną - dla napełnienia mojej polskości!

"Wierzątka" otóż zawsze były przy mnie.
Na wozie i pod wozem, w czas głodu i zimna, w czasach zapomnienia i osamotnienia.
Wierzątka są ze mną, gdy do Was piszę.

Froda (gołębica uratowana od niechybnej śmierci) siedzi mi na ramieniu. Przy moich łapach czuwają dwa psy. Wiewiórki syberyjskie śpią metr pod ziemią...
Moja klaczka, zaledwie odsadek, przytula do mojego policzka oszronione chrapy...
"Strzałka", mój pierwszy wyśniony koń, z którym wypływałem daleko w Śniardwy, stuka kopytkiem...

Nie daj się tedy zwieść, gdy po Ciebie przyjdą, gdy "kolbami w drzwi załomocą", że masz jeszcze szansę przed niezawisłym sądem.

Nie daj się zwieść, gdy Ci "ptasi móżdżek" zarzucą, dla wykazania Twojego braku odpowiedzialności za Ojczyznę, Rodzinę, Przyjaciół... Za Twoją niefrasobliwość, gdy Ci Kraj nad Wisłą sponiewierają...

Przytul brata psa, brata kota...

One nas nigdy nie opuszczą, a i rozumu możemy im pozazdrościć.

Błotniak z Bronnej Góry - 08.01.10 18:13
W CIENIU ROZKWITAJĄCYCH NADZORCÓW

Tak sobie dywaguję, że mam na tych kukułczych stronach 6 (sześciu) czytelników.

Przynajmniej jeden z nich obserwuje moją działalność z prawdziwym znużeniem, bowiem żadnego mojego tekstu nie jest w stanie ten obywatel rozwikłać, co przepełnia moją duszę bolesnym współczuciem. Obowiązki zawodowe zmuszają go jednak do pisania sprawozdań, co odpowiednie służby starają się równie nieudolnie analizować na pohybel piastowskim kreaturom.
Trudna to i niewdzięczna praca, ale z czegoś trzeba żyć!

Drugi sylabizuje moje literki z wprawą wykształconego polonisty. Przecinki mi przestawia i szyk zdań odwraca. Tego nie śmiem podejrzewać o pracę na zlecenie, bowiem w istocie dobroduszny to osobnik jest.

Trzeci czyta i wciąż nie może się oswoić, że tę umiejętność posiadł w wystarczającym stopniu. Lękliwy więc jest i przeto mało przydatny do rewolucyjnych zadań.

Czwarty to ten, którego nierozważnie obśmiałem kiedyś z czułością. Tej zniewagi wybaczyć mi nie umie i duka, i ślęczy, i zwija się w patriotycznej męce, w przedśmiertelnym grymasie, aby tylko nitkę jedną do zacerowania swej dziurawej skarpety schwytać!
Temu sprzyjam i czytanie powtórne Ewangelii zalecam.

Piąty czytelnik sprzyja mnie samemu i cieszy go celnie wypuszczona strzała.
Aliści strzała ta nie po to jest by zabijać, jeno do bezinteresownej wymiany myśli skłonić!

Ten szósty wyrobnik - to ja sam!
Wprawdzie staram się czytać to, co sam dobrowolnie napiszę, ale wciąż podejrzewam siebie o najbardziej nikczemne inspiracje.

I tak sobie żyjemy.

Błotniak z Bronnej Góry - 07.01.10 23:41
PROFESOR LUDWIK STOMMA W MGLISTOŚCI PEWNEJ

Jako ptaszydło zapewne nazbyt skłonne do bezinteresownych gestów, także i pana Profesora starałem się obdarzyć moją wiekuistą światłością.
Zaczepialem go więc szczodrze w moich starodawnych tekstach, co onże znosił ze stoickim spokojem.
Nie wyprowadziło mnie to wszakże z równowagi i nadal patrzyłem sobie a muzom na spokojny nurt Wisły, na łachy znikające w zakolu rzeki.

I oto wpadła w moje brudne łapska książeczka tegoż Autora, traktująca o skandalach w Rzeczypospolitej. Tej Pierwszej i tej Drugiej. I tego PRL-u!

Owóż wywodzi Profesor w swym nad wyraz krótkim elaboracie, traktującym o porwaniu i zamordowaniu synka Boleslawa Piaseckiego, że brudna mgła pochlania najbardziej zwyrodniałych morderców. I konkluduje, że "Coś nie jest tak w naszej Rzeczypospolitej".

Wedlug mnie to pan Profesor głupa zwyczajnie struga, bo od posądzenia go o głupotę jestem jak najdalej. Stara się węc pan profesor Stomma w bezkresne pola wyprowadzić wielu łatwowiernych Polan, gdzie diabeł mówi dobranoc. I tylko ogonem kręci. A ogon ma jegomość Stomma też najwyraźniej bezkresny.

Dla wykazania tej fuszerki poslużę się książką Petera Rainy, Hindusa bardziej polskiego niźli wielu tytularnych Polaków, której istnienie Profesor w swojej dociekliwości zechciał pominąć wspaniałomyślnym milczeniem.

Tak więc starannie zaciera pan Profesor ślady morderców Bohdana Piaseckiego, synka. Bo przecież ponad wszelką wątpliwość stwierdzono żydowską inspirację i żydowskie dokonanie zbrodni, mającej wszelkie cechy mordu rytualnego dla wypełnienia pomsty.
Imiona i nazwiska powinny być znane.

Sam Peter Raina tak się usprawiedliwia:
"Pochodzę z bardzo starej bramińsko-aryjskiej rodziny (z kultury sanskryckiej), więc nie mogłem wyssać antysemityzmu z mlekiem matki. I to nie tylko dlatego, że w naszym otoczeniu nie było ludzi pochodzenia semickiego, ale przede wszystkim dlatego, że wyróżniającymi cechami naszej kultury aryjskiej są: szlachetny charakter, odwaga, roztropność, poszanowanie człowieka i służba prawdzie".

Pan profesor Ludwik Stomma w brudnej mgle zgubił, jak mi się zdaje, nie tylko swój warsztat bezstronnego polemisty.

Panie, świeć na Jego Duszą!

Błotniak z Bronnej Góry - 23.12.09 22:39
WWW.JEWISH.ORG.PL

Zaiste, chciałem jakiś dobry uczynek na Wigilię sprawić.
I tak mnie natchnęło, żeby naszym braciom Żydom ulżyć w ich niedoli.
Bo to i napis im ukradli, i diament poniewiera się w popiele.

Udałem się tedy na wędrówkę bliską, ażeby panią "Miriam" i waszmościa "lujerana " jeszcze większą wypełnić satysfakcją. Bo przecież to oni właśnie skłonili mnie do ryzykanckiej podróży.
Ileż to ja w ich tekstach naczytalem się o Dobroci!
O wyrozumiałości dla podłych Wędrowców!
Ileż tam napotkałem literatury?

I otóż zaraz na wstępie w pysk swój kaprawy dostałem od pani "Miriam", która wprost zażądała, bym więcej do niej nie dzwonił. Solennie to obiecałem i w tej przysiędze wytrwać zamierzam.

I jeszcze przy tej okazji Ochrona tego przybytku też miała coś do powiedzenia!

Tak więc po wielu rozterkach - jako że rzeczy idą wyraźnie w złym kierunku, czyli przybierają odcień złowieszczy - postanowilem i moją skórę wystawić na widok publiczny w miejscu, które prawdziwy Polak stara się z daleka omijać.

Madame Miriam niech Duch Święty i mój przydrożny Chrystus Frasobliwy mają w swojej opiece!

Jeszcze raz przekonalem się, że dialog z Żydami, nawet przy wigilijnym stole, nie jest możliwy.

I jeszcze raz wyprzedza mnie zawsze ta sama zła sława, która na wielu patriotycznych zgromadzeniach glosu mi nie udziela.
Ta sama, jak na żydowskim forum!
Ta sama, jak na forum Stanisława Michalkiewicza!
Ta sama, jak na forum Solidarności Walczącej!

Polaku! Puknij się wreszcie w swój zakuty głupi łeb!

Błotniak z Bronnej Góry - 16.12.09 17:51
LUBO MI

Popełniłem swego czasu felietonik "OBJAWIENIA I TROMTADRACJE", w którym chciałem zaledwie kilkoma kreskami naszkicować właściwości niektórych publicystów, dające się zakwalifikować jako cechy wspólne powstającej z takim mozołem patriotycznej literatury.
Felietoniku tego "KWORUM" jednak nie zamieściło, urażone zapewne moim prześmiewczym tonem, bo jakże to kpić ze szlachetnych intencji lub zwyczajnej agentury.
Felietonik mi gdzieś zaginął i sprawa nieco przyschła.

Aliści, już po raz wtóry, zwrócił moją uwagę publicysta, którego twórczość może doprowadzić do nie kontrolowanej reakcji łańcuchowej. Rzecz może nie jest warta dogłębnych studiów, ale popełnił ten osobnik tylko na "KWORUM" aż 59 artykułów. Zasługuje tedy na uwagę, albowiem odzwierciedla ta działalność skalę zjawiska.

"Nie wiele" więc mam tutaj do dodania, bo "jakżesz" temu mam podołać!
Dlatego niech kilka cytatów wybranych na chybił trafił, pełni rolę myśli przewodniej. Do Dzieł Zebranych możecie sobie Państwo sami sięgnąć.

"Przecież cały obszar kultury to sfera ducha".

"Galeony występowały niemalże we wszystkich flotach świata".

"Niemczyzna (...) drży na myśl o ataku zjednoczonych sił morskich z Gdańska, Szczecina i Królewca".

"Coraz bardziej zaciskają się maczety do wycinania w pień chwastów niszczących Ojczyznę".

Nie mam złudzeń, że wycięcie tych chwastów jest zadaniem ponad siły tej zaciśniętej maczety. Maczeta w ręku machera może stanowić problem nie tylko językowy. Ale na czoło pospolitego ruszenia zdają się wysuwać łby ogolone z maczetą zamiast staroświeckiego poczciwego szabliska. Zawiniły tu chyba jakieś przypadkowe lektury. Na tle ogólnej mizerii takie duchowe przywództwo zdaje mi się prawdziwym wybawieniem od obowiązku samodzielnego myślenia.

I to jeszcze mam na uwadze, że w tej mojej filipce brakuje jednej literki, której wymówienie sprawia niektórym wodzom takie trudności.

Otóż jest to literka R.

Czy polska Kukułka też skazana jest na kukanie bez tego dźwięku?

Dziękuję Państwu za uwagę.

Błotniak z Bronnej Góry - 09.12.09 19:57
BRANKA TRUPAKÓW

Po likwidacji bezceremonialnej - bo przecież Belzebub ma niezniszczalne poczucie własnej wartości - czyli holokauście bufetowej publiczności, ogłoszono na nowym internetowym forum (e.teatr.net) zaciąg do nowej i nieskazitelnej teatralnej trupy. Wprawdzie trupa wciąż usiłuje się wyrzucić z szafy, bowiem mumia też potrafi nawet wypić całą formalinę, ale patrząc na łysy łeb Nowaka, współczuję jego preparatorom. Bo to chłopisko tłuste i jeszcze za życia żywiące się makulaturą (patrz zdjęcie). Niestety, nie mogłem nasycić swoich zdeprawowanych zmysłów do woli, bowiem trup Nowaka zniknął za kulisami. Mimo to jego łysy łeb świeci mi jak latarnia morska.

Inne wizerunki i dowody osobiste wskazują na istnienie tajnego sprzysiężenia, które ten nowy twór cenzorskiej imaginacji na wyżyny bezinteresownie uprawianej sztuki chce wynieść.

