Wtorek 23 Kwietnia 2024r. - 114 dz. roku,  Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha

| Strona główna | | Mapa serwisu 

dodano: 01.11.08 - 18:08     Czytano: [4083]

Legenda Solidarności?




„Wystarczy bierność dobrych ludzi, aby zło zwyciężało”.(E. Burke)


Jerzy Stanisław Borowczak-chodząca „legenda Solidarności”(?)

Zna go wielu, przez media i przyjaciół politycznych został wykreowany na jednego z głównych liderów „Solidarności”, walczącego o los robotników Stoczni. Fakty są nieco inne.

Jako uczeń wieczorowego technikum był słaby i musiano go „ciągnąć za uszy”, w przeciwieństwie do szkolnych orłów zaliczano go do tzw. „nielotów”. Dziwi więc to, że pomocnikowi kowala okrętowego, (prostowaczowi blach, którego praca polegała m.in. na polewaniu wodą z gumowego węża blach rozgrzanych przez fachowca-kowala okrętowego) oraz jego żonie Marioli Małgorzacie, (szwaczce po zasadniczej szkole odzieżowej) udało się tak wysoko zajść. Fakt, że głównie odbyło to się z pomocą Lecha Wałęsy, jest już dla sprawy mniej istotny. Oni odnieśli sukces.
W związku z tym, że chodząca „legenda Solidarności” jest osobą publiczną, był sygnatariuszem Porozumień Sierpniowych, jest Honorowym Obywatelem Miasta Gdańska, to jego wyborcom należy przybliżyć J. Borowczaka, sztandarową postać PO w Trójmieście, obecnego radnego z Rady Miasta Gdańska.

J.S. Borowczak miał dużo szczęścia. Dzięki śmierci pani H. Cegielskiej oraz temu, że nikt z uprawnionych, nie chciał być przez tak krótki czas posłem, został nim mianowany. A jak potoczyły się losy innych robotników bohaterów „Sierpnia’80”?

Innymi nie mniej zasłużonymi „legendami związku", którzy idąc przez życie, nie rozpychali się łokciami, nie domagali się gratyfikacji czy posad, ale za to ledwo wiązali „koniec z końcem” byli:

– Henryk Lenarciak, człowiek cichy, skromny i zarazem bezgranicznie oddany „Solidarności”, przewodniczący Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Poległych Stoczniowców, weteran, któremu skromna emerytura nie starczała na życie, szczególnie na zakup drogich lekarstw dla ciężko chorej żony. Musiał, więc przez wiele lat (do dnia tragicznej śmierci pod kołami tramwaju) dorabiać na etacie nocnego dozorcy. J.S. Borowczak dyrektor „Centrum Solidarności”, zapomniał o byłych kolegach ze strajku i nie zatrudnił go,

– tymi co w Sierpniu ’80 rozpoczęli strajk, byli również: Lucjan Prądzyński, robotnik z wydziału kadłubowego stoczni, pozostał na swoim stanowisku i „cienko przędzie” oraz Bogdan Felski, który wyemigrował z Polski za chlebem.

J.S. Borowczak pracował w stoczni na wydziale kadłubowym tylko przez kilka miesięcy (wcześniej stacjonował na Bliskim Wschodzie w ramach misji ONZ). Począwszy od lat 80 niewiele miał wspólnego z wydziałem kadłubowym K5. Wiosną 1980 r. dołączył do grupy Wałęsy w wolnych związkach zawodowych i mimo bardzo krótkiej przynależności, czuł się ich weteranem. Doszło nawet do takiego incydentu, że publicznie w TVN 24 zakwestionował przynależność do tych związków ich założyciela, Andrzeja Bulca, a może tak trzeba robić aby zostać pomnikiem. (Jak zostać pomnikiem? Rzeczpospolita 3.09.2008 roku)
Wbrew temu, co twierdził, J.S. Borowczak nie był członkiem Tajnej Komisji Zakładowej (TKZ) Stoczni Gdańskiej. Po odrodzeniu „Solidarności” w 1989 roku, udając robotnika na wydziale kadłubowym startował do władz „Solidarności”. W latach 1990 do 1998 pełnił stanowisko przewodniczącego i w latach 1998 do 2002 r. wiceprzewodniczącego związku. Będąc przewodniczącym związku (na pełnym etacie), jednocześnie był prezesem klubu sportowego „Polonia”, również na pełnym etacie. W Stoczni Gdańskiej, w związku, którym kierował pokazywał się od „wielkiego święta”. Oczywiście brał za to niemałą kasę z obu firm. O etycznej i moralnej stronie tych „przekrętów” szkoda po prostu mówić!. Jak został on prezesem klubu sportowego nie mając ku temu kwalifikacji? O Borowczaku śmiało więc można powiedzieć, że: był „pomocnikiem kowala z politycznymi plecami”.