Oto w samej bieliźnie, ukazując sutki, penisy i łonowe wzgórki, aktorzy obnażają niewinność swoich cuchnących potem ciał. W ten właśnie sposób, ściągając śmiertelną koszulę w ostatnim akcie, ma umrzeć Rzeczpospolita.

Ależ Drogie Trupaki!!
Do odegrania tej sceny wystarczy zwykła sala gimnastyczna!

Błotniak z Bronnej Góry - 08.12.09 15:40
ZBLIŻA SIĘ ŚWIĘTO CHANUKI

Zgodnie z polską tradycją będziemy świętować Chanukę. Już trzy lata temu, ten prastary obyczaj odnowił w swoim pałacu prezydent Kaczyński. W ubiegłym roku pan Prezydent udał się do synagogi. W tym roku chanukowe świece zapłoną 15 grudnia.
Wprawdzie pierwszy dzień Chanuki zaczyna się 11 grudnia w piątek, tuż po zachodzie słońca, ale ta zwłoka podyktowana jest zaabsorbowaniem Prezydenta Rzeczypospolitej, który wciąż nie może nauczyć się polskiej pieśni narodowej od swego brata, Jarosława I Krzywoustego.

W połowie grudnia ma się też ukazać "Supersłownik hebrajsko-polski". Autor posłowia tak pisze: "Jest to bez wątpienia praca bardzo w Polsce oczekiwana, gdyż rośnie zainteresowanie językiem hebrajskim i jego nauką".
Wydanie słownika zostało dofinansowane przez: Rektora Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Instytut Polski w Tel Awiwie, Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej jeszcze Polskiej, Ambasadę Izraela w Polsce i Instytut Książki.
Lista darczyńców imponująca.
Świetny prezent na Chanukę lub Gwiazdkę.

A pan Tomasz Krakowski na JEWISH.ORG.PL tak rozważa: "Jak miło i przyjemnie jest kiedy w domu płoną chanukowe lampki. Cienie tańczą po suficie, a ogniki odbijają się w okiennych szybach, pomnażając się w nieskończoność. Na zewnątrz noc długa i mroczna, a w domu ta rozbiegana jasność, przepełniona bezpieczeństwem i spokojem. Za oknem groza i strach"(...).
I przytacza słowa pieśni:
"Kiedy kopną w twoje drzwi, jak uciekniesz stąd
Podniesiesz w górę ręce czy wyciągniesz swoją broń"

Tak więc widać, że żydowska społeczność w okupowanym przez Polaków własnym kraju, żyje w takim stopniu zagrożenia, że tylko patrzeć jak armia izraelska rozpocznie szkolenie bojówek.
Współpraca na tym polu została podjęta przez prezydenta Kaczyńskiego podczas jego pierwszej wizyty w Izraelu w dniach 10 - 13 września 2006 roku. Zaraz potem pojawił się strategiczny pomysł prezydenckich główek, które ustami niewiasty Jakubiak oświadczyły o gotowości szkolenia polskich (sic.) lotników w izraelskich przestworzach. W ten sposób działające na terenie Polski bojówki żydowskie będą miały wsparcie z powietrza.

Kiedy więc rozbłysną w polskich wsiach i miasteczkach chanukowe lampki - i ja będę z Wami.

Błotniak z Bronnej Góry - 07.12.09 18:48
(C.D. niżej zamieszczonego tekstu, bo chociaż mieści się on w nakazanej objętości, to jednak całego tekstu Belzebub nie puszcza).

Nie udają mi się próby naśladowania Norwida, Prousta, Słowackiego, Mickiewicza i Michalkiewicza. Pewna niewiasta o patriotycznych skłonnościach braku hormonalnej równowagi, zarzuciła mi nawet, że śmiem dopisywać swą ludzką tożsamość do błot Polesia.
Widocznie Polesie ma dla niej jakiś wyjątkowy czar, którego nie jestem godzien dostąpić, chociaż moi Przodkowie na tych błotach poleskich bytowali i na tych błotach spoczywa moja Bronna Góra.
Także "KWORUM" nie ceni sobie moich tekstów, bo już dwóch felietonów mi nie zamieściło, do czego naturalnie ma święte prawo. Ja sobie jednak dywaguję, że kastracja mieści się poza meritum.

Proszę o wybaczenie, jeśli w mojej mowie zanadto byłem teatralny. Zamknięty bufet zmusza jednak do przypadkowych skojarzeń.

Błotniak z Bronnej Góry - 07.12.09 18:39
ŚMIERĆ W BUFETOWYCH DEKORACJACH

Oto bufetowy Rekwizytor ogłosił upadek teatralnego bufetu. Ot, tak, nagle sobie bufecik zamknął, nie zważając na klientelę. Bezceremonialnie zniweczył też cały umysłowy dorobek tej placówki zbiorowego żywienia, gdzie upasło się trochę karaluchów i innych świętojańskich robaczków.
W mojej pamięci zostanie już po wsze czasy Krwawa Luna tego bufetu, czyli "magda5", albo i niejaka "salieri", tudzież wyjątkowy gniot o imieniu "ciemny68". Owoce ich pracy też spoczęły, niestety, gdzieś w specjalnym archiwum, co jest wielką stratą dla żydowskiej kultury, która zmaga się z typowym dla narodów wybranych do szczególnych zadań problemem własnej tożsamości.

Ja jednak rozważam i taki scenariusz, w którym Bufetowy postanowił zacząć swoje życie od początku, bowiem na spektakl wpuszczono zanadto dużo widzów. A i system inwigilacji w systemie zarządzania teatrologią nie był jeszcze dość sprawny. Szczególnie na odcinku współpracy z prokuraturą, co postulował facio o mistycznie rozwiniętej mentalności ubeckiego funkcjonariusza, szczycący się swoim dowodem osobistym, wystawionym na okaziciela o nazwisku Zembrzuski.
Tak heroiczna postawa zasługuje wprawdzie na jakiś szczególny szacunek, bo ja, na ten przykład, chronię wytwory mego umysłu przed osobistą odpowiedzialnością, skrywając się podstępnie za moim wrażym imieniem, które sobie też jakoś szczególnie upodobałem. Czyli zwyczajnie strachliwy jestem i bez jaj, ptasich.
Tak więc wielka szkoda dla kultury jest taka, że nie jestem profesorem Tutką, który umiał najbardziej teatralny rekwizycik naszego życia doczesnego oszczędnie opisać. I każdy głupiec miał szanse na duchowy rozwój.

Jednak i ja chciałbym sobie jakiegoś wytchnienia udzielić.

Błotniak z Bronnej Góry - 03.12.09 19:02
DOPISANE NA GROBIE

...
Bo umierać nam przyszło
U stóp piastowskiego zamczyska
Tu, na śmiertelnych naszych poduszkach
Tlą się nasze prochy.
Krzywopłoty.
...

Jest 11 listopada, Święto Niepodległości.
Polski Teatr Tańca z żydowskim solistą.

Błotniak z Bronnej Góry - 03.12.09 18:47
ŻYDOWSKI BAL W OPERZE

Koda

Ciemności spowijają Teatr Wielki w Poznaniu. Ciemne chmury podświetlone są błyskawicami. Światła migają zwodniczo. Wojtek Szajstek wybiega na scenę jak nowy narodowy bohater. Łamie wędkę. Kościuszko na koń woła. Stanisław August, nasz ostatni poniżony przez naszą głupotę król, poniżenie to na swe barki wkłada i spłaca swe Rzeczypospolitej ofiarowane długi. Posąg konny biały bierze udział w paradzie w Dniu Święta Niepodległości. Nazajutrz patriotycznie nastawieni Polanie wysyłają go na rzeź.

Bo któż by się właściwie miał zaopiekować już tak starym i zwietrzałym koniem?

Powszechna niemoc znajduje swój wyraz i dziękczynienie w twórczości swych wybitnych przedstawicieli. Andrzej Wajda po premierze filmu o jednym dniu życia granatowego policjanta, łaknącego bez chwili wytchnienia koszernej krwi żydowskiej, przykuwa się łańcuchem do drzewa w obronie Doliny Rospudy - i tym swoim heroicznym czynem ocala godność całej Rzplitej. Mimo to śmierć czyha w tataraku. Iwaszkiewicz mówi: Lepiej byś Białka nakarmił! "Popół i diament" szyderczo przypomina swe zasługi. Andrzejewski, rozmyślając przy goleniu, obcina sobie brzytwą głowę.
Jeszcze przed likwidacją getta w Warschau, "polskie bandy w biały dzień mordują i rabują Żydów na ulicach. Niemcy przyglądają się temu procederowi bezsilnie i przyzwalająco". Policja żydowska w getcie namawia na wczasy w Treblince.

Na ulicy Kościuszki w Suwałkach, w ofiarowanym wielkodusznie przedstawicielowi żydowskiej sztuki w Polsce Polskim Domu, artysta i proffessor Andrzej Strumiłło podnosi ze zgliszcz i z popiołów kulturę narodową. (Ministerstwo Zaprzaństwa Narodowego finansuje remont. Resztę przyjmują na swe barki szczęśliwi mieszkańcy). Fundacja "Pogranicze" funduje Polanom darmowy jarmark na ich koszt. Mumia proffessora Jana Tomasza Grossa otrzymuje klucze do bram. Ojcowie miasta pochylają się w modlitwie. Klasztor wigierski rozbrzmiewa pieśniami kantora. Cieszy się lud boży, "ten cholerny naród" - co mówi mu Ofir, i diabeł niosący sieję i inne przy okazji pomioty.

Błotniak z Bronnej Góry szykuje kryjówkę dla znów prześladowanych Żydów.

I nie ma zmiłowania dla nikogo!

Finis Poloniae!
(wyrazy błędnie przypisywane Kościuszce po bitwie pod Maciejowicami w 1794 roku).

Błotniak z Bronnej Góry - 30.11.09 20:38
ŻYDOWSKI BAL W OPERZE

Akt II

W ambasadzie izraelskiej światła palą się przez całą noc. Obraduje sztab szybkiego reagowania na przejawy polskiego złowieszczego antysemityzmu. Skarga żydowskiego tancerza wzbudza też popłoch w Ministerstwie Zaprzaństwa Narodowego. Sam Minister doznaje sraczki umysłowej i znika w swych prywatnych apartamentach. W pobliskiej synagodze nieznani sprawcy podpalają drzwi. Ktoś oblewa farbą nagrobki na żydowskim cmentarzu. Na tramwajowych przystankach pojawiają się napisy "Żydzi do gazu". Pan Alon Simhayoff zwołuje konferencję prasową. (Wstęp tylko za imiennym zaproszeniem). Była już pani dyrektor przytula swe żydowskie dziecko... Dyrektor Znaniecki zmienia mokre gacie. Posąg konny biały znika dla świętego spokoju w ciemnościach.

ALON SIMHAYOFF - Tego już za wiele! Nie będzie nam jakaś Polka pluła w twarz! My tym zainteresujemy się.

ANNA ŚWIDERSKA-SCHWERIN - Ja przepraszam. Mnie wybaczyć trzeba. Tańczyć umiem też. (Zaczyna w rytmie poloneza, ale po chwili kołysze się jakoś inaczej).

ALON SIMHAYOFF - Kto powierzył ci tę rolę? (Grzmoty). Kto twe dziecko natchnął myślą złą? Nienawiścią jakże polską! (Grzmoty i wichura).

ANNA ŚWIDERSKA-SCHWERIN - ja starałam się jak mogłam. Ale on mnie zamordować chciał. Dziecko moje sierotą by zostało. Bo przecież nie miernotą. (Posąg konny biały na chwilę wynurza się z ciemności, ale po chwili zniechęcony znika powtórnie).

DZIENNIKARZ - Oto nasza polska prawość! Hańbą okryliśmy się! (Lud wzburzony chce stawiać szubienice, ale nie wie jeszcze dokładnie dla kogo).

MICHAŁ ZNANIECKI - Ja tę panią wyrzucam na bruk! Ona ubliżyła mnie. Nie ma dla niej kary. To jeden Jahwe wie. (Znów zmienia mokre gacie, trzęsie się cały z zimna i wiatru przenikliwego. Słychać tupot nóg podchorążych).

ALON SIMHAYOFF - My badamy. My za nic tak poważnej sprawy nie oddamy. (Ukazuje się rabin z palcem karzącym).

MICHAŁ ZNANIECKI - My z Gminą Żydowską współpracujemy. Przy jej pomocy "Brundibana" realizujemy. Nie może, ach doprawdy nie umiem tego wyrazić... nie może (powstrzymuje czkawkę), nie może mnie reprezentować antysemita tak zwyrodniały.

Błotniak z Bronnej Góry - 24.11.09 13:01
ŻYDOWSKI BAL W OPERZE

Dramat w dwóch aktach

Osoby:

OFIR LAVIE - izraelski tancerz, solista Polskiego Teatru Tańca, przybyły przed rokiem do Polski.

ANNA ŚWIDERSKA-SCHWERIN - zastępca dyr. Teatru Wielkiego w Poznaniu, matka żydowskiego dziecka uczęszczającego do przedszkola i żydowskiej szkoły Fundacji Ronalda S. Laudera.

WOJTEK SZAJSTEK - pracownik dekoratorni, kuśnierz z zawodu i miłośnik wędkarstwa, widmo Adolfa Hitlera.

ALON SIMHAYOFF - attasche kulturalny ambasady Izraela.

MICHAŁ ZNANIECKI - dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu.

STATYŚCI - dziennikarze i głosy ludu.

AKT I

Jest 9 listopada 2009 roku. Scena Teatru Wielkiego. Trwa próba "Alexanderplatz". Uroczysta premiera przewidziana jest na 11 listopada, Święto Niepodległości. W oddaleniu nad stawem posąg konny biały.

OFIR LAVIE - cóż widzę, tam za kotarą Adolf Hitler patrzy na mnie. Straż! Aresztujcie tego drania, wyrwijcie mu kły i obetnijcie mu ten wąsik. Ach, ja tańczyć już nie mogę. Słyszę jakieś podniesione głosy...

ANNA ŚWIDERSKA-SCHWERIN - jakie głosy, kto mnie wzywa! Tańczyć trzeba, ale ja tę próbę zrywam.

OFIR LAVIE - (łykając kolejny proszek) - kto ty jesteś nędzna pani! Ja przez taniec swój wyrażam narodu mego wielkość. Nie pozwolę! Nie pozwolę temu pieprzonemu narodowi kalać mej wielkości!

ANNA ŚWIDERSKA-SCHWERIN - ty pier... Żydzie!

OFIR LAVIE - ty pier... nazistko! (rwie się do rękoczynów, ale zostaje powstrzymany)

WOJTEK SZAJSTEK - komuś tu puściły nerwy. Ja zniewagi nie wybaczę. Ludu! Broń honoru swego! (zdejmuje czarne ubranie i przebiera się w białą szatę)

OFIR LAVIE - kto tu krzyczy! Ja poskarżę się gdzie trzeba. Ambasada Izraela bronić będzie mnie! Cały świat musi to usłyszeć! Antysemityzm! Antysemityzm! Antysemityzm! (w tle płaczą tancerki)

Błotniak z Bronnej Góry - 17.11.09 17:49
GOŁĄB

Umarł dr. Jan Pyszko, Polak Niezłomny, któremu zapewne KWORUM zawdzięcza swoje istnienie.
Nie znałem Doktora, nie polemizowałem, poza krótkim spięciem na temat roli Becka we wrześniowej klęsce.
Jego cieszyńska epopeja zdawała mi się warta dalszych studiów.

I oto umarł Jan, i sami musimy sobie udzielić wszelkich odpowiedzi.

Dlatego przywołuję tego zabłąkanego gołębia, którego uratowałem od niechybnej śmierci.
Drogi Janie, Doktorze, który nie mogłeś siebie ocalić, nie opuszczaj nas!

Gołąb ocali nas wszystkich!

Błotniak z Bronnej Góry - 01.10.09 1:27
NASZ DOM POLSKA

Kiedy jako szczenię łódź żaglową wybudowałem, aby dopłynąć do Polski Wisłą, w podróż tę zabrałem dwie książki. W cieniu zakwitających dziewcząt zdawało mi się godną przystanią. Obcy poeta umierający na hiszpankę sam sobie był winien. Nie trzeba pchać się na wojnę bez widoków na zwycięstwo.

Aliści Julia Hartwig, tłumacząca tę epistołę, wydawała się mi właściwą autorką, albowiem Rudowłosa, inne rzeczy Poetom tłumaczyła. I w ten sposób zagarnął ją wicher Historii.

I poznałem panią Julię wiele lat później i tego epizodu z mojego żywota Jej nie opowiadałem.Ale opowiem może kiedyś, gdy kółka i tryby zatrzymają czas.

I teraz, zatrzymuję się nad sponiewieranymi literkami.

I teraz, zatrzymuję czas, mój późny Wnuku.

Artur Senekowski - 01.08.09 22:46
Teksty Sylwii Chutnik, Moniki Powalisz i Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk zostały wykorzystane w spektaklu "Zawiadamiamy Was, że żyjemy. Dubbing 44", który będzie miał premierę 1 sierpnia o północy w Muzeum Powstania Warszawskiego
-------------------------------------
Oto fragment z ,,twórczości,, pani Chutnik -który dziś zostanie zaprezentowany :

,,...Na dorocznych spotkaniach powstańców z Ochoty mówi się o niej „Maria – łączniczka, kanalarka”. Ta funkcja bardzo jej się podoba.
Chciałabym mieć taki napis na nagrobku, myśli, to tak ładnie brzmi. Walczyłam, pomagałam, budowałam. Byłam nawet w grupie kobiet podkładających miny pod budynek Pasty. A tam, w getcie? Co ja tam wywalczyłam? Zrównanie z ziemią całego terenu, zabicie tej resztki osób, której udało się przez te trzy lata przeżyć. Poza tym wydaje się, jakby nikt w Warszawie nie wierzył w to powstanie. W tym mieście jest miejsce tylko na jeden zryw heroiczny – ma on swoje muzeum, swoją martyrologię, miejsce w pamięci. Ja też przyczyniłam się do tworzenia tej historii. Nawet przyniosłam swoją biało-czerwoną opaskę do zbiorów, jak prosili dostarczać. A gdzie ja bym miała oddać opaskę z gwiazdą Dawida? Przechowywałam je razem, złożone jedna obok drugiej. Dotykające się jak para kochanków. Przesiąknięte jednym zapachem. Noszone na jednym ramieniu, w tym samym miejscu. Kiedy uciekałam z getta kanałami, to zapomniałam zdjąć gwiazdę. Dopiero po wyjściu z włazu kolega szarpnął mi ją i schował do kieszeni. Gdyby Polacy zauważyli…
Ja „tamtą” kanalarką nie jestem. Ja jestem łączniczką z 1944...,,

oto jak stolica A.D 2009 obchodzi rocznicę powstania warszawskiego; niedługo się dowiemy,że to było drugie powstanie w gettcie a AK i harcerze byli tylko tłem tamtych wydarzeń...

i jak tu nie być azntysemitą ?

Błotniak z Bronnej Góry - 30.07.09 20:59
SCENY DZIECIĘCE

Część II

Tymczasem do patriotycznego krwawego zrywu poprowadzi Polan rabin Beer Meisels, nawet położy się krzyżem w kościele; baron Kronenberg da Polanom pieniędze na broń. Uwiarygodniony na emigracji wydawaniem antyreżymowego pisma student, też pochodzący przypadkowo z tej nacji, powróci do kraju, by pokierować radiem i telewizją. W wyniku tej akcji przejdzie w ręce żydowskie 80 procent polskich majątków, zasekwestrowanych przez carat po upadku Powstania Styczniowego.

Poległo 38.000, powieszono 1468, wywieziono na Sybir 18.682, wygnano za Ural 3378, przesiedlono do Rosji 12.556, wcielono do pułków rosyjskich 2.416, zamordowano w śledztwach 620, zaocznie skazano na śmierć 7.000.

Tej lekcji żaden z "bohaterskich" dowódców Powstania sobie nie przyswoił. Mieli aż tyle wyobraźni i wojskowej wiedzy, by kazać tym chłopcom, dziewczętom i dzieciom, zdobywać gołymi rękami broń na wrogu. Sami korzystali z ochrony Najświętszej Panienki nie wychylając nosa ze swych sztabów. Nawet jakże perfidnie zaplanowali tę "godzinę W". Bo wtedy ruch na ulicach był największy!

Oto skutki wezwania Piotra Skargi do pokuty.

Błotniak z Bronnej Góry - 30.07.09 20:53
SCENY DZIECIĘCE

Część I

Każda rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego wywołuje nadprzyrodzoną skłonność do publicznego świętowania tej największej w naszej Historii klęski.

Gdybyż to było pochylenie się w bólu i milczeniu nad losem spalonego miasta i jego mieszkańców, a więc marsz pokutny — bo ci, którzy dzisiaj zasiedlają Warszawę, dorżnęli rannych powstańców, zamordowali powtórnie tych chłopców i dziewczęta idących na całopalenie.
Ale nie, nawet urzędujący Prezydent Rzeczypospolitej postanowił jakiś ślad po sobie zostawić i na wdzięczność tubylców zasłużyć.
Bo kto nie będzie się cieszyć z wolnego dnia w środku tygodnia lub w piątek, albo w poniedziałek?

Fetowanie tak tragicznych wydarzeń w ten sposób ma i ten wymiar, że w dobie odtwarzania w artystycznej inscenizacji minionych wydarzeń, dymy z grillów, poustawianych w podwarszawskich miejscowościach, rzeczywiście przesłonią Warszawę.

I tak wciąż ktoś chce się uwiarygodnić na popiołach. I popioły na zysk nie tylko w brzęczącej monecie przemienić.
A to Żydzi na swych ofiarach, którym w swoim czasie żadnej pomocy udzielić nie chcieli, mając inne względem nich zamiary, a to plemię tubylcze, którego rodowodu nie sposób rozwikłać!
Pewne jest tylko, że na wypadek tumultu w Warszawie, powinni Polanie wiedzieć, czym się to może skończyć. "Porządek panuje w Warszawie" — tylko takiego meldunku będą oczekiwały ościenne kraje.

Błotniak z Bronnej Góry - 30.07.09 10:19
W MOCARSTWIE MYŚLI NIEPODLEGŁEJ

Do dziejów polskiej głupoty trzeba wciąż dopisywać nowe rozdziały. Ja na użytek tego rozdziału, dopisuję złotymi głoskami kilka wypowiedzi polemizujących z moimi tekstami, które są zarchiwizowane na łamach "KWORUM". Nie cytuję wszystkich w trosce o psychiczną higienę Szanownych Czytelników i z własnego lenistwa.

Taka jednak też myśl mnie czasem nawiedza, że aczkolwiek polska głupota wydaje się nieuleczalna, to w swoich paroksyzmach wiele ma do zawdzięczenia obcej mentalnie i cywilizacyjnie nacji, ryjącej wciąż pod Polanami zdradziecko. Musiał o tym wiele wiedzieć Julian Tuwim, poeta polski, nie żydowski, który tak odpowiadał na żydowskie zarzuty: Jestem Polakiem, bo mi się tak podoba!

Za poniżej zamieszczone przykłady myślowej drżączki nie jest odpowiedzialny rozum, to pewne. Więc może jednak solidarność genów?...