„Genialna” szwaczka, specjalistką od międzynarodowej telekomunikacji w Radzie Nadzorczej PTK Centertel

Wszystko wskazuje na to, że państwo Borowczakowie w swoim pojmowania świata uważają, że ukończenie porządnej zasadniczej szkoły zawodowej jest równoznaczne z ukończeniem renomowanej wyższej uczelni. Nic więc dziwnego, że Mariola z zawodu szwaczka po zasadniczej szkole odzieżowej i o ile mi wiadomo dzięki protekcji prezydenta Lecha Wałęsy, a dokładnie jego przysłudze udzielonej wybitnemu francuskiemu inżynierowi aeronautyki, dyrektorowi PTK Centertel w Polsce, panu Bertrandowi Le Guner, została członkiem Rady Nadzorczej (RN) w firmie telekomunikacyjnej PTK Centertel (nr RHB 29945). Nie przeszkadzało jej to, że znała się tylko na szyciu szmatek, gdy inni członkowie RN byli wybitnymi francuskimi ekspertami z dziedziny informatyki i telekomunikacji. Dominującym w RN językiem, był język francuski. To było nieważne. Tak naprawdę zarówno dla niej jak i jej męża liczyła się i liczy „kasa”. Protegowanie do francusko-polskiej firmy telekomunikacyjnej niekompetentnej szwaczki zamiast zdolnego informatyka było błędem, ponieważ w oczach zarządu tego koncernu, zarówno Polacy jak i sam Wałęsa pogorszyli swój wizerunek, tzw. „pijar”. Dla nich (Zarządu firmy) to był po prostu polski folklor.
Zresztą, co tam, przecież jeden z najgenialniejszych wynalazców na świecie pan Thomas, Alva Edison, (wynalazca żarówki elektrycznej, fonografu oraz autor około tysiąca innych wynalazków) podobnie jak Marioli, również brakowało mu wykształcenia.

Rady nadzorcze tak spodobały się państwu Borowczakom, że byli i są członkami ich wielu, np:

– PBO-TEC Spółka z o.o. z Gdańska [nr KRS 103021] jej współwłaściciele (od 04.04.2002 -06.07.2007 r.) – (firmy w której „legenda” wspólnie z żoną są również w RN, zakres działania: budownictwo, telekomunikacja, handel hurtowy i komisowy, pośrednictwo finansowe i obsługa nieruchomości, wynajem maszyn i urządzeń wypożyczanie art. osobistego użytku i domowego, doradztwo w biznesie itd.,

– POL-BROKERS Spółka z o.o. z Sopotu (nr KRS 44484)-zakres działania: ubezpieczenia, fundusze emerytalno-rentowe, pośrednictwo finansowe, naprawa pojazdów mechanicznych, sprzedaż paliw, reklama, pasażerski transport lądowy itd.

– Jerzy Borowczak również doradza w zakresie budownictwa ogólnego oraz inżynierii lądowej w spółce GASTEL SA.[Wa. XIII Ns-Rej. KRS/26380/7/332] funkcjonującej na warszawskiej giełdzie. Groteskowe, na co prezesowi zarządu spółki GASTEL -T. Kwiecińskiemu potrzebna jest wiedza laika, pomocnika kowala okrętowego?
Uważam, że akurat obecność J. Borowczaka w radach nadzorczych, nie poprawi wizerunku ( PR) żadnej spółce giełdowej, zaś reklama spółki GASTEL SA „z Nami Coraz Wyżej” może z J.S Borowczakiem się nie sprawdzić i może być „Coraz Niżej”.