——————
——————
——————
——————
——————
——————
—————

judyta - 26.02.08
"błotniku! nie dłób już w tej gwizdawce, bo to ani mądre, ani ładne..." — (MAŁY TRAKTAT O KLEPKACH)

Ola Sz. - 14.04.08
"Oj Rysiaczku, może lepiej zajmiesz się malowaniem, zamiast pisać te bzdury. Wstyd mi za ciebie." — (ETNICZNA DINTOJRA)

miłosierny - 25.02.08
"apeluję o drukowanie błotniaka w prasie krajowej jakby tak gazeta polska wzięła jakiś jego felietonik to zaraz by chłop zaczął rozumieć redaktora kwiecińskiego i innych." — (MAŁY TRAKTAT O KLEPKACH)

robert maciej - 04.06.09
"jak moglisie tu wpuścić tę histeryczną błotną babę? ona zrobi żydów z was wszystkich, a następnie zarząda odszkodowania za holokaust." — (CZY KUKUŁCE WOLNO W POLSCE KUKAĆ)

Zosia z Grzybkowic - 18.07.09
"Pan Błotniak to ściema" - (BAJKA O TROLACH)

Błotniak z Bronnej Góry - 27.07.09 15:34
PUBLICYSTA NA DYWANIK

Pan Michał Pluta, publicysta "KWORUM", popełnił właśnie taki, tuszę, lapsus: "POLACY BRALI W ZBRODNI W JEDWABNEM UDZIAŁ. UDOWODNIONO TO JUŻ ZA KOMUNY. BYLI TO PRZESTĘPCY W ŚWIETLE PRAWA POLSKIEGO I JAKO TACY ZOSTALI POTRAKTOWANI PRZEZ SĄD." I jeszcze: "TO, ŻE AUTORAMI MORDU W JEDWABNEM BYLI POLACY JEST BARDZO WĄTPLIWE. PARU W TYM UCZESTNICZYŁO, CO NIE JEST TAJEMNICĄ, PO WOJNIE BYŁO PRZECIEŻ DOCHODZENIE W TEJ SPRAWIE" (podkreślenie moje).
I to są te złote polskie głoski, polskie jesienie, tak przeszkadzające Polanom w snuciu bajd i klechd na własną odpowiedzialność.

Akurat mam tę wstydliwą przypadłość, że nie każdemu Adwersarzowi gotów byłbym przypiąć do piersi hańbiącą tabliczkę z napisem: MIELIŁEM OZOREM. I tu pan Michał Pluta do takich wybrańców należy. Ale, Panie Michale, czy to uchodzi, aby i na pana piórze osiadł swąd deliberacji proffessora Grossa, wspieranych tak udatnie przez sejneńską forpocztę holocaustu Polan - Fundację "Pogranicze", opłacaną hojnie i dobrowolnie przez samych skazańców?
To czyż Pana Duch Święty nie nawiedził w wystarczającym stopniu i nie natchnął Pana takim domysłem, że dzisiaj pióro to miecz bezkrwawy, ale skuteczny?
I czyż musi się Pan jeszcze w tak niewybredny sposób pastwić nad ofiarami sądów i śledztw z okolic więziennego żywota zacnych Polaków?

To, co pan Michał Pluta zawarł w tych cytowanych przeze mnie słowach, przyprawia mnie o udrękę. A przecież najdalszy jestem od usprawiedliwiania Polan w imię solidarności plemiennej!

Ja sam jestem w posiadaniu osobiście mi przekazanej relacji ówcześnie dwunastoletniego chłopca, mieszkańca nieodległej wsi.

To tak się odbywało.
I chyba nie muszę przypominać kto pisał scenariusz.

Najpierw Niemcy zganiali Żydów.
Potem do stojącej kolumny zganiali Polaków, karząc im przed tą zbiórką uzbroić się w kije. (Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien uwierzyć, że taki oddział do zadać specjalnych dawał Polakom broń).
Wtedy tworzono kolumnę.
W środku szli Żydzi, po bokach, co kilka metrów, Polacy.
Nad nimi wszystkimi czuwali uzbrojeni właściwi strażnicy.

Pan Kazimierz, ów chłopiec, widział, jak z tego pochodu ku śmierci oderwało się dwóch Polaków (z kijami) i ukryło się w zbożu.
Kolumna się zatrzymała i stała dotąd, aż ci nie zostali zastrzeleni.

Tam wszyscy byli skazańcami.
Także ci, którzy szli z bronią w ręku.

Dlatego, w naszym Miłosierdziu, zostawiliśmy Schappera w spokoju.
Bowiem w scenariuszu nie było miejsca na aktorstwo.

Błotniak z Bronnej Góry - 27.07.09 9:37
ŻYCIE RODZINNE PANTOFELKÓW
(Odcinek pierwszy)

Odbiegłem od tematu, a miałem przecież tylko próbować odpowiedzieć na postawione w tytule pytanie. A tu przenikliwy wiatr wdziera się do archiwizowanych osobistych doświadczeń i spostrzeżeń, a więc pozwala wymknąć się definicji na swawole.
Aby więc nie popaść w nadmierną ingerencję w kompetencje bardziej ode mnie wytrawnych publicystów i poetów pióra, wracam w pokorze na swoją półkę spleśniałego archiwisty.

Otóż po mojej sromotnej porażce na patriotycznym forum już IV Rzeczypospolitej, gdzie nieśmiertelna Jejmość i arogancki moderator Psuj (Primo voto Pogromca Smoków a jakże, który ochrzcił się powtórnie po swej pierwszej, uwieńczonej sukcesem próbie nauczenia mnie właściwego pisania i dokonał tego swym ciskającym błyskawice czerwonym długopisem) wypełniać się starali swoją misję, której zakresu nie pojmowali. Wróciłem tedy sobie pod skrzydełka Stanisława Michalkiewicza, skąd wprawdzie wcześniej wygnała mnie pospolita głupawka.

Wyniesiony w takich okolicznościach do zajęcia miejsca na ambonie, już na progu zacząłem sobie gaworzyć ambitnie, z świętą wiarą w moc żywego słowa. Bowiem na pokojach tych panował tak dekadencki zaduch, że i jakiekolwiek próby wyrwania się z tego marazmu przez jakże drapieżnych forumowych publicystów, kończyły się zaledwie na kelnerskiej obsłudze umysłowych komiwojażerów wszelkiej maści.

Tak więc podporządkowane sobie służby zagoniłem do roboty i założyliśmy wątek p.t. "Lista największych śmieciarzy", ażeby dwupłciowe żuczki i pantofelki same oczyściły się z zarzutów w twórczej samokrytyce, co ewentualnie sąd skorupkowy mógłby wziąć pod uwagę przy orzekaniu winy.

I tu nie doceniłem determinacji łażących za mną i po mnie od dłuższego czasu tych pożytecznych żyjątek.
Spokojnie, bez ulegania nastrojom chwili, gdy ja tkwiłem w euforii zażywania swobodnego latania na pokojach pana Stanisława, miłującego nade wszystko wolność wypowiedzi, one sobie niespiesznie, jak już mówiłem, wycierać moje literki poczęły na tablicy ogłoszeń i w spisie treści tej forumowej księgi a także w Googlach pl.
Tym razem jednak, w wyniku zarządzonego przeze mnie śledztwa, okazało się, że zdrada ukrywa się pod samym nosem naszego wybitnego, co by nie mówić, publicysty. Wynajmowany zwykle do takich zadań haker, wyraźnie nie musiał się trudzić.

Tak więc zostały mi 44 znaki!
Ciąg dalszy w następnym odcinku.
Akurat może to być właściwa lektura na rozpalone upałem zmysły.

Błotniak z Bronnej Góry - 25.07.09 17:56
POLSKI ZEGAR

Coraz mniej czasu ma zegar na wybijanie swych kwadransów, być może pozostają tylko minuty. Ale tego zdają się nie postrzegać komentatorzy przyssani do wybaczającej wszystko Rzeczypospolitej.

Ileż to atramentu wylewają na opisywanie rzekomej wojny światów między PiS-em i Platformą. Ileż potu i łez, poczucia krzywdy i zawiedzionych nadziei, marszczenia czułek w służbie dla Narodu i Ojczyzny. Ileż tu radości wspólnej przy niedzielnym karmieniu Belzebuba i jego nienażartych dzieciątek.
W ten sposób uspokajamy też nasze sumienia opowieściami o żydowskim spisku, czyli egipskich plagach trapiących Rzeczpospolitą już od kilku stuleci.

I taką makulaturą zapchane są chyba wszystkie internetowe zgromadzenia, gdzie w ogóle chce się komuś podnieść pióro w obronie choćby własnych zmysłów i rozumu. O Rzplitej nie wspominając!

A przecież wiele z atrybutów polskiej demo-kracji da się wyjaśnić w takim oto skrócie: "Przecież my chcieliśmy koalicji z PO, ale to PO tego nie chciała". Tak zapamiętałem słowa pana Prezydenta skierowane do pani Agnieszki Holland podczas spotkania w Pałacu (obradowano nad przyszłością publicznych mediów).

I tu, jeśli mamy trochę dowcipu, możemy wkroczyć na teren grząski i wieloznaczny, bo na nim przebiega dzisiaj prawdziwa krwawa bitwa o dalsze istnienie Rzeczypospolitej. Wprawdzie wygląda to raczej na rzeź, ale wciąż nie wszystko jest stracone.
I tu miałbym ochotę na wiele dygresji, ale po namyśle poprzestanę na jednej, bowiem 2500 znaków miga do mnie filuternie.
Oto największy chyba osobowo beneficjent publicznych pieniędzy w Polsce, pan Krzysztof Penderecki, Pieszczoszek Nienasycony, orzeka z prawdziwym rozgoryczeniem: Najwięksi złodzieje to ci z "Solidarności". — A tu taka jest moja wredna natura, że jakoś dziwnie bardziej ufam Gwiazdom niźli jemu.

W zakresie tedy moich ograniczonych z racji wieku działaniach i przyklejonego Polanom wyssanego z mlekiem matki niedołęstwa, będąc jeszcze w miarę przy zdrowych zmysłach — co wprawdzie byle kto może zanegować — proszę, pozostających przy w miarę zdrowych zmysłach, potomków Piasta Kołodzieja, aby się wreszcie opamiętali.

Bowiem to, co otrzymaliśmy w spadku, nie jest bynajmniej naszą własnością.

Błotniak z Bronnej Góry - 24.07.09 13:32
LEW SZESTOWA

Zaledwie pochwaliłem Szestowa za okolicznościowy wierszyk, a ten zaraz z rumaka przesiadł się na muła i takie strofy wypichcił, że i Kukułka spojrzała na mnie z odrazą.
Pan Cogito otóż jest w tym wierszu tak niebotycznie głupi, że musi przeczytać artykuł Wildsteina, aby doznać iluminacji, jaką wrażą robotę odwala od lat gazeta o mentalności upiora.
Nad innymi wersami się nie pochylę, bo nie lubię dziobać w resztkach.

Tak więc chwalenie ma jednak moc zabójczą.

Błotniak z Bronnej Góry - 23.07.09 23:04
OGRODY RZECZYPOSPOLITEJ

Różne znaki na niebie i ziemi już od dość dawna dają się odczytać tylko w taki sposób, że największym zagrożeniem dla Rzplitej są sami Polacy, naród tubylczy wprawdzie, ale coraz mniej związany z polską kulturą i przede wszystkim mową ojczystą.
Dla podtrzymania tej tradycji wielu z godnością deklaruje swoją umysłową niemoc i brak wyobraźni w odczytywaniu znaków zawierających nieco więcej treści aniżeli to, co nam oferuje nasza skromna doczesność. I z taką dezynwolturą stają się zajadłymi szermierzami tak wyedukowanego patriotyzmu.

Po drugiej stronie polskiego ogródka mamy z kolei kilkudziesięciu robiących bokami autorytetów, dopuszczonych w mediach do odtwarzania zbiorowego sumienia i tożsamości polskojęzycznej nacji, gdzie bez żenady, z pogardą dla zakneblowanych i z poczuciem słusznej wyższości, uprawia się nagłośnioną poza granicę słyszenia prostacką indoktrynację w zakresie przebudowy tradycyjnie pojmowanej polskości, opartej dotąd głównie o tradycję.

W tej sytuacji rozglądam się wciąż za taką grządką, której uprawianie - nawet tylko z kilku interlokutorami pozbawionymi złej woli i rozumiejącymi elementarne znaki wywoływawcze - pozwoli nam wszystkim zachować poczucie ładu wśród zdezelowanej rzeczywistości, dostarczy estetycznych zachwytów umożliwiających kontakt z wiecznością, a także uchroni nasze zmysły przed taką kwalifikacją, która nie pozostawi żadnych złudzeń, że nie panujemy nie tylko nad swoimi myślami, ale także - o zgrozo - nad czynami.

Ten wszechobecny lament da się jednak wytłumaczyć i w taki sposób, że oto na Pradze stanął znów Suworow i wyrżnął dla przykładu jej mieszkańców. A struchlała Rzeczpospolita poddała się w obliczu tego barbarzyństwa.

Ażeby w odruchu spazmatycznej obrony nie zaczął przewodzić Polanom jakiś głupkowaty siedmiolatek, lepiej już będzie wykopać marszałka Rydza, który tak śmigle dowodził w ucieczce od swoich armii.

On już godnie poprowadzi polańskie plemię na wieczną tułaczkę!

Błotniak z Bronnej Góry - 21.07.09 16:56
NA RADIOWYCH FALACH "WNET"

Wyrzucony z Polskiego Radia mocą nieprzewidzianych decyzji pan Krzysztof Skowroński, po fazie organizowania protestów i festynów poparcia dla siebie — co mi nieco przypomina historię ze skrzywdzonym okrutnie Wildsteinem — pogodził się z losem i postanowił założyć radio internetowe. I na pierwszy ruszt poszły tak zakneblowane dotąd postacie jak pani komisarz Danuta Hübner i były premier Józek Oleksy. Dla okrasy dodano do tego towarzystwa Lecha Jęczmyka, żeby ktoś nie pomyślał, że prawdziwie zakneblowane postacie nie mają prawa głosu. Jęczmyk chętnie na współpracę przystał i po wygłoszeniu dwóch krótkich felietonów dramatycznie zamilkł. Pewnie zbiera ogórki.

Nic to, że w okresie swojego w Polskim Radiu dyrektorowania, pan Krzysztof Skowroński nie dopuścił do głosu Krzysztofa Wyszkowskiego, choć ten specjalnie go o to prosił.
Ale dzisiaj, w Radiu WNET, oprócz oszałamiającego bełkotu w niektórych wywiadach, są też i takie, których wysłuchać można bez nadmiernego cierpienia. Są też i wzruszające rozmowy, jak ta z obywatelem Wielkiego Księstwa Litewskiego Edmundem Szotem. A więc tymczasem typowy polski groch z kapustą.
Ja tutaj, jako swoistą ciekawostkę, polecam rozmowę z niegdysiejszym filarem "Gazety Polskiej" panem Krzysztofem Hejke.
Nic nie jest tak wieczne jak polskie piekiełko!
I to niezależnie od naszych osobistych dramatów.

Rzeczpospolita umiera, a Kurtyka na kobyle pędzi...

http://www.radiownet.pl/radio/wpis/172/

Błotniak z Bronnej Góry - 20.07.09 19:13
SZESTOW W BUFECIE

Mam pewnie trochę zaległych bufetowych lektur z racji zajmowania się tematem ornitologicznym, ale dzisiaj, po nagłej śmierci Zbigniewa Zapasiewicza, znalazłem tam i takie słowa:

Pan Cogito nie pójdzie na pogrzeb
musiałby słuchać wypowiedzi tych z prawej i tych z lewej strony
a także tych pośrodku w eleganckich garniturach
zostałby wciągnięty w spektakl łez i przesadzonej rozpaczy
postanowił, że włączy sobie płytę z Zapasem recytującym Norwida
kiedy aktor dojdzie do wersu ze spadającym fortepianem
pan Cogito zapłacze po raz drugi
i wyłączy stary gramofon
przed snem wypije
kielich czarnego wina
i zaśnie jak Dyjonizos

Jak więc widać, polska Kukułka czasem i zakuka w najbardziej niesprzyjających okolicznościach.

Błotniak z Bronnej Góry - 20.07.09 15:28
AUTORÓW RÓŻNYCH PRZYPADKI

Darowano mi właśnie życie w teatrzyku, gdzie ośmieliłem się na małpiarski występ. A już myślałem, że szczeznąć mi pod tym płotkiem wypadnie.
Moja kabarecikowa przekora była wprawdzie tylko marnym pretekstem, wynikającym z dusznej umysłowej atmosfery, ale to błahe w istocie wydarzenie zapędziło mnie w różne refleksje, którym nie jestem w stanie jednak tutaj sprostać (2500 znaków). A w innej formie czuję wyraźnie knebel w moim dziobie. Dlatego tylko kilka niezadowalających uwag.

Niechaj każdy Dostojny Autor przynajmniej to ma na względzie, że ja zawsze pochylam się z największą dostępną mi czułością nad jego Twórczością — nie nad Osobą. Nawet wtedy, gdy jakiś tekst pretenduje do "homeryckiego ciągu", jak to się zdarzyło pewnej damie, której "Sierpniowe wspomnienia" staną się bez wątpienia kanonem polskiej literatury powstańczej.

A więc jeśli obśmiewam czyjeś nieśmiertelne strofy, to tylko to w nich, co zdaje mi się nieznośną kalką. I nie zawsze musi to być tekst zasługujący na jakieś szczególne potępienie. Nie zawsze też mogę liczyć na zagubiony w patriotycznej krzątaninie dowcip. Ale w zasadzie zawsze Dostojny Autor stara się przypisać mi intencje, których ja z kolei nie umiem się doszukać. No i zaraz formułuje ciężki zarzut. Aliści trudna jest rozmowa z lekko sobie rzuconą prostacką drwiną, która w swojej bezmyślnej arogancji posługuje się kilkoma sylabami.
A ja nie czuję się przecież w jakiś szczególny sposób powołany do oczyszczania tej sfery z ewidentnych plew i odpadków, których produkcja daleko bardziej unicestwia Polskę, aniżeli działalność Belzebuba.

I tu przypomina mi się Inspektor Polski Walczącej, bynajmniej nie w moim imieniu, który bardzo się domagał, bym mu przystępnie wytłumaczył znaczenie pojęcia "ósmy dzień tygodnia". Nie przyszło biedakowi do głowy, że tego ósmego dnia powinien poszukać sobie sam.
To pytanie tak jednak zaabsorbowało dyskutantów, że udało się szczęśliwie uniknąć dyskusji na właściwy temat, bowiem wyraźnie było widać, że do tej rozmowy nikt nie jest przygotowany.
To, czy takie reakcje są odbiciem jednej z twarz Cenzora, może być tematem do wdzięcznych rozważań.

Bo jakkolwiek ilość nie musi przechodzić w jakość, to jednak nadmierna ilość też powinna skłaniać do zadumy.

Błotniak z Bronnej Góry - 14.07.09 18:43
JAK ZOSTAŁEM POKONANY PRZEZ SŁUCHAWKĘ TELEFONU

Zywot publiczny moich publicystycznych pasji i przepowiedni jest obrazem ciągłych klęsk. Tu coś wygumują, tam dopiszą, ówdzie pracowicie niewinny tekścik z kontekstu wyrzucą. I w tym zakresie Internet oferuje cierpliwym żuczkom, jakże często mieniącym się moderatorami lub redaktorami, wielkie osiągnięcia w zakresie ich umysłowego rozwoju. Czytelnicy mają z tego procederu raczej mniejszy pożytek. Aliści dotyczy to naturalnie także prasy papierowej, w której od 1993 roku nawet jedna moja literka nie śmie się ukazać. I wykazują tu zadziwiającą zgodność wszelkie pisma.
Tak więc i tu trochę nazbierałem doświadczeń, tedy za honor sobie poczytuję dać rzeczy świadectwo.

Tym mocniej utwierdzam się w takim przekonaniu, gdy czytam teksty publicystów, którzy w tym starciu ze mną zwyciężyli.
Temat to jednak jest rozwlekły, a ja wychowałem się na poetyckiej sentencji: NAJMNIEJ SŁOW!
Często więc powstrzymuję się od komentarzy lub podaję je w tak skondensowanej formie, że i bardziej dociekliwi i pracowici ode mnie nie są w stanie przystąpić do tego kontredansa.
Ideałem są tutaj redaktorzy różnych pism. Na przykład redaktor Tomasz Sommer z "Najwyższego Czasu".
Wysłałem tam kiedyś redaktorowi mój felieton. Kiedy po trzech tygodniach nie było odpowiedzi, zadzwoniłem. Rozmowa była krótka.
- A co to był za tekst? - zapytał rzeczowo pan redaktor.
Podałem tytuł.
- Jeśli to był taki tytuł, to ja na pewno tego tekstu dalej nie czytałem - odpowiedział zwięźle i uczciwie pan redaktor.

W ten sposób dowiedziałem się, że jestem debilem.

P.S.
Tytuł ów brzmiał: O SZTUCE PISANIA FELIETONOW.
Tekst zaś możecie sobie Państwo przeczytać w wątku o tym samym tytule.
http://www.ivrp.pl/viewtopic.php?t=2465

Błotniak z Bronnej Góry - 12.07.09 21:39
FILMIK DYDAKTYCZNY DLA CENZORÓW WSZELKIEJ MAŚCI, CZYLI DEPRAWATORÓW, BO TYLKO ONI WIEDZĄ, CO CZYNIĄ. I DLATEGO TRZEBA DBAĆ O ICH DOBRE SAMOPOCZUCIE.

http://www.youtube.com/watch?v=h2nxA1dfyvA&feature=related

Błotniak z Bronnej Góry - 04.07.09 20:21
BANIALUKI NA SKRZYDEŁKACH

Temat poruszony przez panią Helenę i pana Artura wydawać się może pobocznym, ale w istocie dotyka także tematu tytułowego, czyli prawa - i nawet obowiązku - mówienia o własnym kraju i własnym językiem ojczystym.

Medialna przemoc - to także zakazane tematy i zakazani autorzy...
Dzięki ich nieobecności język nasz ulega degradacji, przestajemy rozumieć nawet elementarne pojęcia i znaki. Więź kulturowa zostaje zastąpiona przez wzajemną agresję. W takiej sytuacji trupojady, w rodzaju zmumifikowanego proffessora Grossa, coraz śmielej sobie poczynają, a biednej Rywce w Jedwabnem krwiożerczy Polacy wciąż usiłują wreszcie odpiłować głowę. Czyż więc Rywka nie zanadto już się wycierpiała, drodzy bracia Żydzi?

Do takich zakazanych tematów należy bez wątpienia poznawanie rozmiarów i przebiegu holocaustu Żydów.
Jestem poruszony zamordowaniem i cierpieniem każdej najmniejszej nawet Istoty, bez względu na narodowość i wiarę. Dlatego nie potrafię i nie chcę zaakceptować zadekretowanego poglądu, uniemożliwiającego mi trwanie mojej pamięci, której istnienie nie jest możliwe bez oddzielenia popiołów zamęczonych ofiar każdego izmu od propagandowych śmieci, tworzonych na doczesny nikczemny użytek.
A więc staram się pojąć mechanizm zbrodni.
Jak to było możliwe, że Żyd Rothschild, mający rzekomo takie zasługi dla wspierania współplemieńców, posiadał tak pokaźny pakiet akcji koncernu I.G.Farben, który siedem kilometrów od Auschwitz budował (na powierzchni 24 kilometrów kwadratowych) zakłady chemiczne, których to produkty służyły trwaniu hekatomby - także dla jego narodu.