Cóż takiego genialnego i znamiennego w dziedzinie zarządzania i organizacji firm dokonali państwo Borowczakowie, że mimo ewidentnego braku merytorycznej wiedzy i kwalifikacji, tak chętnie przyjmuje się ich do rad nadzorczych? Normalnie, w niemal wszystkich radach nadzorczych spółek giełdowych zasiadają: praktycy, specjaliści z „najwyższej półki”, z zakresu zarządzania, organizacji pracy i marketingu (w przypadku spółek Skarbu Państwa wymagane jest oprócz tytułu naukowego, zaliczenie kilkumiesięcznego kursu z zakresu pracy rad nadzorczych). To od ich kompetencji, wykształcenia, fachowości i doświadczenia zależy rentowność firmy a więc zyski jej udziałowców.
Czy Jerzy Borowczak może być dyrektorem „Centrum Solidarności” (został nim dzięki protekcji Lecha Wałęsy oraz Janusza Śniadka), nie posiadając odpowiednich kwalifikacji wymaganych na tym stanowisku? Jak widać może, ponieważ nadal w III RP obowiązuje niepisana zasada, że „wszyscy obywatele są równi, ale bywają równiejsi” i do tych „równiejszych” m.in. zaliczają się państwo Borowczakowie? Właśnie, dlatego III, RP często nazywa się „Rzeczpospolitą Kolesiów”.

Legenda-krętaczem i kombinatorem

J.S. Borowczak, na początku lat 90., będąc przewodniczącym zakładowej „Solidarności” i jednocześnie przewodniczącym Komisji Socjalnej w Stoczni Gdańskiej przydzielił sobie (za zgodą ówczesnego prezesa Stoczni) mieszkanie zakładowe w Gdańsku Nowym Porcie. Fakt ten miał miejsce mimo tego, że w stosunku do innych oczekujących zbyt krótko pracował w stoczni, dobrze zarabiał a co najważniejsze byli inni, którzy bardziej na te mieszkanie zasługiwali (np. wielodzietne rodziny kątem mieszkające u rodziny lub wynajmujące mieszkania).
Około 7 lat później, nadal będąc przewodniczącym związku „Solidarność” i jednocześnie prezesem klubu sportowego „Polonia” (brał pensje z dwóch firm) J.S. Borowczak otrzymał od syndyka masy upadłości Stoczni Gdańskiej mec. A. Wiercińskiego oprócz komórki (12 lat temu to był prawdziwy luksus), służbowego samochodu z kierowcą, dwa mieszkania zakładowe (po 5 tys. zł. każde) w wieżowcu na ul. Doki 2, obok stoczni, z tym, że jedno z nich było przeznaczone dla klubu „Polonia”, którego był prezesem. Czy od tego nadmiaru „łaski” syndyka masy upadłości, nie mogło mu przewrócić się w głowie? Mieszkanie te otrzymał jego kuzyn (D.K.), zatrudniony przez niego w klubie „Polonia” na stanowisku trenera. Drugie mieszkanie tymczasowo zasiedliła jego matka. Można domniemywać, że mieszkania oddane za bezcen mogły być próbą przekupienia przewodniczącego związku zawodowego przez syndyka(?)

Kilka lat później (D.K.) kuzyn „legendy Solidarności”, trener „Polonii” sprzedał (na wolnym rynku) otrzymane od Jurka Borowczaka mieszkanie i za uzyskane pieniądze odkupił od niego znacznie większe w Gdańsku Nowym Porcie. Niedługo potem Borowczak sprzedał mieszkanie otrzymane od syndyka i za ok. pól miliona zł. i kupił sobie nowe luksusowe, w pobliżu mola w Gdańsku Zaspie na ul. Czarny Dwór, z kortem tenisowym na podwórku pod domem. Jak widać, pan radny, Honorowy Obywatel Miasta Gdańska jest bardzo zaradny.
Pełniąc funkcję przewodniczącego Komisji Zakładowej „Solidarności” (na pełnym etacie), praktycznie nie było go w pracy, ponieważ jak już wspomniałem, był jednocześnie prezesem klubu sportowego „Polonia”. Taka sytuacja „pasowała” syndykowi i dyrekcji stoczni, ponieważ nie miał czasu bronić związkowców ani zajmować się ich sprawami.