Każda tedy próba wygrzebania ze śmietnika Historii tych strzępów zaledwie, życia zmienionego w pleśnie i zbutwiałe wieka trumien, doły przysypane wapnem, spalone rękopisy i opustoszałe mieszkania, każda taka próba - okupiona często trudem i i obarczona ciężarem odpowiedzialności - nie może być przecież zagrożona wtrąceniem do lochu!

Ochrona zadekretowanej wersji Historii przy pomocy paragrafów i cenzury, znieważa w istocie pamięć o prawdziwych ofiarach, którzy już po wieki mają piasek w ustach. Podobnie jak wielu jeszcze żyjących z kneblem.
A przecież wszystkim znana jest tak prosta zasada, że prawda obroni się sama, bez żadnej przemocy.

Artur Senekowski - 26.06.09 14:27
Ostatnio na kanale telewizyjnym NATIONALE GEOGRAPHIC zaprezentowano nieznane zdjęcia oprawców z KL Auschwitz. Przy okazji podano,jak to codziennie w transportach przywożono Żydów , dodając przy tym,że w jednym tranporcie przywożono do 8000 ludzi. Na końcu filmu podano,że w całym obozie zginęło około 1,5 mln ludzi...Skoro przywozono więżniów przez kilka lat a 80 % z transportów ginęło od razu w komorach gazowych to liczba zamordowanych musiała być dużo większa. Komendant Rudolf Hess na procesie zeznał,że w KL Auschwitz liczba ofiar sięgała 3,5 mln ludzi.
Jeszcze po wojnie mówiło się o ponad 5 mln. ludzi. Skąd zatem to ciągłe zaniżanie ilości zamordowanych w ,,fabryce śmierci,, jak nazywano obóz oświęcimski ?Prawdopodobnie chodzi o to ,że zginęło 1, 5 mln ludzi pochodzenia żydowskiego i nieco ponad tą liczbę ludność z 21 krajów Europy w tym najwięcej z Polski i ZSRR. AUSCHWITZ BOWIEM NIE BYŁ MIEJSCEM ZAGŁADY WYŁĄCZNIE ŻYDÓW jak to teraz usiłuje nam się wmówić.

Helena - 18.06.09 12:55
Kiedy Kazimierz Korzeniewski / po trzyletnim "pobycie" w K.Z.L. Auschwitz/
przewieziony zostal z grupa wiezniow do obozu Sachsenchausen doznal
szoku. Po kapieli, gdzie przedtem zlozyli pasiaki w kostke i buty
/nie drewniaki/ juz tej" odziezy" nie zobaczyli. Do ubrania otrzymali jako
bielizne papierowe worki z wycietymi otworami na glowe i rece i nowe
numery obozowe. Niektorym te worki popekaly. I drewaniaki na nogi
Oboz ten byl wiekszy niz w "Auschwitz"
Dlaczego byly oboz w Sachsenchausen nie jest "Symbolem" eksterminacji
przez glod choroby prace ponad sily, usmiercanie w "szpitalach"
i nieludzkie znecanie sie. Jak w " Auschwitz, ktory byl przedewszystkim
obozem pracy tez,
Krematoria w wiekszosci znajdowaly sie w Birkenau /Brzezince./
Co nam do tego, ze Hitler oczyscil Niemcy od Zydow obiecujac prace
i REZERWAT, przesiedlajac ich na WSCHOD......na tereny okupowane......
Gdyby nawt Polacy odbili ktoras grupe Zydow przejelo by ich z powrotem
Gestapo.......(?)
Wieksza groza zionely inne obozy m in. Stuthow.(?)(Gdansk)
Niech sie tu wszyscy dolacza do marszow smierci....

Błotniak z Bronnej Góry - 05.06.09 17:45
MAESTRO JEDNEGO ZDANIA

W mojej karierze internetowego skryby, spotykałem różne główki solitrów, chcących uchodzić za sumienie znikającego rodu Piastów.

Tu sobie czkną, tam sobie bekną, tu zapaszek odpowiedni rozpuszczą!

Nic z tego wyniknąć naturalnie nie może, ale przynajmniej moje Archiwum pęcznieje...

W takim kontekście towarzyskim nietaktem jest wspomnienie, że nasz żydowski przyjaciel albo nawet członek rodziny, w żydowskim piśmie pomieszczał swego czasu swoje poetyczne i publicystyczne ingrediencje. Młodość wszak wiele ma imion...

I ten wcale nie zawstydzający fakt, nikogo do czasu nie zadziwia.
Aż tu sam nasz literacki bohater na nas się oburzy za przypomnienie jego życiowej mitręgi.

Tedy taki zamysł mam, aby podobne osobniki myśl jakąś schwytać raczyły, niby ów traper w ustawicznej gonitwie przez Alaskę.

Lodowy okład na głowę też się zapewne przyda!

Błotniak z Bronnej Góry - 05.06.09 11:50
BŁOTNE PRZYLEGŁOŚCI

Czytając teksty moich Gości, przyszło mi do łba mojego ptasiego prostackie pytanie, gdzie w istocie zatonął problem wypłoszony przez kukułcze kukanie.

Uwaga była to krotochwilna, jesiotr też po żydowsku sporządzony... a więc kulinaria jak najbardziej na miejscu.
Skąd tedy wziął się ten cenzorski zapał, aby teksty sporządzone wedle innej recepty na zsyłkę syberyjską wysyłać?
A ten w takim jawi się zamiarze, że Cenzor - w całym swoim majestacie - niczego gruntownie czytać nie zamierza.
No bo jeśli jakieś tam literki z szafotu na kolana cenzorskie spadną, kończąc w ten sposób swój żywot - to przecież łatwiej będzie Cenzorowi napisać jakąś książkę, niźli ją przeczytać. I już kulturalne forum zyska wykreowanego z wtorku na środę twórcę.
A jeśli jeszcze kieruje jego czynami szlachetna pasja obrony uciskanego od tysiąclecia na piastowskich ziemiach przedstawiciela wygnańczego ludu, który - epatując swoim pochodzeniem - zabezpiecza w ten sposób wytwory swego pokrętnego umysłu przed wszelką krytyką, bowiem Żyd dyżurny zawsze czuwa na swojej wartowni i kopuluje z czym się da, wywołując dla swojej obrony nieśmiertelnego upiora antysemityzmu - to w takiej atmosferze zdechnie nawet beztlenowa bakteria.

Ja sam staram się nie spychać na Żydów winy, której sam sobie wybaczyć nie potrafię.
Oni mają swoje groby - ale i my mamy własne...
Ja szanuję Ich groby - ale i domagam się, aby Oni szanowali groby nasze...

...i w tych kropkach i dwukropkach zamiera moja wyrozumiała miłość.

Przestańcie mi więc prawić bez końca o moim wrodzonym antysemityzmie.

Mogę Was nie lubić, bo mi się tak zdarzyło.
Mogło się zdarzyć inaczej - ale się nie zdarzyło.

Uderzcie się wreszcie we własne piersi, bo ciężaru zbrodni nikt z Was nie zdejmie.
Nikt z nas!

Pochylam się nad Waszymi Duszami!...

Świętowanie dnia 4 czerwca w oficjalnym kształcie, a więc także rocznicy hucznie pogrzebanego wówczas na wieki Cenzora, wydaje się być dobrą okazją dla zorganizowania seansu wywoływania duchów przy wirującym okrągłym stoliku.

robert maciej - 04.06.09 11:14
jak moglisie tu wpuścić tę histeryczną błotną babę? ona zrobi żydów z was wszystkich, a następnie zarząda odszkodowania za holokaust.

Artur Senekowski - 29.05.09 9:16
Reżyser Wojtek Klemm jest niewygodny. To człowiek o jasnych poglądach, ale również taki, po którym widać wątpliwości. Stawia wiele pytań, również sobie, poszukuje przeciwnika. Polski katolicyzm jest przeciwnikiem takiego rodzaju: "W Polsce jest 98 procent katolików. Na wsi najlepiej jest to widoczne, jak polski kościół zbudowany jest na odgradzaniu się od tego, co obce." To, co obce postrzegane jest jako zasadnicze zagrożenie, jako niebezpieczeństwo przymusu poddania w wątpliwość tego, co własne i przymusu przemieszania tego z obcym elementem. Klemm nazywa to zwyczajną częścią "zdrowego, normalnego, mieszczańskiego polskiego faszyzmu". Polska pozostaje krajem zaczarowanym przez kompleksy, uformowanym przez wielowiekową walkę o własne przetrwanie, mówi Klemm. Brzmi to prawie jak: I to wcale nie jest zadziwiające, że rozwija się w tej sytuacji kilka osobliwych strategii przetrwania. Antysemityzm na przykład.
Wojtek Klemm wie, o czym mówi. Dwa lata temu jako obcy do kwadratu przyjechał do Jeleniej Góry na Dolnym Śląsku prowadzić tamtejszy teatr, w którym kiedyś zaczynał Krystian Lupa. Lokalna gazeta Jelonka powitała go jako "polskiego Żyda, który od dziesięciu lat żyje w Niemczech".
( cyt. za e-teatr.pl)
Portal teatralny staje się polityczny a coraz mniej kulturalnyzaczyna nową kampanię-niczym lewicową walkę z katolicyzmem. Kraj,w którym żyje 98% katolików jest niewygodnym partnerem dla wszelkich ,,bliżej nieokreślonych,, takich jak m.in. niejaki Wojciech Klemm. Oburzony na Prawdę jaką są jego korzenie i rodowód nazywa to z oburzeniem antysemityzmem. Czy stwierdzenie czyjegoś pochodzenia jest zawsze atakiem na czyjąś osobę?Czy to jest faszyzm ?!
Jak można mówić o polskim faszyżmie,mieszkając od lat w Niemczech,które z faszyzmem starszym pokoleniom Polaków nieodłącznie się kojarzą ?
Wielu wybitnych Żydów ,którzy żyli tak licznie w naszym kraju nie oburzali się na podawanie ich pochodzenia,ba ! sami się do tego przyznawali przy różnych okazjach i nikt na nikogo się nie oburzał. Wygląda na to ,że antysemityzm odrodził się ponownie jako temat zastępczy i długo będzie dominował w liberalnych mediach a walka z Kościołem przybierze znów na sile. Z nauk Wielkiego Papieża Jana Pawła II coraz mniej pamiętamy a mówił do Nas także i o tym abyśmy nie dali się zniewolić Złu,którego nigdy nie brakowało na tym świecie.

Arkadiusz Lupiński - 28.05.09 10:45
Kukułeczka pewnie łapie się znów za głowę :

,,Polak to, Polak tamto, Polak sramto... Sił brak. To mnie wyklucz z grona Polaków i chrześcijan, Ty Wyrocznio w Sprawach Wszelakich. Ty Jedyna Patriotko Prawowierna i Jedyna Która Dostąpi Zbawienia. Bo powiedziałam, com powiedziała....mam w dupie polskie nazwiska,,[cytat]
Język faktycznie bufetowy bo na kulturalne forum to nie wygląda,
to kilka zaledwie cytatów z kolejnych wpisów na portalu ( przerobionym na bufet) na e-teatr.pl. Znów szeregi zwierają polonofobi i klerofobi i chwalą się swoim antypolonizmem . Niejaka ,,salieri,, usiłuje wytłumaczyć wszem i wobec ,że cyt, ,,Nie wiem niestety, co w Polsce jest najbliższe. Z przebiegu naszej dyskusji - (...)słowami - wnoszę jednak, że (...) to są zakłamanie, nacjonalizm, zamknięcie na innych, niechęć do wysiłku umysłowego, żydożerstwo, mitomania, pieniactwo...,,
A wszystko to przy okazji felietonu o Scenie Faktu w TVP gdzie coraz częściej się pokazuje przedstawienia o zbrodniczej działalności UB w powojennej Polsce,gdzie większość oprawców a także składów sędziowskich wydających wyroki śmierci na polskich patriotów była jednej nacji. Przykry i smutny temat , który wciąż jest przemilczany albo zakłamywany tym razem przez młode pokolenia .Tylko czy aby na pewno młodych Polaków ?

Arkadiusz Lupiński - 22.05.09 12:06
Teatr ma rolę do spełnienia właśnie wtedy, kiedy wokół jest dużo niedomówień, można grzebać w duszy. Przy czym temat Holocaustu każdy z nas musi przepracować indywidualnie - mówi reżyser Krzysztof Warlikowski, w rozmowie z Łukaszem Drewniakiem.
i dalej :
«Powiedziałeś niedawno, że "Holocaust to największy polski temat". Dlaczego polski? Przecież nie tylko nas powinno to dotyczyć. - On się stał "polski" bo do tej pory nie mieliśmy szansy dojrzeć do tego problemu. Funkcjonował w naszych głowach w zafałszowanej postaci. Stawiano akcent na to, że plan Zagłady obejmował także Polaków i Rosjan. Były tematy zastępcze, jak śmierć Maksymiliana Kolbego. Do mnie dopiero po jakimś czasie dotarło, że nikogo poza Żydami naziści nie palili w piecach i nie gazowali >>

Oto czym ,,karmi,, teatromanów portal e-teatr....
Kolejna prowokacja na polskim portalu kulturalnym .
Wywiadami o wyrażnych akcentach antypolskich i zakłamywaniem historii , a przecież portal czytają także młodzi i czym dla nich będzie taka ,,wypowiedż,,która gloryfikuje tak naprawdę jedną nację ?
Święty Maksymilian Kolbe to dla niektórych ,,tfurcuf,, teatralnych temat zastępczy...ciekawe czy za kilka kolejnych lat tej indoktrynacji prożydowskiej młodzi Polacy będą jeszcze wiedzieć kim był ten człowiek i co uczynił ?
Tylko co ten wywiad ma wspólnego z teatrem poza stwierdzeniem faktu,że nie ma innych ważnych tematów we współczesnej dramaturgii poza żydowskim holokaustem i antysemityzmem.
Rosnąca bieda,demoralizacja młodego pokolenia ,bezrobocie...to nieważny margines.
Jak długo jeszcze goście będą zaśmiecać nieprawdą dom tych,którzy ich przyjęli pod swój dach ?

Błotniak z Bronnej Góry - 20.05.09 13:41
BŁOTNIAK NA ŚMIETNIKU JAKO ODPAD REWOLUCJI METODOLOGICZNEJ

Przechodziłem nieopodal i po przeczytaniu tekstu Autora zapragnęło mi się taki właśnie przewrotny komentarz tutaj zamieścić. To, że zostanie on przez jakiegoś prawdziwego Polaka od czci i wiary odsądzony, uznany za urągający zasadom kultury - do łba mi w mojej kalekiej polszczyźnie nie przyszło. Wprawdzie intuicja mi podpowiada, że ja już gdzieś ten ekstrakt polskości w wirtualnym świecie spotkałem i nadepnąłem mu widać boleśnie na ogon, ale czy to uchodzi roznosić po świecie swoje przywary w tak nieskrępowany sposób? I po tak krótkim namyśle?
Wprawdzie wciąż się upieram, że umiejętność czytania zdaje mi się ważniejsza niźli umiejętność pisania - co nie tylko jeden Polak ma w pogardzie - ale i pisanie, a więc możliwość uzasadnienienia procedury kompostowania wytworów czyjegoś umysłu, którego możemy nie lubić, sprawia także niektórym elementarne trudności.

W zakresie tedy moich umiejętności pisania, wyjaśniam uprzejmie różnym Głąbom, że w moim mizernym tekście żaden z moich bohaterów (tad9 i Cenckiewicz) obrażeni nie zostali - wręcz przeciwnie. Cenckiewicza cenię niezmiernie, a i poznane teksty tada9 nie pozwalają mi na wysunięcie żądła, nad czym naturalnie ubolewam. Nie mogę jednak odrzucić i takiej hipotezy, że obrażony został sam Polak jeden. A może i niejeden?

I to by było na tyle w kwestii hipnotyzowania publiczności.

Błotniak z Bronnej Góry - 20.05.09 13:22
POLAK JEDEN — CZYLI ŚMIETNIK W MUZGÓ

Do opisów internetowego kukania - warto dodać przypisy.
Tym razem dopisuję w dziale "Matoły", osobnika szczycącego się ksywką "Polak jeden" - nie tylko matoła, ale i fałszerza. Opisu fałszerstwa Czytelnikom oszczędzę; każdy nieco bardziej dociekliwy może sobie to sam wyszukać, jeśli znajdzie taką potrzebę. Puenta też powinna się sama ukazać jak jutrzenka...
Tak więc zamieściłem kiedyś ten oto tekścik jako komentarz do tekstu tada9 "Rewolucja metodologiczna".

MYŚL W IMADLE

A ja tam od lat żyję sobie w ciemnocie i dobrze mi z tym, bo przecież sam wiem, iż nieodżałowany Prezydęt to największy z Polaków zaraz po Koperniku i Fryderyku. Wprawdzie ogłosił tę wieść wysoki nazbyt dosłownie funkcjonariusz peerelowskiej wywiadowni, ale ta wiekuista prawda wciąż za mało wśród Polan jest eksponowana i różnym takim zakompleksionym niedowiarkom pozwala bezkarnie na takie różne wątpliwości, których ułomną inwentaryzację umyślił przeprowadzić jegomość tad9. Niechże za to będzie potępiony i żadni chwalcy w piekle już go nie obronią. Niech więc i ten taki owaki Cenckiewicz ma się na baczności, i warsztatu historyka nie nadużywa, bo mu możemy imadłem ścisnąć jakieś wrażliwe miejsce. A i takie czasy jeszcze przyjść mogą, że go na jakiś redaktorski odwrócony stołek posadzimy dla lepszej koncentracji myśli. I będzie on tam cierpiał za wolność naszą i waszą, wzorem innych naszych pracowników tak skutecznie urabiających Polan na naród beznadziejnych kretynów. Tak więc jasno tutaj jest w widoczności, że jegomość tad9 przykłada pióro do tej rany w złym zamiarze.

Już po godzinie ukazała się taka informacja:

Uprzejmie informuję, że komentarz zamieszczony pod adresem: http://perlyprzedwieprze.salon24.pl/index.html#comment_1158630 został zarchiwizowany w Śmietniku salonowym pod nr 3. http://polski.tygiel.salon24.pl/76926,index.html Pozdrawiam.
2008-06-12 13:45
Polak jeden 8 563 Piszemy list do Prezydenta RP polak.jeden.salon24.pl

Pozwoliłem sobie tedy na komentarz p.t. "BŁOTNIAK NA ŚMIETNIKU JAKO ODPAD REWOLUCJI METODOLOGICZNEJ".

Błotniak z Bronnej Góry - 19.05.09 16:50
MYKWA W CIENIU ROZKWITAJĄCYCH NADZORCÓW

Moja znajoma Kukułka zwróciła mi uwagę, że popełniłem haniebny błąd, imputując Bogu ducha winnemu Autorowi skasowanego bez śladu wątku - równie haniebny grzech opowiedzenia się za miłościwie panującym Cenzorem.
Na usprawiedliwienie mogę tylko zapodać, że moje Archiwum zmaga się z Chaosem. Zmuszony więc jestem Kukułce zawierzyć i Autora wątku "Czyżby bojkot", pomieszczonego na tablicy ogłoszeń bufetu e-teatr.pl, o wybaczenie i zapomnienie zniewagi prosić.

Nie zmienia to wszakże w sposób istotny treści dań, serwowanych w tymże bufecie: jaja tam smrodliwe, majonez z domieszką jesiotra po żydowsku spleśniały, no i ten kanibalizm jakże wytworny... Bo przecież Belzebub i jego zaimpregnowane od wszelkiej krytyki dzieciątka, nażreć się lubieją, nie tracąc bynajmniej z pola widzenia teatru naszego ogromnego...

Po takim obżarstwie, po odesłaniu niektórych biesiadników do cytadeli albo na odwach, gdy wyklepane formułki - korzystające także z dorobku Największego Językoznawcy - doskonale zdają się przystawać do atmosfery zadymionego baru, dobrze jest udać się do mykwy.
Bowiem łaźnia chrześcijańska ma to do siebie, że brudną wodę w ściek bezużyteczny zmienia. Wyższość zaś mykwy takim zaś jawi się splendorem, że brudną wodę powtórnie używa.

Tak więc mykwa w teatrze zadowoli nawet najbardziej wziętych bufetowych smakoszy.

Błotniak z Bronnej Góry - 13.05.09 12:09
ŻYCIE PO ŻYCIU

Po rzezi życie w teatralnym bufecie wyraźnie zdechło i wygląda to na manifestację rzadkiej wśród intelektualistów solidarności. Wprawdzie ocenzurowano nawet zwolennika cenzury, wymiatając cenzorskim ogonem pachnący świerzością - prawdziwa bufetowa świerzonka - wątek traktujący o bojkocie, ale przecież wiadomo, że Belzebub pożera również własne dzieci.

Daje się także zauważyć mobilizacja pozostających dotąd w magazynach kukiełek, których głosy imitują orkiestrę grającą bez instrumentów. Odtwórcom zaś różnych ról, zaczęła wyraźnie doskwierać atmosfera spektaklu, granego przy pustawej sali. I z mroku wyziera tylko papierowe monstrum cenzora o jakże wielu obliczach.

W innym zaś teatrze, w tym samym mieście, odbyła się premiera sztuki pt. "Chwalebna historya dwudziestu lat wyrywania chwastów" w reżyserii Agnieszki Holland, Adama Michnika i Kazimierza Kutza. Ta długoletnia akcja oczyszczania polskiej kultury ze zbędnych elementów, dała tak znakomite rezultaty, że nawet aktorzy obsadzani zawsze tylko w głównych rolach, ogłaszają z bolesnym zdumieniem swoje wyroki.

Jak wtedy, w ten lutowy dzień 1953 roku, gdy za murem mokotowskiego więzienia, mordowano bez nazbyt wielu słów, polskiego generała Augusta Emila Fieldorfa. A jego kaci i ich mentalni spadkobiercy, ukrywają się za swoją obcą tożsamością, nazywając polską pamięć rasizmem, ohydą i podłością.

Jak wtedy, gdy artyści i pisarze tworzyli nowe dzieła, wpychając knebel torturowanej Polsce.

Błotniak z Bronnej Góry - 08.05.09 12:25
WYPIS Z KARTY CHOROBY

Problem stosowania prostackiej cenzury, który tak jaskrawie wystąpił w teatralnym bufecie, jest niestety tylko jedną z chorób nękających internetowe zgromadzenia. Do drugiej, także śmiertelnej choroby, zaliczyłbym pospolite paplanie i językowe niechlujstwo. Trzecią zaś trapiącą przypadłością, jest nędzny żywot wszelkiej maści prowokatorów i psychopatów. Jeśli do tej karty chorobowej będziemy starali się dopisać sposoby leczenia, to tak długiego opisu nikt zapewne nie będzie chciał przeczytać. Nie znaczy to jednak, że stan jest beznadziejny, bowiem można pokusić się o sformułowanie kilku zasad, brzmiących niemalże jak instrukcja obsługi.