Przy okazji, w tamtym czasie, załatwił swojemu koledze (na 10 lat), elektrykowi konserwatorowi z wydziału kadłubowego K1, Bogdanowi Oleszkowi (obecnie przewodniczącemu Rady Miasta Gdańska z PO) stanowisko dyrektora ds. zarządzania i organizacji stoczni, z wynagrodzeniem kilkunastu tysięcy zł. miesięcznie. To nic, że brakowało jemu merytorycznej wiedzy oraz niezbędnych kwalifikacji wymaganych na tym stanowisku. B. Oleszek za to ślepo wykonywał polecenia syndyka oraz prezesa Janusza Szlanty i podpisywał podstawione mu dokumenty działając na szkodę firmy. Właśnie, w ten sposób nieodpłatnie, aktem notarialnym oddano stoczniowe pochylnie na wydziale K3 firmie Synergia ’99 spółce z o.o. o kapitale 4 tys. zł., spółce, której prezesem był Borys Szlanta, brat Janusza. Nie bez powodu B. Oleszka w stoczni i poza nią nazywano Nikodemem Dyzmą II.
(„Historia Nikodema Dyzmy II”- Słowo Pomorskie nr 14 z marca 2007 r.)

J. Borowczak po zakończeniu krótkiej działalności w Sejmie, będąc współwłaścicielem: spółki PBO-TEC z Gdańska Wrzeszcza (od 04.04.2002 do 05.02.2007 r.) pracował w charakterze „rzecznika prasowego firmy” (nie posiadając niezbędnych kwalifikacji) w Zarządzie Stoczni Gdańskiej Grupa Stoczni Gdynia, z tym, że odbywało się to o dziwo bez świadczenia pracy! Po prostu, nie przychodził do niej, nie odbijał karty zegarowej tak jak czynią to wszyscy pracownicy stoczni, ale „za swe usługi” pobierał wynagrodzenie. Zdarzało się, że od wielkiego święta widziano go na terenie stoczni jak oprowadzał jakieś wycieczki. Czy robił to jako dyrektor „Centrum Solidarności”, czy w tym czasie pełnił obowiązki rzecznika prasowego, nie wiadomo? Tolerowanie tego procederu przez Zarząd firmy (z pewnych względów przymykano na to oczy), było nie jedynym, nieetycznym i demoralizującym załogę działaniem gdyńskiego właściciela stoczni. Dopiero po rozdzieleniu się ze Stocznią Gdynia, nowy prezes A. Jaworski w listopadzie 2006 roku przerwał ten proceder, domagając się świadczenia pracy (z odbijaniem codziennie karty zegarowej) lecz to się nie spodobało byłemu posłowi. Po pewnym czasie wręczono mu wypowiedzenie. Po tym wypowiedzeniu, zorientowana w temacie załoga stoczni odetchnęła z ulgą, ponieważ na liście płac, chociaż o jednego „darmozjada” było mniej, tym bardziej, że pan J. Borowczak w tamtym czasie był: współwłaścicielem firmy PBO-TEC, dyrektorem w „Fundacji Centrum Solidarności”, radnym, członkiem kilku rad nadzorczych i miał sprytną oraz zaradną żonę Mariolę będącą również w kilku radach nadzorczych. Jak widać, krzywda nikomu się nie stała.
O jego hipokryzji i braku poczucia rzeczywistości może świadczyć to, że do dzisiaj ma on pretensje do kolegów ze związku „Solidarność”, o to, że nie bronili swojej „legendy” i dopuścili do jego odejścia ze Stoczni Gdańskiej. Poskarżył się więc red. R. Daszczyńskiemu z „Gazety Wyborczej” i opublikował to „Tygodnik Powszechny” –„Trzeci koniec kolebki” z 14.09.2008 r.