Ja sam zostałem ocenzurowany kilka razy, ale na co dzień mam na karku zawodowe weszki, usiłujące strącić mnie w niebyt. Katalog stosowanych przez weszki metod, może być zajmującą lekturą przy piwie.

Na zakończenie przypomnę, za co zostałem niegdyś błyskawicznie zabanowany.
Otóż miałem taką wredną śmiałość, że zacytowałem słowa kompozytora Krzysztofa Pendereckiego o generale Jaruzelskim, cyt: "Znam generała i wiem, że to uczciwy człowiek." Przysięgam, że mój komentarz był bardzo wstrzemięźliwy. Zdarzył się ten zastanawiający "lapsus" na "Wirtualnej Polonii".

Kto chce, niech wierzy!

Artur Senekowski - 08.05.09 9:16
,,Posty i wątki łamiące prawo lub naruszające zasady Netykiety (wulgarne, niosące treści rasistowskie itp.) można zgłaszać do moderacji za pomocą przycisku znajdującego się obok tematu wyświetlanej wiadomości (ikonka kosza).
Dzięki tym zgłoszeniom moderatorzy mogą zareagować na pojawiający się na forum spam.,,

Takiej treści komunikat wisi w bufecie-forum na portalu e-teatr.pl. Cały sęk w tym,że wulgarne i antypolskie nikt nie usuwa,choć są zgłaszane.Niosące treści antyreligijne i notorycznie obrażające osoby duchowne ( poza rabinami) również uchodzą uwadze moderatorów.
Do kogo zatem jest to ,,ostrzeżenie,, i kto może łamać w polskim internecie zasady Netykiety ?
Okazuje się ,że po raz kolejny prawo nie jest jednakowe dla wszystkich.

Artur Senekowski - 07.05.09 8:56
oto wpis jaki się ukazał po owej ,,rzezi,, na portalu teatralnym
po zakneblowaniu kilku forumowiczów pozostali tylko Ci,którzy piszą w stylu,który przypomina rzeczywiście obskurną knajpę niż forum teatralne :

,,Dawno tu nie byłam,poczytałam sobie co nowego na forum i oto poznałam ten jakże mi znajomy styl :
cytuję :

,,Stwierdzenie FAKTU, że wikaremu śmierdzą nogi jest antypolskie i antyreligijne. Bla bla bla... sranie w
banie.ANI RAZ nie stosowałem tu prowokacji. Moje sądy są rzeczywiście takie, jak je przedstawiam.
Kulturalne ble ble pań (płci obojga) o kulturze proponuję uprawiać na spotkaniach z ciekawymi ludźmi -
po różnych klubach i bibliotekach. Piesko - jeden ch**? - Dobrze widzę?W obecnej postaci to miejsce
jest bezpieczne tylko dla takich alfonsów jak Ty, Jesiotr.Urban Z INNEGO POWODU niż JACEK
Kuroń i Michnik jest człowiekiem uczciwym. JEST uczciwy. I to w najtrudniejszy sposób - ze względu
na dzisiejsze warunki i własną przeszłość. (Też uczciwą zresztą). Wytłuc esbeckimi teczkami
wszystkich wrogów prawicowego kolesiostwa - jak muchy wytłuc.Mnie się Temida najbardziej podobała,
kiedy napadła na Adamczyka, że po zagraniu JPII nie doznał wewnętrznej przemiany i udzielił wywiadu
"Playboyowi" - na dodatek w Wielki Piątek.Ojciec Dyrektor ogłosi i emerytki z sześciusetzłotowych
emerytur będą wpłacać na bilety do teatrów dla Temidy. Obsesję to mają czyściciele zgnilizny
moralnej w teatrach. Oni się zaczynają od pasa w górę. A czy ja mówię, że nie ma żydów idiotów?
Żydów kanalii?Żydów produkujących antysemityzm?Ależ są. zamiast episkopatu rządzą prawdziwymi
Polakami żydy i masony. To jasne przecież, prawda?,, [koniec cytatu]
(...)
to tylko wybrane cytaty z postów niejakiego jesiotra, nieusunięte przez moderatorów.
Nie wiem dlaczego , ale mam wrażenie ,że nie wszystkim zależy na wysokim poziomie tego forum
zwłaszcza poziomie lulturalnym jak na forum teatralne przystało. Ale ja pewnie nie mam racji bo to
przecież teraz bufet a w bufecie ,,łacina kuchenna,, i język potoczny są na porządku dziennym.
Nie ma co ,znikam stąd jak pani J.Sz. z TVP. ,,

Marionetka

Błotniak z Bronnej Góry - 06.05.09 6:27
RZEŹNIA W TEATRALNYM BUFECIE

Jak to zwykle bywa, jeden usunięty bezmyślnie kamyczek powoduje kamienną lawinę. To już musiał sam Sanhedryn wydać w tej sprawie odpowiednie polecenie, bo to prawdziwa masakra. Trupy leżą na bufecie z poodcinanymi rezackim narzędziem głowami, a Rezak utytłany krwią ofiar i miazmatami umysłowego zaduchu, wymachuje na oślep swymi łapskami.

Wśród oklaskującej gawiedzi wyróżnia się jeden yntelygęt o mentalności ubowca/czekisty, który wnioskując zawiadomienie prokuratury o przestępstwie myślenia i pisania, nazwał rezackie ofiary "faszyzującymi kreaturami". A i inni machają groźnie swymi paluszkami łapsów... O, zasłużeni dla Polski sędziowie i siepacze wiecznie są żywi...

I to jest właściwa scena Polskiego Teatru.

Artur Senekowski - 05.05.09 11:33
CENZURA PREWENCYJNA W III R.P ISTNIEJE I MA SIĘ CAŁKIEM DOBRZE
---------------------------------------------------------------
Kolejny tekst został wykreślony na forum e -teatr.pl (ob. bufet .pl) i trafił do zsypu .Napisany został jako komentarz po akcji moderatorów,którzy są bardzo czujni jeśli chodzi o pewne treści ; oto wyrzucony tekst w całości :

I znów zatrzęsło na forum i ,,poleciały głowy,,. A raczej wpisy ...po raz kolejny zakneblowano usta kilku forumowiczom za trochę słów prawdy. Prawdy jakże niewygodnej ,nieprzyjemnej i co najważniejsze: prawdy niepoprawnej politycznie.Bo czyż można dziś pisać treści antysemickie ? Nie,nie wolno. Bo kiedy naród żydowski jest obrażany trzeba uderzyć w tego,który obraża z cała siłą. I nie ważne czy będzie to rzecz o zbrodniarzach UB pochodzenia żydowskiego , o komunistach Żydach ,którzy rządzili poprzez terror psychiczny i faktyczny; istotą jest to aby nie pisać o Żydach żle.Każde zdanie napisane w odcieniu negatywnym choćby całe prawdziwe jest i będzie antysemickie.Nie wolno i koniec. Ileż razy codziennie słyszę o złodziejach,którzy chcą wykupić polskie zakłady, o Niemcach oszustach,którzy w hipermarketach zarabiają dla swego kraju zatrudniając Polaków za głodowe pensje -i co ?
Nikt nie mówi i nie pisze o antygermaniżmie ?Ile się mówi o imperialistach amerykańskich i agresorach z US Army w Iraku ale jakoś nikt nie dyskutuje o antyamerykaniżmie.Mało tego -kiedy USA bombardował Irak prezydent Bush był dobrym wujkiem z Ameryki.A co tymczasem dzieje się w naszym kraju ?Na scenach wystawia się sztuki o odcieniu antypolskim , wyśmiewające tradycje i zwyczaje od wieków zakorzenione na naszej ziemi ojczystej łącznie z kulturą chrześcijańską i wiarą.Młodzi literaci piszą książki przepełnione prymitywnym językiem,prostackimi opisami i bez żadnej wartości twórczej ale mimo to zapełniają półki w księgarniach w dziale literatury pięknej (!).Kiedy jednak tylko się powie lub napisze więcej o autorze takiej powieści czy reżyserze spektaklu i co gorsza powie słowo negujące -z miejsca odzywa się jak echo hasło ANTYSEMITYZM.Zastanawiam się dlaczego nikt nie napisze ,że Trylogia z Teatru Starego jest antypolska ? Dlaczego nikt nie protestuje na to,kto dostał w tym roku nagrodę literacką Nike?Dlaczego nikogo nie oburza ten ogólny chaos i bezład w kulturze ,która nie wiadomo w jakim zmierza kierunku, w której dominuje wyuzdanie ,brak moralności,zatwardziały ateizm
czy wręcz nihilizm i prymitywiz

Błotniak z Bronnej Góry - 04.05.09 22:42
JUBILEUSZ

Z okazji dwudziestolecia powstania "Gazety Wyborczej" (czyli "Gazety Ukradzionej Polanom") nie ukażą się żadne reprodukcje moich obrazów, szkice krytyczne o mojej twórczości, tudzież inne moje rozproszone utwory - nie aspirujące bynajmniej do miejsca w literaturze podręcznej.

To ze wszech miar nadprzyrodzone w moim istnieniu zjawisko, zawdzięczam w dużej mierze właśnie Adamowi Michnikowi, tak obficie konsumującemu obecnie własną bibliografię, a którego w przeszłości darzyłem prawdziwą estymą, co sobie dzisiaj poczytuję za własną głupotę.

Wprawdzie na skutek karygodnych zaniedbań udało mi się w minionym dwudziestoleciu psim swędem opublikować w "Twórczości" kilka pozbawionych wszelkiego znaczenia tekstów, ale obwiniam o to bałaganiarstwo Jerzego Lisowskiego, którego w dodatku uwiodła moja trudna miłość do Iwaszkiewicza.
Ten niewybaczalny błąd starał się wszakże, już z pożądanym skutkiem, naprawić jego nastęca.

Jaka szkoda, że nie działał wówczas jeszcze ZAPIS na wytwory mojej karykaturalnej tożsamości, ukryte teraz - jakże podstępnie - za moim uzurpatorskim imieniem, na które mam honor się powoływać.

W istocie - to tylko kwestia smaku!

Artur Senekowski - 04.05.09 11:07
Z okazji dwudziestolecia powstania "Gazety Wyborczej", w piątek 8 maja ukaże się pierwszy tom serii "Dzieła wybrane Adama Michnika" - "Kościół, lewica, dialog". Kolejne tomy redaktora naczelnego GW będą w sprzedaży co tydzień.

Kolekcja "Dzieła wybrane Adama Michnika" obejmuje 7 tomów - "Kościół, lewica, dialog" (w oparciu o wyd. Świata Książki z 1998 r. z przedmową Stefana Kisielewskiego i posłowiem ks. Józefa Tischnera), "Szanse polskiej demokracji" (w oparciu o wyd. londyńskiego Aneksu z 1984 r.), "Polskie pytania" (wg NOWa, 1995), "Diabeł naszego czasu" (wg NOWa, 1995).

Ostatnie trzy tomy serii to - zebrane po raz pierwszy w formie książkowej - pisma rozproszone: komentarze, teksty publicystyczne, eseje i wywiady, publikowane w latach 1983-2009 na łamach prasy polskiej i zagranicznej. Część pierwsza - tom 5. serii, nosi tytuł "Takie czasy..." (obok tekstów zebranych znajdzie się w niej także w całości esej "Takie czasy. Rzecz o kompromisie" wydany po raz pierwszy w 1985 r.); część druga jest zatytułowana "Dwie dekady wolności" (tom 6. serii), a część trzecia - "Wśród mądrych ludzi" (tom 7. serii).

Wszystkich komentarzy: (126)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

25 Kwietnia 1943 roku
W wyniku tzw. sprawy katyńskiej zerwano polsko-radzieckie stosunki dyplomatyczne.


25 Kwietnia 1632 roku
Zmarł Zygmunt III Waza, król Polski.


Zobacz więcej