Gołym okiem widać, że J.S. Borowczak „legenda Solidarności” podeptał idee, o które walczyliśmy w Sierpniu ’80, a mianowicie m.in. Pkt. 11 Porozumień Sierpniowych, których był sygnatariuszem „ zakazujący zajmowania stanowisk kierowniczych przez niekompetentne osoby z tzw. klucza partyjnego” Panie Borowczak „umów należy dotrzymywać”, tym bardziej tych, które się podpisywało. J.S. Borowczak jest sztandarową postacią gdańskiego PO, liberalnej partii ludzi majętnych, partii nie rozumiejącej potrzeb ludzi pracy. Gdyby Ci ludzie zachowywali się i pracowali tak jak „legenda Solidarności” t.zn. brali pieniądze nie świadcząc pracy, z pewnością bylibyśmy jednym z najbiedniejszych krajów świata. Na szczęście, tak nie jest.

Osobiście uważam, że zgodnie z biblijną zasadą „po owocach ich sądźcie”, J.S. Borowczak jest synonimem: cwaniactwa, prywaty, układów, kolesiostwa, niekompetencji i protekcji i używając słów pani prof. Staniszkis należy do tzw. „klasy pasożytniczej”. Należy on do ludzi ustosunkowanych, tkwiących w układach liberalnej partii rządzącej, jednocześnie będąc zaprzeczeniem solidarności. Nie bez powodu, w prasie nazwano go „solidarnościowiec bez solidarności”. („Solidarnościowiec bez solidarności”- „Nasza Polska” nr 45 z 7.11.2006 r.)

Mówiąc o nim słowami narodowego wieszcza: „ideał sięgnął bruku”, zaś potocznym językiem, wszystkie przedstawione powyżej fakty, to obciach i zarazem kompromitacja J.S. Borowczaka, honorowego Obywatela Miasta Gdańska oraz chodzącej „legendy Solidarności”.

Borówa, opamiętaj się, nie o to walczyliśmy w Sierpniu ’80 Roku. Pamiętaj, „szlachectwo zobowiązuje”!

Ryszard Śnieżko
(były radny z Gdańska)
Gdańsk 26.10.2008 r.

Wersja do druku

Lubomir - 27.02.14 8:26
Kiedy prasa dla Polaków podała, że Honorowym Obywatelem Gdańska ogłoszono weterana Waffen-SS Guentera Grassa, można mieć wątpliwości co do patriotyzmu odwiecznych gospodarzy królewskiego grodu nad Motławą. Można raczej mówić w ich przypadku o hołubieniu wszystkiego co niemieckie i co antypolskie. Klub Lechia Gdańsk też przekazali w ręce niemieckie. Można widać mówić o solidarności, rozumiejąc ją wyłącznie jako solidarność z Niemcami i antypolakami. Plucie na Gierka za Drugą Polskę nie ustało na Wybrzeżu. Plują najbardziej ci, co oburącz podpisują się pod Polską rozumianą jako Drugie Niemcy. Pod Polską rozumianą jako część Niemieckiego Obszaru Gospodarczego. Czy potrzeba dalszych dowodów na zdradę Polski, Polaków i polskości?. Tyle, że w epoce relatywizowania wszystkiego, zdrajca może bezkarnie zasiadać w gremiach przewidzianych dla najwybitniejszych patriotów.

ooo - 26.02.14 21:36
jak wybuduja elektrownie atomowa
to z pewnoscia bedzie po irlandii zielonej wyspie
druga japonia


http://prawymsierpowym.pl/index.php/2013/10/2824/comment-page-1/

10 polakow do 47 niepolakow

i te proporcje stale obowiazuja


prowokacje z 1970 r powtorzono teraz w kijowie

Lubomir - 02.11.08 17:58
Mamy II- gą Japonię. Co prawda nie wszyscy otrzymali obiecane przez włóczęgę, przepraszam - Wałęsę 100 mln złotych, ale np pan i pani Borowczak, otrzymali. Oby tylko jeszcze nie dotknęła nas II - ga Hiroszima czy II - ga Nagasaki w ramach II - Japonii. Instalacja antyirańskiej tarczy atomowej, może budzić przecież takie obawy.

Wszystkich komentarzy: (3)   

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami naszych Czytelników. Gazeta Internetowa KWORUM nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

23 Kwietnia 1833 roku
Wprowadzenie stanu wojennego w Królestwie Polskim.


23 Kwietnia 1794 roku
Początek insurekcji kościuszkowskiej w Wilnie. Na czele walk stanął płk. Jakub Jasiński


Zobacz więcej